Chester – zabytkowy zawrót głowy

Moi drodzy, dziś zabieram was do angielskiego Chester, miasta ze wszech miar ciekawego: o bogatej, liczącej niemal dwa tysiące lat historii, z cudowną architekturą, niebanalnymi zabytkami i po prostu ładnego. Miasta, które dwa lata temu uznane zostało nawet za najpiękniejsze w całej Wielkiej Brytanii (otóż nie, bo na świecie!). Nie będziemy tu szukać odpowiedzi na pytanie czy warto Chester odwiedzić. Pomogę wam pisząc dlaczego to zrobić 🙂

No właśnie, dlaczego?

Primo, może dlatego, że niedawno miasto zostało nazwane najładniejszym na całym świecie? Prawda, nie do końca wiem jakiej metodologii użyto by tego dowieść, ale trzeba przyznać, że historyczne ulice, pełne zabytkowych budynków są naprawdę urokliwe.

Przybij pionę jeśli też uważasz, że Chester jest ładnym miastem!

Po drugie primo, przepiękna czaro-biała architektura half-timbered… czyli jak byśmy sami to nazwali budownictwo ryglowe, szachulcowe. Jeśli jesteście wielbicielami takowego to wystarczy kilkanaście minut spaceru po Starym Mieście by być bliskim przekroczenia czwartej gęstości. To co można tam zobaczyć to jakiś kosmos ❤

Po trzecie primo: mury miejskie sponsorowane przez literkę N. Najdłuższe, najpełniejsze, z najstarszymi elementami w całej Wielkiej Brytanii! Powaga.

Po czwarte primo: ślady po Rzymianach właśnie. Znajdowane nie tylko w reliktach murów, ale i największym odkrytym na Wyspach amfiteatrze, mogącym pomieścić do siedmiu tysięcy widzów. Tudzież w urokliwych ogrodach, gdzie wśród zieleni traficie na pozostałości po rzymskiej zabudowie .

No i primo ultimo czy chesterskie świątynie czyli tak imponująca katedra jak i katedra… niegdysiejsza. Dwa potężne kościoły o historii sięgającej tysiąca (a nawet więcej) lat.

A to nie wszystko. Zapraszam was do tego urokliwego miasta, oddalonego od Liverpoolu o 45 kilometrów, idealnego na jednodniowy wypad z miasta Beatlesów.

DO CHESTER POCIĄGIEM Z LIVERPOOLU

Do Chester bez problemu dostaniecie się komunikacją miejską, tak autobusem jak i pociągiem. Kursów z Liverpoolu jest zatrzęsienie i nie powinniście mieć problemu z zaplanowaniem całodniowego wypadu. Podróż pociągami Merseyrail trwa około 45 minut, średnio jak na 45 kilometrów, ale przystanków jest tyle, że ciuchcia nie zdąży się rozpędzić a już musi chłodzić silnik. I tak piętnaście razy. Warto tu pamiętać o cenach angielskich kolei:  jeśli zależy wam na ekonomicznym podróżowaniu pomyślcie o kupnie Dav saver ticket, dziennym bilecie pozwalającym na dowolną liczbę kursów w okolicy Liverpoolu za 5,95 funta (jedynymi małymi literkami przy jego kupnie są szczegóły mówiące o tym, że nie działa on na pociągi w tzw. szczycie od poniedziałku do piątku od 6.31 do 9.29 rano).

Sam dworzec w Chester jest niewielki. Otwarty 180 lat temu z poziomu peronów może i nie zachwyca, ale wystarczy wyjść na niewielki placyk przed budynkiem by bardziej docenić jego bryłę, trochę włoską trzeba przyznać.

Dworzec kolejowy w Chester.

Przed dworcem stoją dwa hotele, jeden duży, drugi mały. „Queen Hotel” i „Town Crier”, pierwszy wzniesiony dla gości przybywających I Klasą, drugi, skromniejszy dla pozostałych –  dziś mam nadzieję nikt już nie patrzy na bilet gości. Co ciekawe nazwa drugiego jasno nawiązuje do miejskich krzykaczy, klikonów, osób które przed wiekami donośnym głosem ogłaszały mieszkańcom miast najróżniejsze informacje, działając de facto jak mobilny serwis informacyjny. I to w Chester, jako w jedynym mieście w Anglii do dziś, w okresie letnim niemal codziennie można spotkać takiego klikona – choć rola obecnych krzykaczy Davida i Julie Mitchell ogranicza się bardziej do funkcji rozrywkowych niźli informacyjnych.

David Mitchell, odziany w tradycyjny XVIII-wieczny strój w sezonie letnim sam w sobie stanowi jedną z atrakcji miasta. Fot. https://www.cheshire-live.co.uk/
Budynek „The Town Crier”

CHESTER CITY ROAD

Prowadząca do historycznego centrum City Road zaczęła powstawać na równi z budową dworca. W połowie XIX-wieku przestrzeń ta była w zasadzie pusta a pojawienie się kolei było impulsem do wybudowania domów, hoteli, sklepów.

City Road to patchwork różnych styli, ale dominuje tam angielska architektura z przełomu XIX i XX-wieku.

Ulica idealnie nadaje się na przystawkę przed dalszym zwiedzaniem. Dominuje tu jeszcze cegła z przełomu XIX i XX wieku, ale na wiktoriańskich i edwardiańskich kamienicach nader często spotkać można drewniane elementy, które w historycznym centrum całkowicie zdominują miejski pejzaż.

Hotel Westminster, piękny wiktoriański budynek. 

Zresztą, faktyczną zapowiedzią tego co czeka was na „Starym Mieście” znajdziecie na końcu ulicy – cztery piękne czarno-białe domy ryglowe: drewniany barwiony na czarno szkielet z otynkowanym na biało wypełnieniem między belkami, misternie zdobiony i zaprojektowany w sposób, który nie tak łatwo znaleźć w Polsce, Czechach czy Niemczech.

To jednak tylko przystaweczka przed tym co czeka w centrum miasta!

WSPANIAŁE CZARNO-BIAŁE CHESTER

Jak dobrze wiecie jestem olbrzymim wielbicielem architektury ryglowej i uwielbiam podziwiać budynki szachulcowe, jak i te z muru pruskiego. Tak, uznaję to rozgraniczenie ze względu na rodzaj wypełnienia drewnianego szkieletu… choć jestem świadom tego, że to raczej nazewnicza osobliwość naszej części Europy – Anglicy wzruszyliby ramionami na obie znane u nas nazwy mówiąc, że mamy do czynienia z half-timbered architecture. W każdym razie nie o nazewnictwo w Chester chodzi – wystarczy kilkanaście minut spaceru po Starym Mieście by być bliskim przekroczenia czwartej gęstości. To co można tam zobaczyć to jakiś kosmos ❤

Czarno-białe Chester, wizytówka miasta.
Ye Olde King’s Head, w swych reliktach pamięta jeszcze XIII-wiek.

Można mówić, że największą atrakcją miasta są mury obronne i katedra. I jasne, wspaniałe są to zabytki, ale dla mnie największym magnesem były właśnie biało-czarne domy w kratę… Ach, żeby tylko w kratę!

Detale, ach te detale!

P1110238_1278x960

Domy ryglowe w Chester zaczęły powstawać już w średniowieczu kiedy kwitł handel na rzece Dee. Drewniane szkielety wypełniano wszelakimi dostępnymi pod ręką materiałami, elementy między deskami tynkując przeważnie na biało a drewno malując na czarno. Half-timbered architecture rozwinęła się na Wyspach jak w mało którym miejscu na świecie. Każda kolejna epoka rozwijała „styl”, perfekcję osiągając w czasach Tudorów i podczas wiktoriańskiego odrodzenia kiedy brytyjscy architekci wznosili budynki nie tylko funkcjonalne, ale i oszałamiające wizualnie.

Czarno-białe Chester, wizytówka miasta.
Czarno-białe Chester, wizytówka miasta, po obu brzegach rzeki Dee.

Sporo spotykanych w Chester biało-czarnych budynków wywodzi się jeszcze ze średniowiecza, ale większość ich dzisiejszych fasad pochodzi z czasu kiedy przez kraj przetaczała się fala romantycznej tęsknoty za ryglową architekturą, i jest po prostu efektem odrestaurowania a niekiedy całkowitej przebudowy w XIX-wieku. Każda fasada z tego czasu, powstała pod okiem takich tuzów jak Lockwood czy Douglas zdaje się być bardziej wymyślna od poprzedniej. Nie mamy tu do czynienia z „prostymi” domami w kratę – drewniane elewacje przybierały najprzeróżniejsze kształty a poziom dekoracyjnej maestrii zahaczającej o odwołania do sztuki choćby gotyku po prostu powala.

Czarno-białe Chester, wizytówka miasta.
Czarno-białe Chester, wizytówka miasta. Poziom detali i zdobień poraża.
Czarno-białe Chester, wizytówka miasta. Poziom detali i zdobień poraża.
Czarno-białe Chester, wizytówka miasta.

Niekwestionowaną osobliwością i znakiem rozpoznawczym czarno-białego ChesterThe Rows, rzędy kilkupoziomowych domów połączonych galeriami z podcieniami powstałe jeszcze w średniowieczu wzdłuż czterech najważniejszych (wytyczonych jeszcze przez Rzymian!) ulic miasta. To właśnie The Rows doczekało się najbardziej imponujących renowacji w XIX-wieku i składające się nań kamienice dziś lśnią najmocniej. I jakżeż jestem wdzięczny władzom miasta, że sporą część Starówki wyłączyła z ruchu samochodowego – może to tylko estetyczna fanaberia, ale bez aut rzędy zabytkowych domów prezentują się po prostu okazalej 😛

centrum to też idealne miejsce dla wszystkich z was lubujących pobuszować w centrach handlowych – sklepów wszelakich wam wzdłuż Rzędów nie zabraknie.

Niekwestionowaną osobliwością i znakiem rozpoznawczym czarno-białego Chester są The Rows.
Niekwestionowaną osobliwością i znakiem rozpoznawczym czarno-białego Chester są The Rows.
Niekwestionowaną osobliwością i znakiem rozpoznawczym czarno-białego Chester są The Rows
O, niektóre pasaże wewnątrz The Rows jasno mówią nam, kiedy nie mamy do czynienia z budowlą średniowieczną.
The Rows nie muszą być jednak czaro-białe by zachwycać – Three Old Arches to prawdopodobnie najstarszy zachowany do dziś front sklepowy w Anglii.

The Rows ciągną się wzdłuż czterech najważniejszych ulic miasta, przecinając je z północy na południe, ze wschodu na zachód spotykając na placu pod tzw. High Cross, słupem o początkowo wybitnie religijnym znaczeniu, a później pręgierzem. XV-wieczny filar niczym jego wrocławski odpowiednik jest jednym z popularniejszych punktów orientacyjnych/spotkań, w jego pobliżu zawsze też traficie na jakichś grajków a latem na przemówienia (a raczej okrzyki) wspomnianego wcześniej klikona.

No, ale tego że trafimy na kolesia grającego „Tubular Bells” na skrzypce i klawisze się nie spodziewaliśmy.

Krzyż stoi w cieniu osobliwego kościoła pw. Św. Piotra. Cóż ciekawego w owej świątyni? Otóż to, że na równi z funkcjami religijnymi spełnia się też (a może nawet bardziej) jako klimatyczna kawiarnia. W jej wnętrzach prócz dobrej kawy znajdziecie również najlepiej zachowane średniowieczne freski w mieście!

Kościół Św. Piotra w Chester, zabytek klasy I.
Kościół Św. Piotra, świątynia i kawiarnia w jednym.

Kręcąc się po Starym Mieście na czarno-białe domy traficie niemal bez przerwy, wedle jednych wyliczeń jest ich tam ponad sto, wedle kolejnych nawet trzysta! Jeszcze będziemy je mijać, ale teraz pora by zrobić miejsce komuś innemu.

Proszę państwa, oto ona, cała w rdzawym piaskowcu.

KATEDRA Chrystusa i Najświętszej Maryi Panny w CHESTER

Może się powtarzam, ale mógłbym zaryzykować twierdzenie, że turystów do Chester przyciągają trzy rzeczy. Czarno-białe domy, najlepiej w Wielkiej Brytanii zachowane mury obronne oraz katedra. Oj tak, piękna i historycznie bogata katedra.

Można by o niej napisać całą książkę, ba kilka już nawet ukazało się na rynku. Bo też jest o czym pisać. Jednych pochłonie wielowiekowa historia: zaczynająca się jeszcze we wczesnym średniowieczu w kościółku poświęconym Św. Werburdze; mająca punkt zwrotny w czasach normańskich podbojów podczas, których bratanek Wilhelma Zdobywcy sprowadził do miasta benedyktynów a ci wznieśli wokół istniejącej świątyni swój klasztor; osiągająca punkt kulminacyjny w 1541 roku kiedy to król Henryk VIII dokonał… kasaty klasztoru wynosząc przeto kościół do rangi katedry, pod wezwaniem Chrystusa i Najświętszej Maryi Panny.

Miejsca takie jak to były jednym z powodów, dla których tak bardzo chciałem do Anglii wrócić!
Architektura zachwyca na równi z historią świątyni.

Większość jednak – choć zapewne z wielkim szacunkiem dla historii – zatraci się w architektonicznej wspaniałości wznoszonego przez kilka stuleci kompleksu. I jakże Brytyjczykom zazdroszczę tego, że gros zabytków naprawdę wiekowych, nie nękanych przez przetaczające się przez kontynent wojny (nie licząc wojen domowych na własnym podwórku) dotrwało naszych czasów w formie co najmniej dobrej i podziwiać je możemy w naprawdę dobrej kondycji.

Olśniewające gotyckie stalle w prezbiterium.
Monumentalne, ale nie przytłaczające wnętrza.

O raju, miejsca takie jak to były jednym z powodów, dla których tak bardzo chciałem do Anglii wrócić! I jakże cudownie było oprowadzać po nim swoją mamę!

Wielbiciele architektury sakralnej mogą tu zostać na pół dnia, nieustannie odkrywając nowe detale, nieustannie zachwycając się kolejnym szczegółem. Tak pochodzącym jeszcze z czasów normańskich, wczesnego jak i późnego gotyku czy XIX-wiecznych renowacji. Choć te ostatnie stały się swego czasu zarzewiem gorącej debaty czy renowacja zaniedbanych elementów nie poszła w zbyt odległe koncepcje w stosunku oryginalnego charakteru świątyni.

Katedra w Chester.
Spacerując w czasie.

Zostawmy dyskusje architektom, zajmijmy się opadem szczęki, który towarzyszyć wam będzie już z zewnątrz – samo spojrzenie na czerwonawy chesterski piaskowiec, diablo misterne zdobienia, maswerki w oknach, mnogość pinakli czy w końcu kapitalne choć tylko imitujące średniowiecze XIX-wieczne rzeźby o groteskowych kształtach przyprawia o szybsze bicie serca! A co dopiero wnętrza!

Piękny chesterski piaskowiec.
Kapitalne choć tylko imitujące średniowiecze XIX-wieczne rzeźby o groteskowych kształtach.
Kapitalne choć tylko imitujące średniowiecze XIX-wieczne rzeźby o groteskowych kształtach.

Pełne gracji, łagodne ślady po romańskich początkach? Są. Szybki przegląd najróżniejszych sklepień i drewniane weń zaskoczenia? Są – i co więcej, naprawdę uważnie spójrzcie w górę ponad nawę główną i chór. Skoro przy chórze jesteśmy to razem zachwyćmy się niezwykłymi w swym kunszcie gotyckimi stallami z XIV wieku, ponoć jednymi z najpiękniejszych w całej Anglii! Przyjrzyjcie się dość współczesnym bo XX-wiecznym witrażom i freskom na ścianach.

Gotyckie stalle są jednymi z najpiękniejszych w całej Anglii.
Raczej trudno uwierzyć, ale to sklepienie wykonano… z drewna.

Do tego choćby cudne krużganki i zielone serce w postaci wirydarzu? A jakże, swoją drogą placyk z kapitalną współczesną rzeźbą i fontanną to świetne miejsce na odpoczynek po zwiedzaniu. Park wokół katedry również świetnie się do tego nadaje. Spacer można też zakończyć w kawiarence w… dawnym refektarzu, który dziś tak jak i przed wiekami służy nie tylko duchowi, ale i ciału.

Chesterski wirydarz jest całkiem urokliwy.
Kilkaset lat historii zaklętej w kamieniu.

W dawnym refektarzu mieści się dziś kawiarnia.

No gwarantuję wam, że jeśli lubujecie się w sakralnych klimatach to będziecie zachwyceni. Sam boję się pomyśleć jak zareaguję na inne, jeszcze wspanialsze katedry w Anglii 😀 A, i najważniejsze: to wszystko mamy za darmo! Katedra otwarta jest cały tydzień, od poniedziałku do soboty od 9.30 do 18.00 oraz w niedzielę od 10.00 do 17.00.

RATUSZ W CHESTER i angielsko-walijskie legendy

Zaraz po sąsiedzku traficie na chesterski ratusz, budynek wielce imponujący, również w gotyku (choć tym z dopiskiem neo) zanurzony. Wzniesiony przeszło 150 lat temu, otwarty w obecności jednego z najbardziej znanych hrabiów Chester, ówczesnego księcia Walii, późniejszego króla, Edwarda.

Ratusz w Chester.
Ratusz w Chester.

Charakterystyczną cechą (trudno jednak dostrzegalną z poziomu ulicy) ratuszowej wieży jest fakt, że tylko na trzech jej ścianach zainstalowano tarcze zegarowe. Zegara brakuje na ścianie skierowanej w stronę Walii i narosła wokół tego stanu rzeczy legenda, mówiąca o tym, że to ze złośliwości, by Walijczycy nie mogli zobaczyć, która jest godzina. Co jest raczej nieprawdą bo… tarcze zegarowe zainstalowano w 1979, kiedy raczej mało kto sprawdzał czas spoglądając w kościelne czy ratuszowe wieże 😉 A poza tym dokładnie taki sam trzyścienny układ zegarowy ma wieża ratusza w belgijskim Ypres a na tym to budynku w Chester się wzorowali.

Sama angielsko-walijska rywalizacja doprowadziła w średniowieczu do powstania szeregu dość osobliwych i wybitnie antywalijskich praw (a może legend) – Walijczycy mieli zakaz zbierania się w grupy powyżej trzech osób, nie mogli również przybywać w mieście po zachodzie słońca a jeśli zostali na tym przyłapani to karą była… śmierć :O Z tego co jednak da się wyczytać to sami mieszkańcy mieli prawo w nosie bo niedługo po jego rzekomym wprowadzeniu burmistrzem miasta został… tak, zgadliście: Walijczyk.

Do ratusza można wejść i zwiedzić kilka sal.
Jeśli jednak nie macie dużo czasu to wystarczy, że rzucicie okiem na klatkę schodową, całkiem imponującą.
Przede wszystkim warto przystanąć przy tablicy podarowanej miastu przez Polskich lotników (ale i obsługę naziemną) z pobliskiej bazy RAFu w Sealand.

ZEGAR na EAST GATE 

Spacerując dalej czterema głównymi ulicami miasta dochodzimy do miejsca, które jasno pokazuje nam, że nie wszystkie symbole Chester muszą być monumentalne by na stale zaistnieć w świadomości mieszkańców jak i turystów.

Choć sam mechanizm zegara powstał w 1897 roku to faktycznie zaczął on działać dwa lata później.

Najlepszym przykładem jest Eastgate Clock, żelazny, pięknie zdobiony zegar umieszczony na jednej z miejskich bram. Jest to zegar nie byle jaki bo na przestrzeni wieków dorobił się na Wyspach takiej sławy, że tylko Big Ben jest bardziej rozpoznawalny. I częściej fotografowany. Czy zasłużenie? Nie mam pojęcia bo nie znam innych brytyjskich zegarów, ale trzeba przyznać, że ma swój urok. I historię.

Zegar miał być najważniejszą częścią chesterskiego uczczenia diamentowego jubileuszu królowej Wiktorii na tronie. I wszystko było by w porządku gdyby nie fakt, że wszelkie prace zakończono dwa lata później niż oczekiwano – no, ale że zawsze jest okazja do świętowania to upieczono dwie pieczenie na jednym ogniu i podczas uroczystego uruchomienia zegara połączono spóźniony jubileusz z 80 urodzinami monarchini.

A skoro już jesteśmy na jednej z miejskich bram to pora byśmy przyjrzeli się trzeciej największej atrakcji miasta. A w każdym razie na pewno najdłuższej.

MURY MIEJSKIE w CHESTER

Mury miejskie Chester sponsoruje litera N. Jak niezwykłe, najdłuższe, najlepiej zachowane w całej Wielkiej Brytanii. Powaga. Chesterskie mury od niemal dwóch tysięcy lat szczelnie otulają Stare Miasto swoje początki zawdzięczając II Legionowi Rzymskiemu, który to w I w.n.e. nad rzeką Dee założył obóz Deva i Legionowi XX, który obóz i jego fortyfikacje rozbudował. Deva przeistoczyło się w Chester, Rzymian zastąpili Anglosasi, mury rozbudowali Normanowie, a ich trwałość co i rusz sprawdzano w wojnach domowych, które finalnie doprowadziły do zmniejszenia ich znaczenia… i przeistoczenia w całkiem klawą promenadę.

Mury miejskie w Chester.
Mury miejskie w Chester.

Przez stulecia rozbudowywane, wzmacniane, przebudowywane, niszczone, odbudowywane i ostatecznie dostosowywane do ruchu turystycznego dziś stanowią jedną z największych atrakcji miasta ciągnąc się przez niemal 3 kilometry!

Mury miejskie w Chester.
Mury miejskie w Chester.

Z pierwotnych rzymskich obwarowań nie zostało może wiele, ale to na ich reliktach kolejni włodarze rozbudowywali nowe mury – w dużej mierze (za wyjątkiem południowo-zachodniego fragmentu) ich dzisiejszy przebieg nie różni się od tego sprzed prawie dwóch tysięcy lat. Wiele to mówi o rozmiarach i wadze rzymskiego fortu-miasta.

Pozostałości po jednej z rzymskich wież – pierwotnie było ich ponad 30!

Spacer murami – nawet jeśli nie zrobicie całej pętli – to fajna sprawa. Widoczków po drodze jest co nie miara, a co i rusz i tak warto zatrzymać się przy basztach, wieżach czy czterech bramach miejskich. I chyba tylko tych ostatnich bym się czepił. Bo cóż, niestety rzuciłem okiem na stare ryciny i dawne, mocno średniowieczne bramy były cudownie bajkowe a neoklasyczne przebudowy z XVIII i XIX-wieku są, no cóż o wiele skromniejsze.

Wieża Feniksa (zawdzięczająca nazwę opiece gildii malarskiej, której symbolem był odradzający się ptak) – to ponoć z niej król Karol widział jak jego armia dostaje łupnia w bitwie pod Rowton Heath.
Spacerując wzdłuż rzeki dojdziecie do Bridgegate.

Romantykom polecam fragment w pobliżu Bridgegate, gdzie wokół krótkiego odcinka schodów łączących dwa poziomy murów narosła legenda: jeśli na jednym wdechu pokonasz je w górę i w dół to spełni się twoje życzenie, jakiekolwiek będzie – ponoć dawniej życzenia „ograniczały” się tylko do miłości 😉

Schody Życzeń.

A skoro już przy Bramie Mostowej jesteśmy to warto się zatrzymać przy samym moście. Stary Most nad rzeką Dee to jak sama nazwa wskazuje najstarszy most w mieście, jego obecna,  kamienna inkarnacja pochodzi z XIV wieku i powstała w miejscu, gdzie pierwszą, drewnianą przeprawę urządzili Rzymianie. Wcale nie tacy głupi, trzeba przyznać.

Najciekawsze w jego otoczeniu jest jednak to co nie rzuca się w oczy – albo inaczej, w oczy się nawet rzuca, ale raczej nie zdradza swego pochodzenia. Mowa o niemal tysiącletnim jazie, przez wieki zaopatrującym w wodę młyny a później miejską elektrownię… będąc przy okazji pierwszą poważną przeszkodą i sprawdzianem dla łososi, dla których rzeka Dee jest idealnym miejscem na tarło.

Żałuję tego teraz, że nad rzeką spędziliśmy dramatycznie mało czasu no, ale z głodem nie wygrasz – kiszki grały nam marsza a najlepsze knajpki zajdziecie w centrum. I choć pierwszego dnia w Anglii chcieliśmy znaleźć miejscówkę z wyspiarskim jedzeniem to… skończyliśmy w „La Frattorii”, włoskiej restauracyjce z totalnie pysznymi przysmakami z Italii – tak dobrego risotto z owocami morza chyba jeszcze nie jadłem 🙂

Najlepsi towarzysze podróży, zadowolnieni i najedzeni.

I w sumie dzięki kulinariom płynnie możemy przejść do krótkiej opowiastki o rzymskich początkach Chester.

DEVA (VICTRIX) – RZYMSKI AMFITEATR I OGRODY

Jak wiele miast na Wyspach Brytyjskich Chester korzenie ma rzymskie. Pierwsze wieki naszej ery były czasem kiedy rzymskie legiony dotarły do Brytanii, rozgościły się i nawiązywały przyjacielskie stosunki z wyspiarskimi plemionami. Dobra, dobra, wiemy jak było, niemal 400 lat bytności na Wyspach do najłatwiejszych nie należało – tak dla przybyszy, ale przede wszystkim miejscowych. Założony przez II Legion obóz Deva nad rzeką Dee dość szybko stał się jednym z najważniejszych na zachodzie prowincji, dając podwaliny pod dzisiejsze Chester. Obręb murów obronnych rzymskiego obozu do dziś stanowi granicę chesterskiej Starówki a wytyczone przez Rzymian drogi nadal przecinają je z północy na południe i wschodu na zachód.

Hej ho, hej ho, do Legionu by się szło!

Największym zachowanym cudem z czasów minionych jest amfiteatr, największy na jaki natrafiono na Wyspach. I najstarszy zarazem bo zbudowany jeszcze w I w.n.e. niedługo po założeniu obozu… co pokazuje, że Rzymianie raczej od początku byli pewni swego i planowali zostać tu na dłużej. I umilać sobie czas walkami gladiatorów czy… kogutów!

Amfiteatr mógł pomieścić do siedmiu tysięcy widzów!

Arena po odejściu Legionów szybko popadła w zapomnienie i na nowo świat odkrył ją dopiero w 1929 roku – odsłonięte dziś fragmenty stanowią ledwo połowę dawnego kompleksu i są jednym z ważniejszych przystanków, dla wszystkich chcących odkrywać rzymskie korzenie miasta, na własną rękę lub z przewodnikiem. Jeśli zobaczycie na ulicach miasta kogoś w rzymskiej zbroi to będzie to widok jak najbardziej normalny, to tutaj codzienność.

Większość rzymskich skarbów wciąż spoczywa pod ziemią, ale sporo ocalałych artefaktów da się zobaczyć w miejscowym muzeum. Nie było nam tam po drodze i trochę żałuję bo z tego co wyczytałem kolekcja nagrobków jest nader imponująca. Jeśli jednak, tak jak my nie będziecie mieć czasu na muzeum to wybierzcie się chociaż na spacer po Rzymskich Ogrodach.

To dość kapitalne miejsce zaraz przy murach miejskich, o rzut kamieniem od amfiteatru. Zielone, ale i historycznie bogate (zaskakujące, prawda? ;)) będące ni mniej ni więcej darmową (i na świeżym powietrzu) ekspozycją fragmentów rzymskiego obozu, odkrytych podczas robót budowlanych w XIX-wieku. Przez lata zastanawiano się co zrobić z wszystkimi tymi pozostałościami po antycznym mieście aż w końcu ktoś mądry wpadł na pomysł by wystawić je na widok publiczny w formie jaką widzicie dziś, zaaranżowanego ogrodu. A cóż w nim mamy?

Tak oryginalne fragmenty kolumn pochodzących z miejskich łaźni, fragmenty auli principia (czyli kwatery głównej obozu) jak i zupełnie nowe, ale stylizowane na starożytne mozaiki. Piękne trzeba przyznać i inspirowane na nie byle czym bo choćby słynnymi mozaikami z Ostii czy Chebby. Jest i zrekonstruowany hypokaust, przy których to ustrojstwach nie mogę wyjść z podziwu, że niby jak to tak można było dwa tysiące lat temu kombinować i takie cuda wymyślać. Uwielbiam.

Mozaika okrągła, nawiązująca do dzieł z Chebby powstała w 50 urodziny Chester Civic Trust, stowarzyszenia aktywnie działającego na rzecz Chester, jego historii i dziedzictwa.
Hypocaustum, system grzewczy rodem z Cesarstwa Rzymskiego.

Rzymian i mury miejskie zostawiamy za sobą, oto zbliżamy się do końca naszego spaceru  docierając do Grosvenor Park, jednej z kilku fajnych zielonych oaz w mieście.

Wiklinowa łódź stworzona w 200 rocznicę powstania RNLI czyli prościej mówiąc ratowników wodnych.
Grosvenor Park.

W parku spokój, na trawce kilka pikników, kilka osób spaceruje z psami a na jego skraju w pełnym słońcu i mozole studenci grzebią w ziemi na zajęciach terenowych. Ucinając krótką pogawędkę z ich opiekunem dowiadujemy się, że pod naszymi stopami znaleźć można fragmenty rzymskiej drogi, anglosaskich umocnień czy pozostałości po domach zniszczonych podczas Wojny Domowej. Park od lat służy studentom i kto wie jakie jeszcze historie skrywa.

KOŚCIÓŁ ŚW. JANA CHRZCICIELA, DAWA KATEDRA

Na pożegnanie opiekun studentów polecił nam zajrzeć do pobliskiego kościoła, co też mieliśmy w planach, a jego rekomendacja utwierdziła nas w słuszności tej koncepcji. I ejże, cóż to jest za miejsce! Kościół Św. Jana Chrzciciela, pierwsza katedra Chester, przepiękny przykład romańsko-gotyckiej świątyni, miejsce kultu, ale i trochę muzeum.

Kościół w swych najstarszych kamieniach powinien pamiętać jeszcze bagatela VII stulecie(!) i króla Mercji Æthelreda, dziś jednak aparycję ma głównie romańsko-gotycką. Gotycką głównie z zewnątrz, wewnątrz zdecydowanie starszą, monumentalną i dość surową romańską. Olbrzymie wrażenie robią masywne filary, łagodne łuki z archiwoltami czy znajdujące się ponad nimi triforia. Potężne okute drewnem organy trochę nieśmiało stoją na uboczu a instrument to wielce niezwykły, wybudowany specjalnie na koronację Królowej Wiktorii!

Zjawiskowe wnętrza kościoła Św. Jana Chrzciciela.
Zjawiskowe wnętrza kościoła Św. Jana Chrzciciela.

Wewnątrz panuje spokój, miłe panie służą pomocą opowiadając historię budowli, można też przysiąść na kawie i zanurzyć się w myślach.

Zaczynam myśleć, że kawiarnia w kościele to w Anglii norma.

Wiele set lat zaklętych w murach najlepiej dostrzec na zewnątrz, w ruinach normańskiego chóru i kaplic. Do naszych czasów przetrwały tylko ściany i fragmenty łuków, ale dają one wyobrażenie jak fantastycznie musiały się one prezentować przed wiekami. Wiele elementów ze zniszczonej części kościoła można oglądać w nawie bocznej dzisiejszej świątyni.

Obecna świątynia i ruiny starszych części.
Bogumiłka matka moja i normańskie ruiny.
Normańskie ruiny.

Tak też zamykamy chesterską pętlę kierując się w stronę dworca. Wiele mijanych po drodze budynków dopiero w popołudniowym świetle pozwala spojrzeć na siebie bez konieczności mrużenia oczu. Okazuje się wtedy, że XIX-wieczne czysto ceglane Chester też może się podobać a ledwo liźnięte fabryczne okolice kanału Shropshire Union zostawiają nas z uczuciem, że warto jeszcze tu wrócić, ot choćby by przekonać się jak żegluje się po tutejszych kanałach i rzekach. Zresztą uczucie to w pełni w nas zapłonie lada dzień, w Walii gdzie podziwiać będziemy niezwykłe akwedukty i kanał Llangollen.

To jednak już zupełnie inna historia.

Kanał Shropshire Union
Młyny nad kanałem Shropshire Union.

4 myśli na temat “Chester – zabytkowy zawrót głowy

  1. No muszę przybić tę pionę, bez dwóch zdań! Co prawda miastem „mojego życia” jest Wenecja (oklepane, ale tak właśnie jest), niemniej Chester wydaje mi się równie piękne, bo zupełnie inne. Ze starych miast angielskich zwiedziłam Lichfield, zabytków rzymskich jednak tam nie pamiętam. Fajnie, że mogłeś zwiedzać tak cudne miejsce z Mamą, ja też bym chciała pojechać tam z dziećmi (na razie z lubością siedzę w Słowenii). Pozdrawiam cię serdecznie i jak zwykle dziękuję za wspaniałą relację 🙂

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Katrina Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.