Zaskakujący Dzierżoniów. Co zobaczyć i zwiedzić?

Cześć! Po chwili nieobecności wracamy na Dolny Śląsk do kolejnego urokliwego i wielce ciekawego miasta. Odwiedzimy Dzierżoniów i tradycyjnie zanurzymy się w gęstym historyczno-kulturowym sosie przyciągającym wielbicieli opowieści o czasach minionych. To miasto, które na każdym kroku daje znać o swojej niezgorszej przeszłości, ot zapisanej w imponujących średniowiecznych murach, kultowych radioodbiornikach firmy DIORA czy niezwykłym Młynie Hilberta. Do tego na wyciągnięcie ręki są kapitalne pagóry, które mogą a nawet powinny być doskonałym uzupełnieniem spaceru po miejscowości. Tak, zdecydowanie warto przeznaczyć kilka godzin na poznanie tego miejsca.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Imponujące mury obronne zachowane są w „tylko” 70% procentach. 

Kiedy niemal dokładnie rok temu odwiedzałem Świdnicę to zachwycony dolnośląskim miastem obiecałem sobie, że wrócę tam niechybnie. I nie popisałem się zbytnio bo rok minął a do dawnej stolicy księstwa świdnicko-jaworskiego wciąż nie zawitałem. Choć kilkukrotnie krążyłem w okolicach! Na rocznicę tamtych odwiedzin postanowiłem przeto wybrać się do sąsiedniego Dzierżoniowa, który okazał się miastem równie ciekawym, pełnym historii i zabytków a nade wszystko mogącym poszczycić się poprzemysłowym odpowiednikiem świdnickiego Kościoła Pokoju, Młynem Hilberta, miejscem o wielkiej wartości. No dobra, porównanie może nie do końca idealne bo kościół to unikat na skalę niemalże europejską, ale rozumiecie zamysł: w swoich „własnych ligach” są to obiekty wyjątkowe i ze wszech miar same w sobie warte odwiedzenia.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Młyn Hilberta to poprzemysłowe dziedzictwo miasta.

Na starcie przyznam się wam, że z powodu jakiejś pomroczności jasnej przez wiele lat wydawało mi się, że Dzierżoniów był jednym z tych dolnośląskich miast, które znacznie ucierpiały podczas II Wojny Światowej i po konflikcie przeistoczyły się w niezbyt urodziwą hybrydę łączącą historyczną tkankę ze współczesną zabudową. Z przewagą tej drugiej. Na szczęście zobaczycie, że było to wyobrażenie wielce nie trafione a sprawa wygląda zgoła inaczej i dzisiejszy Dzierżoniów – choć w kilku miejscach przydałby mu się lifting – to miasto o wybitnie zabytkowej twarzy potrafiącej zachwycić zabudową tak średniowieczną jak i bardziej nowożytną. O tak, to zdecydowanie jedno z tych miejsc, które spodoba się wielbicielom historii i ciekawej architektury. Z myślą o nich miasto przygotowało specjalną trasę tematyczną „Trakt Smoka” prowadzącą przez najważniejsze miejskie zabytki – przez dłuższą jej część będziemy spacerować. Druga z dedykowanych tras „Trakt Diory” jak sama nazwa podpowiada prowadzi śladem radiofonicznego dziedzictwa zakładów DIORA. Pierwszy szlak ma trzy kilometry długości, drugi niecałe dwa. Polecam oba.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Dawna willa „Martha’s freude”, w latach późniejszych pełniła szereg najróżniejszych funkcji.  

Dodatkowo miasto wygodnie przycupnęło u stóp Gór Sowich, na wyciągnięcie ręki mając również Masyw Ślęży czy Wzgórza Strzelińsko-Niemczańskie (ze wskazaniem na drugi człon) dzięki czemu idealnie nadaje się również na bazę wypadową w okoliczne pagóry. Ba, śmiem twierdzić, że więcej osób przybywa tam właśnie po to by dalej w góry ruszyć. Niech i tak będzie. Postaram się jednak pokazać, że warto wygospodarować trochę czasu na dłuższy spacer po samym mieście. Bo Dzierżoniów fajny jest. Po prostu.

TRADYCYJNIE, NA START GARŚĆ HISTORII

Historia Dzierżoniowa jest długa, kręta i wyboista. Znając dzieje Dolnego Śląska nie jest to niczym zadziwiającym, aczkolwiek ilość przeróżnych burzliwych wydarzeń zawsze robi wrażenie. Miasto liczy sobie bez mała 750 lat w przeciągu, których odhaczyć mogłoby wszystkie pola dolnośląskim bingo. Jako jeden z ważniejszych ośrodków księstwa świdnicko-jaworskiego od samego początku stanowił silne zaplecze dla stolicy księstwa. Otoczony murami, z dwoma zamkami (!) posiadał szereg przywilejów pomagających w szybkim rozwoju, ot choćby możliwość warzenia piwa, rzecz arcyważną.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Rzut oka na dzierżoniowski rynek.

Wraz z całym księstwem Dzierżoniów najdłużej opierał się czeskim zakusom na przytulenie do królestwa Luksemburgów, lecz w połowie XIV wieku nastąpiło nieuniknione. Przez wiele stuleci władzę nad miastem sprawowały również Węgry, Austria Habsburgów, Prusy a potem Niemcy. Okresy dynamicznego rozwoju przeplatane były wszelkimi możliwymi nieszczęściami. Wojny husyckie, Wojna Trzydziestoletnia z całym jej „dobrodziejstwem” i zniszczeniami czynionymi przez każdą strony konfliktu, epidemia dżumy z 1633, która pociągnęła za sobą śmierć 4000 tysięcy mieszkańców (co jak na ówczesne czasy było olbrzymią liczbą). Wojny Śląskie czy przemarsz wojsk napoleońskich w 1806 roku również do najmilej wspominanych należeć nigdy nie będą.

Imponujący kościół Św. Jerzego swe początki mający jeszcze w średniowieczu.

Mimo to miasto z uporem się rozwijało, przez pewien czas stając się nawet stolicą utworzonej po Kongresie Wiedeńskim rejencji dzierżoniowskiej – to diablo wyróżnienie, bo na całym Śląsku rejencje były tylko cztery, a do tego wybór nie padł na Świdnicę tylko na mniejszego sąsiada właśnie. Na przełomie XVIII i XIX wieku Dzierżoniów stał się areną politycznych gierek, przybywali tam dyplomaci nie tylko europejscy, ale i ot choćby przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych, John Quincy Adams. Zwykłych ludzi polityka wybitnie jednak nie interesowała, ważne było otwarcie połączeń kolejowych z sąsiednimi miastami czy rozwój przemysłu włókienniczego, który na lata stał się głównym źródłem utrzymania wielu mieszkańców. W następnych dziesięcioleciach do głosu doszły kolejne gałęzie przemysłu, niektóre na stałe zapisując się w historii miejscowości.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Z czasem jeszcze jedna gałąź przemysłu wchodzi do gry na stałe wpisując się w historię miasta.

Obie Wojny Światowe oszczędziły miastu wyniszczających walk lecz mimo to mnóstwo małych dramatów rozgrywało się choćby w funkcjonujących w jego granicach przejściowych obozach jenieckich.

W 1945 roku opuszczone przez niemieckich mieszkańców, zasiedlone przez przybyszów z Kresów Wschodnich i ocalałych z wojny Żydów miało do napisania kolejny rozdział swojej historii. Wtedy to tak naprawdę pierwszy raz zapisana została nazwa Dzierżoniów.

Oj tak, być może wielu z was to zdziwi, ale dopiero w 1946 roku pierwszy raz użyto znanej dziś nazwy miasta. Do tego czasu funkcjonowało ono jako Reichenbach a potem Rychbach i dopiero powojenne „porządki” doprowadziły do powstania nazwy cokolwiek intrygującej, zawdzięczającej swój trzon wybitnemu pszczelarzowi, ks Janowi Dzierżonowi. Dlaczego to śląski badacz i kontrowersyjny duchowny został wybrany na „patrona” nowej nazwy miasta jest tak diablo intrygujące co trudne do ustalenia bo związków większych znaleźć nie potrafiłem. Jak ktoś wie to będę wdzięczny za pomoc.

Dzierżoniów wita!

Dzisiejszy Dzierżoniów pełen jest pozostałości po wielokulturowej przeszłości a w dużej mierze nie naruszone zabytkowe centrum ma do opowiedzenia wiele historii. Śladem owych historii i zabytków teraz ruszymy.

PS Zdaję sobie sprawę, że pokaże wam tylko część atrakcji, obiecuję jednak, że wraz z kolejnymi wizytami tekst będzie się rozrastał o następne warte odwiedzenia miejsca i ciekawostki. W drogę. Z Wrocławia do miasta dostaniecie się pociągami Kolei Dolnośląskich, tak bezpośrednio jak i z przesiadką w Kamieńcu Ząbkowickim. Bilet normalny kosztuje 20 złotych a jazda waha się o 90 do 120 minut. Miłej jazdy.

DZIERŻONIÓW – SPACER WZDŁUŻ MURÓW OBRONNYCH

Zacznijmy klasycznie, przy jednym z najbardziej emblematycznych dla miasta widoków.

W tak zwanym międzymurzu, pomiędzy starszym i nowszym murami.

Dzierżoniowskie mury obronne w swych najstarszych kamieniach pamiętają jeszcze czasy księcia Bolka I, z którego to rozkazu pod koniec XIII wieku powstały. Wysokie na siedem metrów, naszpikowane półkolistymi basztami, wsparte przez cztery bramy stanowiły pierwszą linię miejskich umocnień. Dość napięte kontakty z sąsiadami czy wojującymi husytami szybko uzmysłowiły miastu, że warto wybudować jeszcze jeden pierścień, niższy, tyci cieńszy i bez znaczących wież… ale z pewnością uprzykrzający ewentualnym najeźdźcom życie. I cóż, pośpiech budowom nie towarzyszył bo przeciągnęła się ona do XVI wieku.

Mury obronne Dzierżoniowa.
Mury obronne Dzierżoniowa.
Mury obronne Dzierżoniowa.

Przez stulecia wielokrotnie wystawiane na próbę i cóż, choć imponujące to nie zawsze należycie spełniały swe funkcje. Z czasem gdy sztuka wojenna ruszyła do przodu a samo miasto zaczęło intensywnie się rozwijać znaczenie murów zaczęło maleć i powolutku kamień po kamieniu, cegła po cegle rozpoczęto ich rozbiórkę. Wiecie, że były nawet plany całkowitej ich likwidacji! Na szczęście na planach się skończyło i pozostawione w około 70% swej pierwotnej długości do dziś zdobią miasto, wciąż dość szczelnie otaczając Starówkę.

W kilku miejscach zobaczycie bogato zdobione portale. Wkomponowano je w mury jeszcze w XIX wieku, po likwidacji kamienic na rynku – i bardzo dobrze, że choć w ten sposób je uratowano. Klimat ruin Starego Książa absolutnie wyczuwalny.

Jeden z portali dawnych kamienic.
Mury obronne Dzierżoniowa.

Niestety rozebrano wszystkie miejskie bramy, z 30 baszt zachowały się „tylko” 21 i niemal całkowicie zniknęła północna część murów. Pozostałe umocnienia traktować można jako piękną romantyczną ruinę wzdłuż której poprowadzono promenadę a część nocą jest klimatycznie podświetlona. No robią one robotę!

Mury obronne Dzierżoniowa.
Mury obronne Dzierżoniowa.

Pięknie w wielowiekowe mury wkomponowała się niespełna stuletnia, modernistyczna wieża ciśnień. Przed wojną punkt widokowy, przez kilkanaście lat punkt nadawczy miejscowego radia, dziś urokliwe uzupełnienie miejskich umocnień. Oglądana z odpowiedniej perspektywy wygląda jakby była integralna częścią murów.

Mury obronne Dzierżoniowa i świetnie komponująca się z nimi wieża ciśnień.

DZIERŻONIÓW – KOŚCIÓŁ MARYI MATKI KOŚCIOŁA

W miejscu gdzie niegdyś znajdowała się brama Świdnicka (a jeszcze wcześniej zamek książęcy) odnajdziecie dwie świątynie. Pierwsza, pw. Świętej Trójcy jest dość niepozorna, wiekowa i najprawdopodobniej była swego czasu kaplicą cmentarną przylegającą do miejskich murów. Co ciekawe jakbyśmy cofnęli się jeszcze bardziej w czasie to odkrylibyśmy nie tyle co relikty, ale opowieści o świątyni pogańskiej wzniesionej tu przez rzymskiego dowódcę Lucę. Co jest prawdopodobne zważając na dość ożywione kontakty miejscowych plemion z Celtami czy Rzymianami w okolicach III wieku i licznie odkryte choćby w niedalekich Łagiewnikach rzymskie aureusy..

Kościół Św. Trójcy.

Tuż obok ku niebu wznosi się imponująca klasycystyczna wieża kościoła Maryi Matki Kościoła. Świątynia jest dziełem naszego starego znajomego, Carla Gottharda Langhansa, architekta z Kamiennej Góry, znanego wszem i wobec głównie z zaprojektowania Bramy Brandenburskiej, ale i twórcy szeregu zabytkowych dziś budynków, które podziwiać możecie podróżując po Dolnym Śląsku. Nawet jeśli nie kojarzycie nazwiska to jestem gotów się założyć, że wielokrotnie z jego projektami się spotykaliście.

Kościół Maryi Matki Kościoła
Kościół Maryi Matki Kościoła

Stempel Langhansa a zarazem wybitnie ewangelicka proweniencja kościoła rzucają się w oczy zaraz po wejściu do środka – kilka pięter owalnych empor to jego znak rozpoznawczy, podobne rozwiązania znajdziecie w Wałbrzychu, Sycowie, Rawiczu czy ruinach w Żeliszowie. Niby człowiek już się przyzwyczaił, ale zawsze robi to wrażenie. W latach 70 XX wieku kościół nie służył wiernym i znajdował się weń salon meblowy, dziś na powrót pełni swe pierwotne funkcje będąc kościołem rzymskokatolickim.

Kościół Maryi Matki Kościoła – wnętrza.
Kościół Maryi Matki Kościoła – wnętrza.

DZIERŻONIÓW – CHWILA ZADUMY PRZY SYNAGODZE

W 1633 roku, podczas Wojny 30-letniej i okupacji miasta przez wojska szwedzko-saskie przed murami miejskimi wzniesiono szereg dodatkowych wałów obronnych. Fragment jednego z nich do dziś nazywa się „Wałem Szwedzkim” i spacerując nim dojdziecie do miejsca o niezwykłej wadze.

Dzierżonowska synagoga ważna jest z dwóch powodów. Po pierwsze: bo jest. Po prostu. Wybudowana w 1875 roku przetrwała do naszych czasów a zbieg okoliczności oszczędził ją podczas Nocy Kryształowej i później II Wojny Światowej. Otóż w 1938 roku tuż po tym jak hitlerowskie władze zabroniły korzystania z niej w celach modlitewnych świątynia została sprzedana miejscowemu ogrodnikowi i opiekunowi żydowskiego cmentarza, Kamilowi Springerowi i fakt ten niechybnie przyczynił się, do tego że kolejne lata, jako de facto własność niemiecka budynek przetrwał bez szwanku. Fizycznie pozostał nienaruszony, symbolicznie jak najbardziej – w czasie Wojny mieściła się tam siedziba… Hitlerjugend. Nieśmieszny to chichot losu. Po wojnie bożnica została zwrócona gminie i jeszcze do lat 80 odbywały się w jej murach nabożeństwa. Opuszczona na wiele lat popadła w ruinę lecz w 2004 roku na powrót trafiła w dobre ręce. Fundacja Beiteinu Chaj wyremontowała budynek a ten służy dziś za obiekt kulturalny, przybliżający nam historię miejscowych Żydów. Choć nie tylko miejscowych.

Synagoga w Dzierżoniowie.

Przed II Wojną Światową w mieście żyło tylko kilkudziesięciu wyznawców wiary mojżeszowej. Po wojnie jednak Dzierżoniów stał się celem wędrówek całych mas Żydów ocalałych tak z innych dolnośląskich miast jak i z Kresów Wschodnich. W krótkim czasie społeczność żydowska urosła tak bardzo, że stanowiła przeszło połowę mieszkańców miasta a nowi mieszkańcy zaczęli nazywać je „Nową Jerozolimą”. Przez pierwsze lata po wojnie było to wręcz najważniejsze na Dolnym Śląsku miejsce dla żydowskich osadników. Jak jednak dobrze wiemy z każdym kolejnym rokiem po wojnie stosunek władz był coraz bardziej wrogi i do niesławnego roku 1968 z miasta… wyemigrowali niemal wszyscy Żydzi.

Synagoga w Dzierżoniowie.

O tych wszystkich, którzy przed i po wojnie kształtowali miejscową społeczność, o ich życiu, historii i kulturze usłyszycie w odrestaurowanej dziś synagodze. Jedynie dajcie znać wcześniej, że przybywacie: sposoby kontaktu znajdziecie tutaj.

Naprzeciwko znajduje się ciekawy willowy budynek, w którym po wojnie na krótko mieścił się Komitet Żydów Polskich, a dziś jest to siedziba Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Dawna willa „Radość Marty” aka „Martha’s Freude”.

DZIERŻONÓW – ODWIEDŹCIE NAJSTARSZĄ BUDOWLĘ W MIEŚCIE, KOŚCIÓŁ ŚW. JERZEGO

Nie wiem na ile poważnie brać zapewnienia, że nieodległy kościół jest najstarszym w mieście, ale rzeczywiście najpewniej znajdziemy w nim relikty liczące sobie przeszło 800 lat! Wątpliwości mam bo pierwsze pisemne o nim wzmianki pochodzą z połowy wieku XIII. Najbardziej prawdopodobne jest to, że świątynie faktycznie jest starsza niźli data z kronik, acz „tylko’ o kilkadziesiąt lat. Czyli i tak do czynienia mamy z budowlą arcywiekową.

Kościół Św. Jerzego.
Kościół Św. Jerzego.

Pierwotnie romański, następnie gotycki by w końcu – głównie wewnątrz – zbarokizowany i zrenesansowany (czy jest w ogóle takie słowo? :P) przez kilka stuleci znajdował się pod opieką joannitów sprowadzonych do miasta przez Bolka II. Oni to świątynię rozbudowali i nadali kształtów, które podziwiać można i dziś. Aż dziw bierze, ale wszystkie zbrojne konflikty obeszły się z kościołem dość łagodnie. Dziś imponująca acz nieforemna bazylika góruje nad okolicą i z dala jest chyba najbardziej charakterystycznym punktem miasta.

Kościół Św. Jerzego
Kościół Św. Jerzego

Przyznam się, że po przekroczeniu progu lekko się zdziwiłem. Zderzenie bogato zdobionego renesansowego ołtarza głównego, sześciu ołtarzy bocznych czy ambony z surowymi pozbawionymi dekoracji ścianami robi ciekawe wrażenie. Do tego dodajmy gotyckie, pokryte polichromiami sklepienie gwiaździste czy drewniane empory, również pokryte malowidłami i wychodzi nam całkiem intrygująca mieszanka. Dla wielbicieli niebanalnych wnętrz sakralnych przystanek obowiązkowy.

Sklepienia Kościoła Św. Jerzego.
Kościół Św. Jerzego
Kościół Św. Jerzego
Kościół Św. Jerzego

Spod kościoła tylko rzut kamieniem na rynek, tak więc…

DZIERŻONIÓW – POSPACERUJCIE PO RYNKU I ZOBACZCIE MIASTO Z RATUSZOWEJ WIEŻY

Dzierżonowski rynek jest fajny. I spory. Szczerze to dużo większy niż sądziłem. Wytyczony jeszcze w XIII wieku, wespół z uliczkami zeń odchodzącymi jest książkowym przykładem średniowiecznego układu urbanistycznego.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Dzierżoniowski rynek jeszcze w świątecznych ozdobach.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Dzierżoniowski rynek i kamienica w której niegdyś mieścił się sąd.

Od samiuśkiego początku rynek służył za plac handlowy i większość wznoszonych przy nim budynków takie funkcje spełniała. Z czasem dopiero swoje miejsca zaczęły znajdować tam kamienice najbogatszych rodzin, gmachy co ważniejszych instytucji czy restauracje i zajazdy. I choć wiele z budynków ma po kątach „poukrywane” wiele set letnie relikty sięgające i późnego gotyku to większość budowli powstało/zostało wyremontowanych w XVIII i XIX wieku. Ot choćby kamienica kupca Kellnera, który w XIX wieku aspirował do miana największego handlarza w mieście. Piękna klasycystyczna kamienica stoi do dziś i po remoncie cieszy oko. Jego konkurent w wyścigu o kupiecki laur, Sadebeck poszczycić mógł się chyba jeszcze bardziej zjawiskową kamienicą… lecz jedyne co z niej pozostało to portal, który dziś zdobi budynek ratusza i prowadzi do jego wieży.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Kamienica Kellnera.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Portal kamienicy Sadebecków.

Przed ratuszem stoi pomnik Jana Nepomucena, którego to – pomnika nie świętego – historia jest dość osobliwa. Otóż stanął on na rynku jako forma zadośćuczynienia „bluźnierstwu” jakiego miał dopuścić się rzeźnik imieniem Siegfried. Long story short kiedy dotarłem do szczegółów owego bluźnierstwa to tylko wzniosłem oczy ku niebu, no ale sąd wydał wyrok i pomnik w ramach pokuty stanął. Po wielu latach pomnik ponownie stanął w centrum sporu katolików i luteranów, ale to zupełnie inna historia.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Nepomucen z dzierżoniowskiego rynku to tylko jeden z kilku, których spotkacie w mieście.

Sam ratusz też z początku był domem li tylko kupieckim, dopiero po kilkudziesięciu latach zaczęła urzędować tam Rada Miasta. Gotycki w proweniencji przeszedł wiele remontów, tak wymuszonych przez pożary czy wojny jak i będących po prostu efektem nieustannie zmieniających się stylów i estetyk. Najwięcej z pierwotnego charakteru zachowało się w wieży oraz w późnogotyckich sukiennicach, które de facto tylko jedną ścianą wykończoną tzw. oślim grzbietem zdradzają swoje pochodzenie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ratusz w Dzierżoniowie.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ratusz i dawne sukiennice w Dzierżoniowie.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ratusz w Dzierżoniowie i przylegające doń kamienice.

Na wieży widokowej znajduje się taras widokowy. Wielce odlotowy i co najważniejsze darmowy. Na parterze, u podstawy wieży znajduje się Centrum Informacji Turystycznej gdzie możecie zaopatrzyć się w mapki, ulotki, foldery czy po prostu uciąć sobie pogawędkę z pracownikami – i kurczę, nie znam imienia ale urzędujący podczas mojej wizyty kolega zasługuje na  wielkie „high five”, pozytywna energia i pasja biły od niego.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wieża ratuszowa i niewielka figurka dobosza, który swego czasu „w konia” zrobił szwedzką armię.

Wieża wysoka jest na 47 metrów i roztacza się z niej całkiem fajny widok na miasto i najbliższe sudeckie pagóry, wśród których prym wiodą oczywiści Góry Sowie a z przeciwnej strony Ślęża i Radunia.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Rzut oka na Bielwaę.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Droga do Pieszyc.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Kościół Św. Jerzego, trochę pod słonko 😉
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Kościół Maryi Matki Kościoła i zachodnia pierzeja rynku.

CIT oraz wieża czynne są w tych samych godzinach:

  • od poniedziałku do piątku od 10.00 do 16.00
  • w soboty od 10.00 do 14.00
  • w grudniu punkt jest nieczynny

W latach 60. ubiegłego stulecia z zabytkowego charakteru dość brutalnie odarta została północna pierzeja rynku, kiedy to w ramach modernizacji wyburzono szereg naprawdę ładnych kamieniczek, w tym chyba najładniejszych barokowych. W ich miejsce powstałą jedna wielka plomba, która nawet nie próbuje imitować poprzedników. No cóż, pozostaje wzdychnąć.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Północna pierzeja rynku w Dzierżoniowie.

Rynek jest naprawdę fajny, ale też rację będą mieli ci, którzy powiedzą, że kilka drzew więcej by nie zaszkodziło. Bo to zawsze mile widziany akcent.

DZIERŻONIÓW – POSZUKAJCIE RADIOODBIORNIKÓW DIORA

Nie ma powojennego Dzierżoniowa bez radioodbiorników DIORA

Tak, choć przez kilka dziesięcioleci w WIELU polskich domach znaleźć można było sprzęty DIORY to nie wszyscy wiedzą, że to właśnie dolnośląskie miasto było miejscem gdzie one powstawały. A jak doszło do tego, że to Dzierżoniów stał się kolebką polskiej elektroniki? Jakkolwiek to zabrzmi to duża w tym zasługa II Wojny Światowej i tego, że w jej czasie do miasta swoją produkcję przeniosły niemieckie firmy produkujące radiostacje m.in. dla U-botów i to na pozostawionych przez nich podzespołach  powstały pierwsze prototypy polskich urządzeń, które otworzyły drogę do powstania Pioniera, pierwszego całkowicie polskiego radioodbiornika!

Mosiężne odbiorniki znaleźć można w wielu miejscach miasta. Widać od razu, że za cel obrały je sobie ptaki 😉

Z kilkuosobowego zespołu zakłady rozrosły się w potężnego kolosa liczącego w kulminacyjnym momencie ponad 5000 pracowników. Szereg wyprodukowanych w milionach sztuk kultowych radioodbiorników, telewizory (w tym pierwszy z pilotem!), pierwszy w Polsce zestaw Hi-Fi czy audiofilskie zestawy ceną zjadające małego Fiata.

Podążając Traktem DIORY.

O historii zakładów najwięcej (i zdecydowanie w bardziej kompetentnym stylu) dowiecie się w dzierżoniowskim muzeum, lecz jeśli tam nie traficie (lub też będziecie mieć pecha i w mieście wylądujecie w poniedziałek bądź sobotę kiedy to muzeum jest zamknięte) to pozostaje wam opcja awaryjna w postaci Traktu DIORY. Mosiężne odlewy odbiorników znaleźć można w wielu miejscach miasta i spacer ich tropem przyrównać można do poszukiwań wrocławskich krasnali, przyjemne z pożytecznym. Zalecam.

Podążając Traktem DIORY.

I tak też spacerując powoli opuśćmy Stare Miasto i skierujmy się w stronę chyba największej, choć nieoczywistej atrakcji miasta.

DZIERŻONIÓW – ZWIEDZCIE NIEZWYKŁY MŁYN HILBERTA

Stając przed olbrzymim budynkiem z czerwonej cegły możecie pomyśleć, że choć jest on imponujący to jednak już takie widzieliście – wszak różne spichlerze czy inne nieczynne już zakłady wielkością potrafią dorównywać temu dzierżoniowskiemu. Rozmiar nie ma tu jednak znaczenia, bo Młyn Hilberta to obiekt, który naprawdę wyróżnia się na te wielu mu „podobnych”. Przed wami prawdziwy rarytas.

Młyn Hilberta.

Był rok 1842 kiedy to w pobliskiej Bielawie Karol Zygmunt Hilbert (pozwólcie, że spolszczę jego imiona) powołał do życia młyn zbożowy, wielce nietypowy. Rewolucja przemysłowa trwała w najlepsze, młynarstwo na Śląsku kurczowo trzymało się jednak tradycji. Hilbert zaryzykował i wybudował w pełni parowy młyn zbożowy, który swymi osiągami szybko nie tylko zostawił w tyle młyny tradycyjne, ale i pokazał jak jawi się przyszłość oparta nie o kaprysy pogody a zdalnie wytwarzaną moc. Na Dolnym Śląsku był to ruch iście pionierski!

Młyn Hilberta.

Po kilku latach otwarcie połączenia kolejowego omijającego Bielawę staje się przyczynkiem do przeniesienia produkcji – najbliższa stacja powstaje w Dzierżoniowie i tam też synowie Hilberta w budynkach po starej farbiarni otwierają nowy młyn. Równie zaawansowany technicznie a z czasem ZNACZNIE rozbudowany, z własną bocznicą kolejową, potężnymi silosami na zboże, innowacyjnym systemem przeciwpożarowym (który de facto… nigdy nie musiał zostać sprawdzony „w boju”) czy w końcu silnikami elektrycznymi! Czy zdziwi was fakt, że swego czasu był to największy i najnowocześniejszy młyn na całym Śląsku a jego produkty wysyłano do najdalszych krańców Niemiec?

Młyn Hilberta.
Młyn Hilberta i potężne, niemal stuletnie silosy.

Najniezwyklejsza rzecz ma jednak miejsce zaraz po wojnie. Młyn trafia bowiem w ręce Armii Radzieckiej, która przez kila lat nim zarządza… a potem oddaje polskim władzom palcem nie ruszając przebogatej maszynerii. Dzięki czemu kolos może dalej działać… co udaje mu się aż do 2016 roku! Pewnie mógłby pracować i do dziś tyle tylko, że nie byłoby to już opłacalne. Trzeba jednak przyznać, że skurczybyk wytrzymał sporo i rozwijające się wciąż młynarstwo potrzebowało niemal 200 lat by dogonić i zostawić naszego kolosa w tyle.

Młyn Hilberta.

Młyn Hilberta.

Dziś jako niezwykły zabytek młyn zaprasza was na spacer po swojej historii zapewniając jedyną w swoim rodzaju możliwość zobaczenia totalnie sprawnego wyposażenia z lat 30. ubiegłego wieku! Ponad godzina zwiedzania w towarzystwie ostatniego prezesa młyna to czysta przyjemność. Nudno nie jest, wiedza i gadane łączą się tu w jedność, tajemnice i ciekawostki sypane są z rękawa. Prócz całej historii poznać można kilka tajników samego młynarstwa w tym odkryć tajemnicę różnicy pomiędzy mąką wrocławską a poznańską. Na tę prawdę nie jesteście gotowi 😉

Młyn Hilberta.
Młyn Hilberta.
Młyn Hilberta.

No wow, powiem wam. Spacer po kilku piętrach młyna to świetny zjadacz czas a i spoko lekcja historii. Przy czym pamiętajcie, jego zwiedzanie możliwe jest tylko w weekendy oraz wybrane święta i odbywa się z przewodnikiem o określonych godzinach: 11:00 / 12:30 14:00 15:30. Bilet kosztuje 20 złotych, 16 dla wszystkich poniżej 18 lat a dzieciaki poniżej 3 lat wchodzą za darmo choć one targetem raczej nie są.

Młyn jest jednym z trzech obiektów znajdujących się pod opieką Fundacji Ochrony Dziedzictwa Przemysłowego na Śląsku (wraz z Muzeum Kolejnictwa w Jaworzynie Śląskiej oraz Muzeum Hutnictwa Cynku w Katowicach) dlatego warto tam zawitać by wesprzeć fundację w misji ratowania podobnych poprzemysłowych cudeniek.

DZIERŻONIÓW – PO PORSTU POSPACEROWAĆ

Pomiędzy największymi atrakcjami warto po prostu zwolnić i dać się porwać miastu. Jego zabytkowej wciąż tkance i olbrzymiej ilości urokliwych ulic, kamienic, willi, gmachów. To taki rodzaj miejsca gdzie sentymentalna dusza raduje się i co krok robię oczy wielkie jak Grogu (znaczy się mały Yoda jeśli wiecie o co chodzi 😉 ).

Zespół Szkół nr.1 czyli popularna „Radiobuda”, załącznik do radiotechnicznego fragmentu historii miasta.
A to jeden z internatów „Radiobudy”, dawniej sierociniec. Jego czasy już dawno minęły.

Jasne, nie każdy z zabytkowych i wiekowych budynków jest w pełni sił a niektóre wręcz wołają o remont, ale nie zmienia to faktu, że pod spodem kryje się piękno, które da się dostrzec nawet i spod odrapanej elewacji. Poniemieckie napisy na ścianach starają się zwrócić na siebie uwagę przypominając o przeszłości. Poza centrum schowane są dwa cmentarze. Zapomniany przez wielu ewangelicki, porządkowany przez ludzi dobrej woli a zaraz obok żydowski, jeden z czterech na Dolnym Śląsku wciąż czynnych… Takie miejsca, choć nie zawsze znajdziemy je w przewodnikach potrafią przekazać więcej niż historii niż nam się wydaje.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Poniemieckie ślady.
Cmentarz żydowski w Dzierżoniowie.
Brama cmentarza żydowskiego w Dzierżoniowie.
Cmentarz ewangelicki w Dzierżoniowie..

Naprawdę, pozwólcie sobie na chwilę pobłąkania w uliczkach poza Starym Miastem. Pięknie prezentują się wille z przełomu XIX i XX wieku. W niektórych mieszczą się dziś hotele, w innych przedszkola – arcykapitalna secesyjna bryła „Szóstki” to sztos ponad sztosy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Przedszkole „Szóstka” mieści się w pięknej willi.
Willa wybudowana dla miejscowego bankiera, dziś hotel z restauracją.

Spacerując powoli w stronę dworca kolejowego mijam zabytkowy, stuletni Most Niepodległości. Niedawno odnowiony zgarnął główną nagrodę w konkursie im. Maksymiliana Wolffa za najlepszą renowację istniejącego już obiektu. I rzeczywiście, robota pierwsza klasa, most nad Piławą prezentuje się naprawdę dobrze. Czego o okolicy do końca powiedzieć nie można. Znaczy się, że jest ona osobliwie piękna i nawet jeśli miejscami zapuszczona to diablo fotogeniczna. Na pierwszy plan wysuwa się tu dawny Hotel Polonia (a jeszcze dawniej Kaiserhof), niegdyś piękny i dumny a dziś jakoby zmęczony swym żywotem. Na szczęście zdaje się, że i dla niego uśmiechnęło się słońce – odnowiony dach daje nadzieję, że i zasłużonemu budynkowi przywrócony zostanie dawny blask.

W stronę Mostu Niepodległości.
Na Moście Niepodległości.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Hotel Polonia czeka na lepszy czas.
Sporo historii.

I tak też kończymy ten spacer. Wybitnie satysfakcjonujący, ale zdecydowanie nie wyczerpujący atrakcji, które w mieście można znaleźć. Pewnym jest, że jeszcze tu wrócę by w końcu zobaczyć co kryje się w miejskim muzeum, jak prezentują się miejskie parki, odnaleźć garść tamtejszych murali. Oj, sporo zostało. I cieszę się na ponowne spotkanie 🙂

Posterunek Policji a niegdyś siedziba sądu z zewnątrz zachwyca neogotyckim sznytem a w środku zaskakuje naściennymi malowidłami.

13 myśli na temat “Zaskakujący Dzierżoniów. Co zobaczyć i zwiedzić?

  1. Moje rodzinne miasto 🙂
    Fajnie opisany dzień. Nawet nie wiedziałem, że obecnie można zwiedzać stary młyn. Pewnie kiedyś przy okazji odwiedzę, bo budynek zawsze robił wrażenie wielkością.

    Polubienie

  2. Super promocja Dzierżoniowa.Prawdą jest, że jest wiele jeszcze ciekawostek w mieście, które warto zobaczyć:Kaplica Sadebeców, dom Pastora Tide, kościół
    NPNMP przy ul Klasztornej itd. I oczywiście od nie dawna powstałe murale.

    Polubienie

  3. Również moje rodzinne miasto. W młynie jako dziecko bywałam bardzo często jako córka młynarza 🙂 w kościele p.w. Św. Jerzego ściany jakieś kilkanaście lat temu wyglądały zupełnie inaczej – namalowane były na nich różne sceny z życia Jezusa (nie wiem czy były to freski ale na 100% nie były to „gołe” ściany). Świetny artykuł. Zapraszamy ponownie 🙂

    Polubienie

  4. Dziękuję za piękny spacer po Dzierżoniowie moim rodzinnym mieście . Uwielbiam to miasto. Piękne, zielone ni małe ni duże. Na szczęście mamy od wielu lat dobre samorządy, które dbają o miasto. Proszę wejść na stronę miasta i poczytać jak wiele nagród i konkursów Dzierżoniów wygrał. W tym UE. Jesteśmy „przodownikami ” w wielu dziedzinach. Ale tak zwyczajnie jest pięknym miastem.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.