Wiosna wparowała do Polski z impetem. Zieleń zawładnęła niemal całym krajem, dlatego grzechem byłoby nie korzystać z pogody i nie ruszyć w land. Tym razem padło na nie eksplorowaną dotąd północną część Gór Wałbrzyskich. Miejsce, które chyba na stałe trafi do notesiku w rubryce: klawo!
ATENSZYN: JEŚLI SZUKACIE INFORMACJI O WIEŻY WIDOKOWEJ TO ZAPRASZAM DO TEGO WPISU.
Góry Wałbrzyskie nie są celebrytami, nie uśmiechają się do nas z setek ulotek i folderów reklamowych, nie obiecują gruszek na wierzbach (czy tam sosnach). A co dopiero północne krańce pasma, które w porównaniu z całkiem znanym Chełmcem czy Borową (z niedawno otwartą wieżą widokową) dla szarego piechura są miejscem dość mało mówiącym. Zmieńmy to!

TRÓJGARB (778m.n.p.m)
Naszą podróż rozpocząć możemy w dwóch miejscach*, Witkowie bądź Marciszowie – do obu wsi dotrzeć można autem bądź też (co ważne dla niezmotoryzowanych dziwadeł jak ja) ciuchcią o dość sporę częstotliwości – pierwszy pociąg dociera na miejsce już przed 7 rano. Z obu wsi prowadzą też szlaki na najwybitniejszy na północy pasma masyw, Trójgarba oraz pobliskiego Krąglaka, które wznoszą się ponad pofałdowanym i bardzo fotogenicznym terenem – aż zaryzykuję stwierdzenie, że południe Gór Wałbrzyskich takich doznań nie gwarantuje 🙂
* – co ja pierdzielę! To, że sam planowałem marsz z tych miejscówek nie oznacza, że nie ma innych fajnych kierunków. Szlaków na górę jest mnóstwo: ze Szczawna Zdroju przez Lubomin; z Boguszowa Gorców niebiesko-zielonym przez Chełmiec lub czarnym pod Jabłowem; ze Starych Bogaczowic (do wyboru czarny lub czerwony). No!
Po kolei jednak, jedźmy do Witkowa.

Witków to mała, spokojna wieś nad którą góruje kościół pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, XV wieczna świątynia w środku której do dziś zachowało się wiele elementów pamiętających dawne lata, jak organowy prospekt z przełomu wieków XIX i XX.

Dzień toczył się swoim prawem, dorośli w traktorach rozpoczynali prace polowe, dzieciaki uganiały się za piłką na niewielkim boisku. A koń obserwował wszystko i zajadał trawę. I było klawo.

Z Witkowa na Trójgarb prowadzi niebieski szlak. Pierwsza jego połowa to asfaltowa bolączka umilona kapitalną panoramą wsi z Rudawami Janowickimi w tle, a także masywem Krąglaka dalej na horyzoncie.
Po dojściu do lasu zaczyna się konkretne podejście, z pięćsetnego metra w przeciągu kilometra wskakujemy na niemalże osiemsetny. W upalny dzień i przy dość parnym powietrzu da się to odczuć 😉 Niebieski szlak co po chwilę krzyżuje się z innym, pozbawionym koloru będącym tak jakby nieinwazyjną opcją wejścia – ktoś nie chce się zamęczyć to po prostu dłużej drepta drugą opcją.
Po przeszło dwóch godzinach marszu na szczycie witają mnie pierwsi – i niemalże jedyni spotkani – piechurzy. Na wierzchołku można odpocząć przy drewnianej ławie, poczytać tablicę informacyjną – i dowiedzieć się o dawnej wieży widokowej oraz schronisku Sattelwaldbaude, które do końca II Wojny Światowej na szczycie się znajdowały, do dziś niestety przetrwały tylko fotografie. W dawnych czasach pewnie i bez wieży można było uskuteczniać obserwowanie nawet i Karkonoszy – dziś każde udogodnienie byłoby pomocne, ponieważ szczyt dość mocno zarósł i panorama jest dość ograniczona. [PROŚBY ZOSTAŁY WYSŁUCHANE I POWSTAŁA WIEŻA WIDOKOWA – PONOWNIE ODSYŁAM DO NOWSZEGO WPISU].


Na szczęście wystarczy zejść na zielony szlak i ruszyć stronę Gostkowa by trafić na fajne „okno widokowe”. Tuż przed Skrzyżowaniem Siedmiu Dróg można uchwycić – przy dobrej pogodzie – widoczek na Chełmiec, Borową a nawet Wielką Sowę. Tam też pierwszy raz tego dnia spotkałem wiatorłomy, wtedy jednak były to pojedyncze przypadki, zło miało spotkać mnie później.




Opuszczeniu lasu towarzyszy nagłe uczucie „Wow!”. Łagodne, buchające zielenią wzgórka – w tym charakterystyczny stożkowy Pasternik – ciągnące się ponad Gostkowem oraz Starymi Bogaczowicami pięknie wyglądają pod niebem pełnym szarych chmur, których cienie powoli suną po stokach. Pośród całej tej zieleni wybija się czerwonawy dach Gostkowskiej fermy drobiu.
Widoki tak urokliwe, że krótki przystanek zmienił się w niemal godzinną sesję 😀 Jakoś tak toskańsko mi się tam wydawało 🙂

Teraz mały tip, idąc dalej w stronę Gostkowa wypatrujcie na lewo od ścieżki skrytego w drzewach XVIII wiecznego wiatraka, holendra. Czynny do końca II Wojny Światowej młyn odrestaurowano na dom wypoczynkowy… ale sądząc po zastanym stanie to ostatnio nie wiedzie się tam najlepiej.
KRĄGLAK (692 m.n.p.m) I WIATROŁOMOWE MĘCZARNIE
Ni stąd ni z owąd byłem już w Gostkowie. A tam cisza, spokój i równowaga – niczym zasłona dymna przed podejściem na Krąglaka. Nad wsią unosiła się woń dziesiątków grilli, smażone kiełbaski czy boczek drażniły nos 😉


Tuż za ostatnimi domami szlak przenosi się do lasu, gdzie znienacka od razu odbija w prawo ostro w górę… I po mniej więcej 20 metrach ginie pomiędzy pierwszymi powalonymi drzewami. Po dłuższej chwili bezskutecznego szukania szlaku wylazłem z lasu na skraj pola – skąd rozpościerał się cudowny widok na Trójgarb – gdzie spotkałem dwie starsze panie. Obie, na wieść, że kieruję się w stronę Marciszowa przeżegnały się i ostrzegły przed marszem, „panie, tyle drzew leży, strasznie jest!” Drogie panie, bez przesady, pomyślałem sobie, choć podziękowałem za ostrzeżenie…
I huljo! Podejście na Krąglak to była mordęga! Wiatrołomy z pojedynczych\kilku drzew, czy potężne barykady z kilkunastu dorodnych świerków nie dość, że były trudne do obejścia – osoby starsze czy nie do końca mobilne miałyby poważny problem – to nieczęsto znajdowały się na rozstajach ścieżek, myląc co do dalszego przebiegu szlaku.
I wtedy na pomoc przychodzą przenośne kompu… smartfony znaczy się. Kilka kliknięć, wchodzimy dajmy na na mapa turystyczna i po chwili patrzymy gdzie nas wywiało i jak bardzo uciekł nam szlak – w zasadzie margines błędu jest niewielki i bardzo pomaga nam to odnaleźć właściwą drogę.
Takie wiatrołomy to nie przelewki, wejście na Krąglak powinno zabrać godzinę, jednak slalom pomiędzy przewalonymi drzewami wydłuża marsz niemal dwukrotnie, tak że koniec końców spóźniłem się na pociąg i czekać musiałem na następny, o!


Po osiągnięciu szczytu przygody mijają i do samego Marciszowa jest już spokojnie choć dość stromo. Niebo wypogadza się już na tyle, że zachodzące słońce ledwo pozwala na zawieszenie oka na Rudawach Janowickich wzrastających ponad wsią…

Cała łazęga zamyka się w 20-21 kilometrach, w czasie których pokonujemy nie tak popularna trasę rekompensującą się pięknymi, wyciszającymi widokami. Kilka godzin tam spędzonych na pewno nie będzie zmarnowanych, ba, jestem pewien że tylko wzmocni chęć na odkrywanie podobnych nieoczywistych miejsc.
Witam.A pod Trogarbem ma byc wg.wikipedii przekopany najdluzszy w PL tunel jako czesc S3.Blisko 2300z dlugosci.
PolubieniePolubienie
Racja. Jest gdzieś coś więcej wiadomo czy tylko te urywki, które można po internecie znaleźć?
PolubieniePolubienie
Sami szukamy jakichś dodatkowych informacji odnośnie Trójgarbu jak i jego okolic. Jako, że nas pensjonat zlokalizowany jest blisko masywu, sami mało o nim wiemy. A obiekt jest genialny, panoramę ogranicza jedynie przejrzystość powietrza.
PolubieniePolubienie
Zdecydowanie, jeśli już w średnich warunkach było dobrze to strach się bać jak jest w warunkach idealnych 😉
PolubieniePolubienie