Poznajemy Berzdorfer See: Deutsch Ossig oraz koparka w Hagenwerder

Był upalny sierpniowy dzień w okolicach Görlitz. Prognozy pogody były jednoznaczne. Słońce miało grzać bez litości dlatego nie potrzebowaliśmy wiele czasu by uznać, że najlepiej w takiej sytuacji glebnąć się gdzieś nad wodą i wypoczywać. Szybki rzut okiem na mapę i decyzja mogła być tylko jedna. Z ekranu aplikacji niemal krzyczała do nas największa niebieska plama w okolicy, znajdujące się nieopodal miasta, Berzdorfer See, sztuczne pokopalniane jezioro o diablo rekreacyjnym charakterze. Czy zdziwicie się jednak jeśli powiem wam, że statyczny relaks na plaży szybko nas znudził a spokojny spacer wzdłuż wschodniego brzegu akwenu okazał się być pretekstem do poznania jego historii, zobaczenia efektów dawnej ekspansji kopalni czy w końcu wdrapania się na całkiem niekonwencjonalną platformę widokową?

Niby jezioro na Górnych Łużycach a kosze plażowe niczym nad Bałtykiem.

960 hektarów powierzchni, liczne plaże, place zabaw, niezliczone możliwości wypoczynku na wodzie, 20-kilometrowa ścieżka rowerowo-wrotkarsko-piesza, campingi, klimatyczne knajpki i restauracyjki, wieża widokowa, historia zaklęta w wiekowych budynkach, zabytki techniki, roztaczające się w każdym kierunku pagórzaste krajobrazy ze stożkiem Landeskrone na czele…  Czy może dziwić, że położone tuż za granicą, niespełna 8 kilometrów od centrum Görlitz jezioro jest jedną z największych atrakcji w okolicach zabytkowego miasta i przyciąga turystów jak magnes? Nie sądzę. Poznajmy jego nie tak oczywistą historię.

HISTORIA BERZDORFER SEE

Berzdofer See to piąte największe jezioro Saksonii. Jak cała czołówka landu jest jeziorem antropogenicznym czyli takim w powstaniu, którego palce maczali ludzie. Jest to bowiem jezioro sztuczne, powstałe po zalaniu terenów dawnej kopalni węgla brunatnego.

Berzdorfer See oraz czuwający nań stożek Landeskrone.

Górnicze tradycje w Saksonii liczą sobie bez mała 700 lat, jednak w okolicach Görlitz jest to „zaledwie” lat 180. Pierwsze szyby pojawiły się w 1835 roku i przez długi czas miejscowy węgiel brunatny wydobywano właśnie pod ziemią. Potrzeba było 84 lat by kopalnia stała się odkrywkowa… i kolejnych ośmiu by została zamknięta. I zalana! Tak, tak, pierwsze niewielkie jeziorko powstało tam niemal 100 lat temu.

Tuż po II WŚ teren osuszono, a ponowne wydobycie ruszyło z kopyta. Powstała w okolicy elektrownia w Hagenwerder potrzebowała potężnych zasobów energii, dostarczanej przez węgiel oczywiście. W kilkanaście lat wydobycie wzrosło do niebotycznych liczb – z przedwojennych 17 000 ton rocznie wskakujemy w 50 000 ton. Dziennie! Rozwijająca się kopalnia zajmowała coraz większy obszar, wskutek jej ekspansji dwie wsie przestały istnieć a okoliczne tereny stawały się coraz bardziej zdegradowane. Potężna kopalnia rozrastała się nieustannie…  aż w końcu przyszły lata 90., zmieniły się czasy, nastąpiła zmiana polityki i elektrownia jak i kopalnia zostały zamknięte. Bach, szlos a dla wielu mieszkańców żyjących z górnictwa cios.

Kopalnia pozostawiła po sobie wielką ranę w krajobrazie, szeroką na trzy a długą na prawie pięć kilometrów. Potrzeba było planu i czasu by to co przez człowieka zdegradowane, przy pomocy człowieka na powrót mogło stać się piękne. Kilka lat trwało zalewanie terenu, przez kilka kolejnych (choć w sumie to do dziś) następowało ogarnianie infrastruktury. I tak jak na Łuku Mużakowa podobne jeziora przybrały różnorakie barwy stając się wizytówkami Światowego Geoparku przyciągającego tak turystów jak i geologów czy przyrodników, tak pod Görlitz powstał akwen czysto rekreacyjny, dający odwiedzającym multum możliwości spędzania czasu. I absolutnie był to strzał w dziesiątkę bo jezioro przyciąga tą różnorodnością. A odległość rzutu kamieniem z Polski sprawia, że stało się ono też częstym celem wielu z nas. I bardzo fajnie.

Berzdorfer See.

My podczas naszego pobytu pod Gorlitz skupiliśmy się na wschodnim brzegu i tam was zapraszam 🙂

PRZED WYRUSZENIEM W DROGĘ… OGARNIJ TRANSPORT

Nad jezioro bez problemu dojedziecie samochodem, tak od północy z Görlitz, zachodu z Raichenbach czy ze wschodu z Radomierzyc. Parkingi znajdziecie w wielu miejscach (rzućcie okiem na mapę, tę następną) więc z planowaniem i własnym dojazdem nie powinniście mieć problemu. Tak samo zresztą jak z dojazdem komunikacją miejską. Kursujący co godzinę pociąg linii Görlitz-Zittau zatrzymuje się w Hagenwerder tuż przy południowym krańcu akwenu.

Na dworcu w Görlitz.

Jednak zdecydowanie warto też zastanowić się nad kombinatoryką stosowaną czyli wyborem tramwaju+autobusu. Do wyboru macie dwa kombosy, oba możecie zacząć w okolicach dworca kolejowego na przystanku Bahnhof Sudausgang:

  • opcja pierwsza: tramwaj linia 1 do stacji Weinhubel skąd dalej autobus linia E. Dzięki temu cały wschodni i południowy brzeg jest do waszej dyspozycji – kurs kończy się w Blaue Lagune.
  • opcja druga: tramwaj linia 2 do stacji Biesnitz-Landeskrone a dalej autobusem linią F kończąc podróż w Klein Neundorf. Ta opcja jest o tyle atrakcyjna, że można połączyć wypad nad jezioro z wdrapaniem się na emblematyczny dla miasta pagór Landeskrone. Polecam.
  • rozkład jazdy znajdziecie na stronie https://www.goerlitztakt.de/Bus-im-Takt.html

NORDOSTSTRAND

Zaczynamy na północnym-wschodzie jeziora gdzie docieramy wspomnianym autobusem, linią E. Przystanek znajduje się zaraz przy jednym z parkingów (aktualne cenniki znajdziecie TUTAJ). Plaża jest tuż obok. Pogoda była klawa, Słonko przygrzewało, piasek palił w stopy, woda chłodziła – idealny deal.

Plaża NordOst.

Miejsca jest sporo bo też plaża rozciąga się tak na południe, jak i północ zmieniając się po czasie w plażę Północną. Rozgrzany piasek pali stopy a przy samiuśkim brzegu zaskakuje masa żwiru i niewielkich kamyków, które diablo utrudniają czystą radość z wejścia do wody… no chyba, że jesteście z tych, którym kamieniste plaże z południa Europy głaszczą stopy 😉

Plaża NordOst i zdradzieckie kamyki.

Na miejscu znajdziecie plac zabaw, małe gastro gdzie kupicie lody, miejscowe piwko czy też brat/bockwurtsy (koniecznie z musztardą). My, uzbrojeni w buły z kiełbasą decydujemy się podziwiać okoliczne krajobrazy – najbardziej znany wulkan w okolicy z początku nieśmiało chowa się za horyzontem, z kolei bez większych problemów widać na odległym brzegu wieżę widokową Neuberzdorfer Höhe. W ogóle widoczki podczas całego spaceru: prima sort.

Nordoststrand i tamtejsze udogodnienia. 
I pierwsze widoczki.
I pierwsze widoczki. Tu choćby na Neuberzdorfer Höhe.

Wzdłuż drogi pełno drzewek dających choć kawałek cienia a wśród wielu tablic informacyjnych jest i taka  o nie śmieceniu resztkami papierosów – i tak się zastanawiam dlaczego największa jej część napisana została w języku polskim? Hmm.

Nordoststrand.

Nordoststrand jest jedną z kilku plaż, które w sezonie (od maja do początku października) są strzeżone i pływanie tam wam polecam. Wiadomka, zawsze warto wybierać miejsca na które baczenie mają ratownicy. A my po piwku o kąpieli już nie myśleliśmy tylko włączył nam się tryb „Idziemy!”

DEUTSCH OSSIG czyli HISTORIA ZNIKANIA

Określenie użyte przez Filipa Springera w odniesieniu do dolnośląskiej Miedzianki jako żywo pasuje do wsi Deutsch Ossig, przez wieki twardo osadzonej w górnołużyckiej rzeczywistości a pod koniec lat 80. XX wieku w znacznej mierze zmiecionej z powierzchni ziemi przez rozrastającą się wówczas kopalnię.

Idąc wzdłuż brzegu na południe powoli zauważamy zmianę jego charakteru. Plaża zostaje za nami, młode równo zasadzone drzewa również. Pojawiają się za to drzewa coraz dorodniejsze i starsze a pomiędzy nimi majaczą szkielety równie wiekowych budynków. Plebania, budynki gospodarcze dawnego majątku, sam piękny choć zdewastowany dwór, relikty ulic a między nimi ulokowane współczesne budki gastronomiczne, przystanki dla rowerzystów, miejsca gdzie można odpocząć. Oto dochodzimy do miejsca zawieszonego między przeszłością a teraźniejszością.

Pozostałości po Deutsch Ossig ożywają latem.
Pozostałości po Deutsch Ossig ożywają latem.
Pozostałości po Deutsch Ossig ożywają latem.

Deutsch Ossig to jedna  ze wsi, które przegrały „bitwę” z rozrastającą się swego czasu kopalnią. Jej kres nadszedł na przełomie lat 80. i 90. XX wieku, na kilka lat… przed zamknięciem całego biznesu. Wiele osób w tym dawny pastor, a później zapalony kronikarz wsi nie potrafią zrozumieć dlaczego pozwolono by Niemiecki Osiek przestał istnieć.

Wieś była to wiekowa bo wzmianki o niej pochodzą już z XIV wieku a badania archeologiczne cofają nas jeszcze dalej, najpierw do romańskiego kościółka z XIII stulecia a potem do pochówków z nim związanych z lat jeszcze wcześniejszych! O tym, że była ona też całkiem znaczną w okolicy niech świadczy fakt, że w XVI wieku potrzeba było interwencji króla czeskiego, Ferdynanda I, który to to podzielił wieś na trzy osobne twory, Deutsch Ossig Górny, Dolny i Środkowy. Każdy z własnym dworkiem, folwarkiem. Poważna sprawa…

Pozostałości po dworze Średnim.
Dawna plebania.
Pozostałości po folwarku a na drugim planie dwór Górny.

Setki lat historii, zabytkowe budynki, barokowy kościół (jako jeden z nielicznych doczekał się wiernej odbudowy w dzielnicy Königshufen), szkieletowe domy szachulcowe, kręgielnia, przeróżne zakłady, szkoła, budynek straży pożarnej… Większości już nie ma, pochłonęła je kopalnia, która krótko potem sama wyzionęła ducha. Dziś w opuszczonej, naznaczonej opuszczonymi budynkami wsi życie budzi się wiosną i latem. Park dominialny i plac przed zrujnowanym dworkiem Średnim wypełnia się budkami z lodami, kawą, zimnymi napojami, przekąskami, pamiątkami. Pod drzewami można spocząć na ławeczkach i odpalić tryb pełen relaks, wzrok skierować na jezioro i górujący nań Landeskrone. Zero potrzeb, tak można żyć.

Pozostałości po Deutsch Ossig ożywają latem.
Widok wielce emblematyczny.
Chwila odpoczynku na złapanie takiego widoku zawsze spoko.
Pozostałości po Deutsch Ossig ożywają latem.

O niełatwej przeszłości należy jednak pamiętać. I robić wszystko by świadectwo wsi jak najdłużej niosło się w eter.

Po tej coelhowskiej myśli ruszamy dalej. Wszelkie zabudowania, a raczej ich resztki zostawiamy za sobą. Brzeg staje się bardziej zarośnięty, w równych odstępach trafia się jednak na niewielkie miniplaże, niemalże takie na wyłączność. Niektórzy korzystają z ograniczonego dostępu i paradują na golasa. Oficjalnie plaż dla nudystów nie ma, co nie zmienia faktu, że wielbicieli takiej formy plażowania nad Berzdofer See nie brakuje. Są za to legitne plaże, na których mile widziane są psy i jedna z nich znajduje się niedaleko za Deutsch Ossig. Tak więc psiarze, wiecie co robić. Drugą podobną, o której wiem znajdziecie przy Blaue Lagune.

Plaże dla psów rozpoznacie po tablicach.
Niechaj i psy mają coś z Berzdorfer See.

HAGENWERDER I TAMTEJSZA KOPARKA

Po chwili wraca cywilizacja. na horyzoncie majaczy sylwetka hotelu, pojawia się kolejna plaża. Docieramy do Hagenwerder, dziś spokojnej miejscowości, niedawno jeszcze mocno związanej z górnictwem a historycznie prawdopodobnie jednej z najstarszych osad serbołużyckich na tych terenach. W mijanej marinie kilkanaście żaglówek, kawiarenka niestety zamknięta we wtorki i tylko witamy się z klamką. Daleko na drugim brzegu pięknie na skarpie prezentuje się wieś, Jauernick-Buschbach. Kiedyś i tam musimy trafić bo z odległości wygląda na diablo ciekawe miejsce.

Jauernick-Buschbach po drugiej stronie jeziora.
Marina w Hagenwerder.

Plaża i hotel są bardzo ładne, „ą i ę”, ale jednak do Hagenwerder wielu turystów przyciąga coś zupełnie innego. Potężne monstrum, pamiątka po górniczej historii saksońskich kopalni, koparka wielonaczyniowa 1452. Zachwycająca i przerażająca jednocześnie.

Koparka wielonaczyniowa 1452, kolos z Hagenwerder.

Licząca sobie 60 lat z kawałkiem maszyna (typu SRs 1200) od wielu lat znajduje się w stanie spoczynku, lecz wcześniej przez blisko 4 dziesięciolecia służyła nie tylko w kopalni „Berzdorf”, ale i pierwotnie kawałek dalej na zachodzie w Turyngii.

Koparka wielonaczyniowa 1452, kolos z Hagenwerder.

Początkowo po zamknięciu kopalni idea byłą taka by kolosa przerobić na żyletki. WIELE żyletek. Znalazła się jednak grupa zapaleńców, którzy nie dość, że do tego nie dopuścili to doprowadzili do tego, że koparka trafiła na listę zabytków kultury Wolnego Kraju Związkowego Saksonii stając się namacalną pamiątką po kopalnianej historii okolicy. I dziś jako obiekt muzealny udostępniany nam, turystom daje możliwość poznania i zobaczenia go z naprawdę bliska.

Koparka wielonaczyniowa 1452, kolos z Hagenwerder.
Koparka wielonaczyniowa 1452, kolos z Hagenwerder.

Koparka gabarytami mogłaby zawstydzić niejednego Transformera, wysoka jest na 33,5m, szeroka na niemal 50 a długość jej zamyka się w 75 metrach. Za 6 euro nie dość, że można obejść ją wokoło, to bez problemu da się również po niej pokręcić, zobaczyć jej wnętrzności a także wspiąć aż do punktu widokowego, z którego widoczki są naprawdę niczego sobie – prócz oczywistości w postaci jeziora i Landeskrone, mamy również spojrzenie w kierunku przeciwnym na oddalone dość Góry Izerskie. Z racji na pogodę i zapewne trudności w zapewnieniu bezpieczeństwa późną jesienią/zimą koparkę zwiedzać można od maja do października.

Koparka wielonaczyniowa 1452, kolos z Hagenwerder.
Koparka wielonaczyniowa 1452, kolos z Hagenwerder.
Koparka wielonaczyniowa 1452, kolos z Hagenwerder.
Koparka wielonaczyniowa 1452, kolos z Hagenwerder.
Widoczki z kopareczki.
Widoczki z kopareczki.

Koparka imponuje gabarytami i daje wyobrażenie jak musiała wyglądać okolica w czasie wydobywania węgla. Potężne maszyny dziennie potrafiły pomóc w wydobyć kilkudziesięciu tysięcy jego ton! Spacerując wokół maszyny zobaczycie jeszcze sporo mniejsze, ale również ważne do funkcjonowania kopalni sprzęty.

I maszyny lekko mniejsze.
Koparka wielonaczyniowa 1452, kolos z Hagenwerder.

Spod kopalnianego kolosa ruszyliśmy w stronę centrum (jakkolwiek górnolotnie może to w przypadku Hagenwerder brzmieć :P) by po paru chwilach dotrzeć na całkiem miły dworzec kolejowy. Starawy, ale klasycznie ładny.  Nasz spacer dobiegł końca i w oczekiwaniu na powrotny pociąg do Gorlitz mogliśmy już planować kolejne saksońskie przygody.

SŁOWEM PODSUMOWANIA:

  • to jezioro sztuczne, powstałe po zalaniu terenu dawnej kopalni odkrywkowej węgla brunatnego,
  • największą atrakcją jest rzecz jasna jezioro samo w sobie, które prócz plażingu i smażingu oferuje multum aktywności,
  • Berzdorfer See leży niespełna 8 kilometrów na południe od Gorlitz i bez problemu dostaniecie się tam autem własnym jak i pociągiem czy autobusem,
  • spacerując wschodnim brzegiem dotrzeć do Deutsch Ossig, jednej ze wsi, która wskutek górnictwa niemal przestała istnieć,
  • w Hagenwerder będziecie mieć okazję wspiąć się na jedną z bardziej oryginalnych wież widokowych ever, dawną koparkę wielonaczyniową,
  • oczywiście jest gdzie wszamać i totalnie się wyczilować.
  • to kolejny dobry kierunek na szybki i ciekawy wypad w pobliżu granicy 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.