Ostatni dzień lata na Stawach Milickich

Jest takie miejsce na granicy Wielkopolski i Dolnego Śląska gdzie na przełomie lata i jesieni można nasycić zmysły i przy akompaniamencie jelenich ryków oraz ptasich przekomarzań powłóczyć się po wciąż jeszcze zielonych acz coraz bardziej jesiennych lasach. Mowa o Stawach Milickich, części rozległej Doliny Baryczy, miejscu dość niezwykłym.

Oj Stawy. Będą już ze mną na zawsze. To z nimi wiąże się dawne wspomnienie najboleśniejszego pęcherza jakiego nabawiłem się w życiu – pamiętajcie, źle dopasowane obuwie (nawet sandały!) to szybka droga do udręki. Jednak mimo tego incydentu, lubię to miejsce bo też nie widzę powodów by mogło być inaczej. Tam to oczy, słuch jak i smak znajdą dla siebie dużo i jeszcze więcej… i nawet jeśli 40 kilometrową ścieżkę przeznaczoną dla rowerów pokonacie na piechotę to z uśmiechem będziecie wspominać tę wizytę. Po kolei jednak.

P1016042.jpg

Popołudniowy chill…

Dzień potoczyć się miał zupełnie inaczej. Historia to niebywała, ale plan zakładał wyjazd do Kłodzka i tam łazęgowanie po górach. I byłoby klawo. Jednakowoż kiedy tylko pociąg zatrzymał się w Żmigrodzie mój mozg zrobił fikołka i krzyknął „Dalej Wojtasie, idziemy popodglądać żurawie”. I cały misterny plan huk strzelił.

Żmigród leży niemal w połowie drogi z Leszna do Wrocławia. Jadąc w góry przejeżdżałem przezeń niezliczoną ilość razy. To właśnie to miasto uznać można za jedno z dwóch najważniejszych wrót do Stawów Milickich, niesamowitego i jednego z większych w Europie kompleksów stawów hodowlanych będących przy okazji spełnieniem marzeń dla każdego ornitologa. Tam to, wzdłuż brzeki Baryczy oraz jej niezliczonych dopływów od wieków kultywowana i rozwijana jest tradycja połowu i hodowli ryb a wody stawów i mokradeł służą tysiącom ptaków za tereny lęgowe i przystanki w wędrówkach.

P1015916.jpg
Muszę wrócić na czas prawdziwego tłoku, bo tu tak naprawdę pustki są 🙂

900 lat pod znakiem ryb

Cofnijmy się w czasie. Jest XII wiek i tereny doliny Baryczy trafiają pod opiekę wrocławskiej kapituły, która wykorzystaując naturalne walory terenu wzdłuż rzeki tworzy pierwsze stawy, specjalnie zaprojektowane pod hodowle ryb. Jeszcze w tym samym wieku na tereny Dolnego Ślaska przybywają Cystersi, niosący ze sobą zachodnie rewolucyjne idee hodowlane. To oni na przestrzeni kolejnych dziesięcioleci doprowadzają do powstania stawów o łącznej powierzchni ponad 2000 ha – na ówczesne czasy nie mających sobie równych w Europie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Stawy Milickie to wrażliwy ekosystem, dlatego nie wszędzie można podejść.

Tutaj należy wspomnieć o jednej ważnej rzeczy: dlaczego stawy i ryby? Ano, sprawa jest dość prozaiczna. W średniowieczu nie było lekko i w ciągu roku zdażało się nawet i 130 dni postnych, a że ludzie bogobojni to i mięsa nie tykali. Powstało więc zapotrzebowanie na „produkt zamienny” a ryby były najprostszą i najsmaczniejszą ideą, która przychodziła ludziom do głowy. Tak też hodowle ryb przeżywały rozkwit. Wtedy też do Stawów sprowadzono znanego skądinąd karpia, który na przestrzeni wieków zyskał status ryby kultowej.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
„Karczma Rybna” w Rudzie Żmigrodzkiej, miejsce klawe.

Jakkolwiek Cystersi byli tymi, którzy zapoczątkowali hodowlę na szeroką skalę tak dopiero późniejsi włodarze okolicznych ziem ową hodowlę przenieśli na wyższy poziom. Powstawały akweny o określonych funkcjach, budowano odpowiednią infrastrukturę a same stawy w najlepszym okresie zajmowały prawie 13000 ha! Na przestrzeni kolejnych burzliwych lat przeżywały one wzloty i upadki. W XX wieku na powrót jednak nastały lepsze czasy, zmodernizowano sporą część infrastruktury, a także ulepszono metody hodowlane. Dziś milicki karp przyciąga amatorów nie tylko od święta a wiele gospód oraz gospodarstw agroturystycznych proponuje gościom nie tylko konsumpcję, ale i połów czy też możliwość uwędzenia ryb.

P1016051.jpg
Staw Jeleni II

Ornitologiczny raj

Nie byłoby jednak Stawów bez ptaków. Amerykańscy… znaczy się polscy naukowcy szacują, że na terenach wzdłuż Baryczy, na stawach i mokradłach swoje tereny lęgowe ma ponad 150 gatunków a kolejne 100 przybywa tam „w celach turystycznych i tranzytowych” 😉 W tamtejszych szuwarach doskonale odnajduje się gęgawa, na taflach stawów da się zaobserwować wielkie kolonie mew i kaczek, gniazda na drzewach należą do kormoranów, podjadających wędkarzom niemałą ilość ryb… i tak dalej i tak dalej, można by pisać bez końca.

P1015912.jpg

Niesamowite rzeczy dzieją się na stawach jesienią, kiedy to tysiące ptaków zbiera się tam przed odlotami do ciepłych krajów. Setki jak nie tysiące żurawi w rytm ich klekoczącej acz pięknej symfonii okupuje modradła, dziesiątki tysięcy gęsi przypomina o sobie przecinając nieboskłon kolejnymi eskadrami a czaple z gracją przechadzają się po płytkich wodach stawów. Jesień to czas, w którym akweny żyją podwójnie, jest żywo i głośno, pięknie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ptaki, ptaki…
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
… i po ptokach.

Nie dziwi więc, że w latach 60 XX wieku powołano do życia „Rezerwat przyrody Stawy Milickie” roztaczający swą ochronę na obszar wokół pięciu kompleksów milickich stawów. Co więcej, w 2000 roku Stawy trafiły do prestiżowego grona Living Lakes, zrzeszającego akweny wodne świata o wyjątkowych walorach przyrodniczych. Najs.

P1015917.jpg

Ok, tyle słowem wstępu 😀 Pora na małą wycieczkę 🙂

Start: Żmigród

Z pociągu wysiadłem zaraz po 7 rano. Było dość rześko, pogoda dopisywała, ostatni dzień lata zapowiadał się kapitalnie. Miasto spało, wyjątek stanowili uczestnicy mszy odprawianej w kościele pw. Św. Trójcy oraz jegomość który cały rynek ścigał mnie chcąc wyżulić grosz metodą „na majstra” 😉 Trzeba przyznać, że obie żmigrodzkie świątynie – drugi kościół, neogotycki pw. Stanisława Kostki trochę chowa się na obrzeżach rynku –  robią wrażenie a poranne światło tylko dodawało im wdzięku. Niemniej największe wrażenie robiła – przynajmniej na mnie – stuletnia wieża ciśnień, wciąż działająca zdaje się.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Kościół pw. Św. Trójcy
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wieża ciśnień.

Celując w wycieczkę ku Stawom należy odnaleźć czerwony szlak prowadzący do ruin pałacu rodziny Hatzfeldtów. Tam to, przy szkielecie i pozostalościach po barokowym pałacu rozpoczyna się szereg szlaków, pieszych jak i rowerowych.

Zrujnowany dziś pałac wybudowano w XVII wieku z inicjatywy ówczesnego pana okolicznych ziem. Melchiora von Hatzfeldta, tego samego, który w czasie „Potopu Szwedzkiego” wyruszył na czele wojsk habsburskich w sile 16 tysięcy żołnierzy by wspomóc wojska królewskie Jana Kazimierza w oblężeniu Krakowa (finalnie udanym). Tam też jednak zaniemógł a wskutek choroby i powikłań zmarł niedługo potem.

Sam pałac w następnych latach modernizowano a neoklasycystyczny sznyt nadał mu znany skądinąd architekt Carl Gotthard Langhans, twórca m.in. Bramy Brandenburskiej. Dlaczego pałac jednak nie doczekał naszych czasów? Powojenny szaber opuszczonej przez Hatzfeltdów rezydencji a także pożar zaproszony przez radzieckich żołnierzy w połączeniu z brakiem woli do naprawy szkód wystarczyły. Ocalała tylko wieża dawnego zamku, która po serii niedawnych renowacji służy dziś za Punkt Informacji Turystycznej. Byłem jednak za wcześnie by zajrzeć do środka.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Park pałacowy
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ruiny pałacu.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wieża zamkowa.

Zaraz przy baszcie można wypożyczyć rowery (5 groszy za minutę, czyli 2 zł za godzinę) i taki też miałem plan, jednak telefon wywinął mi numer i nie chciał ogarnąć aplikacji potrzebnej do „pożyczenia” jednoślada. Była to chwila, która zaważyła na dalszym hardkorze, z buta zrobiłem 40 kilometrów i pod koniec dnia trochę to czułem 😉

P1015847.jpg

Rozpoczynający się przy pałacu szlak czerwony długi jest na 40 kilometrów i kończy sie w Miliczu. Ja przewędrowałem tylko jego część, tak by przy Stawach Jamnickich odbić na północ.

Mając po swojej lewicy Barycz oraz rozległe moczary nie sposób nie trafić na żurawie lubujące się w takich okolicznościach przyrody – choć przynać trzeba, bardziej się je słyszy niż widzi. Co i rusz nad głową przelatują ich pary oraz znacznie większe klucze gęgających gęsi. Sama droga dla rowerów pryzgotowana jest idealnie, mija się wieżę oraz wiatę, przy których można zrobić postój.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Mokardła nad Baryczą.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Żurawie nadlatują,
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Mokradła nad Baryczą.

Pierwszym stawem, do którego docieramy jest Jamnik Dolny. Nie jest największy, nie ma wybitnie rozwiniętej infrastruktury, czatowni czy wież widokowych brak. Wiecie jednak co? Mały skrawek brzegu wolny od chaszczy wystarczy by nacieszyć oczy pięknym widokiem a uszy niesamowicie różnorodnymi głosami ptaków. Bo trzeba wam wiedzieć, że mimo tych wszystkich poprzednich ALE widok dziesiątek gęgaw, mew czy czapli białych i szarych wynagradza niedogodności. A wiecie co jest najlepsze? Że pora na największy tłok dopiero się zaczęła i z każdym dniem października powinno być tylko ciekawiej.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Biała czapla
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ta jedna czapla była najlepszym modelem tego dnia.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Mam nieodparte skojarzenie z kanałem La Manche pełnym okrętów w czasie inwazji na Normandię 😛

Niestety przy Jamniku trzeba opuścić ścieżkę rowerową i wgramolić się na pełnoprawną asfalfotwą drogę. Na szczęście tłoku nie było i samochody rzadko mnie mijały.

Wieś Ruda Żmigrodzka wita mnie leniwą atmosferą, udziela mi się niedzielny spokój. Starsze domy mieszają się z nowymi. Staw, który znajdziecie tuż przy wsi nosi nazwę Rudy i niegdyś zajmował ponad 300 ha! Jednak w XIX wieku w czasie zmniejszonego popytu na ryby osuszono go i przekształcono w kawał ziemi uprawnej. Na szczęście pod koniec ubiegłego stulecia staw został przywrócony do życia a z racji stworzenia nań trzech wysp jest dziś ważnym miejscem na mapie Doliny Baryczy i Stawów Milickich. Nad stawem znajdziecie czatownię, choć sam polecam widok z niewielkiej grobli za ośrodkiem, którego nazwy nie pamiętam 😛

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Staw Rudy
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Jedna z wysp na Stawie Rudym

Pora schować się w cieniu. A miejsce na to jest niebanalne. Droga do wsi Niezgoda przecina las, którego znaczną część stanowi rezerwat „Olszyny Niezgodzkie”. To szczególny obszar, niemal 70 ha podmokłego, bagiennego lasu pełnego olszyn, które najpewniej rozwinęły się tam po osuszeniu kilku stawów w XIX wieku pozostając jednak pod wpływem Baryczy i dość rozlewistego dopływu, Ługi. Przez rezerwat nie prowadzi żadna ścieżka, teren jest zbyt dziki i wrażliwy a ingerencja w jego „tkankę” byłaby raczej złym pomysłem. Droga do Niezgody prowadzi jednak wzdłuż zachodniej granicy rezerwatu skąd można podziwiać tak olszyny i rozległe połacie malowniczych mokradeł.

Kiedy na drodze stanie wam krokodyl taki „at least four feet szwagier” to wiedźcie, że jesteście już w gminie Niezgoda. Wieś oraz stawy o tej nazwie znajdziecie odbijając w prawo przy drodze 439, ja jednak powędrowałem przed siebie, na wieżę widokową przy Starym Stawie.

P1015959.jpg
Forfiter Niezgodzki.

Nie jest ona trudna do odnalezienie, trza dojść do tablicy informacyjnej i podążyć ścieżką, która się obok zaczyna. Wchodząc na dość rozległą otwartą przestrzeń pomiędzy lasami ciszę przerywają ryki, donośne i pierwotnie dzikie. To samce jeleni prężą muskuły… znaczy się struny głosowe i w dosłownym rap battle walczą o względy samic.

P1015981.jpg

Stary Staw jest największym z Milickich Stawów… choć i tak jest 2 razy mniejszy niż za czasów swojej świetności! W dużej mierze naturalnie ukształtowany jest jedną z głównych ptasich noclegowni na czas jesiennych migracji. Zaobserwować można tak bieliki, żurawie, czaple, gęgawy, mewy, kaczki i dziesiątki innych gatunków. Wieża widokowa pozwala je obserwować… tyle tylko, że najlepiej robić to z rana i wieczorem bo w samo południe – kiedy byłem ja – słońce świeci mocno, nieprzyjemnie odbijając się na tafli wody a i ptaki rozlatują się wtedy po okolicy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Stary Staw,
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Stary Staw.

W nogach miałem już milion kilometrów, mały głód zaczynał dawać o sobie znać. Dlatego rad jestem ze swego zmysłu taktycznego, w idealnym momencie zaplanowałem odwiedziny w „Karczmie Rybnej” w Rudzie Żmigrodzkiej, miejscu za wszech miar godnym polecenia. To otwarta w weekendy gospoda stylizowana na dawną zabudowę opartą na murze pruskim z dachami pokrytymi strzechą, z własnymi stawami i wędzarnią. Tam to miałem przyjemność, spotkać chyba wszystkich mieszkańców okolicy 😀 Tłumy niesamowite, kolejka na 20 minut, oczekiwanie na danie kolejne 40 minut (co zrozumiałe przy takim oblężeniu), ale zupełnie mi to nie przeszkadzało – nogi mogły odpocząć a i okoliczności przyrody przednie, warto tam zrobić rundkę wokół stawów.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
„Karczma Rybna” w Rudzie Żmigrodzkiej, miejsce klawe.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
„Karczma Rybna” w Rudzie Żmigrodzkiej, miejsce klawe.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
„Karczma Rybna” w Rudzie Żmigrodzkiej, miejsce klawe.

Z pełnym brzuchem żal było się ruszać, no ale trzeba było. Choć powoli. Po drodze na szczęście kolejne stawy, więc można było robić przerwy. Największe wrażenie robi Staw Jeleni II, na którym miejsce znalazły tak czaple jak i eskadra gęgaw. Powoli zachodzące słońce pięknie doświetlało wciąż zielone drzewa. Tylko pojedyncze pomarańczowe liście zwiastowaly nadchodzącą jesień.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Staw Jeleni II
P1016038.jpg
Staw Jeleni II
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Staw Jeleni II – w poszukiwaniu jesieni

Przeszedłem jeszcze kawałek, ale 30 kilometrów po asfalcie dało o sobie znać. Do Żmigrodu było jeszcze trochę więc zabawiłem się w autostopowicza, złapanie podwózki trochę potrwało, ale się udało. Z powrotem w mieście byłem kolo 19, heh wyszło na to, że łazęgowałem bite pół doby :O I choć nogi czuły każdy krok to umysł i zmysły były jak najbardziej usatysfakcjonowane.

P1016057.jpg
Koniec dnia, koniec lata.

Słowem podsumowania: Stawy Milickie przełomu lata i jesieni to świetne miejsce na dłuższy spacer a już w ogóle idealne na przejażdżkę rowerem. Bogata fauna i niezliczone ilości ptaków, tak miłych dla oka jak i ucha – posłuchajcie tylko lecących gęgaw czy żurawi; różnorodne lasy potrafiące zaskoczyć tak jak choćby piękne i niedostępne olszyny a do tego doskonała ryba na miejscu i kawałek historii w Żmigrodzie… a to wszystko i tak tylko wycinek tego czego można tam spróbować 🙂

3 myśli na temat “Ostatni dzień lata na Stawach Milickich

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.