Tuluza na kilka godzin! Tyci przewodnik.

Nasza andorańska przygoda swój finał miała w Tuluzie, skąd mieliśmy powrotny samolot do Polski. Mimo, że przez większość pobytu tam miasto próbowało skryć się przed nami we mgle to wrażenia i tak pozostały pozytywne a pierwszy kontakt z ziemią francuską zaliczam do udanych.

Tuluza jest miastem o bogatej historii, odważnie patrzącym jednak w przyszłość. Trzy uniwersytety się tam mieszczące sprawiają, że jest to zaraz za Paryżem i Lyonem najbardziej studenckie miasto Francji – i widać to na każdym kroku, studentów z całego świata wszędzie jest pełno a miasto tętni życiem…

 

DSCF3875.JPG
Takich uliczek jest w mieście multum i dodają mu kolorytu.

KOMUNIKEJSZYN

W roku 2016 Ryanair doprowadził do otwarcia trasy Warszawa Modlin-Tuluza dzięki czemu podróż do francuskiego miasta stała się możliwa dla każdego. Wcześniej latać można tam było między innymi Lufthansą, ale przyznacie, że 100 złotych w jedną stronę różni się od 400-500 oferowanych przez niemieckiego przewoźnika 😉

tuluza

Więcej, Irlandzka linia oferuje loty już od 39 złotych, tak więc naprawdę za grosze można ustrzelić bardzo korzystną ofertę.

Tuluza jest bardzo dobrze skomunikowana z resztą kraju, dlatego też będąc w innej części Francji nie powinniście mieć problemu z dotarciem tam pociągiem czy autobusem. My na ten przykład dojechaliśmy autobusem prosto ze stolicy Andory i trzeba przyznać, że trwająca 3h30min przejażdżka należała do niezwykle „sycących zmysły”, francuska część Pirenejów aż kipiała zielenią i nie czuć było coraz silniej rozgaszczającej się jesieni.

DSCF3938a
Z widokiem na Tuc de Mauberme oraz Tuc dera Serra Nauta, odległość 120 km

Pireneje nie dają spokoju, nawet w samej Tuluzie będąc daleko o 120 kilometrów na południowy-zachód. Dzięki ekipie z dalekieobserwacje możemy nawet rozpoznać poszczególne szczyty, szacun!

Z Andory do Tuluzy dojedziemy AndBusem

Jeśli skorzystaliście już z oferty Ryanaira to nie musicie zbytnio martwić się o to jak dostać się do centrum. Lotnisko jest skomunikowane bardzo dobrze, do miasta dotrzemy na trójnasób:

  • The Airport Shuttle kursuje codziennie, (od 5.05 wyjazd z Tuluzy/ 5.45 wyjazd z lotniska) z 20 minutową częstotliwością. Cena to 8 euro w jedną stronę (15 w obie). Ostatni bus wyjeżdża z miasta o 21.40… jakkolwiek z racji wczesnych obecnie godzin lotów do Warszawy (9.35 w niedzielę i 10.45 w środę) raczej was ta informacja nie powinna interesować 😉
  • Tramwaj T2 z przystanku Palais de Justice, skąd do klasycznego centrum mamy 10 minut marszu. Nowocześniutki skład z 15 minutową częstotliwością zabiera pasażerów na 32 minutowy przejazd a koszt takiego to 1,60 euro.
  • Autobusy miejskie sygnowane marką Tisseo nr 25: przystanek Blagnac Emile Zola, nr 30: przystanek Fenouillet Centre Commercial, nr 66: przystanek Toulouse St Cyprien; oraz nr 88: przystanek Grenade – Seilh sygnowany przez Conseil Général de la Haute Garonne Bus. Pierwsze trzy kosztują 1,60 euro, ostatni 2,00 euro.
  • Aha, oczywka można również dojechać taksą lub Uberem, przy czym to chyba opcja bardzo… opcjonalna, cena takiej przyjemności to 20-25 euro.

Będąc już w samym mieście do dyspozycji mamy 2 linie metra, 2 linie tramwajowe oraz 80 linii autobusowych, które w zasadzie zabrać nas mogą niemal wszędzie.

koszta tuluza

Jednakowoż, będąc w mieście tak jak my tylko kilka godzin najlepiej zdać się na własne nogi i wszystko warte zobaczenia zaliczyć z przysłowiowego buta 😉

ZWIEDZANKO

Na szwendanie się po mieści mieliśmy kilka godzin, po południu trzeba już było atakować lotnisko. Większą część dnia towarzyszyła nam gęsta mgła, wystarczy wspomnieć, że z jednego brzegu Garonny ledwo można było dostrzec drugi. Na szczęście Tuluza poszczycić się może przebogatą architekturą sakralną, która w taką pogodą przybywa na ratunek.

DSCF3930a
Garonna a w oddali Klasztor Jakobinów oraz bazylika św. Saturnina

Bazylika Św. Saturnina, największa romańska świątynia Europy ze swoją ponad 60 metrową ośmioboczną wieżą tworzy wraz z Klasztorem Jakobinów doskonały punkt orientacyjny. Saturnin był pierwszym biskupem Tuluzy i jak głosi legenda sprzeciwił się dekretowi cesarza, nawołującego mieszkańców Imperium rzymskiego (był rok 250, Tuluza znajdowała się w jego obrębie) do oddania czci rzymskim bogom. Saturnina przywiązano do wściekłego byka, który zamęczył kapłana na śmierć. W jednej z wersji legendy w miejscu gdzie kapłan wyzionął ducha wybudowano właśnie świątynię, na ruinach której wznosi się dzisiejsza bazylika. W jej murach znajdują się relikwie męczennika i kilku innych świętych. Pod koniec XX wieku budynek został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, stając się trzecim miejscem z miasta, które się na niej znalazło.

Klasztor Jakobinów. Jeśli jakiś budynek w Tuluzie rzuca się w oczy bardziej niż Bazylika to jest to właśnie Klasztor Jakobinów. Potężna budowla z czerwonej cegły – od której zresztą pochodzi potoczna nazwa miasta „Różane Miasto” – największe wrażenie robi jednak od środka. Przestrzeń i kunszt najwyższej klasy. Tam też spoczywają szczątki Św. Tomasza. Tak, tego z Akwinu.

Konwent Jakobinów
Konwent Jakobinów
Konwent Jakobinów

Notre-Dame du Taur, najmniejsza ze świątyń jakie odwiedzimy, nie znaczy to jednak, że niegodna uwagi. Wedle kolejnej wersji legendy o Saturninie to właśnie ta świątynia wybudowana jest w miejscu gdzie rozszalały byk puścił ciało świętego, które wiele lat później przeniesiono już do „właściwej” mu świątyni, czyli bazyliki. Nie wiadomo w której z opowieści jest więcej prawdy, wiadomo za to że kościół przyjął byka do swojej nazwy. Kościół posiada bardzo ciekawe i bogate zdobienia oraz malowidła na ścianach. Inna rzecz, że jedna ze ścian kościoła od zewnątrz tworzy iluzję jakoby w środku świątynia była równie olbrzymia co świątynia Jakobinów. A tak nie jest.

Gdy tak wędrowaliśmy od świątyni do świątyni pogoda powoli zaczynała się poprawiać i gdy w pewnym momencie na niebie zaczął pojawiać się błękit skierowaliśmy swoje kroki nad Garonnę, nierozłącznie związaną z historią miasta. By się o tym przekonać warto wybrać się na długi spacer lewym i prawym brzegiem rzeki wzdłuż tematycznej ścieżki ukazującej rozwój Tuluzy, od ustanowienia przystani, powstania przytułku dla chorych na miejscu którego powstał szpital (Hôpital de La Grave), wieżę ciśnień (Le château d’eau) po budowę różnego rodzaju pomp filtrujących wodę dla mieszkańców miasta.

7549198594_7490c2b7ca_z
Trasa „rzeczna” liczy sobie niecałe 3 kilometry.

Bulwar rozpoczynający się nieopodal Mostu St. Pierre jest jednym z najpopularniejszych miejsc piknikowych, im bardziej się wypogadzało tym więcej ludzi przybywało nad rzekę by odsapnąć w cieniu platanów. I nam udzielił się klimat, dlatego rozłożyliśmy się z piwkiem (na legalu!) i podziwialiśmy jak miasto budzi się z mglistego snu. Bulwar przebiega pod drugim z miejskich mostów, Pont Neuf, który jako jedyny – dzięki swej rozłożystej konstrukcji – nie ucierpiał zbytnio podczas wielu powodzi, które przez wieki nawiedzały miasto.

Bulwar na Garonną oraz Pont Neuf
Nad rzeką można bawić się i tak 🙂
DSCF3894
Z Toulouse pass tourisme rejs po Garonnie jest darmowy.
DSCF3717
Most Saint Pierre oraz schowany we mgle Hôpital de La Grave
Most Pont Sant-Pierre
Jest pogoda, są i ludzie.

Rzut beretem tak od rzeki jak i wszystkich odwiedzonych świątyń znajduje się Place du Capitole, gdzie mieści się ratusz połączony… z teatrem. Nie dane nam było jednak cieszyć się pustkami pod jego ścianami, trafiliśmy akurat na dzień targowy i cały plac zastawiony był przez dziesiątki wystawców oferujących regionalne produkty.

DSCF3855
Le targ na placu Kapitolu

Jeśli planujecie zostać w mieście na trochę dłużej niż kilka godzin to z pewnością powinniście zainteresować się Toulouse Pass Tourisme (odpowiednio 24h/48h/72h – 15/22/29 euro) dające wiele zniżek przy wstępach do wielu muzeów… których nawet nie liznęliśmy (a są warte odwiedzenia jak Muzeum Augustianów, ongiś klasztor mnichów, dziś jedno z najważniejszych poza Luwrem muzeów z bogatymi zbiorami dzieł sztuki) czy też różnych wystaw czy specjalnych ekspozycji. A poza tym komunikacja miejska (wliczając w to szatlbas na lotnisko) jest darmowa :))

A kiedy tak spacerując zrobicie się głodni nie lękajcie się, w Tuluzie na każdym rogu, na każdej niemal uliczce znajdziecie miejsce by się zatrzymać, przysiąść i przy kawie/winie/belgijskim najczęściej piwie odetchnąć. Kawiarenek jest bez liku, do małej czarnej warto przegryźć miejscowego croissanta bądź też kanapkę z szynką i serem (ceny od 3 euro)

A gdy już naprawdę poczujecie, że dłuższy marsz pora zakończyć konkretną szamą to na ratunek przychodzi niezliczona ilość knajpek i restauracji – o miejsca w tych z tradycyjną (i nowoczesną) kuchnią francuską trzeba się będzie trochę bić, bardzo szybko robi się tam tłoczno. Na szczęście jest też wiele miejscówek z kapitalnym jedzeniem z całego świata, od kuchni libańskiej, indyjskiej po hiszpańską czy na wskroś amerykańską (ceny przyzwoitych zestawów rozpoczynały się już w okolicach 10 euro a kończyły… no dużo wyżej ;))

Zdjęcie1775.jpg
Arabska kuchnia zawsze pomocna w trudnych chwilach 😉

Tak więc, nie spędziliśmy w Tuluzie nawet całego dnia, ba większość czasu miasto spowijała dość gęsta mgła. Nie przeszkodziło nam to jednak w bardzo pozytywnym odebraniu tego miasta, które zdecydowanie jestem skory polecić każdemu na choćby właśnie ten jeden dzień. Połączenie historii, wiekowych wartych zobaczenia zabytków z tętniącym miejskim życiem napędzanym przez tysiące sdtudentów daje naprawdę fajne efekty. Tuluzę da się lubić 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.