Kolejna eskapada do Boguszowa-Gorców. Tym razem na granicy Gór Kamiennych i Wałbrzyskich odwiedzimy nowe miejscówki, takie które dotąd podziwiałem z daleka jak Mniszek, ale i zupełnie nieznane jak niepozorny wzgórek Bogacza. Całość zakończymy niesamowitym „zachodem słońca” nad Jabłowem – miejscem, które na lekko wpisuje do miejsc idealnych na tę porę roku 🙂

GÓRA BORACZA (600 mnpm)
Szczerze Wam powiem, że jeszcze do niedawna nie zdawałem sobie sprawy, że istnieje taka górka. Beskidzka Hala Boracza to ok, ale góra o takiej nazwie? Dlatego kiedy kombinując „gdzie by tu, co by tu?” zobaczyłem na mapie to cudo to w głowie od razu zrodził się plan rozszerzony o Mniszka i zachód słońca. Niby nic wielkiego, dłuższy spacer, ale wyszło prawie 15 kilometrów 😀 Jak znalazł na coraz krótsze jesienne dni.
Od czego więc zaczynamy? Najlepiej dotrzeć pod dworzec Boguszów-Gorce Zachód skąd niebieski szlak weźmie nas tak na Mniszka (45 min) jak i Boracza (30 min). Ruszamy na drugi szczyt. Filozofii nie ma wielkiej.
Wchodzimy na skarpę i wzdłuż torów idziemy ścieżynką oznaczoną niebieską farbą. Na rozbiciu szlaku na dwa warianty trzeba wybrać ten wyglądający na mniej uczęszczany – inaczej mówiąc idźcie cały czas do przodu a z niebieskiego szlaku nie zejdziecie. Po wyjściu z lasu waszym oczom ukaże się pierwszy cel wędrówki… choć po prawdzie wtedy człowiek o tym nie wiedział a i z daleka wrażenia jakoś nie było.

Przebijając się przez polankę otwiera nam się widoczek na Mniszka czy Trójgarb (lub to co spod mgieł się wychylało). Potem jeszcze hop przez asfaltową drogę, krótkie podejście i bach, jesteśmy na szczycie. Znaczy się przy słupku mówiącym, że to szczyt bo faktycznie trzeba się jeszcze wdrapać kilka metrów – co było wyczynem o tyle karkołomnym, że przebić się trzeba był przez morze kolczastych pędów dzikiej jeżyny.
Co by nie było jednak wgramolenie się na „grań” Boracza rekompensuje się widokami, naprawdę pierwsza klasa. Jeszcze niedawno szczyt był dość gęsto zadrzewiony jednak zeszłoroczne (w dużej mierze) wiatry połamały wiele z tamtejszych drzew.





Ciekawostką są ruiny budynku obsługującego mechanizm wyciągu narciarskiego. Tak, w latach 70 na szczycie działał wyciąg – ponoć pierwotnie plan jego budowy wskazywał na Mniszka, ale ze względu na nikłe zainteresowanie pomysł uskuteczniono na górze Boracza.

Niebieski szlak przez górę zaprowadzi was do Czarnego Boru, niemałej wsi której bardzo fajna panoramę można ustrzelić tuż po wyjściu z lasu.

MNISZEK (711 mnpm)
Mniszka zna każdy kto odwiedził Góry Wałbrzyskie lub Kamienne. Mniejszy brat Chełmca nieodłącznie z nim kojarzony – w końcu jest częścią jego masywu – jest górą niewysoką, ale wartą odwiedzenia.

Charakterystyczny szczyt zbudowany jest z porfirów, które ongiś dość intensywnie wydobywano w kamieniołomach. Przez to oraz spore zapotrzebowanie na drewno spora część stoków była „goła” i sprzyjała kontemplacji otoczenia. Na początku XX wieku na szczycie – wtedy jeszcze nie tak zarośniętym – wybudowano schronisko „Ungerbaude” wraz z restauracją i wieżą widokową, sądząc po zdjęciach równie klimatyczne jak to na pobliskim Trójgarbie. Popularnie miejsce nie przetrwało jednak długo – po kilkunastu latach ze względu na wzrastającą eksploatację górniczą postanowiono o zamknięciu przybytku, z obawy przed zawaleniem się lub inną tragedią…

Pozostałości po schronisku wiele nie pozostało, o wiele prościej trafić na pamiątki po okolicznych kamieniołomach – na ścianach jednego znajduje się ‚naturalna ściana wspinaczkowa’ „Białe Skałki”, obecnie często wykorzystywana w celach szkoleniowych.

Wejście na szczyt nie jest wybitnie trudne. W Gorcach należy zlokalizować stadion XXV lecia a stamtąd już tylko pod górę 😉 Niebieski szlak przecina się w wielu miejscach z czerwonym rowerowym/narciarskim. Najbardziej wymagający jest początkowy odcinek zaczynający się za stadionem kiedy to trza podskoczyć 100 metrów na stromym podejściu.

Po osiągnięciu wypłaszczenia warto ruszyć w prawo by primo dojść do wspomnianych wcześniej Białych Skałek, ale co ważniejsze i secundo trafić na kapitalne „okno widokowe” na dalszą część Gór Wałbrzyskich oraz Góry Kamienne z masywem Dzikowca na pierwszym planie.


By wdrapać się na najwyższy z dwóch wierzchołków trza kontynuować marsz szlakiem niebieskim, na niższy trze odbić i dojść wydeptaną ścieżką. Do niedawna wędrowcy mogli liczyć na chociażby krótki odpoczynek we szczytowej wiacie – jednak podobnie jak pod Stożkiem Wielkim udogodnienie spłonęło 😦
JABŁÓW czyli idealna miejscówka na zachód słońca
Jakiś czas temu trafiłem w necie na zdjęcie zachodu słońca. Potem jeszcze jedno. I jeszcze. Za każdym razem widoki były kapitalne. Za każdym razem robione były z jednego miejsca, wzniesień nad wsią Jabłów. Celem ustrzelenia pięknej jesiennej gry kolorów ruszyłem tam i ja.
Jabłów leży kilka kilometrów od Gorców, dojedziecie tam drogą 367 i potem odbiciem w prawo 376. My jednak podreptamy tam czarnym szlakiem. Szlakiem, który wedle mapy zaczyna się już przy stacji PKP a w rzeczywistości – albo jestem mało spostrzegawczy – dopiero na obrzeżach Gorców. Dla waszej informacji jednak – należy przejść całą ulicę Traugutta i skręcić dopiero na Górniczą – i to na jej końcu odnalazłem czarny szlak 🙂

Opuszczając Gorce wychodzimy na rozległe pole, miasto pozostawiamy za sobą, Mniszek majestatycznie góruje nad okolicą… a Chełmiec zaczyna tonąć w chmurach :O I cały misterny plan zaczyna brać w łeb. Inwersja tego dnia zrobiła swoje, chmury klapnęły nisko i zaczęły opanowywać całą okolicę.

Nic to jednak, im bliżej mi było do Trójgarbu – dokąd czarny szlak prowadzi – bym bardziej baśniowo się robiło. Klasyczne Karkonosze, które powinno być widać ledwo wystawały sponad morza chmur – idealnie jednak pasowały jako tło do spokojnie skubiących trawę krów, którym wydawało się być wszystko jedno.


Najbardziej optymalna miejscówka – nawet pośród tylu chmur – znajduje się mniej więcej w połowie marszu na Trójgarb, należy jednak ze ścieżki odbić na niewielkie wzniesienie – widok jest naprawdę przedni. A będąc już tak blisko to rzuciłem w obiektywie okiem na to jak się mają sprawy z wieżą widokową i powiem wam, że się dzieje a konstrukcja już wystaje ponad drzewa. Czekam!


Z każda jednak chwilą chmur przybywało i trzeba było się ewakuować. Mleko rozlało się tak szybko, że w pewnym momencie całkowicie straciłem orientację w terenie – na szczęście kompas przyszedł na ratunek a po chwili dotarłem do pierwszych domostw i świateł. Naprawdę, mgły potrafią namieszać…
Jednak jedno też wiem, zdecydowanie będę tam powracał i to nie raz 🙂