Czeskie Średniogórze, kraina wulkanów, wina, żateckiego chmielu i historii. Nie będę wam ściemniał, że od lat wybranie się tam było moim marzeniem. Ba, szczerze powiedziawszy jakiś czas temu nie zdawałem sobie sprawy z istnienia tegoż. Teraz jednak, po kilku dniach tam spędzonych nie mam wątpliwości, że to kraina nadzwyczaj ciekawa, zasługująca na większą uwagę niźli do tej pory.
DAWNO DAWNO TEMU W WULKANICZNEJ KRAINIE…
Lat temu wiele, jeszcze przed tym jak nasi przodkowie rzucali kamieniami w dinozaury… tereny dzisiejszego pogranicza Polsko-Czesko-Niemieckiego były ziemiami, na których nie chcielibyście spędzać wolnego popołudnia przy grillu. Była to kraina iście piekielna – o ile zobrazujemy sobie wszystko jako niekończącą się połać ziemi spowitej wyziewami gazów, pyłów, poprzecinanej rzekami magmy rozlewającej się po horyzoncie, kreującej krajobraz wedle swego upodobania. Nie wszędzie intensywność zachodzących procesów była taka sama, dziś również wiele pozostałości po wulkanicznej działalności jest skryta w lesistych wzgórzach z pozoru pochodzenia zupełnie niewulkanicznego.
W Polsce najznamienitsze przykłady wulkanizmu znajdziecie na Pogórzu Kaczawskim, rozległym wspaniałym płaskowyżu z doskonale zachowanymi nekami wulkanicznymi pokroju Ostrzycy Proboszczowickiej czy Grodźca, niesamowitymi bazaltowymi kolumnami Organów Wielisławskich. Przez miliony lat wiele z „naszych” wulkanów zatraciło swój charakter, przegrywając walkę z naturą – przegrywając w sensie tylko i wyłącznie fotograficzno-idealistycznym, każdy wulkan pozostanie sobą, ale gdzie te stożki panie się pytam? 😉
Gdzie stożki? Wsiadajcie w samochód czy pociąg i uderzajcie do Czech. To co w Polsce jest jednak rzadkością tam jest na porządku dziennym. Tak jak stożkowaty kształt Ostrzycy jest na Pogórzu Kaczawskim jedyny w swoim rodzaju i od razu krzyczy nam w twarz „Siema byłem wulkanem i nikt mi w okolicy nie podskoczy!” tak po czeskiej stronie pozostałości po wygasłych wulkanach znajdziemy na pęczki. A Czeskie Średniogórze w tej kwestii przoduje.
CZESKIE ŚREDNIOGÓRZE, KTÓŻ ZACZ?
Jest to pasmo górskie w północnych Czechach, takie zaskoczenie! Nie są to góry wysokie, ale za to niezwykle widokowe. W całym tym wulkanicznym uniesieniu sprzed milionów lat Czeskie Średniogórze zostało obdarzone nadzwyczaj szczodrze. Wybitne – choć niewysokie – stożki stanowią nierozłączny element krajobrazu, niezliczona ilość bazaltowych skał nieustannie przypomina nam, że wiele lat temu magma często podgrzewała tam atmosferę. Wiosną skąpane wszystko w morzu rzepaku nabiera wyjątkowego charakteru.
Niemal całe pasmo znajduje się w granicach Parku Krajobrazowego České středohoří. Graniczy on z bardziej znanymi i popularniejszymi miejscami jak Góry Łużyckie (również porządnie „zwulkanizowane”), Rudawy czy Czeska Szwajcaria. Z południa na północ przecina je Łaba – będąca jednym z ważniejszych szlaków komunikacyjnych i handlowych Czech i środkowej Europy – stanowiąca kręgosłup wokół którego rozwijało się miejscowe osadnictwo. A co za tym idzie kultura jak i tradycje piwowarskie (no… ok, Żatec znajduje się kilka kilometrów poza granicami pasma, ale to margines błędu ;)) oraz winiarskie – specyficzne powulkaniczne ziemie oraz klimat idealnie współgrają z uprawą winorośli…

Dlatego tak dużo tam ruin zamków, ktoś w końcu musiał dbać o poddanych a wieczorami delektować się miejscowymi trunkami 😉
NO OKEJ, A KONKRETNIE?
Dobra, dobra. Tak ogólnie to o wielu miejscach można by pisać, uznajmy zatem, że poniżej znajdziecie spis treści nadchodzących wpisów, w którym podzielę się z wami najciekawszymi miejscami jakie odwiedziliśmy. Zatem.
Te czeskie miasteczka.
Ceska Lipa


Pierwszym przystankiem na granicy Średniogórza i Gór Łużyckich jest Ceska Lipa. Zatrzymaliśmy się tylko na godzinkę, ale to starczyło by podskoczyć na ichni rynek, jak to zawsze w Czechach miły dla oka. Gdybyśmy mieli więcej czasu – czyt. następnym razem – to z pewnością wybralibyśmy się kilka kilometrów poza miasto, na północ do Sloupskégo Skalnego Miasta, mogącego poszczycić się standardowymi skalnymi basztami jak i mniej standardowymi cudeńkami jak kapliczka wykuta w skale oraz zamek na tychże wybudowany, robi to wrażenie.

Litomierzyce
Nasza główna baza wypadowa. Jedno z najstarszych miast w Czechach mogące poszczycić się bardzo ładną starówką, które w ogóle jest ładne – dużo zabytków jak i zadbanych, odrestaurowanych kamienic robi bardzo pozytywne wrażenie. Wrażenie które może psuć fakt, że na rynku mogą parkować samochody i wieczorami Czesi robią to bardzo ochoczo, psując trochę klimat tego miejsca.


Jak każde szanujące się miasto w Czechach może poszczycić się browarem a na stokach pobliskiego Radobyla uprawia się winorośl, dzięki czemu w kartach menu można spotkać wiele miejscowych trunków.

Louny
Spokojne i urokliwe miasteczko będące świetną bazą wypadową na południowe krańce Średniogórza. Jeśli górujący nad starówką gotycki kościół Św. Mikołaja coś wam przypomina to dobrze, monumentalny kościół Św. Barbary z Kutnej Hory jest autorstwa tego samego architekta, miał skubany styl.


Te czeskie wulkany.
Jeśli na szlaku szukacie spokoju i wytchnienia od tłumów to Czeskie Średniogórze jest dla was. Przyjemne szlaki, pustki, relaks, chaty turystyczne, które w tygodniu są zamknięte i praktycznie całe tarasy ma się do własnej dyspozycji… No i ten horyzont pełem wulkanicznych stożków – na południu pojedynczych wysoko wzrastających ponad pola, i na północy zwartych tworzących główną część pasma.

Szlaki nie są trudne, podejścia na większość szczytów zamykają się w 300 metrach, momentami dość forsownych, ale bez przesady. Znakowanie szlaków jak to u Czechów jest niemal takie jak u nas tak więc problemów z orientacją mieć nie powinniście – znakowanie jest dobre i częste.
Na szlaku nie korzystaliśmy z papierowych map, tylko z doskonałej – pewnie wam znanej – apki mapy.cz. Oparta jest ona na OpenStreetmap, jest dość intuicyjna, bogata w informacje i nade wszystko można zassać mapy w wersji offline co w górach ma znaczenie niebagatelne bo nie zawsze jest zasięg. Jeśli jednak szukacie mapy tradycyjnej to myślę, że ta w skali 1:25000 was zainteresuje.
Oblik
Skoro w Lounach skończyliśmy to skorzystajmy z okazji i skoczmy połazęgować. Jak się okazało nasz pierwszy dzień zamknął się w 30 kilometrach marszu, ale warto było. Zielonym szlakiem można wdrapać się na wybitnie wulkaniczny Oblik widoczny z każdego miejsca w mieście, stożek wznosi się tylko na 500 metrów, ale wrażenie robi dużo większe. Po drodze mija się schronisko na Cervenym Vrchu, czynne niestety tylko w weekendy dlatego musieliśmy pożytkować się własnym piwem – ale przynajmniej cały taras był dla nas. No bo właśnie, co nas trochę jednak zaskoczyło to absolutny brak ludzi na szlakach, w ciągu kilku dni spotkaliśmy dosłownie kilkunastu 🙂

W sporej części Średniogórza panuje dość osobliwy, podobny do stepowego klimat przez co wiele połaci ziemi jest dość sucha i mniej zalesiona – tak jest na przykład wokół Oblika, który jako żywo zdawał się być przeniesiony gdzieś z basenu Morza Śródziemnego.
Panorama z Oblika jest dość obłędna i zdecydowanie pokazuje jak bardzo wulkaniczne były to ziemie. Jednak jest to górka wybitna i wzrastająca ponad okolicę dość mocno… przez co jest to miejsce dość odkryte i miejcie pod ręką jakiś cieplejszy ciuch, wieje tam niemiłosiernie



Rana
Po sąsiedzku mamy Ranę, trzywierzchołkową górę niezwykłą bo wybijającą się z okolicznego schematu. Owszem, jest to cały czas głównie bazaltowy pagór, ale jego kształt odbiega od stożkowatych sąsiadów bliższych i dalszych. Rana przypomina bardziej fragment jakiejś bieszczadzkiej grani, co dość mocno rzuca się w oczy.



Podłużny niezalesiony grzbiet upatrzyli sobie również miejscowi paralotniarze, dla których jest to najlepsze (a na pewno najpopularniejsze) miejsce do uskuteczniania lotów.
Radobýl
399 metrowe bazaltowe wzgórze Radobyla wznosi się nad Litomierzycami. Rozpościera się zeń niesamowita niemal 360 stopniowa panorama Czeskiego Średniogórza, Płyty Dolnooharskiej, Wyżyny Ralskiej a nawet i Rudaw.
Zbocza góry idealnie nadają się na uprawę winorośli, wiedział o tym już król Karol IV, który w XIV wieku ziemie wokół Litomierzyc przeznaczył właśnie pod ich uprawę. Dziś najwięcej znaleźć można ich w okolicach wsi Velké Žernoseky, gdzie tradycje winiarskie są nawet i starsze.
Szczyt najbardziej spektakularnie prezentuje się od zachodniej strony, pełnej bazaltowych słupów, takiej kolekcji – nawet jeśli po części odkrytej dzięki pracom pobliskiego kamieniołomu – nie powstydziłyby się miejscówki z Irlandii czy Islandii.


Lovoš

Średniogórskie szczyty mają to do siebie, że na pierwszy rzut oka wydają się być zdecydowanie wyższymi niźli są w rzeczywistości. Lovos jest jednym z przykładów, choć ze swoimi 570 metrami był i tak najwyższym z kopców, na który się wdrapaliśmy. Choć porośnięty gęstym lasem daje możliwość na jeszcze dokładniejsze spojrzenie na całe pasmo doskonale ułatwiając obserwację poprzez tablice informacyjne znajdujące się na szczycie, na dachu Chaty Turystycznej Lovos.
I tu kilka słów o tamtejszych Chatach – „schroniskach”.
W Średniogórzu znajdziecie ich kilka – m.in. na Lovosu właśnie, Cerveny Vrchu czy Milešovce, najwyższym szczycie calego pasma. Co ważne jednak nie są to schroniska a bardziej chaty z bufetem, kuchnią gdzie owszem można odpocząć i zjeść, ale na nocleg w ciepłym pokoju nie ma co liczyć*. A i fakt, że zazwyczaj otwarte są w weekendy, i to popołudniem tylko, nie ułatwia sprawy.
* – czytałem, że po uprzednim kontakcie z właścicielami nie powinno być problemów z rozkładaniem namiotów w pobliżu chat, a nawet w przypadku Lovosa nocleg w kamiennej klitce obok chatki.


Masyw Lovosa i okolice to nie tylko doskonałe punkty widokowe, ale i mnóstwo mniejszych ciekawych miejsc jak: Panieńskie Kamienie – trzy skalne iglice, wedle legendy siostry przemienione w kamień; zamek Oparno, wiekowe już ruiny, ale wciąż klimatyczne; czy też Cernodolsky Mlyn – ongiś młyn potem zajazd, niezmiennie popularne miejsce wśród okolicznych mieszkańców.

Spacer nad Łabą

Nade wszystko, po całodniowym wypadzie w góry, warto wieczorem wybrać się nad Łabę, która w Średniogórzu jest niezwykle urokliwa. Na wysokości Lovosic zwęża się tworząc przełom zwany Porta Bohemica, Czeska Brama – doskonała jest do podziwiania z wielu vyhlidek na skarpach powyżej rzeki.
Choć z poziomu rzeki jest równie przyjemnie. W wielu miejscach pozbawionych mostów by przedostać się na drugi brzeg można skorzystać z usług niewielkich przystani promowych, kurs to mniej więcej 20 koron a promik to niekiedy jedyna szana by zobaczyć to i owo z drugiej strony.

Łaba w Lovosicach nieopodal wieży widokowej.
Mimo wszystko najczęściej spoytkaliśmy tam nie rodziny z dziećmi czy turystów a wędkarzy dzielnie i cierpliwie czekających na swe okazje…
LEKCJA HISTORII
A gdy dość już będziecie mieli wędrowania po górkach, zajadania się knedlikami, popijania czeskiego piwa… to znak by ruszyć w stronę Terezina.
To miasto-twierdza z doskonale zachowanymi fortyfikacjami – potężne mury i fosy ciągną się na przestrzeni wielu metrów, niesamowicie wyglądają z lotu ptaka. Terezin w historii zapisał się jednak ciemnymi literami i to mroczne dziedzictwo przyciąga tam rok w rok wiele osób.
W czasie II Wojny Światowej twierdza przekształcona została po części w getto a po części w obóz koncentracyjny dla Żydów z Europy Zachodniej. Przez lata wojny i horroru tysiące ludzi straciło tam życie, dla kolejnych tysięcy był to tylko przystanek w drodze na wschód, do obozów zagłady na terenie okupowanej Polski…
Będąc tam niemal namacalnie czuje się atmosferę pamięci o tamtejszych wydarzeniach. Na każdej ulicy odnajdziemy ślady, tablice pamiętkowe. Poprzez ekspozycje zobaczyć można jak wyglądało tamtejsze życie, jak nazistowska propaganda starała się (i częściowo się jej to udało) pokazać Zachodowi, że tak naprawdę w obozach nikomu krzywda się nie działa…
To niezwykle ważne miejsce, które powinno się odwiedzić. I pamiętać.
Mapa gdzie co i jak
Majowy weekend pozwolił nam tylko i aż na tyle, pogoda zaskoczyła nas in plus bo straszono srogim zimnem i dużą ilością deszczu (co nas spotkało tylko w sobotę) i w pełni moglismy korzystać z uroków Średniogórza, choć tak naprawdę naruszyliśmy dopiero pierwszy kawałek wielkiego tortu – do zobaczenia jest tam jeszcze całkim sporo.
By ułatwić wam ogarnięcie tego o czym pisalem łapcie mapkę na której zaznaczyłem chyba wszystko co ważne (a jak nie to będę aktualizował):
DOJAZD I KOMUNIKACJA
Jak wiecie uwielbiamy utrudniać sobie życie, dlatego wciąż żaden z nas nie dorobił się prawa jazdy. A dzięki temu uskuteczniamy niekończące się przygody z kolejami krajów wszelakich. W Czechach mamy Ceske Drahy, które zabiorą was pod samiusienkie góry.

A najlepiej zrobić to z pomocą przygranicznego biletu EURO-NYSA (w linku klawo wszystko opisane przez Darka z kolejnapodroz.pl, bardzo polecam tego allegrowicza) chyba najfajniejszej opcji na ciekawy weekend przy granicy z Niemcami i Czechami. Bilet ten za 25 zł na dzień pozwala na nielimitowany transfer pociągowy (i bardziej limitowany autobusowy) w przygranicznej – niemałej – strefie.
W swój bilet zaopatrzyliśmy się w Szklarskiej Porębie, skąd czekała nas jazda z kilkoma przesiadkami – w Libercu i Ceskiej Lipie, ostatnim mieście na mapie Czech honorującym nasz bilet. Stamtąd jeszcze jedna ciuchcia… i po całym dniu w drahach było się na miejscu, tacy z nas fanatycy pociągów, najgorzej.

Takie kilkuprzesiadkowe połączenie zabiera trochę czasu to trzeba przyznać, ale za taką cenę było spoko. Nasza drabinka wyglądała tak: Leszno-Szklarska Poręba-Liberec-Ceska Lipa-Litomierzyce i zawierała w sobie bilet turystyczny PolRegio (w majowy weekend działający cały tydzień), bilet Euro Nysa oraz jeden normalny już do Litomierzyc. Wyszło nas to: 39+25+10 złotych czyli całkiem nieźle.
Oczywiście kierunek Średniogórze można również obrać z południa, z Pragi do Litomierzyc dotrzecie już za 89 koron, więc też nieźle.
Będąc już na miejscu jeśli chcieliśmy dostać się gdzieś dalej to też korzystaliśmy z pociągów. Są punktualne, tanie (ceny od 12 koron)… choć na niektórych połączeniach można uznać je po prostu za „ulepszone tramwaje” – zatrzymują się dosłownie co kilkaset metrów i niedaleka podróż może potrwać dłużej niż podpowiada rozum (np. 50 kilometrów do Lounów w grubo ponad godzinę :D).
No dobrze. Wstęp za nami. Mam nadzieję, że niczym w „Django” was zaciekawiłem oraz mam pełną uwagę? 😉
No, brakuje mi tylko wyprawy na Zajęczy Gród, Hazmburk. Ale poza tym, to gratuluję dotarcia w to wybitne miejsce. Pozdrawiam!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, trzeba będzie wrócić bo duuuzo jeszcze dobroci zostało do odkrycia 🙂 I tak, wybitne miejsce wybitnie mało w Polsce znane 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zamek Sloup to zdecydowanie miejsce, które chciałabym zobaczyć. Wrócę jeszcze na pewno do Twojej relacji, bo chcemy w tym roku też trochę bardziej zagłębić się w Czechy. Zdjęcia fantastyczne. Pozdrawiam!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O tak, kapliczka w skale również wygląda tam zjawiskowo 😁 Czestujcie się a i teraz zabioram się za szczegółowe opisy 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
ej, pięknie! jadę tam! #jesteśinfluenserę 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Haha, super że się spodobało bo zaprawdę pięknie tam! A idę za ciosem i właśnie wleciał pierwszy bardziej szczegółowy wpis! #influensujędalej 😉
PolubieniePolubienie
Na Borecz, mniejszego brata Lovosza, warto się wybrać zimą bo dymi.
PolubieniePolubienie
O tak, słyszałem o tym, ciekawa sprawa. W ogóle to jest kapitalna rzecz, że każdy okoliczny pagór ma coś ciekawego do zaprezentowania. Muszę się zastanowiać nad zimowymi odwiedzinami 🙂
PolubieniePolubienie
Hej, mapa nie jest aktywna, a właściwie nie ma jej wcale 🙂 A jestem ciekawa, które to miejsca są 🙂
PolubieniePolubienie
Hej! Kurczę u mnie działa. Podeślę sam link, powinien działać: https://www.google.com/maps/d/u/0/edit?mid=1i7sGFA4VX_uz4Hqmc74ayfH–d0eUCyZ&ll=50.51539320747035%2C14.155973777246084&z=11
PolubieniePolubienie
Dziękuję 🙂 Teraz działa 🙂
PolubieniePolubienie
Witam
Czy Litomierzyce to dobra baza do zwiedzania Czeskiego Średniogórza ? Też nie jestem zmotoryzowany 🙂
Pozdrawiam, Roman
PolubieniePolubienie
Hej. Tak, to nie najgorsze miejsce bo i pociągowo skomunikowane nieźle a i jeszcze całkiem spoko jako miejsce startowe dla kilku pieszych wędrówek. Gdybym dzisiaj tam wrócił to na pewno pomyślanym o wypożyczeniu rowera by sobie choć kawałek Łabskiego Szlaku pokonać 🙂
PolubieniePolubienie