Macedonia: pożegnalne Skopje w słońcu

Nasz ostatni dzień w Macedonii, jak można się było spodziewać przywitał nas słońcem. Czasami myślę, że gdyby wszystkie wyjazdy składały się tylko z ‚ostatnich dni’ to o pogodę moglibyśmy się w ogóle nie martwić. Na dotarcie do Skopje mieliśmy prawie cały dzień, po sprawdzeniu miejscowych połączeń wybraliśmy Classic Company, najtaniej i najszybciej, zero eksperymentowania i mieszanin autobusowo-pociągowych.

Jazda trwa 3 godzinki, 400 dinarów na taką odległość to cena również bardzo do przyjęcia. Autobus jedzie zachodnią nie ruszaną wcześniej przez nas stroną kraju – krajobrazy pierwsza klasa, potężne góry Korab rzucające cienie na Gostivar i Tetovo, dziesiątki strzelistych meczetów lśni w słońcu. Po drodze też widoki przeczące często zasłyszanym narzekaniom „państwo nic nie robi!” – drogi, mosty, widukty powstają na całej długości trasy.

Majestic Korab mountains, no!

 

W stolicy jesteśmy trochę po południu. Miasto w słońcu prezentuje się zupełnie inaczej niż w czasie naszych pierwszych odwiedzin. Jest tak dobra pogoda, że całkowicie odtwarzamy przejście z dnia pierwszego.

Idąc z kierunku dworca autobusowego widać jak karykaturalne jest nabrzeże Wardaru, klasycyzujące budowle pasują do reszty miasta jak pięść do nosa. No, ale przynajmniej z bliska, bez większej perspektywy moga się podobać.

Przy wszystkich mostach podejrzanie uwijają się robotnicy. Powodem natura. Okazuje się, że dzień po naszym wyjeździe na południe, stolicę nawiedziło trzęsienie ziemi, seria wstrząsów dochodząca do 5,3 w skali Richtera. Szczęściem ludzie za mocno nie ucierpieli, budynki jednak już bardziej. No a wiadomo, że kompleks Skopje 2014 nie może mieć na sobie rysów! 😉

Korzystając z aury ostatni raz wybraliśmy się do carsiji, odwiedzając tak targ (jeszcze bardziej żywy i kolorowy) jak i naszą restauracyjną uliczkę 🙂 Nie dość, że na niskich ulicach zaroiło się od turystów, to można było jeszcze zawiesić ucho na intrygujących dźwiękach sazu, którego wirtuoz grał sobie przy wejściu na targ.

Po konsumpcji i zakupie ostatnich kulinarnych pamiątek czekał nas już tylko ostatni kurs, na lotnisko autobusem Vardar Expressu – odjazd m.in z dworca autobusowego bądź spod ‚mostu z harpiami’ (ul. Filipa Macedońskiego), cena 175 dinarów, do kupienia w punkcie sprzedaży na wspomnianym dworcu. Dzięki tej podróży mieliśmy okazję zobaczyć jak wyglądają godziny szczytu w stolicy Macedonii.

Rush hours

Na lotnisku szybko załatwiamy formalności i w spokoju zasiadamy w wielkim ‚waiting hallu’. No dobra, nie było szybko. Najpierw czekamy 30 minut na odprawę. W okienku odsyłają nas do innego, tam dość specyficznie obchodzą się z naszymi kartami pokładowymi drąc je na kawałki. W końcu gotowi ruszamy siąść w fotelach poczekalni. Obok sklepu wolnocłowego odbywa się degustacja ajvarów oraz krakersów, nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie spróbowali 😉 Tuż po zachodzie słońca ładujemy się na samolot do Bratysławy…

Drugi i ostatni zachód słońca w Macedonii

Macedonia zostaje tylko wspomnieniem, wiem jednak, że jeszcze kiedyś tam wrócę.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.