Czeskie Średniogórze: O rany, wulkany! Radobýl i Lovoš

Drugi dzień w Czeskim Średniogórzu zapowiadał się ekscytująco, wszak mieliśmy się zmierzyć z Radobýlem i widokami zeń, tymi samymi, które zobaczone w internecie były ‚ostatecznym przyczynkiem’ do wyruszenia w ten region Czech.

P1010679-2.jpg
Panorama z Radobyla kupiła mnie od razu, na żywo było jeszcze lepiej 🙂

CZESKIE ŚREDNIOGÓRZE – DZIEŃ 2

Wulkany, Łaba, piwo, wino i zamki. To mniej więcej pierwszy zbiór skojarzeń z Czeskim Średniogórzem. I taki też zestaw uszykowałem na kolejny dzień naszej wizyty, w sumie ciężko było ułożyć plan odmienny 😉

Nie zamierzaliśmy tracić czasu, szybkie śniadanie, przemknięcie przez senny Terezin (o którym następnym razem) i już pędziliśmy nad Łabę a tam nad mostem pierwsze spojrzenie na dzisiejsze cele, górujący nad Litomierzycami stożek Radobýla oraz schowany za nim dwuwierzchołkowy Lovoš. Oba szczyty to jedne z najbardziej charakterystycznych pagórów w całym paśmie, ciekawe nie tylko ze względu na swą wulkaniczną przeszłość.

P1010561.jpg
Poranek przytiwał nas chmurzasty. Na pierwszym planie Radobyl, dalszym Lovos.

Radobýl (399 mnpm)

 

P1010701.jpg

Radobýl mierzy sobie niespełna 400 metrów i pochwalić się może chyba najbardziej okazałymi bazaltowymi bliznami o wulkanicznym rodowodzie. Nie każdy zdaje sobie jednak sprawę, że imponujące bazaltowe słupy w dużej mierze zostały odkryte i wyeksponowane przez ludzi, którzy w tamtejszym kamieniołomie dość mocno „wiercili”. Wiercili tak mocno, że obudzili prawadne zło… wróć! Wiercili tak mocno, że w pewnym momemcnie zaczęli zagrażać stabilności góry – kres tej działalnosci przyniosło uczynienie ze szczytu rezerwatu i monumentu przyrody. Ale co by nie mówić bazaltowa boazeria robi przeogromne wrażenie!

P1010624.jpg

Żółty szlak na szczyt zaczyna się bądź to w centrum Litomierzyc, bądź w Zalhosticach. My wybraliśmy opcję drugą bo daje ona możliwość spaceru wzdłuż Łaby, co jest przyjemnym doznaniem… za wyjątkiem fragmentu obok oczyszczlani ścieków, z wiadomych względów 😉 Ocenę czy odległa fabryka Lovochemie – zajmująca się produkcją nowozów mineralnych – dobrze wpasowuje się w panoramę zostawiam wam.

P1010605.jpg
Z widokiem na Lovochemie.

Do Zalhostic rzecz jasna można za grosze podjechać ciuchcią, zawsze to kilkanaście minut w kieszeni. W każdym razie, na miejscu i tak najlepiej odszukać dworzec bo tam właśnie szlak żółty się rozpoczyna. Oczywiście z nieznanego nam powodu wyruszyliśmy w kierunku przeciwnym niż mieliśmy, dlatego dworzec mijaliśmy tego dnia więcej razy niż potrzeba.

P1010589.jpg
Szybko wyszło na jaw skąd te chmury 😉

Szlak szybko skręca w stroną szczytu i ucieka z miasta. Naszym oczom ukazuje się bazaltowa ściana szczytu a za naszymi plecami, na horyzoncie daleko za fabryką wyłania się Hazmburk, który ze swoimi dwiema wieżami jest chyba najlepszym punktem orientacyjnym w całej okolicy. Droga na szczyt nie jest długa, to raptem 1500 metrów, można się uwinąć w kilkanaście minut… ale po co, widoki robią się takie, że nie ma sensu się śpieszyć. A przy okazji trafiamy na sporę winnicę.

P1010606.jpg
Winnica z niezgorszymi widokami.

Czeskie wina

O tym, że Czechy są krajem piwem płynącym nie trzeba przekonywać nikogo, zresztą ojczyzna słynnego żateckiego chmielu mieści się tuż za granicami Średniogórza. Nie każdy jednak wie, że nasi południowi sąsiedzi robią całkiem niezłe wino* a Litomierzyce już od średniowiecza poszczycić się mogą winoroślami porastającymi zbocza okolicznych szczytów kumulując się wokół wsi Velké Žernoseky.

P1010608.jpg
Milesovka skryta w winoroślach 🙂

Duży w tym udział miał król Karol IV, który w roku 1358 nakazał utworzenie nowych winiarni wokół Pragi i Litomierzyc właśnie. Wzdłuż Łaby powstało wiele winnic specjalizujących się w białych odmianach jak ryzlink rýnský (Riesling)rulandské bílé (Pinot Blanc)rulandské šedé (Pinot Gris) czy müller thurgau. Swoje pięć groszy dodali również cystersi, którzy wybudowali rozległy kompleks piwnic gdzie w wielkich dębowych beczkach składowano trunki – klimat północnych Czech służył temu by wina dłużej „wylegiwały się” w podziemiach. I składuje się je tam i dziś – obecnie piwnice znajdują się poniżej pałacu w Velkych Žernosekach i są dostępne dla zwiedzających grup od 12 do 48 osób. Oczywiście, trzeba się wcześniej umówić.

P1010689.jpg
Wina, wina dajcie!

* – ok, wina morawskie zapewne nie są wam obce, ale te znad Łaby znaliście? 😉

Minąwszy winnice na dosłownie chwilę wchodzi się w wielkie krzaczory i niewielkie drzewa. A zaraz za nimi polana, na ktorej jeszcze kilkadziesiąt lat temu musialo być głośno i tłoczno, oto trafiamy w sam środek wyrobiska po kamieniołomie bazaltu. Wysokie na kilkadziesiąt metrów ściany przyozdobione są tysięcami bazalowtych ciosów przecinających się pod przeróżnymi kątami. Nie są one tak finezyjne jak te spotykane na Islandii czy choćby w ormiańskim Garni, ale nadrabiają ilością – ta olbrzymia boazeria robi wielkie wrażenie.

W drodze na Radobyl
W drodze na Radobyl
W drodze na Radobyl

Żółty szlak okrąża szczyt od północy, na wierzchołek da się jednak dojść również od południa, wzdłuż krawędzi wyrobiska po krętej ścieżynce. Wariant ten polecam wam bo wielce widokowy jest.

Radobýl jest pagórem o widowiskowości odwrotnie proporcjonalnej do trudności wejścia nań. W cieniu wielkiego żelaznego krzyża można nacieszyć oczy niemal niczym nieograniczoną panoramą duuużego fragmentu Republiki Czeskiej (od centralnej części Średniogórza, Oblika na południu, przez świętą górę Rip, zamek na Bezdezie, kopulasty Vlhost nawet po Góry Łużyckie hen hen) a nawet i długiego kawałka Rudaw w Niemczech.

Košťálov oraz Oblik na dalszym planie
Milesovka w całej okazałości
Nieznazwany pagór z Rudawami w tle
Litomierzyce i hen daleko nawet Bezdez
Czeskie Średniogórze w całej krasie, Zernosecke jezero i tona pagórów

Tak siedząc i wgapiając się w Lovoša zauważyliśmy, że zaczynają zbierać się chmury, dlatego nie ma lipy i trzeba ruszać dalej. Cel, charakterystyczny wulkaniczny Lovos właśnie.

Lovoš (570 mnpm)

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
To se je Lovoš

Dwuwierzchołkowy podłużny masyw to kolejny z dość charakterystycznych punktów regionu. Górujący na Lovosicami wulkaniczny pagór to mieszanka bazaltu i fonolitu, lasów oraz stepu, dom dla wielu gatunków zwierząt i roślin. Na jego zalesiony szczyt prowadzi wiele szlaków a wierzchołek wieńczy chata turystyczna z niewielką platformą widokową. To tak w skrócie co nas czekało 🙂

Warianty wejścia na Lovoša:

  • szlak zielony (nasz) z Lovosic, 3,4 km, 1.40h,
  • szlak żółty z Male Zernoseky, 4km, 2h,
  • szlak niebieski z Velemina przez Oparno, 6,7km, 2.30h

mapy (3).jpg

Pierwsze co musiliśmy zrobić to przedostać się na drugi brzeg Łaby, w tym pomógł pociąg, który zabrał nas do centrum Lovosic. Nie ma chyba miejsca w tym mieście z którego nie widać celu naszej wędrówki, Lovoš pojawia się to tu to tam, jest wszędzie.

P1010704.jpg
Centrum Lovosic.

By dostać się na szlak trzeba pokonać całe miasto, na szczęście w centrum zachowało sporo starej zabudowy więc szło się miło. Ale do sedna. Odnajdujemy zielony szlak, mijamy wielkie bloki, potem starsze kamienice, domki jednorodzinne aż w końcu działki i kolejne winnice – tak, naprawdę jest ich tam sporo!

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Opuszcamy miasto.

A potem jest las. Piękny, taki plastyczny z bardzo fotogenicznymi drzewami, o tak. Ścieżka jest przyjemna, nie męcząca… a nawet jeśli ktoś złapie zadyszkę to co jakiś czas może trafić na ławeczkę, na której można złapać oddech. Podejście z Lovosic to prawie 300 metrów na dość krótkim odcinku.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Droga na Lovoša
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Droga na Lovoša

Na szczycie już w XIX wieku wybudowano niewielką chatę z wieżą widokową, niestety budowlę strawił ogień zapruszony przez jakichś… no niezbyt rozumnych jegomościów. Jednak co w rodzinie to nie zginie jak to mówią. W 1924 potomek właściciela pierwszej chatki ufundował kolejną, większą – na jego cześć przyjęła ona nazwę Schwarzenberghutte. W czasie II Wojny Światowej kontrolę przejęło niemieckie wojsko a po zakończeniu konfliktu opuszczony obiekt zaczął popadać w ruinę. Na szczęście w latach 70 miejscowe Towarzystwo Turystyczne wzieło budynek pod swoje skrzydła i powoli acz systematycznie przywróciło „bicie jego serca”. Dziś dawne schronisko czynne jest w weekendowe popołudnia i wieczory serwując piwko, przekąski czy też kiełbaski.

Lobosch1
Stara wieża.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Chata dziś.

Widoki ze szczytu są niewąskie, kolejny raz okolica jak na dłoni, Milesovka góruje nad horyzontem i jak to na „Królową Średniogórza” przystało rzuca opiekuńczy cień na okolicę. Najwyższy szczyt pasma uznany został nawet przez znanego skądinąd Alexandra von Humboldta za jeden z najpiękniejszych jakie widział… No cóż, uroku odmówić nie można, ale żeby aż tak? Coż, jego prawo 😉

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Milesovka oraz Kletecna pod ciemnym niebem.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Tamtejszy wulkaniczny krajobraz mocno przypomina Góry Łużyckie… albo na odwrót 😉
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Maj, miesiąc rzepaku.

Ruiny zamku Oparno

Nie jest dziwne, że liczne stożki Czeskiego Średniogórza zostały szczodrze obwarowane przez miejscowych władców, wysokie i strzeliste wzgórza idealnie nadawały się do wybudowania nań warowni. Szacuje się, że w całym Średniogórzu ostało się 16 zamków… choć w dużej mierze możemy mówić o ruinach, lepiej lub gorzej zachowanych.

P1010800.jpg
Pozostalości po zamku.

Na zboczu Lovoša znajdziecie ruiny jednego z nich. Oparno nie było raczej zamkiem imponującym, ruiny również nie należą do najbardziej porywających jakie spotkacie w swoim życiu… ale, ale i tak robią robotę, a na pewno robi to otoczenie grodu. Wybudowana w XIV wieku warownia przez dwa stulecia była domem rodziny Smilów, dla których z czasem okazało się, że zamek to za malo (heh, niemal jak tytuł średniowiecznego Bonda :P). Kolejni właściciele również zbytnio czasu tam nie zagrzali i na długi czas zamek opustoszał i popadł w ruinę. Na przelomie wieków XIX i XX życie na chwilę tam wróciło… Dziś jednak ruiny stoją pozostawione samym sobie. Mury obronne i część baszty urokliwie kompnują się z otaczającymi Lovoša szczytami, widok na Milesovkę jest kapitalny! Warto na chwilę tam zajrzeć. Aha, w jaki sposób trafić? Ano, niebieskim szlakiem z Lovoša prosto do wsi Oparno, przez dość incepcyjnie pochyły las.

Okno na Lovosa.
Milesovka.
Incepcyjny las.

Černodolský mlýn

Będąc w Oparno prócz ruin warto zrobić mały (naprawdę mały, taki żabi skok) spacer do Milesovskego potoku przechadzając się pod mostem kolejowym. Tam to znajdziecie Černodolský mlýn, dawny młyn a dziś pensjonat pełną gębą. A chwała za to obecnym właścicielom, którzy w spalony w 2008 roku budynek tchnęli nowe życie.

P1010790.jpg
Černodolský mlýn

Ulokowany nad potokiem przybytek pozwala strudzonym wędrowcom na odopczynek w klimatycznych wnętrzach, gdzie przy miejscowym piwie i winie(!) można przekąsić to i owo, polecam karlovarskie knedliky w słodkawym sosie żurawinowym i bitą śmietaną! Dla dzieciaków przygotowano miejsce do zabaw… a gdy ta im się znudzi pozostaje zagroda pełna skorych do interakcji kóz. Można też zatrzymać się na noc, cennik znajdziecie tutaj.

Przełom Łaby i Czeska Brama

Z pełnymi żołądkami można powoli ruszać w stronę rzeki. To w Male Zernoseky czeka nas koniec dzisiejszej wędrówki i powrotny pociąg do Litomierzyc. Nie idziemy tam jednak tylko z tego powodu. Na wysokości wsi Łaba zaczyna krętą wędrówkę pośród wysokich brzegów kanionu tworząc tak zwaną Porta Bohemica, Czeską Bramę.

To niezwykle widowiskowy fragment rzeki, pełen punktów widokowych… na które się nie wdrapaliśmy 😀 Nie było niestety czasu i dlatego powrót tam jest tylko kwestią czasu. Jednak i z poziomu rzeki czeka nas ciekawe spojrzenie na Kalvarię z trzema charakterystycznymi krzyżami czy daleką Kubačkę przerytą przez prace w kamieniołomie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Porta Bohemica.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Kalvarie ponad Porta Bohemica.

Nazwę Porta Bohemica pożyczyła młoda winiarnia, której winorośla spoytkamy nad rzeką. Zresztą po obu stronach Łaby krzewy zajmują znaczne połacie, nietrudno wtedy uwierzyć, że zaraz po Morawach jest to najbardziej winiarski region Czech.

P1010840.jpg

Oba brzegi łączy prom z Malych do Velkych Zernoseków (wybaczcie odmianę) kursujący od maja do października i przy dobrej pogodzie (cennik i wszelkie dalsze info TUTAJ) – to opcja bardzo dobra, najbliższy most znajduje się spory kawał dalej i w przypadku pieszej łazęgi może zrobić to różnicę.

P1010846.jpg
Przeprawa promowa na Łabie.

Łaba to też wymarzony temat dla rowerzystów. To na brzegu od strony Velke Zernoseky biegnie Łabska Ścieżka Rowerowa, ciągnąca się na długości setek kilometrów na terytorium Czech i Niemiec (o tej części pisał Szymon ze ZnajKraj). Myślę, że przejażdżka rowerem choćby tylko fragmentu byłaby dobrym urozmaiceniem podytu w Średniogórzu.

Nam jednak nie było dane rowerem się przejechać. Pociągiem to co innego 😉 Wieczorem po intensywnym dniu odjechaliśmy do Litomierzyc skąd czekał nas jeszcze 2 kilometrowy marsz do Terezina. Jakoś jednak nas to nie martwiło, choc byliśmy tam dopiero drugi dzień to mogłem powiedzieć, że czuję się jak u siebie 🙂

 

 

10 myśli na temat “Czeskie Średniogórze: O rany, wulkany! Radobýl i Lovoš

  1. Szkoda, że z Gdańska jest tak daleko w góry. Tak naprawdę jest mi dużo taniej i wygodniej lecieć w góry do Gruzji, niż do naszych południowych sąsiadów. Tak czy inaczej, bardzo fajny wpis, trzeba będzie zobaczyć te czeskie wulkany 🙂

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Julia Gospo Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.