Nasza andorańska przygoda swój finał miała w Tuluzie, skąd mieliśmy powrotny samolot do Polski. Mimo, że przez większość pobytu tam miasto próbowało skryć się przed nami we mgle to wrażenia i tak pozostały pozytywne a pierwszy kontakt z ziemią francuską zaliczam do udanych.
Tag: Andora
Pożegnanie z Andorą – kilka słów o stolicy
Przyszedł czas pożegnania z Andorą. Góry zrobiły na nas jak najlepsze wrażenie. Jak za to przedstawiała się sytuacja w bardziej cywilizowanych częściach kraju, czy stolica spełniła nasze oczekiwania i warta jest dłuższego wspomnienia?
Pic Alt de Coma Pedrosa – na dachu Andory
Wdrapać się na najwyższy szczyt Andory, taka idea przyświecała mi od kiedy tylko postanowiliśmy wybrać się do małego księstewka. Mierząca 2942 mnpm Pic Ale de Coma Pedrosa wystawiła nas na małą próbę, ale koniec końców możemy powiedzieć: mamy to! Piękne to było wejście…
Pirenejing w Andorze: w błocie i duchocie doliny Incles
Drugi dzień w Andorze był paskudny. Wiało, padało, było chłodno, nieprzyjemnie, be! Było tak niefajnie, że nawet nie chce mi się o nim pisać. Wrócę jednak do tego dnia kiedy indziej – wszak w sobotę rozpoczęliśmy kulinarne przygody w najlepszej knajpce stolicy SnackBarze Domenech, oraz odwiedziliśmy piwną świątynię, La Birrerię 🙂 Dziś jednak pojedziemy pod francuską granicę by w błocie i duchocie nasycić się mroczną jesienią doliny Incles. Czytaj dalej „Pirenejing w Andorze: w błocie i duchocie doliny Incles”
Pirenejing w Andorze: dolina Madriu-Perafita-Claror
Dobra, wiemy już mniej więcej jak się w Andorze ogarnąć, teraz pora na konkrety. Nie ma co się ociągać, wychodzimy w góry!
Czytaj dalej „Pirenejing w Andorze: dolina Madriu-Perafita-Claror”
Hola! Hola! Tu Andora :)
Bez zbędnych ceregieli, po co jechać do Andory? Bezcłowe zakupy w stolicy? Meh, choć mnóstwo osób potrafi godzinami szukać okazji, łazić po sklepach i robić zakupy niemałe, ale no kurde. Poznawanie historii małego państwa i podróż śladami romańskich świątyń? Spoko, klimatyczne kościoły w górskim anturażu to bardzo fajna rzecz a i historia za nimi ciekawą jest. Prawda jest jednak taka, że to dla natury, wszechobecnych gór, wspaniałych dolin, niezwykłych wodospadów czy krokusów w październiku przytelepaliśmy tam prawie 2 tysiące kilometrów. Piereneje kupiły nas od razu, nie pozwalając – nawet przez chwilę – żałować decyzji o wylocie.
Ku Pirenejom: przystanek Barcelona
Zapierające dech w piersiach doliny, kwitnące na jesień krokusy, sępy krążące nad głową, spalone słońcem czarne stoki, wspaniałe kaskadowe rzeki… Nie będę ściemniał, że właśnie te obrazy pojawiały mi się w głowie przed wylotem do Andory 😀 Owszem, małe księstewko w Pirenejach nie było dla mnie białą plamą na mapie, ale takiego dobra jakie tam na nas czekało się nie spodziewałem 🙂