Dziś zapraszam was do Rawicza, jednego z najciekawszych miast w okolicy Leszna. Dość młodego, bo nie mającego na karku nawet 400 lat a jednak niezwykle interesującego, takiego, które intensywnie wykorzystało swój czas. Pełne historii tak inspirujących jak i tragicznych, bogate w miejsca, zabytki i opowieści często niebanalne i zaskakujące. To miasto wyrosłe z tragicznych wydarzeń Wojny Trzydziestoletniej, przez stulecia wielokulturowe, targane wieloma nieszczęściami a jednak walczące z przeciwnościami losu, będące swego czasu jednym z ważniejszych centrów sukiennictwa w Wielkopolsce a także po prostu drugim największym po Poznaniu miastem Wielkopolski! Nie zniszczone podczas Wojen Światowych ma wam do opowiedzenia swoją historię. Myślę, że zdecydowanie warto byście poznali je bliżej.

Co znajdziecie w tekście:
- O historii słów kilka
- Dworzec kolejowy
- Ulica marsz. Piłsudskiego
- Rawickie planty
- Żołnierz i niedźwiedź
- Ślady po Żydowskiej społeczności
- Zakład Karny
- Fisigórka, Fisz Górka, Fisia Górka?
- Dom Kultury – Dawna Strzelnica Bractwa Kurkowego
- Rynek
- Ratusz i Muzeum Ziemi Rawickiej
- Kościół św. Andrzeja Boboli – dawny Kościół Ewangelicki
- Plac Wolności
- Cmentarz parafialny

Rawicz jest miastem niewielkim, liczącym niespełna 20 tysięcy mieszkańców. Uwierzycie w to, że na początku XIX wieku tylko Poznań, i to nieznacznie mógł pochwalić się większą ilością głów? Dziś przechadzając się dość spokojnymi i wciąż małomiasteczkowymi uliczkami jest to trudne do ogarnięcia. Ta przyjemna, niska, rzadko dochodząca do trzech pięter zabudowa to coś co niezwykle lubię i szybko się w takich miejscach odnajduję, łapiąc odpowiednie wibracje. W Rawiczu mnóstwo jest niewielkich, zabytkowych willi, kamieniczek i gmachów użyteczności publicznej – można je dziś podziwiać dzięki niezwykłemu szczęściu w postaci braku zniszczeń wojennych w XX wieku. Oraz temu, że miasto nie stało się po 1945 roku jednym z „dostawców” cegły dla odbudowywanej Warszawy. Historia jednak nie zawsze spoglądała nań łaskawym okiem…

O HISTORII SŁÓW KILKA
Rawicz liczy sobie niespełna 400 lat, lecz nie potrzebował zbyt wiele czasu by z impetem zapisać się w kronikach wszelakich. Nie przesadzę chyba pisząc, że nie byłoby go (a przynajmniej jego początki i historia potoczyły się inaczej) gdyby nie Wojna Trzydziestoletnia, wyniszczający religijno-polityczny konflikt, który w pierwszej połowie XVII wieku szalał tuż za granicą Rzeczpospolitej. Granicząca ze Śląskiem Wielkopolska z otwartymi ramionami przyjmowała wówczas uciekających spod buta Habsburgów protestantów. Nie ważne czym kierowała się wielkopolska szlachta: religijną otwartością, dobrocią serca czy pragmatyzmem wynikającym z wysokich kwalifikacji uciekających rzemieślników? Najpewniej wszystkim po trochu. Ważne, że w wielu miastach uciekinierzy znaleźli schronienie – tak w większych, wielowiekowych jak i takich dopiero co lokowanych jak Rawicz właśnie.

Założycielem miasta był Adam Olbracht Przyjemski, herbu Rawicz. Ważne nazwisko a herb jego jeszcze ważniejszy. 24 marca 1638 roku król Władysław IV Waza wystawił przywilej lokacyjny miasta, zezwalając na swobodę wyznania co w ówczesnych czasach zadziałało niczym magnes, nie tylko na protestantów, ale i Żydów czy nawet i katolików.

Na surowym korzeniu wytyczono rynek (a niedługo potem i kolejny, mniejszy), ulice, powstały pierwsze świątynie, wzniesiono miejskie wały, rzemieślnicy szybko odnaleźli się w nowym miejscu windując rawickie sukiennictwo na najwyższy poziom stając się najważniejszym miejscem na sukienniczej mapie Wielkopolski. Rozwijające się miasto miało niestety pecha. Historia pisała dla tej części Europy niespokojny rozdział. Potop Szwedzki i Wojna Północna wespół z potężnymi pożarami i zarazami mocno nadwątliły tkwiący w Rawiczu potencjał a czająca się na horyzoncie industrializacja i przede wszystkim wielkie cła na handel z Rosją były wyrokiem dla sukienników. Wielu z nich ruszyło na wschód gdzie osiedlili się w okolicach niewielkiego miasteczka Łódź. Finał tej historii znacie, prawda? 😉

XIX wiek to zwrot w stronę przemysłu, ale i początek najbardziej znanego – choć niekoniecznie najlepiej kojarzonego – miejsca w mieście, Zakładu karnego, który przez kolejne dziesięciolecia zyska dość mroczną reputację stając się miejscem nierzadko zsyłek politycznych.

Wraz z końcem I Wojny Światowej wielokulturowe, rozdarte miasto stało się areną walk Powstania Wielkopolskiego i zmagań polskich mieszkańców chcących wrócić do Ojczyzny i niemieckich, pragnących pozostać w Rzeszy. I choć walki same w sobie wyzwolenia od razu nie przyniosły, a Pokój w Trewirze Rawicz pozostawiał po niemieckiej strefie wpływów to finalnie Traktat Wersalski pchnął miasto (jak i np. Leszno) w objęcia Ojczyzny. I…
…tu pewnie mógłbym się jeszcze rozpisać o najnowszej historii miasta, ale dam wam już spokój z tej lekcji historii. Najlepiej zrobicie jeśli wybierzecie się do miejskiego muzeum, w którym od dużo bardziej kompetentnych ludzi usłyszycie o wszystkim tym co udało mi się ominąć. inna rzecz, że dalej w tekście i tak od historii nie uciekniemy 😉
Zapraszam was na spacer po mieście wielce ciekawym, choć niepozornym.

DWORZEC KOLEJOWY
Rawicz jest tak przyjemnie położony, że dotarcie doń nie powinno przysporzyć wam trudności. Miasto leży rzut kamieniem od S5 i krajowej 36 a i podróżujący pociągami powinni czuć się rozpieszczeni – to tędy od przeszło 150 lat kursują pociągi relacji Poznań-Wrocław. Ważne jest jednak to, że Rawicz jest obowiązkowym przystankiem na trasie pociągów Intercity co daje wam duże większe możliwości i tak bezpośrednio dojedziecie tu z Ustki, Krakowa, Szklarskiej Poręby czy Świnoujścia.

Rawicki dworzec w swych najstarszych cegłach z pewnością pamięta początki wrocławsko-poznańskiej linii, dziś jednak po solidnym remoncie zupełnie nie widać jego wieku. Trzeba tu przyznać, że budynek prezentuje się kapitalnie i jest diablo fotogeniczny.

ULICA MARSZ. PIŁSUDKIEGO
Do centrum miasta prowadzi ulica marsz. Piłsudskiego. Niegdyś, jeszcze pod pruskim zaborem była to po prostu ulica Dworcowa. No proste i logiczne rozwiązanie. Wówczas horyzont w dużej mierze zajmowały wiatraki koźlaki, które do końca XIX wieku były dość ważnym elementem wielkopolskiego krajobrazu.
Czy miała być to ulica reprezentacyjna? No raczej. Tak jak przed latami, tak i dziś mnóstwo tam ciekawych kamieniczek (jednak nie zawsze zadbanych czy o zachowanym detalu) czy ważnych dla miasta gmachów.

Od razu w oczy rzucają się poniemieckie napisy na pierwszych kamienicach. „Restaurant zue Eisenbahn”, naprzeciwko nie do końca rozczytałem, ale z pewnością coś związanego z mąką, otrębami. Zaraz obok wyróżnia się nowiutki budynek, po chwili kolejny. Stare przeplata się z nowym, naturalna kolej rzeczy. Choć absolutnie, sentymentalna nuta bije mocno i stare budynki, nawet lekko zaniedbane podobają mi się bardziej.

Najciekawiej się robi kawałek dalej kiedy zaczyna się ta najbardziej reprezentacyjna część. Urząd Miasta, Prokuratura Rejonowa, Poczta a na dodatek całkiem fajne murale. Każdy z budynków czerpiący z innych stylów, wszystkie jednak klasycznie ładne, przyciągające wzrok miłymi dla oka detalami. Pysznie. Do tego kapitalny mural „dziurki od klucza” windujący ten mały fragment do rangi naprawdę bardzo klimatycznych.





RAWICKIE PLANTY
Spokojnie spacerując docieramy do pasa zieleni. Spoglądając w lewą stronę widać Pomnik Polskiego Żołnierza, z przeciwnego kierunku dochodzą dźwięki bawiących się dzieciaków. To fontanna z niedźwiedziem daje najmłodszym chwilę radości.
Witajcie w miejscu gdzie robi się poważniej. Oto bowiem przed wami drugie najdłuższe Planty w Polsce. Diablo fajne i zielone miejsce.

Jak w wielu podobnych przypadkach rawickie planty swe korzenie mają w dawnych miejskich fortyfikacjach, dokładniej mówiąc w sporych wielkości wałach, wspartych czterema bramami: Wrocławską, Poniecką, Szymanowską, Wąsowską. Niezwykłe to były umocnienia bo zamykały historyczne centrum w prostokącie a nie owalu. Rozebrane w XIX wieku kilka lat czekały na zagospodarowanie i powoli powolutku rozpoczęto sadzenie drzew, krzewów, kwiatów, poprowadzono ścieżki. Powstały w ten sposób niemal 3 kilometrowy, mieniący się lipami czy kasztanowcami pas zieleni do dziś stanowi o uroku miasta i jest bardzo popularnym miejscem spacerów, jazdy rowerem czy na wrotkach.



Przespacerujmy się nimi bo po drodze trafić można na kolejne, ciekawe miejsca.
ŻOŁNIERZ I NIEDŹWIEDŹ
Zacznijmy od wspomnianego pomnika i fontanny. Przed I WŚ na ich miejscach stały dwa inne monumenty, oba przedstawiające niemieckich władców, króla Prus Fryderyka Wilhelma III oraz cesarza niemieckiego Wilhelma I. Oba wojnę przetrwały, nie spadły też z cokołu po odzyskaniu przez Rawicz niepodległości. Jak wyczytałem na stronie rawickiej parafii niemiecka społeczność opuszczająca miasta porozumiała się ze stroną polską, która zezwoliła na zdemontowanie pomników i zabranie ich ze sobą. Ciekawe i rzadko spotykane, szanuję. Wzniesiony 6 lat później Pomnik Powstańca Wielkopolskiego nie miał tyle szczęścia i podczas hitlerowskiej okupacji nie mógł liczyć na podobny los.


W 1988 roku przypadła 350 rocznica założenia miasta i wtedy to miejsce po drugim pomniku zajął rawicki miś, będący bazą dla fontanny. Tak rzeźba jak i fontanna zostały niedawno „zrewitalizowane”… co pociągnęło za sobą szereg raczej niespodziewanych przez gminę konsekwencji i sądową batalię z córką Zbigniewa Łukowiaka, autora oryginału.
ŚLADY PO ŻYDOWSKIEJ SPOŁECZNOŚCI
Mijany niepozorny i rozległy parking nosi nazwę Placu Rawickiej Synagogi. Po pięknej i dość orientalnej w stylu bożnicy nie ma już śladu. Liczący niegdyś nawet 1000 osób kahał przez lata malał, wykruszając się do tego stopnia, że jeszcze przed II WŚ został rozwiązany. Opuszczona jeszcze przed 1939 rokiem świątynia wraz z cmentarzem nie przetrwały wojny. Gruz z budynku być może do dziś znajduje się pod alejkami plantów, a kilka ocalałych macew znajdziecie w Miejskim Muzeum. Jeśli się jednak skupić to znajdzie się w mieście ślady żydowskiej obecności. Ceglane budynki dawnej mykwy i domu starców czy mural „Kredens” (luźno nawiązujący do Aron ha Kodesz i nadawania przedmiotom ważnej symboliki) to najważniejsze z tych śladów.


Północna część plantów prowadzi wzdłuż ulicy Wałów Jarosława Dąbrowskiego i nie bez przesady można by ten fyrtel nazwać szkolnym bo co i rusz napotkać można pozostałości po pruskim systemie szkolnictwa – emblematyczne dla ówczesnej edukacji budynki dawnego Gimnazjum cesarskiego, Seminarium Nauczycielskiego i Królewskiej Preparandy to obecnie dwie szkoły podstawowe i liceum ogólnokształcące.

Na wysokości liceum, od strony centrum planty graniczą z kościołem Chrystusa Pana i Zwiastowania NMP. Świątynia to neogotycka a jej strzelista wieża sprawia, że jest najwyższym budynkiem w całym mieście. Przyznam wam, że dawny Rawicz miał niezwykłe szczęście do przyciągania wybitnych śląskich architektów jeśli idzie o budowle sakralne – ten tutaj zaprojektowany został przez Alexisa Langera, nieodległy kościół Andrzeja Boboli przez prawdziwego celebrytę ówczesnej architektury, Carla Gotharda Langhansa.


ZAKŁAD KARNY
Myślę, że czasy kiedy pierwszym skojarzeniem z Rawiczem były tutejsze zakłady karne powoli przechodzą do lamusa. Powstałe w XIX wieku zakłady karne od przeszło 200 lat rzucają na miasto mroczny cień. Więzienie wybudowane w dawnym kompleksie franciszkanów przez dziesiątki lat zyskały miano niezwykle ciężkich a najmroczniejsze czasy nastały tam wraz z niemiecką okupacją i w latach powojennych, kiedy to trafiło tu wielu więźniów politycznych.
Polityczna „twarz” rawickiego więzienia znana była już wcześniej, w 20-leciu międzywojennym, ale to w pierwszych latach po II WŚ za jego mury trafiło najwięcej więźniów władzy nie pasujących ówczesnej władzy – w ciągu 11 lat z powodu ciężkich warunków i wskutek różnego rodzaju „wypadków” 141 z nich zmarło…


Długie mury rawickiego zakładu przypominają o tych wszystkich wydarzeniach i ofiarach obu totalitarnych reżimów, które spadły na Polskę w XX wieku. Mury te przypominają też jednak o wydarzeniach nie tak ponurych – przez dwie ściany ciągnie się tam bowiem olbrzymi mural, przygotowany w setną rocznicę odzyskania niepodległości. Mocno patriotyczne to dzieło, nawiązujące do walk w powiecie, pełne symbolicznych nawiązań do tego czającego się na horyzoncie, kolejnego mroku. Polecam.

FISIGÓRKA, FISZ GÓRKA, FISIA GÓRKA?
Kiedy na przełomie XIX i XX wieku pracowano nad miejską kanalizacją pojawiła się zagwozdka co zrobić z zalegającą tu i ówdzie masą ziemi. Na wybitnie fajny pomysł wpadł radny Fischer z którego to inicjatywy usypano całkiem miłą górkę na której to otwarto platformę widokową. Dawniej zapewne naprawdę widokową, dziś tak nie do końca bo niewielkie niegdyś drzewa trochę urosły 😉


Co nie zmienia faktu, że górka doczekała się kultowego statusu i kolejne pokolenia rawiczan bawią się w jej pobliżu. Czy to najbardziej family-friendly miejsce wzdłuż całych plantów? Być może. Jest fajowa zjeżdżalnia, plac zabaw, piaskownice, stoły do ping-ponga, dużo cienia. Nic tylko się bawić i relaksować. I nie stresować tym, że ktoś nazywa pagór Fisigórką, Fiszgórką, Fisz Górką czy jeszcze inaczej. Myślę, że każdy ma tu swoją rację i nie da się udowodnić kogo jest tą NAJ.

DOM KULTURY – DAWNA STRZELNICA BRACTWA KURKOWEGO
Niemal trzykilometrowy spacer zakończymy pod rawickim Domem Kultury, niegdysiejszą strzelnicą Bractwa Kurkowego, chyba najładniejszym budynkiem w caluśkim mieście 🙂 Idąc doń podziwiać możemy kolejne murale i graffiti – raz nawiązujące do dudziarskich tradycji ziemi rawickiej, raz będące efektem wesołej twórczości młodzieży.


Tradycje strzelnicze towarzyszą miastu od jego zarania, ledwo 4 lata po jego lokowaniu powstało pierwsze stowarzyszenie. Na przestrzeni wieków Bractwo się rozrosło, powstały kolejne coraz to większe siedziby. Ta ostatnia, którą podziwiamy liczy sobie przeszło sto lat i nie sposób odmówić jej urody. Budynek mieszający style w duchu historyzmu imponuje nieregularną bryłą czerpiąc tak z tradycji neogotyckiej, neoromańskiej czy nawet secesji. No pięknie się prezentuje uciekając od banału.

Dziś miejsce dla siebie znalazł tam Dom Kultury, który z tego co widzę całkiem fajnie sobie radzi i dba o to by nudy nie było. Jeśli jednak do zajrzenia nie przekonuje was kultura to co powiecie na minibrowar? Z dobrą kuchnią? Brewicza odwiedziłem jeszcze w poprzedniej lokalizacji, ale polecam mocno, niedźwiedzi schabowy i IPA konkret ❤


RYNEK
Centrum wybudowanego na surowym korzeniu miasta zachwyca jakże prostym i czytelnym układem urbanistycznym. Centralnie położony rynek z równo odchodzącymi uliczkami (po dwie na północ i południe, po 3 na wschód i zachód) przecinającymi się dalej pod kątami prostymi z kolejnymi jest tyleż oczywisty co praktyczny. Gdyby tak spojrzeć na mapę sprzed 300 lat i obecną to układ ten niewiele by się różnił. Wliczając w to drugi, mniejszy ryneczek (a dziś plac) wytyczony niedługo po lokacji miasta.

Rawicki rynek polubiłem od razu. Choć ma dwie wady. Tak, wiemy o co chodzi. O zieleń. Plac jest konkretny, w dużej mierze służący za parking (co jest drugą wadą, ale taką związaną z fotogenicznością), drzew jest kilka, ale przed rewitalizacją zieleni było jakby więcej. No tu bardzo wysokiej noty nie będzie. Choć i tak te kilka drzew latem daje miły cień a kwiaty, nawet w donicach dodają klimatu.

W odróżnieniu do architektury. Moc kamienic cieszy oko, każda pierzeja może pochwalić się jakimś ciekawym budynkiem. Wśród starych mieszczańskich kamieniczek mamy XVIII i XIX wieczne barokowe i klasycystyczne, bogate w detal cudeńka. A wiele nowszych, choć skromniejszych i prostszych wciąż może się podobać. Co więcej, zabudowa Rawicza dość bezboleśnie przetrwała II WŚ dlatego też nie uświadczymy na runku plomb. Co zawsze cieszy.


Najbardziej efektowanie prezentuje się południowo-wschodni róg rynku, z budynkami banku, sądu i starostwa. Warto jednak zwrócić uwagę na te najstarsze, zbudowane jeszcze w XVII wieku co czyni z nich jedne z najstarszych w mieście. Z pewnością też zaciekawi was Apteka Miejska i Radziecka i zanim zaczniecie zadawać pytania to uspokajam, słowo radziecka pochodzi od rady miejskiej: każdy właściciel apteki miał prawo zasiadania w Radzie Miasta. A miejska bo też najubożsi dostawali spory rabat na zakupy leków.



Jednak największą atrakcją rynku bez wątpienia jest barokowy ratusz.
RATUSZ I MUZEUM
Ratusz jaki jest każdy widzi. Ładny. A nawet bardzo. Późnobarokowa bryła powstała w głowie Leopolda Ostritza, którego projekt finansowo wsparła (i wręcz była inicjatorką) ówczesna właścicielka miasta Katarzyna Agnieszka z Sapiehów. Klasycznie ładny budynek mógłby służyć za wzorcowy dla każdego chcącego poznać podstawowe pojęcia architektoniczne: dach mansardowy, lukarny, pilastry mamy podane na tacy.


Architektura architekturą, ale wiecie co czyni rawicki ratusz naprawdę niezwykłym? Otóż fakt, że to właśnie tam zainstalowano pierwszy w Polsce piorunochron! Był rok 1783 kiedy to z inicjatywy burmistrza na ratuszowej wieży zainstalowano tzw. konduktor, dzieło wciąż świeże i ledwo 30 lat wcześniej wynalezione. Wedle ówczesnej prasy nie trzeba było długo czekać by piorunochron wykazał się przydatnością. I tak, Żagań (wówczas w królestwie Pruskim) również może zgłaszać pretensje do bycia pierwszym i po prostu od nas zależy co uznamy za bardziej wiążące – ówczesne granice Polski, czy dzisiejsze. Co więcej do wyścigu można by wciągnąć i pałac w Dęblinie, gdzie konduktor zainstalowano również w 1783 roku, tyle że w maju. I w sumie przez brak dokładnej (co do miesiąca czy dnia) daty w przypadku Rawicza pole do dyskusji pozostaje otwarte.


Od lat 70. ubiegłego wieku wewnątrz znajduje się Muzeum Ziemi Rawickiej. Niewielka acz bardzo fajna to placówka, dobrze przybliżająca odwiedzającym okoliczne ziemie, ich historię czy kulturę. Jeśli szukacie bardziej kompetentnych ludzi w kwestii przekazania wam wiedzy o Rawiczu to uderzajcie właśnie tam.

To tam więcej i z pierwszej ręki dowiecie się choćby o Hazakach, czyli o maciupkiej grupie etnograficznej która w XVI wieku pojawiła się w okolicy i wykształciła własne tradycje, kuchnię czy stroje. Poznacie historię rawickiego Korpusu Kadetów, w 20-leciu międzywojennym jednej z najważniejszych w Polsce tego typu szkół. Bractwo Kurkowe nie będzie miało przed wami tajemnic a i z bliska przyjrzycie się sprzętom dzięki, którym Rawicz uznawany był ze sukiennicze centrum Wielkopolski.


Bardzo polecam zajrzenie, mnie się podobało. Mam nadzieję, że spodoba się i wam. Bilet normalny kosztuje 10 zł (ulgowy 5 zł) a czynne jest od poniedziałku do piątku 10.00-16.00 oraz w sezonie wakacyjnym (maj-wrzesień) w sobotę 11.00-17.00.

KOŚCIÓŁ ŚW. ANDRZEJA BOBOLI – DAWNY KOSCIÓŁ EWANGELICKI
Tuż za rogiem – i to dosłownie bo za południowo-wschodnim rogiem rynku – wznosi się okazały kościół zwieńczony wieżą, którą przy pierwszym spotkaniu nazwałem latarnią morską 😛 Skojarzenie takie sobie, ale to nieważne. Klasycystyczna bryła i charakterystycznie zbudowana wieża powinny mi coś ze startu podpowiedzieć, ale żarówki nad głową zapaliły się z opóźnieniem. Wystarczyło za to wejść do środka by od razu wyczuć stempel mistrza Langhansa.


To, że wzniesiony na początku XIX wieku kościół Św. Andrzeja Boboli to dawny kościół ewangelicki, staje się jasne zaraz po przekroczeniu progu świątyni. Projekt autorstwa jednego z najznamienitszych śląskich architektów, Carla Gotharda Langhansa widoczny jest już z zewnątrz, ale najbardziej daje się poznać wewnątrz – wpisany w prostokąt owal, dwa piętra empor to jego znak firmowy. Wnętrza te jakkolwiek zgodne z projektem Langhansa są li tylko rekonstrukcją gdyż oryginalnie drewniane w większości spłonęły w czasie pożaru z początku XX wieku. No nie miała świątynia szczęścia do ognia.


Wnętrza pięknie są odrestaurowane, podobnie sprawa ma się z imponującymi organami wykonanymi przez kolejnych tuzów w swoim fachu, firmę Schlag und Sohne ze Świdnicy. 3200 piszczałek i 51 głosów przez lata potrzebowały przeglądu i lekkiego liftingu. Dopieszczone przez specjalistów brzmią dziś potężnie i jak tylko będziecie mieli okazję to wpadnijcie posłuchać.
Czy niepozorny z zewnątrz kościół można nazwać jednym z ważniejszych rawickich zabytków? Tak, jeszcze jak.
PLAC WOLNOŚCI
Jeśli na rynku brakuje wam zieleni to proponuję spacer na nieodległy, niegdyś drugi rynek, później Wilhelmplatz a dziś Plac. Wolności. O nazwaniu go na kilka lat placem Stalina nikt nie chce pamiętać. I dobrze.

Plac pierwotnie znajdował się poza miejskimi fortyfikacjami i miał być rynkiem dla nowopowstającego miasteczka, skupiającego katolickich mieszkańców sprowadzonych przez Jana Opalińskiego. Szybko jednak burzliwe czasy pokazały, że z budowy dwóch osobnych miast więcej problemów niż pożytku i koniec końców plac z otaczającymi budynkami został przez Rawicz „wchłonięty”.

W centrum placu znajdziecie kolumnę Tadeusza Kościuszki. Kolumnę, której to losy były równie niespokojne co i innych monumentów w mieście. Zniszczony przez hitlerowców wiele lat musiał czekać na to by ponownie pojawić się na mapie miasta – odbudowany na podstawie zdjęć i odlewu popiersia wrócił na swe miejsce w 1983 roku.


CMENTARZ PARAFIALNY
Już tak trochę na uboczu zwiedzania jak zawsze skręciłem w stronę cmentarza, tej jedynej w swoim rodzaju kroniki odwiedzanego miasta. Rawicka nekropolia niezwykle celnie przypomina o niełatwej przeszłości tych ziem, ukazując jak bliscy i dalecy sobie potrafili być żyjący tu Polacy i Niemcy, jak przewrotna bywa historia, która koło siebie na wieczny sen skazała tak walczących za pruskiego króla w I Wojnie Światowej i niedługo potem bijących się o niepodległość Powstańców Wielkopolskich.



Historyczna i kronikarska wartość takich jest jest nie do przecenienia, choć ilość mrocznych cieni nań padających potrafi przytłoczyć. Mimo wszystko, wydaje mi się, że właśnie pamięć jesteśmy winni tym wszystkim, którzy ponieśli najwyższą cenę nieraz po prostu za trwanie przy swoich przekonaniach i wartościach…
I tak też kończymy tę nawet nie krótki spacer po Rawiczu. Mam nadzieję, że wystarczająco zaciekawiłem was tym miastem i dacie mu szansę podczas swoich wojaży po Wielkopolsce. A jeśli ktoś z was zastanawia się czy o czymś nie zapomniałem to… nie. Ostatni rozdział rawickiej historii będzieci mogli przeczytać już niedługo 🙂
Pięknie przedstawiona historia Rawicza
PolubieniePolubienie
Dziękuję bardzo, starałem się 🙂
PolubieniePolubienie