Góry Kamienne i okolice: Czarny Las, Zamek Grodztwo w Kamiennej Górze, Czarny Bór

Jak najlepiej można było zakończyć ten przedziwny 2020 rok? Wyjazdem. I to w góry! Zobaczyć czy gdzieś tam jednak kryje się zima. Decyzja była szybka, choć miejsce niekoniecznie oczywiste – spoglądając na prognozy i nadchodzące silne wiatry wybrałem pagóry niższe, które jednocześnie prócz natury w menu mają też kilka historycznych delicji. Zapraszam was na spacer po Czarnym Lesie (i okolicach), bardzo miłej acz mniej popularnej części Gór Kamiennych.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Na dzień dobry widoki jakie rozpościerają się z granicy Czarnego Lasu. Nieźle, co? 

Pod enigmatyczną nazwą Czarnego Lasu kryje się najbardziej na północ wysunięta część Gór Kamiennych (dlaczego „słyszę” to zdanie głosem Roberta Makłowicza? :P). Góry te słynną z morderczych podejść i nachyleń – jednak Czarny Las sprawia wrażenie jakby przepadał za czekoladą Milką, jest dużo łagodniejszy. Mikroregion wciśnięty pomiędzy Kamienną Górę a Czarny Bór to też najniższa część tych gór, ale niech was to nie zwiedzie – nie sięgające 700 metrów masywy Chojniaka czy Czuby potrafią dostarczyć kupę frajdy i widoków.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Góry Kamienne słynną z morderczych podejść i nachyleń – Czarny Las zdaje się jakby zjadł Milkę, jest dużo łagodniejszy

Klawość pierwszego masywu potwierdzam empirycznie, drugiego po zdjęciach i relacjach znajomych. Co ciekawe z tej dwójki to szlak przez Chojniaka jest znakowany jakimkolwiek kolorem, jest to niebieski i składa się on na DŁUUUUŻSZĄ całość Międzynarodowej E-Trójki, przecinającej całą Europę. Jednak nawet jakby mazania farbą zabrakło to marsz tamtejszymi szlakami nie należy do trudnych i ciężko się zgubić, ścieżki są widoczne i raczej trzeba by się silnie postarać o pogmatwanie dróg. 

Zanim jednak ruszymy w pagóry to w Kamiennej Górze zatrzymamy się  w dwóch miejscach. Najpierw trochę historii, potem przyroda.

KAMIENNA GÓRA

Nie będąc zmotoryzowanym do miasta w miarę bezboleśnie dostaniecie się pociągiem. Jadąc z Wrocławia trzeba liczyć się z przesiadką w Sędzisławiu skąd popularna czeska 810 kursuje do Kralovca zatrzymując się właśnie w Kamiennej Górze. Co ciekawe połączenie to oddano do użytku w 1869 roku i była to pierwsza poboczna linia kształtującej się wtedy wciąż Śląskiej Kolei Górskiej. 6 kilometrowy odcinek pokonuje się w 10 minut (4,90 PLN) i tak naprawdę tę opcję polecam raczej tylko zimą, kiedy to dzień zbyt długim nie jest, wiosną czy latem na dotarcie do Kamiennej Góry poleciłbym np. spacer z Marciszowa.

I choć Kamienna Góra to miasto, do którego warto wybrać się na dłużej to plan miałem dość wykalkulowany, napięty i jasny: zobaczyć ruiny zamku Grodztwo oraz pobliski kirkut i uciekać w góry. Wrócę tam niechybnie by więcej pobłąkać się po jej ulicach oraz podziemiach, ale to dopiero po ponownym otwarciu tajemniczego kompleksu ARADO, jednej z największych atrakcji miasta. O tym ciekawym miejscu i projekcie poczytacie w swoim (mam nadzieję jak najszybszym) czasie, teraz o nim cicho sza 🙂

Autem do Kamiennej Góry najłatwiej dostać się z Wrocławia krajową 5 lub z Wałbrzycha drogą 367, dokąd z Wrocławia możecie alternatywnie dojechać krajową 35.

No to w drogę!

Wysiadając z pociągu uwagę przyciąga neogotycka bryła dworca, spoglądając na stare widokówki można uznać, że niemal niezmieniona od 1869 roku! Zawsze mnie w takich chwilach uderza „wspomnienie” z własnego podwórka – jeszcze do końca lat 60 Leszno pochwalić się mogło podobnym budynkiem, lecz ktoś wpadł na „genialny” pomysł jego wyburzenia i postawienia na jego miejscu brzydkiego (nie bójmy się tego słowa) modernistycznego następcy 😦 Argh, jakżeż zazdroszczę wszelkim miasteczkom, w których podobne zabytkowe przecież dworce przetrwały. 

Jakby tego było mało to w najbliższych latach dworzec czeka remont :)
Jakby tego było mało to w najbliższych latach dworzec czeka remont 🙂

Choć kusiło mnie przejście ścisłym centrum to wiem jakby się to skończyło, pewnie na samym rynku i odchodzących ulicach kręciłbym się pół dnia 😀 Dlatego też karnie trzymałem się najkrótszej trasy do ruin, ulicami Bohaterów Getta i co zupełnie nie zaskakujące Zamkową.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Uwielbiam takie kamienice :O

Po raptem paru minutach spaceru, spomiędzy drzew zaniedbanego parku zaczyna wyłaniać się szkielet jednej z najwspanialszych ongiś posiadłości w okolicy. Niegdyś piękny zamek, dziś mgliste jego wspomnienie…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Zamek Grodztwo, stan obecny.

RUINY ZAMKU GRODZTWO

Przenieśmy się w czasie do XVI stulecia. Wtedy to wokół pozostałości po wcześniejszej warowni rozpoczyna się budowa renesansowego zamku, pomysł wychodzi od lokalnej odnogi rodu Schaffgotschów, jednej z najbardziej znanych i wpływowych śląskich rodzin. W kilkanaście lat powstaje okazały zamek, bez obaw mogący stawać w szranki z innymi imponującymi posiadłościami Dolnego Śląska

W kolejnych wiekach właścicielami zostają rodziny o równie dźwięcznych nazwiskach, von Promnitz czy zu Stolberg-Wernigerode. Jakby na podkreślenie swej wagi, gości się tam nie byle kogo bo samego cesarza Wilhelma II – w 1904 roku wesele (uwaga skupienie) Armgardy hrabiny zu Stolberg-Wernigerode z Oskarem hrabią von Platten zu Hallermund było wydarzeniem na miarę ślubu Diany z księciem Karolem. Pewnie gdyby istniały wtedy media społecznościowe to Internet by się zawiesił.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Czas i ludzie nie byli dla zamku łaskawi. 

Oszczędziła go II Wojna Światowa, jednak powojenny los już tak łaskawy nie był. Pierw radzieckie trofiejnyje bataliony solidnie wypełniały swe zadania i wywiozły sporo pałacowego wyposażenia, szabrownicy i zwykli wandale również dołożyli pięć gorszy do dewastacji, ale mimo to posiadłość przez kilkanaście lat nadawała się do użytkowania – funkcjonował tam komitet wysiedleńczy repatriantów czy PGR a na początku lat 60 zaczęto nawet prace konserwatorskie. Wydawało  się, że wszystko szło ku dobremu, ale czy słyszycie już w oddali? Cichy, ale coraz głośniejszy, niczym bębny w Morii, chichot losu?

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ech…

W roku 1964 wybucha pożar, być może ktoś próbował zakryć ślady kolejnych kradzieży? Nigdy się nie dowiemy. Zniszczeniu ulega dach a jak wiemy gdy runie dach i nic się z tym nie zrobi to losy posiadłości są przesądzone. I tutaj nic nie zrobiono. Znaczy się zaczęto, ale z braku funduszy przerwano. I tak rok po roku niezabezpieczony, zostawiony samemu sobie, popadał w coraz większą ruinę. A te, jakkolwiek coraz bardziej niebezpieczne wciąż przyciągały/ją spacerowiczów czy bawiące się dzieciaki. W międzyczasie ktoś wpadł na świetny pomysł „pozbycia” się problemu –  – poprzez wypisanie ruin z rejestru zabytków. I wyburzenie. Prawda, że proste? Świetny pomysł wujku, doskonały pomysł, pyszny. Ileżby problemów znikło z mapy Polski gdybyśmy z listy zabytków wypisali wszystkie niechciane budynki…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Brama historii…

Do wypisania nie doszło. Pieniądze na jakiekolwiek prace się nie znalazły. Ostateczny wyrok na ruiny został podpisany.

To co dziś można zobaczyć to widok smutny. Po przebiciu się przez zaniedbany i zaśmiecony park oczom ukazuje się szkielet, pozostałości w małym stopniu przypominające zamek ze swych najlepszych czasów. Stan ruin jest taki, że nawet nie myślę by zajrzeć do środka a i podejście pod ściany robię z duszą na ramieniu – dookoła rozstawione są tabliczki z ostrzeżeniami, i dobrze. Posiłkując się starymi zdjęciami w głowie wizualizuję sobie jak imponujący musiał niegdyś być to dwór. Bogato zdobiona brama to dziś zlepek cegieł trzymających się na słowo honoru, podwójny portal jako jedyny zachował kamieniarskie detale, blanki rzecz jasna wraz z dużą częścią ścian przepadły. Imponująca niegdyś wieża? Zapomnijcie.

Ech, smutny jego los. Jak wiele podobnych historii czeka jeszcze na opowiedzenie? Niestety wiem, że niemało… 

Beznazwy-1

CMENTARZ KOMUNALNY i KIRKUT

By dojść do niebieskiego szlaku trzeba cofnąć się kawałek wzdłuż spokojnie płynącego Bobru. I zaprawdę będąc już tam warto poświęcić chwilę i przespacerować się w okolicę cmentarza komunalnego. Nekropolia ulokowana na zboczach pagóra o wdzięcznej nazwie Grodzisko jest starszym z miejskich cmentarzy, nowy znajduje się już poza miastem przy drodze 367. Przy XVI kościółku cmentarnym znajdują się równie wiekowe epitafia dawnych mieszkańców oraz proboszczów, te pierwsze już tak stare, że ciężko odczytać imiona, nazwiska i intencje. Nad nekropolią na samym szczycie Grodziska wznosi się wieża, zdawałoby się baszta. Liczyłem więc na ciekawą historię z nią związaną… a okazało się, że to li tylko stylizowana na dawną wieża cieśnień 🙂

Tym co jednak w głównej mierze mnie tam przyciągnęło to niewielki kirkut sąsiadujący z cmentarzem miejskim. Schowany za niewielkim drewnianym płotkiem z furtką zastawianą/zamykaną kamieniem, pozostałość jednego z dwóch żydowskich cmentarzy Kamiennej Góry. Ten początki swe miał w 1824, młodszy z końca XIX wieku zlikwidowano po II Wojnie Światowej.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Kamiennogórski kirkut.

Gdy trafiam na takie miejsca, ślady po świecie, którego już w dużej mierze nie ma to z jednej strony jestem rad, że udało się znaleźć jego fragmenty, ale i z drugiej kiedy człowiek pomyśli o Kryształowej Nocy (podczas której zniszczono miejscową synagogę), Holokauście czy 1968 roku to robi się smutniej. 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Kamiennogórski kirkut

Na skromnym kawałku ziemi stoi kilkadziesiąt wapiennych macew, odczuwających upływ czasu a jednocześnie wciąż w dużej mierze czytelnych. Hebrajskie napisy mieszają się z niemieckimi, najróżniejsza symbolika (od „Oka Opatrzności” po złamane drzewo, symbol śmierci nagłej) działa na wyobraźnię, przez głowę przechodzą różne myśli. Teren jest zadbany, dość niedawno wolontariusze z fundacji Antyschematy zadbali o jego uporządkowanie. Jest nadzieja w takich ludziach.

W PAGÓRY Z KAMIENNEJ GÓRY: MASYW CHOJNIAKA 

Ok, zostawmy miasto za sobą i ruszajmy choć trochę w okoliczne górki. Sposobów na rozprostowanie gnatów jest co nie miara – z miasta szlaki biegną we wszystkich kierunkach: Rudawy Janowickie, Brama Lubawska, Góry Kamienne czekają na was. I właśnie w te ostatnie, na pogranicze Czarnego Lasu się teraz udamy.

Północna i południowa część Czarnego Lasu rozdzielona jest drogą 367, łączącą Kowary z Wałbrzychem. Przez północny fragment, masyw Chojniaka biegnie szlak niebieski, przez południowy, masyw Czuby szlaki znakowane już nie są. Wybrałem opcję pierwszą i nie żałowałem, aczkolwiek z pewnością wrócę by zobaczyć co piszczy w trawie na Czubie i okolicach.

Odcinek do Boguszowa-Gorców mierzy sobie 14 km i niespełna 450 metrów w górę i tyle samo w dół. Większe zmęczenie nie przewidziane, klawe widoki wręcz przeciwnie. Liczyć można za to na spokój – spotkałem raptem kilka osób, w tym parę przebraną za jednorożce 😀

Pierwsze co trzeba zrobić to wydostać się z miasta. Nie zabiera to wiele czasu i po chwili asfalt ulicy Małej zamienia się w szutrową drogę, mija się jednorodzinny domek i cyk otwiera się przed nami szerokie pole a za plecami zaczynają wzrastać sudeckie giganty z Karkonoszami i Śnieżką na czele. Jakby w ramach opłaty za kapitalne widoki zaczyna silnie wiać, chłodny wiatr sieka po twarzy – byłem w stanie uiścić tę cenę! 

Następne metry… a w zasadzie dwa ich tysiące to niestety spacer wzdłuż szosy. Szczęściem zmrożone pola rozciągają się zaraz obok i warto odbijać w co bardziej widokowe miejsca. Panorama Kamiennej Góry z Sudetami w tle robią wrażenie – no przyznam wam, że nie spodziewałem się aż tak przyjemnych pejzaży: od wychylającej się zza horyzontu wieży Cernej Hory przez Śnieżkę i Smogornię po rudawską Wielką Kopę. 

Z kolei po minięciu nowego cmentarza otwierają się widoki na wschód, Trójgarb, Mniszek i Chełmiec kłaniają się. W ogóle, kawałek przed nekropolią można zboczyć z niebieskiego szlaku i ruszyć na południowe rubieże Czarnego Lasu. No, my jednak trzymajmy się części północnej.

Góry Kamienne to taki piękny kawał Sudetów, który polecić można każdemu chcącemu się trochę zmęczyć. Srogie podejścia, strome zbocza, pot i łzy 😉 No ok, bez tych łez, ale serio potrafią one dać w kość i jeśli ktoś tylko spojrzy na wysokości szczytów a nie zwróci uwagi na gęstość poziomic na mapie to może zaliczyć zonka. No i… wtedy cały na czarno wchodzi Las. Czarny Las. Najdalej na północ wysunięta część Gór Kamiennych, tak zupełnie inna od reszty pasma. Dwa długie i łagodne masywy, niewymagające zbytnio a do tego dające sporo funu z widoczków.

Przy szosie do Świebodzic szlak skręca i ruszamy w kierunku lasu. Ciągnie się on na jego skraju by potem wbić między drzewa, ja polecam wam jednak odbić trochę w pole (ścieżka widoczna będzie) i potem kontynuować ścieżynką równoległą do szlaku mazianego niebieską farbą Z tego co się dowiedziałem to z trawiastych łagodnych zboczy korzystają niekiedy paralotniarze – cóż, wiatr dawał konkretnie i w sumie nie dziwię im się. 

Przy odpowiednim wyczuciu czasu można trafić na przejeżdżającą w oddali ciuchcię do/z Szklarskiej. W przeciwnym razie pozostaje cieszenie się „tylko” widokami na Buczą Górę, Krąglaka, Witków czy Trójgarb. Na odkrytych zboczach śniegu jest niewiele, w cieniu drzew troszku więcej, diablo zmrożonego. Mimo to taki spacer lasem polecam zawsze i wszędzie – gdzieś tam niepodpisany kryje się szczyt Chojniaka, 585 metrów. W przebitkach widać drugi czarnoleski masyw, zdecydowanie bardziej ośnieżoną Czubę. Jest super.

Skraj lasu wita przepięknym otwarciem widoku na Czarny Bór, szerokie wypłaszczenie a za nim buch wyrastają i falują Góra Boracza, Mniszek, Dzikowiec, Lesista Wielka, gdzieś tam w oddali nawet Jeleniec. Piękny widok. Tyle tylko, że ponownie przychodzi zapłacić wpisowe w postaci walki z wiatrem, podwiewało tak, że trudno było ustać :O Dlatego czym prędzej zacząłem zejście niżej, ku wolnym od wiatru pozycjom w Borównie.

Zejście zaskakuje bardzo przyjemnie ulokowanym ośrodkiem wypoczynkowym „Misiówka”. Domki do wynajęcia, niewielka przystań z rowerami wodnymi, rybka. Lokalizacja zacna, kiedyś chętnie pojawiłbym się tam latem. Samo Borówno to wieś powstała z połączenia dwóch mniejszych osad Hartau i Forst i dopiero od 1950 nosi obecną nazwę. To jedno z takich miejsc gdzie obok coraz rzadszych domostw starszych, niekiedy dawniej służących za gospody znajdziemy coraz więcej nowych jednorodzinnych domków. Cóż, takie koleje losu.

CZARNY BÓR

Zbliżając się do Czarnego Boru warto zwrócić uwagę na niewielki lasek, z daleka rzeczywiście ciemniejszy w odcieniu niż pozostałe w okolicy. Tam to w wysokich drzewach, na niewielkim wzgórku otoczonym bagnami i dopływem potoku Lesk kryją się pozostałości po średniowiecznym Zamku Lubno. Chyba najłatwiej da się tam dojść po niewielkiej grobli, którą znajdziecie za jednym z gospodarstw przy ulicy Zamkowej.  Za groblą jest z kolei niewielki ciek, jakaś dobra dusza ułożyła na nim kamienie i kawałki drewna i da się po nich spokojnie przejść.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Pozostałości zamku Lubno.

Kiedy spojrzycie na herb gminy Czarny Bór zobaczycie wieżę wyrastająca z lasu. I zapewne jeszcze kilkadziesiąt lat temu taki widok towarzyszył okolicznym spacerom, wieża wyściubiała nos sponad drzew, dziś resztki niemal całkowicie są przez nie przysłonięte. Tak, bo to co ocalało z miejscowej warowni to dziś w głównej mierze pozostałości po 12 metrowej wieży, mogącej wam przypominać tę z Zamku Radosno.  

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Pozostałości po zamku Lubno.

Jej dokładny wiek znany nie jest bo też przekazy o początkach zamku są niejasne. Najczęstsze mówią, że pierwszy raz wzmiankowana jest w 1355 roku za czasów księcia Bolka II, lecz nie jest pewne czy to z jego inicjatywy warownię wzniesiono czy tylko odbił on ją z rąk poprzednich właścicieli. Raz jeden spotkałem się z historią, iż za powstaniem warowni mającej stać na straży okolicznych włości stoi Bolko ale ten Pierwszy. Wiadomym jest, że na przestrzeni kolejnych dziesięcioleci panów na zamku było wielu, a z początkiem XV wieku zajęli go husyci urządzając zeń bazę do wypadów na okoliczne wsie – jakaż ironia losu, zamek mający stać na straży pokoju sam za niepokoje odpowiadał. I to ten fakt skutkował późniejszym zniszczeniem warowni w roku 1437, już po ustaniu religijnych walk. Nie myślcie jednak, że to koniec. Zamek jako tako odbudowuje Hermann Czettritz lecz nie zagrzewa tam długo miejsca. Jego miejsce zajęli rabusie atakujący okolicznych mieszkańców i kupców. Kres ich działalności a jednocześnie i zamku przyniosły wojska Władysława Jagiellończyka w 1509 roku – zbójów pobili, zamek zniszczyli. Tak już konkretnie, że nikomu do głowy nie przyszedł pomysł na jego odbudowę.

Te 500 lat temu pewnie cosik więcej niż wieża jeszcze stało, ale czas zrobił swoje i tylko ona dotrwała naszych czasów w stanie cokolwiek wskazującym na swoją funkcję. Podmokły teren wokół jest dość zdradziecki więc spacerując uważajcie, żeby nie wdepnąć gdzie nie trzeba. 

Czettritzowie tymczasem wybudowali się na drugim brzegu Lesku. Nie był to jednak czas na spokojny żywot – przez Dolny Śląsk pierw przetoczyły się walki Wojny Trzydziestoletniej a potem epidemia dżumy. Po przejściu obu nieszczęść Georg Oswald powrócił na stare włości, rozwijał posiadłość, jego potomkowie odpowiadali za powstanie pierwszej czarnoborskiej kopalni węgla kamiennego. Byli też jednak świadkami kolejnej tragedii, w 1775 posiadłość strawił pożar. Po dekadzie jednak powstał pałac nowszy, barokowy, wielce dla oka przyjemny, przez wiek XIX i z początku XX zarządzany przez rodzinę Portatius. Piękna budowla w stanie cokolwiek dobrym przetrwała wiele lat, patrząc z zewnątrz wydaje się, że nawet II Wojna Światowa obeszła się z nią łagodnie – czego nie można powiedzieć o:

  • Verze Portatius, ostatniej pani na włościach, która zatrzymana przez Urząd Bezpieczeństwa rok po wojnie spędziła w więzieniu w Kamiennej Górze,
  • wnętrzach pałacu dość skrupulatnie rozgrabionych i wywiezionych pociągami do Związku Radzieckiego

I choć wewnątrz rozgrabiony dość mocno to można powiedzieć, że miał więcej szczęścia niż inne podobne obiekty. Zaraz po wojnie i wywózce mienia zaadoptowano go do na Dom Wypoczynkowy Związków Zawodowych a po kilkunastu latach i remoncie zmienił się w Szpital Lecznictwa Odwykowego, którym pozostaje do dziś. Dzięki czemu być może oszczędzony został mu los posiadłości zapomnianej i doszczętnie zrujnowanej. 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Rzut beretem od pałacu znajdziecie wielgaśny i monumentalny dość XVIII wieczny spichlerz. To zabytek, ale prócz wpisania do rejestru raczej żadnych pomysłów nikt względem jego nie ma.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Spichlerz w Czarnym Borze

Kierując się w stronę Boracza przypadkiem skręcam ku miejscowemu boisku piłkarskiemu, którego okolica niedawno wzbogaciła się w tor nartorolkowy, który zimą przy odpowiednich warunkach można dośnieżyć i w pełni cieszyć się zawodami biathlonowymi. Bo Czarny Bór to miejsce z biathlonem dość silnie związane, wychowankiem miejscowego klubu Melafir jest np. Krzysztof Pływaczyk. Wielkich tradycji z tym i innymi sportami nie byłoby jednak gdyby nie Józef Pawlik, honorowy obywatel Wałbrzycha, trener i wychowawca wielu pokoleń sportowców, upamiętniony dziś na pamiątkowej tablicy.

Boraczą górującą nad Czarnym Borem zdarzało mi się już odwiedzać, teraz jednak podejściu towarzyszył zachód słońca i chyba najsilniejsze powiewy wiatru tego dnia. Dlatego pod szczytem tylko na chwilę zrobiłem postój i w miarę możliwości próbowałem zrobić fotki tak w stronę wsi z której przybywałem jak i Chełmca po drugiej stronie. 

I tak też powolnym krokiem kierowałem się na stację Boguszów-Gorce Zachód, dobrze znaną i lubianą. Okazało się nawet, że wcześniejszy pociąg ma spóźnienie i nie trzeba będzie DŁUGO czekać na kolejny.

Kilkanaście kilometrów w nogach, świetne górskie widoki, za którymi diablo się stęskniłem, kawał nowo poznanej historii… Ach wybitnie brakowało mi takiego wypadu i jeśli miałbym świrować z jakimiś noworocznymi planami to życzyłbym sobie więcej takich wyjazdów w 2021 roku. Howgh!

11 myśli na temat “Góry Kamienne i okolice: Czarny Las, Zamek Grodztwo w Kamiennej Górze, Czarny Bór

    1. O tak, przez ten ostatni rok trochę musiałem przekalibrować myślenie o podróżach i chłonięcie historii miejsc, które odwiedzamy jest jednym z fajniejszych efektów. I dzięki, i nawzajem!

      Polubienie

  1. Super, że podajesz jak dojechać tam bez samochodu. To mój wieczny ból na blogach podróżniczych – każdy zakłada, że ma sie auto, albo prawo jazdy :). Miejsce mnie zainteresowało więc pewnie pójdę w Twoje ślady 🙂

    Polubienie

  2. Góry Kamienne jeszcze przed nami – najdalej an zachód zapuściliśmy siew Góry Sowie ….. ech – trzeba kolejnego długiego urlopu, żeby spenetrować kolejne partie naszych polskich gór – a wiem, że warto …… jak dalej będą takie problemy z dalszym podróżowaniem – to może w tym roku zaplanujemy ten kierunek ….

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do idealbonieide Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.