Löbau, Löbauer Berg i jedyna taka wieża widokowa

Dziś zapraszam was na zachodnie krańce Sudetów, na łagodne Pogórze Łużyckie do wielce urokliwej miejscowości Löbau skąd wyruszymy na niezbyt wymagającą, ale diablo satysfakcjonującą i widokową łazęgę na dawny wulkan udekorowany jedyną w swoim rodzaju wieżą widokową. Będzie tak krajobrazowo jak i historycznie. A co.

Odwiedzenie Löbau oraz wdrapanie się na górującą nad miastem Löbauer Berg chodziły mi po głowie już od dawna. Choć w sumie to na odwrót, to Löbauer Berg zakrzątał mi myśli a miasteczko położone u stóp pagóra skorzystało z tego intensywnego rozmyślania i stało się całkiem miłym dodatkiem do zaplanowanej łazęgi.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Löbau i łagodne fale Pogórza Łużyckiego.

Górnołużycka mieścina oddalona od Zgorzelca o niespełna 30 kilometrów jest łakomym kąskiem tak dla podróżujących pociągiem, samochodem jak i rowerzystów. My, mając w kieszeni wakacyjny miesięczny bilet Deutsche Bahn wybraliśmy podróż pociągiem. Jazda z Gorlitz trwa raptem 17 minut, nie było co się zastanawiać. Teraz, poza sezonem wakacyjnym wybierając niemieckie ciuchcie przemyślcie jednak zawczasu czy nie warto wykupić biletu ZVON, obowiązującego na przygranicznym terenie polsko-niemiecko-czeskim – powinno wyjść zdecydowanie taniej aniżeli przy wykupieniu osobnych biletów do miasta i z powrotem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Dworzec w Löbau.

Nasz główny cel, Löbauer berg czy też bardziej Lubijska hora jak mówi i pisze się po serbołużycku to pagór o wysokości niezbyt okazałej bo mierzący ledwo 447,9 m. Dawny wulkan, niegdyś z pewnością dużo wyższy, zredukowany do dzisiejszych rozmiarów przez czas i siły natury, to zdawałoby się jeden z wielu podobnych pagórów, nie charakteryzujących się niczym szczególnym. A jednak, znajdującą się na jego szczycie wieża widokowa jest na tyle wyjątkowa, że już dla niej samej warto odbyć tę wycieczkę. Że niby co? Że w bogactwie urodzaju sudeckich wież mało co może już człowieka zaskoczyć? No to przytrzymajcie piwo i podziwiajcie: oto będziecie mieć okazję zobaczenia jedynej żeliwnej wieży widokowej w Europie, jednocześnie najprawdopodobniej najstarszej takiej na świecie! Brzmi nieźle? No to zaczynamy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Żeliwna wieża Fryderyka Augusta II, jest dziełem… Fryderyka Augusta Bretschneidera, piekarza z Löbau.

LOBAUER BERG aka LUBIJSKA HORA

Wysiadamy na dworcu w Löbau. Staruszku, ale zadbanym. Przeszło 170 lat na karku robi wrażenie. Kiedyś na dworcu zatrzymywało się o wiele więcej składów, także tych międzynarodowych, dziś obsługiwane są głównie kursy regionalne.

Miasto jest na wyciągnięcie ręki, ale zostawiamy je na później. Pierwszy cel dnia: czerwono-zielonym szlakiem doczłapać się na szczyt. Zaraz po wyjściu z dworca natraficie na całkiem solidny słupek z datą 1859 i osobliwym systemem, jak się okaże odległości. To wspomnienie po XIX-wiecznych milach pruskich, liczących 7500 metrów jednostkach używanych przez ówczesną pocztę. Do niej jeszcze wrócimy.

Słupek z milami saskimi obowiązującymi w XIX wieku.

Ulica, którą rusza się spod dworca jako żywo pasuje to naszych zamierzeń – patronujący jej Alexander van Humboldt to przecież wybitny przyrodnik i podróżnik, który na wulkanicznych pagórach zjadł zęby i z pewnością sam chętnie na Lubijską horę by się wdrapał.

Do przejścia jest niespełna 2,5 kilometra, odległość to niewielka. Niewielka jest i różnica wysokości, którą trzeba będzie pokonać –  szczyt przewyższa miasto o niecałe 210 metrów. Tak więc, raczej każdy, nawet ci o lichej kondycji nie powinni mieć problemu by spokojnie wejść. Tym bardziej, że pierwsza połowa spaceru to niemal samo płaskie. Płaskie nie równa się jednak nudne. Otóż bowiem do przejścia jest urokliwy Park Pokoju, zaprojektowany pod koniec XIX wieku w 25-lecie wygranej wojny z Francją. Pomiędzy alejkami drzew miejsce dla siebie znalazł pomnik cesarza Wilhelma I oraz fantastyczny obelisk zwycięstwa, otoczony bazaltowym słupami. Oj robi wrażenie bo też kompozycja to nieoczywista i zachwyca do dziś. Pomnik Cesarza „nie znalazł za to uznania” i w 1946 roku jego popiersie zaginęło, pozostawiając niezagospodarowany do dziś cokół.

Mijany po drodze staw Funkenburgteich, wielce fotogeniczny.
Obelisk Zwycięstwa postawiony w 25 rocznicę wygranej wojny z Francją.

Na skraju lasu warto się odwrócić by wzrokiem objąć całe, coraz mniejsze i odleglejsze miasto. W ciągu najbliższej godziny sposobności do podobnych obserwacji, choć z różnych punktów będzie sporo.

Na szczyt Lubijskiej Hory wdrapać można się w dwójnasób, drogą asfaltową (da się nawet podjechać samochodem i zaparkować nieopodal szczytu) albo szutrową ścieżką lasem. Polecam rzecz jasna wariant drugi: po pierwsze bo jest przyjemniej, po drugie są kolejne miejsca pamięci, a po trzecie traficie na kilka dodatkowych vyhlidek jakby to Czesi powiedzieli. Znaczy się dwie, ale naprawdę sympatyczne.

Löbau z podejścia na „swój” pagór.

Idąc zielonym szlakiem mija się bazaltowy Pomnik poświęcony poległym w I Wojnie Światowej. Dodane doń później daty 1939-1945 pokazuje w jak bardzo złożonym, nie prostym i skomplikowanym świecie żyjemy…

Punkty widokowe mamy dwa, zaznaczę je wam na mapce, bo by do nich dojść trzeba delikatnie zboczyć ze szlaku znaczonego zieloną farbą. I pokonać takie jedno większe podejście. Oba punkty są bardzo fajne, lekko na uboczu i napisałbym pozwalają odpocząć od tłumów… gdyby tylko nie fakt, że tłumów nie uświadczycie tam nigdzie. Takie to miłe górki, które ludzie odwiedzają z rzadka.

Widoczki niezgorsze, można delektować się pobliskim wsiami, ale w polu widzenia znajdą się nawet i Góry Łużyckie z charakterystycznym stożkiem Luża. Co ciekawe w drugiej miejscówce zdziwiliśmy się trafiając na całkiem klawy budynek, świeżo odrestaurowany Berghäusel. Najstarsza bauda w okolicach miasta ma przeszło 200 lat na karku, niedawno została wyremontowana i przywrócona z nicości, świadcząc dziś noclegi, ale i zapraszając na piwo. I fajne widoki.

Jest i podejśce!
Miejscówka pierwsza.
Widoczki na Góry Łużyckie w dali.
Widoczki na Pogórze Łużyckie.
Jest i Bartu oraz Berghäusel.

Po chwili docieramy na szczyt a tam jest i ona. Jedyna i niepowtarzalna. Żeliwna wieża Fryderyka Augusta II. Miejscowa gwiazda, magnes na turystów.

WIEŻA WIDOKOWA FRYDERYKA AUGUSTA II

Wieża na Lubijskiej Horze to dzieło tak zachwycające architektonicznie, oraz technicznie jak i intrygujące gdy spojrzy się na historię jej powstania. A było to tak.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Powiedzieć, że wieża jest imponująca to nic nie powiedzieć.

Był rok 1850 kiedy to na obradach rady miasta powstała idea by na pobliskiej górze wybudować wieżę widokową. Pomysł zacny, rozpalił umysły, powstało kilka projektów lecz gdy przyszło do podliczenia kosztów ewentualnej inwestycji to entuzjazm gwałtownie opadł. Wtedy jednak cały na biało przed radą stawił się miejscowy mistrz piekarski, Fryderyk August Bretschneider. Podjął się on sfinansowania budowy, jednakowoż zażądał gwarancji na użytkowanie terenu wokół budowli przez kilkanaście lat. Wszyscy zadowoleni, uściski dłoni. Roboty ruszyły.

IMG20220818104811

Korzystając z koincydencji wystosowano do ówcześnie panującego króla Saksonii, również Fryderyka Augusta tylko że II Wettyna prośbę o umieszczenie na wieży jego imienia, nazwiska oraz herbu. Król nie potrzebował wiele czasu do namysłu by na pomysł się zgodzić. Co więcej miał pojawić się na oficjalnym jej otwarciu… tyle, że nie dożył tego dnia, ulegając w Tyrolu śmiertelnemu wypadkowi.

I tak oto król nigdy poświęconej mu wieży nie zobaczył, lecz jego nazwisko oraz podobizna na wsze czasy na budowli się znalazły.

IMG20220818104347

IMG20220818100127

A cóż w niej samej takiego niezwykłego? No cóż, może na początku wystarczy, że spojrzycie. Niebanalna to rzecz, prawda? Ano, dokładnie 70 ton niebanalności zawartej w tysiącu częściach żeliwnej konstrukcji odlanej w nieodległej hucie w Bernsdorf. Twórcy odpowiadający za ornamentykę odwalili kawał koronkowej roboty czerpiąc garściami z gotyku czy sztuki bizantyjskiej. Totalnie. A dziś, po 170 latach od powstania to JEDYNA tego typu wieża w całej Europie. Do tego jest najprawdopodobniej najstarszą taką na świecie. Jej wiek z czasem zaczął jednak stanowić problem i w 1993 roku…rozebrano ją! Poddana solidnej renowacji na rok zniknęła z map by powrócić w glorii chwały, odświeżona i zadbana.

IMG20220818104409

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Taka tam delikatna ornamentyka 😉
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Taka tak koronkowa robota.

Wieża wysoka jest na 28 metrów i posiada trzy galerie widokowe, choć oczywka najlepiej jest na samym jej szczycie, który to osiąga się po pokonaniu 120 schodów. Wejście kosztuje 2 euro a godziny otwarcia prezentują się tak:

  • od maja do września (od poniedziałku do piątku w godz. 9:00-20:00 | sobota, niedziela 9:00 – 22:00)
  • od października do kwietnia (od poniedziałku do piątku w godz. 10:00-18:00 | sobota, niedziela w godz. 10:00-20:00)

Widoki z najwyższej platformy są całkiem przyjemne, choć zbierające się na horyzoncie chmury mocno psuły dalsze obserwacje. Na wyciągnięcie jest całe Pogórze Łużyckie, Góry Łużyckie też pojawiają się na horyzoncie a każdy jeden pagór, który da się zobaczyć oznaczony został na tabliczkach informacyjnych. Można się też wpisać do księgi pamiątkowej, do czego zachęcam.

IMG20220818104940

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wieża Fryderyka Augusta II.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Widoki z Wieży Fryderyka Augusta II.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Widoki z wieży Fryderyka Augusta II.

Zaraz przy wieży znajdziecie przytulny zajazd, w którym można się napić czegoś zimnego, zjeść małe co nieco czy też zabukować nocleg.

Gospoda u stóp wieży.

Nie jest to jednak ostatnia miejscówka, którą na górze znajdziemy. Schodząc powoli w stronę miasta natkniecie się na najładniejszy z lubijskich zajazdów, gospodę, gościniec. Honigbrunnen historię ma długą, z kilkoma momentami zwątpienia zakończoną powrotem do funkcjonowania w 2006 roku. Piękny budynek o kształtach nadanych mu na początku XX wieku wart jest zatrzymania choćby dla spojrzenia nań. TIP: zaraz obok budynku znajduje się parking, więc jeśli się spieszycie a chcecie na wieżę się dostać to możecie skrócić sobie czas.

Honigbrunnen.
Honigbrunnen.

I choć na niebie powoli zbierały się chmury a powietrze stawało się coraz cięższe uznaliśmy, że nie możemy nie zrobić małego spaceru po samym Löbau. Bo miasteczko to ładne a i historycznie ciekawe.

Löbau

Löbau jest miastem niewielkim bo ledwo 15-tysięcznym, pochwalić się jednak może diablo imponującą Starówką. Znając burzliwe dzieje targające okolicznymi ziemiami wiadomo, że droga do dzisiejszego stanu nie była usiana różami.

Z klasycznego środkowoeuropejskiego bingo warto wspomnieć o częstej zmianie państwowej przynależności, uczestnictwie w Związku Sześciu Miast, które dawało wiele przywilejów, ale zakończyło się wraz z wojną szmalkaldzką, która wszystkie sześć miast dotknęła gospodarczo. Dodajmy do tego wielokrotne zniszczenia miasta podczas wojen husyckich, wojny trzydziestoletniej czy potężne pożary, które jeszcze w XVIII wieku potrafiły strawić połowę zabudowań…

Löbau okazało się miastem urokliwym.

Dopiero późniejsze lata tego samego wieku przyniosły stabilizację i powolny rozwój. Odbudowane pod okiem saskich elektorów, z nowo nadanymi przywilejami przyciągało do miasta rzemieślników i kupców, w nabieraniu wiatru w żagle pomogło otwarcie kolei a ostateczny przemysłowy boom przyszedł wraz z wiekiem XIX kiedy otwarto szereg zakładów a Löbau urosło do rangi najważniejszego miasta w okolicy. Niemal nietknięte w wyniku działań II WŚ do dziś zachowało wiele historycznej tkanki, którą teraz z chęcią wam pokażę.

W stronę Starego Miasta.

Kościół Św. Mikołaja/Nikolaikirche

Nie ma nad miastem większej dominaty nad wieżę kościoła Św. Mikołaja. Widoczną z Lubijskiej Góry świątynię spotykamy niedługo po powrocie do centrum, w miejscu gdzie dawno, dawno temu przebiegały mury miejskie – tak w każdym razie można sądzić po mapach. W każdym razie, gotycka w proweniencji i przebudowywana przez kilka kolejnych stuleci budowla jest dziś najważniejszą świątynią w mieście.

Kościół Św. Mikołaja w Lobau.
 Kościół Św. Mikołaja w Lobau.

Wnętrza są dość skromne, ale urzekają dialogiem murowanej części z tą drewnianą, no pięknie się one uzupełniają. Wszystkie zabytkowe i wielowiekowe elementy zostały dokładnie opisane i z poznaniem ich historii nie powinniście mieć problemu, dostępne na miejscu teksty zostały przygotowane w wielu językach w tym i polskim.

 Kościół Św. Mikołaja w Lobau.
 Kościół Św. Mikołaja w Lobau.

Niemal po sąsiedzku znajdziecie niegdysiejszy kościół klasztorny pw Św. Jana, dziś kulturalne serce miasta organizujące multum imprez. Świątynia, kiedy jeszcze odprawiano weń nabożeństwa była ważnym miejscem dla miejscowej serbołużyckiej społeczności i jeszcze 1912 roku msze odprawiano tam w miejscowym jeżyku.

RATUSZ. I RYNEK

Ratusz w Löbau jaki jest każdy widzi. A jest niecodzienny – łączy w sobie gotycką wieżę pamiętającą jeszcze XV stulecie z barokową bryłą wybudowaną w latach 1711-14, tuż po ostatnim z wielkich pożarów miasta. Nie jest to połączenie tak niecodzienne jak ratusza w Sarnowej (polecam zobaczyć) lecz i tak przykuwa oko.

IMG20220818124238

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ratusz oraz pobliskie kamieniczki.

Największe zaskoczenie może was spotkać kiedy podejdziecie pod portal głównej fasady – tam to biały lew z herbu miasta pochwalić się może nie byle jakim towarzystwem, polskim Orłem oraz litewską Pogonią. Wszak wielki pożar oraz odbudowa miasta z początku XVIII wieku przypadły na czasy rządów Augusta II Mocnego, który poprzez unię był królem nie tylko Saksonii, ale i Polski – no i odbudowując ratusz nie zapomniał o tym fakcie. Zresztą ślady po unii polsko-saskiej zobaczymy jeszcze w innych miejscach.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wspomnienia po unii polsko-saskiej.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Targ na rynku, ratusz oraz Nikolaikirche.

Jak na Altmarkt przystało odbywał się targ i można było kupić małe co nieco, od sandałów po warzywa i kwiaty. Buszujemy między stoiskami i ruszamy dalej lustrując okoliczne kamienice. Większość w podobnym stylu dającym poczucie przemyślanej kompozycji. Choć jest też kilka budynków bardziej wystawnych jak przylegająca do ratusza dawna gospoda „Pod Złotym Statkiem” o diablo fajnym detalu na elewacji, czy ta w której mieszkał piekarz Bretschneider (ten od wieży). Na południowo-zachodnim krańcu placu jest kilka mniejszych kamieniczek wymykających się spójnemu stylowi – i bardzo dobrze, zaułek dodaje rynkowi klimatu. A jak już nasycicie się tym klimatem to polecam kawkę w kawiarni przytulonej do uliczki prowadzącej z rynku w stronę kościoła Św. Mikołaja.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Rynek w Lobau.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Jak rynek to i targ.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Klimatyczny róg na rynku.

Czego żal? Wiadomo, zieleni. Ale jakoś tak już jest, że jeśli rynek jest ładny architektonicznie to zazwyczaj jest zabrukowany albo zabetonowany. Czekam aż ktoś połączy jedno z drugim.

ULICE I ULICZKI

Lawirując uliczkami wokół głównego placu miasta w oczy rzuca się.. rozmach? Tak, to dobre słowo bo jak na 15-tysięczne miasteczko (mając w głowie kilka podobnych w okolicach Leszna) trzeba przyznać, że ilość sporych kamienic i gmachów robi wrażenie. Wielgaśne budynki przyobleczone są we wszystkie style od baroku poczynając na XX wiecznych pomysłach kończąc. To ten typ miasta, które uwielbiam – powolny spacer i nieustanne lustrowanie wszystkiego co się da. A wierzcie mi, każdy budynek może czymś zaskoczyć. Zobaczcie zresztą próbkę:

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Löbauskie uliczki i kamieniczki.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
 Löbauskie uliczki i kamieniczki.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
 Löbauskie uliczki i kamieniczki.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
 Löbauskie uliczki i kamieniczki.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
 Löbauskie uliczki i kamieniczki.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
 Löbauskie uliczki i kamieniczki. I wspomniane wyżej kawiarenka.

Niezależnie od tego co myślimy o Prusach, tym bardziej tych XIX-wiecznych to nie sposób zaprzeczyć faktowi, że potrafili w budownictwo pocztowe. Niemal każde miasto, duże czy malutkie pochwalić się może naprawdę imponującymi gmachami wzniesionymi przed 150 laty. Nie inaczej jest w Löbau. Tu, wraz z sąsiednim równie ceglanym budynkiem poczta tworzy bardzo fotogeniczną parę.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Poczta w Lobau.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Styl i smak.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
 Löbauskie uliczki i kamieniczki.

Są też i miejsca przypominające o tych najmroczniejszych kartach historii miasta. Miasta i całych Niemiec. W pobliżu budynku sądu znajdziecie niewielki pomnik stylizowany na menorę. Ma ona przypominać o wszystkich miejscowych ofiarach Kryształowej Nocy, tragicznego wydarzenia które zwiastowało najbardziej haniebne „dokonania” faszystów…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Pamiętać, nie zapomnieć.

SŁUPY MILOWE POCZTY SASKIEJ

Kiedy tak będziecie spacerować z pewnością nie raz, nie dwa (a trzy) razy traficie na niemal 4-metrowe słupy milowe saskiej poczty, na których ponownie znajdziecie godło Polski i Litwy – w Polsce niemal identyczne znajdziecie choćby w Lubaniu. W każdym razie słupy te są przykładem tego, że nie wszystkie pomysły Augusta II Mocnego należy wrzucać do kosza z naszywką „Panie, a kto to panu tak…?”. Reforma poczty i ustanowienie obowiązujących weń słupów milowych oraz tras z pewnością należą do dobrych jego posunięć. I dziś fajnie zobaczyć, że powstałe przeszło 150 lat temu słupy wciąż stoją. I choć raczej mało komu służą pomocą przy ustalaniu czasu i odległości to przynajmniej mają walor historyczny.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ten słup czeka jeszcze na renowację.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ten za to już pięknie odnowiony.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ten za to już pięknie odnowiony.

Największe ze słupów umieszczano w pobliżu bram miejskich, dlatego choć dziś samych bram już nie ma to dzięki wciąż stojącym słupom z łatwością możecie umiejscowić je na mapie.

MUZEUM W PAROWOZOWNI

Tu jest ciekawa sprawa, bo i od razu wam podpowiem: by w pełni docenić to miejsce to skontaktujcie się z prowadzącymi muzeum i umówcie na wizytę. Wtedy dostaniecie się do zamkniętych pomieszczeń z ekspozycjami. Inaczej, jak my, którzy trafiliśmy tam „na krzywy ryj” zadowolić będziecie musieli się obejściem z zewnątrz, choć problemów by podejść bliżej do starszych sprzętów nie było – mieliśmy tylko nie przeszkadzać nikomu w robocie. I git.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Parowozownia w Löbau.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
 Parowozownia w Löbau.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
 Parowozownia w Löbau.

I tym sposobem dochodzimy do momentu, kiedy postanowiliśmy miasto opuścić, szybciej niż przypuszczaliśmy. Na niebie chmury przybierały już barwę bardzo niepokojącą dlatego ewakuowaliśmy się póki nie padało. A do zobaczenia zostało jeszcze co najmniej dwa miejsca – choć jedno, Muzeum Miejskie było z racji poniedziałku po prostu zamknięte. Do spaceru doń i lepszego doboru dnia odwiedzin was zachęcam. Drugim miejscem jest Dom Schminke, modernistyczną willę wybudowaną dla Fritza Schminkego, producenta makaronu. Nowoczesny budynek jest ponoć jednym z najważniejszych zachowanych tego typu budynków i do dziś zaskakuje kształtami, a co dopiero 90 lat temu.

Słowem podsumowania:

  • Löbau leży niespełna 30 kilometrów na zachód od Zgorzelca i bez problemu dostaniecie się tam autem własnym jak i pociągiem,
  • największą atrakcją okolicy jest jedyna i niepowtarzalna, żeliwna wieża widokowa na Lobauer berg/Lubijskiej horze,
  • pagór sam w sobie oferuje multum miejsc ciekawych i wartych zarobaczenia,
  • Starówka Löbau zaskakuje rozmachem a wielbiciele historii ucieszą się z wielu nawiązań do unii polsko-saskiej,
  • jest gdzie wszamać i wypocząć.
  • To dobry kierunek na szybki i ciekawy wypad w pobliżu granicy 🙂

Jedna myśl na temat “Löbau, Löbauer Berg i jedyna taka wieża widokowa

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.