Listopadowe powitanie zimy na Śnieżce

Zdarzyło się raz (no dobra, wiele razy ;)), że kalendarz swoje a natura swoje. Była końcówka listopada a mi zachciało się – tu zaskoczenie – wyjechać w góry! Całe dwa weekendy przesiedziałem w domu, tak więc ochota i zew gór były wielkie. Los sprawił, że nie dość iż odwiedziłem dawno niewidziany Karpacz to dodatkowo w pełni doświadczyłem cudownej jesiennej zimy w najwyższych partiach Karkonoszy. Bielusienkie góry to jednak cud natury!

Czytaj dalej „Listopadowe powitanie zimy na Śnieżce”

Pirenejing w Andorze: w błocie i duchocie doliny Incles

Drugi dzień w Andorze był paskudny. Wiało, padało, było chłodno, nieprzyjemnie, be! Było tak niefajnie, że nawet nie chce mi się o nim pisać. Wrócę jednak do tego dnia kiedy indziej – wszak w sobotę rozpoczęliśmy kulinarne przygody w najlepszej knajpce stolicy SnackBarze Domenech, oraz odwiedziliśmy piwną świątynię, La Birrerię 🙂 Dziś jednak pojedziemy pod francuską granicę by w błocie i duchocie nasycić się mroczną jesienią doliny Incles. Czytaj dalej „Pirenejing w Andorze: w błocie i duchocie doliny Incles”

Mołdawia trochę bardziej praktycznie

Mołdawia, miejsce zastygłe trochę w czasie, zdające się mieć gdzieś obecne mody i trendy, w swoim tempie żyjące i radzące z szarą nieciekawą zdawałoby się rzeczywistością. To kraj, który nie stara się na siłę zmieniać i powoli, powolutku żyje z dnia na dzień. To taka Polska z przełomu lat 80 i 90 do której kiwa zachodni świat – w miastach śmielej, na prowincji dużo skromniej, by nie powiedzieć w ogóle. Czy jednak mieszkańcom, którzy mogą ‚cieszyć’ się z niesamowicie niskich zarobków, jest tam źle? Mołdawianie innego życia raczej nie znają, doceniają co mają a wszechobecne tam winotwórstwo zdaje się być ich najlepszym remedium na smutki i znoje otaczającego świata.

Czytaj dalej „Mołdawia trochę bardziej praktycznie”