Macedonia: kierunek południe

Krótka historia z macedońskimi środkami komunikacji w tle

Bezdeszczowy dzień nad jeziorem Matka wlał w nas nadzieję. Załamanie pogody nie mogło trwać w nieskończoność i mimo słów naszej gospodarz, że na południu w Ochrydzie jest jak zimą (16 stopni!) pełni nadziei czekaliśmy na poranek dnia następnego. Nasz entuzjazm ostygł trochę jak tylko się obudziliśmy – krople deszczu monotonnie uderzały w dach sąsiedniego budynku. Nic to, zaciskając zęby ruszyliśmy na dworzec kolejowy, mieszczący się w tym samym miejscu co autobusowy. Tempo nadaliśmy sobie niezłe dzięki czemu bez trudności zajeliśmy miejsca w podstawionym, całkiem nowiutkim składzie. Pełny już pociąg punktualnie ruszył, czemu byliśmy pełni podziwu po wcześniejszych przygodach z terminowością tutejszych środków transportu. Jak się okazało najlepsze było przed nami.

dscf3300-kopiowanie
Kolej na kolej!

Trasę Skopje-Bitola pokonuje się w około trzy godziny. Ledwie ruszyliśmy jednak a z WC usłyszeliśmy jęki i walenie w drzwi. Ktoś zaciął się w środku. Przed kabiną szybko zebrała się grupa ekspertów, którzy jednak mimo usilnych starań nic nie mogli zrobić. Na pierwszym możliwym postoju zatrzymaliśmy się w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. Mijały długie minuty aż w koncu pojawił się zmęczony życiem kierpoć, tona kluczy brzęczała w jego ręku. Dwie-trzy próby, bach otwarte, skruszony pasażer przeprasza i wraca na swoje miejsce. Ruszamy dalej, mija kilkanaście minut a nasz bohater ponownie kieruje się do WC. I co? Sytuacja się powtarza, pukanie i uderzenia w drzwi… Kierownik pociągu pojawia się natychmiast, wygląda na jeszcze bardziej zmęczonego i bez komentarza wypuszcza gagatka – jego wzrok mówi jednak więcej niż tysiąc słów. Jakimś cudem do końca podróży nikt już się nie zatrzasnął. Zamiast tego parę osób wykorzystuje chwilę w ustępie na spalenie papierosa bo buczenie alarmu przeciwpożarowego towarzyszyło nam przez całkiem spory kawał czasu. Sam nasz kierownik nie miał tego dnia lekkiego życia. Na jednej ze stacji wsiadło dwóch owiniętych w koce albańczyków. Jak się okazało jechali na gapę, udawali jednak, że nie rozumieją co się do nich mówi. W chwile po pierwszym spotkaniu z konduktorem otrzymali jednak błogosłwieństwo języków i szybko wyimaginowali sobie ‚przyjaciela’ z początku składu który ma ich bilety. Szukając tajemniczego współpasażera zwodzili kierpocia, który w końcu nie miał wyjścia i wyrzucił ich z pociągu na jakimś kompletnym wygnajewie. Patrząc na wyraz jego twarzy cieszyliśmy się, że z naszymi biletami wszystko w porządku.

dscf3304-kopiowanie
Tam gdzieś są góry 😉

Mając te wszystkie drobne problemy dość szybko jednak pokonaliśmy trasę, która w słoneczny dzień dostarczyłaby kapitalnych widoków a nie ledwie konturów gór skrytych w chmurach. Tuż przed stacją w Bitoli starsza pani siedząca obok nas zapytała w końcu skąd jesteśmy. Na odpowiedź, że z Polski postanowiła doprecyzować swoje wcześniejsze pytanie czym mocno nas zaskoczyła i ubawiła:

„Warszawa? Wrocław?… Zgorzelec?”

No tak, to całkiem logiczny ciąg 😉 Pierwotne plany zwiedzenia Bitoli, choćby pobieżnego, wyrzuciliśmy do kosza. Padało, było chłodno, chmury zasłaniały horyzont, fakenoid. Dlatego odnaleźliśmy dworzec autobusowy i od razu ruszyliśmy do Ochrydy. Nasz zasłużony pojazd posiadał dość ciekawy, system koszy na śmieci, ale poza tym mknął do celu jak strzała… i tylko naturalne przeszkody typu stadko owiec na drodze przeszkadały mu w szybkim dotarciu do najbardziej turystycznego miasta Macedonii. Droga wiłą się wśród gór schowanych w nisko zawieszonych chmurach, im bliżej Ochrydy jednak tym niebo jaśniało a nasze uśmiechy rosły.

Dotarliśmy na grande dworzec autobusowy, centrum komunikacyjne Ochrydy i okolic. Człowiek ledwo opuścił autobus a już zewsząd słyszał: „Taxi centrum?”, „Accomodation?”,  „Free tour, only for you guys” czy co tam jeszcze, turystyczne miasto as fuck. Godzina była dość młoda więc szybko ruszyliśmy do naszego apartamentu i w końcu bez żadnych problemów dotarliśmy doń, żadnych taksówkarzy przekręciarzy czy drzwi bez kluczy. Każdy mijany po drodze dom obwieszony suszącymi się papryczkami, drzewkami kiwi, winogronami, jabłoniami, drzewkami pigwowymi czy granatowymi – naprawdę można było dostać obłędu, tyle dobroci. Ilość Yugo, Zastaw czy poczciwych Fiatów 126p też ponad przeciętną 😉

Wyposażeni przez naszych gospodarzy w mapę obraliśmy kierunek: JEZIORO!

 

INFO PRZYDATNE BARDZIEJ:
Na dotarcie do Ochrydy wybraliśmy kolej do Bitoli i autobus stamtąd już do samego kurortu. Jeśli nie macie zamiaru zwiedzać Bitoli możecie darować sobie takie połączenie. Istnieje conajmniej dwoje przewoźników autobusowych proponujących bezpośrednie połączenia Skopje-Ochryda.

Opcja pierwsza: wybrany przez nas Classic Company jadące przez zachodnią część Macedonii m.in. Tetovo. Cenowo fajnie, jako jedni z nielicznych oferowali jeszcze ceny studenckie (450 dni normalnie/400 studenci). Jedzie troszkę ponad 3 godziny.

OHRID-SKOPJE 06:30, 09:30, 11:45, 17:00
SKOPJE-OHRID 11:00, 13:00, 19:30, 20:00

Opcja druga: Galeb Ohrid – cenowo podobnie do Classic Company (bez opcji student), jednak zasadniczą różnicą jest opcja wyboru trasy pomiędzy zachodnią  (przez Tetovo – 3.30 godz.) i środkową (przez Bitolę – ok. 5 godzin).

Opcja pociąg+bus nie dość, że droższa (314+210 dinarów) to jeszcze zabiera więcej czasu bo łącznie ok 5-6 godzin tak więc sami wiecie co wybrać 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.