Bajeczna Alzacja: Miluza – inna twarz Alzacji

Cześć! Kontynuujemy naszą podróż po Alzacji. Tym razem zabieram was na drugiego największego miasta tejże krainy, Miluzy. Miasta do którego przylgnęła łatka brzydkiego i nieciekawego. Miasta, które według mnie zdecydowanie nie jest ani brzydkim, ani nudnym. Miasta, które wyrywa się z alzackich schematów, mając na podorędziu szereg innych przymiotów, sprawiających, że spacer jego uliczkami to doświadczenie nader przyjemne. Zapraszam!

Miluza.

Miluza, stolica południowej Alzacji, drugie największe po Strasbourgu miasto tej krainy. Początkowo miała być tylko tanią bazą wypadową dla jednodniowej ekskursji bazylejskiej. Szwajcarskie miasto ze względu na wystawę japońskiego drzeworytu było dla mnie pobocznym MUST SEE podczas tej podróży, straszyło niestety horrendalnymi cenami za nocleg no i Miluza okazała się idealną alternatywą na spanko. Co więcej, nie dość, że sprawdziła się jako baza to i czas – może i nie przesadnie długi, ale jednak! – spędzony na jej ulicach pozwolił na zaprzyjaźnienie się z tamtejszym Starym Miastem. Centrum Miluzy to bijące serce miasta od lat starającego się zerwać z łatką tego brzydszego i nudnego. Cóż, mam zamiar trochę w tej walce pomóc.

Odkrywając Miluzę.

MILUZA: TO CO Z TĄ BRZYDOTĄ?

Miluza ma trochę pecha. Wielokrotnie spotkałem się z twierdzeniem, że to najbrzydsze z alzackich miast i od razu dorzucę tu do pieca pisząc… że jestem w stanie się z tą opinią zgodzić. Jest tu jednak zasadniczy haczyk: owo najbrzydsze nie równa się brzydkiemu a co najwyżej innemu. Choć fakt, konkurencja w Alzacji jest tak duża, że mocno uprzemysłowione w XIX-wieku miasto nie ma szans z tymi wszystkimi miasteczkami rodem z Jasia i Małgosi. Cudowny beneficjent przemysłowego boomu 19. stulecia, wielki przegrany powojennych kryzysów przelewających się przez Francję, miejsce niegdyś dające pracę całej okolicy a chwilę później miasto o potężnym bezrobociu i wysokiej przestępczości. Jestem w stanie uwierzyć, że był czas kiedy aura wokół Miluzy musiała przybijać, ba nawet na Wikipedii istnieje akapit o negatywnym odbiorze miasta przez francuskich celebrytów telewizyjnych.

Odkrywając Miluzę..

Spacerując po dzisiejszej Miluzie widać, że marazm kilku dekad XX-wieku jest już raczej za nami a miasto na powrót się rozwija, żyje. Z turystycznego punktu widzenia brak tu tych wszystkich tak emblematycznych dla Alzacji wąskich uliczek, pełnych kolorowych domów z muru pruskiego, ale miejska tkanka zanurzona w renesansie, baroku czy klasycyzmie wcale nie jest gorsza. Jest inna, ciekawa a ze względu na historyczne romanse ze Szwajcarią mocno kojarzy się z nieodległą Bazyleą. Inna rzecz, że mariaż tak zabytkowego centrum i powstałej w XX-wieku współczesnej zabudowy nierzadko tworzy dość ciekawe i niekoniecznie każdemu podobające się kontrasty.

Odkrywając Miluzę.

Koniec końców, w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy czasami ta negatywna „kampania” nie jest sprytną choć zawoalowaną taktyką promocyjną? W końcu wiele osób będzie chciało zobaczyć czy naprawdę tak tu źle 😉 Nie no dobra, bez przesady.

O tym, że ktoś w ogóle nazwał to miasto nudnym nie chce mi się nawet pisać. No kurde, patrząc oczywiście z perspektywy turysty to naprawdę klawe miejsce, bogate w zabytki i muzea przeróżne, mające ładne parki i pełną gamę fajnych knajpek. Czego chcieć więcej?

Odkrywając Miluzę.. Kanał Ren-Rodan.

MILUZA: GARŚĆ HISTORII

By zrozumieć dzisiejszą Miluzę zdecydowanie warto poznać jej historię. Lektura miejskich kronik daje nam przede wszystkim jasną odpowiedź na pytanie dlaczego miejscowe uliczki nie przypominają tych spotykanych w innych alzackich miasteczkach.

Miluza.

Miluza jako miasto korzenie ma średniowieczne. Już w VIII wieku istniała na jej miejscu osada i to z niej zapewne wykształcił się ośrodek, w 1224 roku zaszczycony został nadaniem praw miejskich. Mieszkańcy miasta na przestrzeni kolejnych stuleci wykazywali się dość dużą odwagą w reagowaniu na następujące wokół wydarzenia. Ot jeszcze w XIII-wieku zbuntowali się przeciw zwierzchnictwu strasburskiego biskupa i uciekli pod skrzydła budzącej się dopiero potęgi Habsburgów a obdarowane przywilejem miasta cesarskiego dołączyło do związku 10 Miast Alzackich. Wszystko ładnie i pięknie.

Odkrywając Miluzę. Halabardnik i protestancki kościół Św. Szczepana.

Aż w końcu wskutek kolejnego konfliktu wewnętrznego z miasta wypędzono szlachtę co pociągnęło za sobą wrogość pozostałych miast Decapole i samych Habsburgów. Opuszczone przez alzackich sąsiadów szukać musiało innych sojuszy. Pomocną dłoń wyciągnęły szwajcarskie kantony, które pomogły przetrwać wywołaną naprędce Wojnę Sześciu Monet (śmieszny w zarodku konflikt z innymi miastami Alzacji sprowokowany rzekomą kradzieżą… 6 monet) i na kilka kolejnych stuleci związały się z Miluzą silnym sojuszem, tak gospodarczym, wojskowym, ale i religijnym czyniąc zeń protestancką wyspę w Alzacji.

Związek z XII kantonami okazał się tak mocny, że pozwolił nie tylko w miarę bezboleśnie przetrwać wyniszczającą Wojnę Trzydziestoletnią, ale i przez kolejne dziesięciolecia w postaci Republiki Miluzy zachować niezależność od Francji, której po Wojnie przypadła reszta Alzacji. Szwajcarski romans mocno odbił się na miejskiej tkance i jego wyraźne ślady widać do dziś.

Odkrywając Miluzę. Dawny ratusz a dziś Muzeum Historyczne..

Jednakowoż co się odwlecze to nie uciecze. Wraz z Rewolucją Francuską nastał koniec niezależności miasta i trochę pod przymusem Miluza postanowiła dołączyć do Republiki. Tym samym rozpoczął się okres, w którym historia toczy się już tymi samymi torami co w pozostałej części Alzacji, francusko-niemieckie przeciąganie granicy w rytm kolejnych wojen: francusko-pruskiej, I oraz II Światowej. Każdy z konfliktów pozostawił na miejskiej mapie większe i mniejsze ślady, ale duża część zabytkowego centrum przetrwała i do dziś przyciąga wędrowców takich jak ja (i zapewne ty, i ty!).

Odkrywając Miluzę..

Historia Miluzy prócz wątku szwajcarskiego w jeszcze jednym miejscu rozjeżdża się z typowym rozwojem alzackich miast. Wszystko zaczęło się w XVIII wieku kiedy na obrzeżach miasta powstała pierwsza fabryka tekstyliów. Mało kto przypuszczał wtedy, że błyskawiczny  przemysłowy boom (w dziedzinach przeróżnych od chemicznego po kolejowy) doprowadzi do olbrzymiego rozwoju miasta, kilkukrotnego zwiększenia jego powierzchni, ludności i ingerencji w miejską tkankę (już właśnie bardziej rozbudowa miasta niźli wojny miały wpływ na wyburzenie wielu zabytków). Oraz do tego, że powojenne załamanie gospodarcze XX-wieku okaże się fatalne w skutkach windując w pewnym momencie miasto do rangi jednego z największą ilością bezrobotnych we Francji. Dziś przemysłowa historia w dużej mierze składa się na muzealną stronę Miluzy a mnogość placówek pozwala na poznanie naprawdę przeróżnych industrialnych oblicz miasta. Zresztą jak się zagłębić w nietrudną też etymologię nazwy Mulhouse to szybko odkryjemy, że pochodzi ona od młynów a te po dziś dzień w postaci koła młyńskiego funkcjonują w miejskiej przestrzeni – czy to w herbie czy na (dosłownie) ulicach.

Odkrywając Miluzę..

 

Młyny.

No dobra, koniec wstępu, zapraszam na spacer, wcale nie taki długi, ale satysfakcjonujący.

MILUZA: ZWIEDZAMY STARE MIASTO

Choć miasto korzenie ma wybitnie średniowieczne to próżno szukać dziś na jego ulicach pozostałości po jego początkach. Gotyckie relikty i kamienice są rzecz jasna obecne, ale często dość dobrze kryją się za renesansowymi czy barokowymi fasadami. Średniowieczny układ Starego Miasta widać za to doskonale na mapach, centrum miasta choć przechodziło pewne przeobrażenia zachowało gros dawnego rozplanowania.

Miluza stara i ta trochę nowsza.

Miluza: Place de la Réunion

Sercem miasta był i w zasadzie wciąż jest Place de la Réunion, najważniejszy z miejskich placów. Na potrzeby tekstu mógłbym nazwać go rynkiem, bo też posiada wszystkie jego atrybuty, znajduje się przy nim tak ratusz (dawny), kościół jak i szereg kamienic, zamieszkałych ongiś przez miejską śmietankę, na parterach mieszczących najlepszych kupców i rzemieślników.

Odkrywając Miluzę. Place de la Réunion
Odkrywając Miluzę. Place de la Réunion .

Największe wrażenie robi południowa pierzeja pełna kolorowych, renesansowych (choć zapewne i starszych) kamienic. Spośród nich wyróżnia się dawna rezydencja familii Mieg, z okazałym wykuszem oraz malowidłami na ścianach, tak popularnymi w Szwajcarii. Zresztą oba malunki nawiązują do szwajcarskiego bohatera narodowego, Winkelrieda. Tak, tego.

Odkrywając Miluzę. Place de la Réunion .
Odkrywając Miluzę. Place de la Réunion .

Szwajcarskich tropów jest na placu więcej. Ot na rogu efektownej kamienicy znajdziecie pewnego jegomości z kuszą, wraz z synem. Słowo klucz: jabłko na głowie. No bardziej szwajcarsko się nie da. Dodatkowo centralnym elementem zabytkowej fontanny jest nie kto inny jak halabardnik a dawny ratusz to czysty popis nadreńskiego renesansu spod ręki szwajcarskich mistrzów. 

Odkrywając Miluzę. Wilhelm Tell jak żywy!
Odkrywając Miluzę. Halabardnik..

Miluza: dawny ratusz, dziś Muzeum Historyczne

Dawny ratusz a dziś siedziba Muzeum Historycznego to kawał pięknej renesansowej architektury a jego najcudowniejszym elementem są niezwykłe iluzjonistyczne malowidła, powstałe pod koniec XVII-wieku, nawiązujące do metaforycznych przedstawień cnót i wad. No olbrzymie wrażenie to złoto z czerwienią robią podczas zachodu słońca! Na jednej ze ścian zauważycie również Klepperstein, Kamień Oszczerców, pamiątkę po dawnym systemie sprawiedliwości, ważący 12 kg kamień-ciężar w kształcie głowy służący niegdyś do egzekwowania kary na osobach oskarżonych o kłamstwa i pomówienia. Miła rzecz.

Odkrywając Miluzę. Muzeum Historyczne.
Odkrywając Miluzę. Muzeum Historyczne.
Odkrywając Miluzę. Muzeum Historyczne.

Miluza: protestancki kościół Św. Szczepana

Nad placem góruje kościół Św. Szczepana, świątynia wyjątkowa nie tylko w skali miasta czy Alzacji. Po pierwsze primo neogotycki kolos wznosi się na wysokość 97 metrów co czyni zeń najwyższą protestancką świątynię w całej Francji. Po drugie primo, choć budowla ma ledwo 160 lat to w swych wnętrzach skrywa PRZECUDOWNE witraże ocalałe z poprzedniego, dużo starszego kościoła.

Odkrywając Miluzę. Protestancki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Protestancki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Protestancki kościół Św. Szczepana.

Pochodzące z XIV-wieku witraże, przedstawiające mnóstwo scen ze Starego i Nowego Testamentu można podziwiać z bliska bo w godzinach otwarcia kościoła da się spacerować po emporach i mieć je na wyciągnięcie ręki. Polujcie na słoneczne dni, podczas których gra światłem jest obłędna. Trzecie primo z jednej strony należy do tych z typu NAJ, z drugiej przyznać trzeba, że owo NAJ jest dość niszowe – w żadnym innym protestanckim kościele we Francji nie znajdziecie takiego zbioru dzwonów. Prawda, że dość hermetyczne? Anyway, świątynia otwiera się dla zwiedzających w godzinach 13.00-19.00 i bardzo często prócz zwiedzania organizowane są tam koncerty i inne ciekawe wydarzenia. Zalecam.

Odkrywając Miluzę. Protestancki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Protestancki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Protestancki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Protestancki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Protestancki kościół Św. Szczepana.

Tak na Placu jak i uliczkach do niego prowadzących znajdziecie mnóstwo sklepów i knajpek, w których można dobrze zjeść i wypić. Rzecz jasna i tutaj wino jest na piedestale, ale Miluza pochwalić się może naprawdę dobrymi lokalami z piwem, duża ilością różnorodnego piwa! Do tego kolejne wariacje na temat tarte flambee i jest dobrze. Uliczki Starego Miasta zdecydowanie wyróżniają się na tle innych alzackich miasteczek, ale trzeba przyznać, że ich mniej baśniowa, renesansowo-barokowo-etc. aparycja może się podobać. nawet i jeśli między zabytkową tkanką znajdzie się miejsce dla mniej okazałych powojennych plomb.

Odkrywając Miluzę. Buszując po Starym Mieście.
Odkrywając Miluzę. Buszując po Starym Mieście.
Odkrywając Miluzę. Buszując po Starym Mieście.

Miluza: Muzeum Sztuk Pięknych

Miluza muzeami stoi i tak naprawdę samym ich zwiedzaniem moglibyście zapełnić grafik na cały dzień. Muzeum Elektryczności jest zapewne najbardziej hermetycznym, za to Muzeum Motoryzacji czy też jedno z największych we Francji muzeów Kolejnictwa to już gracze, którzy przyciągnąć mogą wielu odwiedzających. Do tego etnograficzny skansen pod miastem. Mi nie było z nimi po drodze, czas za to miałem na – tradycyjnie, co za niespodzianka – Muzeum Sztuk Pięknych, niewielkie acz całkiem sympatyczne, położone dwie minuty spaceru od Place de la Réunion.

Odkrywając Miluzę. Muzeum Sztuk Pięknych.

Uwielbiam odwiedzać takie miejsca, a muzea czy galerie sztuki w mniejszych miejscowościach już w ogóle mają swój urok. I niezaprzeczalny atut w postaci tego, że mogą skupiać się na mniej znanych oraz miejscowych artystach – głównie malarzach, od blisko związanych z Alzacją Jean-Jacques Hennera i Gustava Brion po orientalistów pokroju Etienne’a Dinet. Nieraz takie miejsca skrywają i wielkich mistrzów, ot choćby Brueghela Młodszego z jednym ze swych mniej znanych zimowych dzieł.

Odkrywając Miluzę. Muzeum Sztuk Pięknych.
Odkrywając Miluzę. Muzeum Sztuk Pięknych.
Odkrywając Miluzę. Muzeum Sztuk Pięknych.

Powolny spacer po dawnej willi Steinbach to też możliwość spotkania dawnej, późnogotyckiej sztuki sakralnej –  tyrolski Święty Jerzy zabijający smoka czy też inspirowany Durererm fragment drewnianego ołtarza przedstawiający Tomasza poddającego w wątpliwość rany Jezusa to rzeczy po prostu piękne.

Odkrywając Miluzę. Muzeum Sztuk Pięknych.
Odkrywając Miluzę. Muzeum Sztuk Pięknych.

Do tego pracuje tam Polka, która podpowiedziała mi, którymi fragmentami wystawy bardziej się zainteresować a taka pomoc zawsze mile widziane. Muzeum otwarte jest w godzinach 10.00-13.00 oraz 14.00-18.00 przez cały tydzień za wyjątkiem wtorków, a zwiedzanie jest darmowe 🙂

Miluza: katolicki kościół Św. Szczepana

Dosłownie kawałek dalej nad kolejnym urokliwym placykiem góruje drugi najważniejszy dla centrum kościół, ponownie poświęcony Świętemu Szczepanowi. Z tą różnicą, że ten jeden służy katolikom. Z poziomu ulicy nie wyróżnia się niczym szczególnym, ot kolejna podobna do wielu neogotyckich świątynia.

Odkrywając Miluzę. Katolicki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Katolicki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Katolicki kościół Św. Szczepana – ok, przyznam, że z tej perspektywy nawet i z zewnątrz robi wrażenie.

Nie skłamię jednak jeśli napiszę, że wewnątrz to jeden z najpiękniejszych neogotyckich kościołów jakie dane mi było zobaczyć. Niby to tylko młodziak nie mający jeszcze 200 lat na karku, ale wnętrza zachwycają niczym największe francuskie czy angielskie średniowieczne katedry – zresztą nie ma się co dziwić, główny architekt inspirował się katedrami w Reims oraz Noyon.

Odkrywając Miluzę. Katolicki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Katolicki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Katolicki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Katolicki kościół Św. Szczepana.

Widać to choćby w monumentalnym, trzy poziomowy prezbiterium z okazałymi, częściowo biforiowanymi emporami. Zachwycają rzeźby apostołów wzdłuż nawy głównej, również trzypoziomowej i takoż biforiowanej na emporach, z polichromiami na sklepieniach empory organowej. Ba, organy to w ogóle powód do dumy miejscowego kościoła. Są one bowiem jedynymi w Alzacji, które wyszły spod ręki największego z organowych mistrzów, Aristide’a Cavaillé Colla.

Odkrywając Miluzę. Katolicki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Katolicki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Katolicki kościół Św. Szczepana.
Odkrywając Miluzę. Katolicki kościół Św. Szczepana.

Spacerując po centrum co i rusz można trafić na całkiem ciekawe murale i graffiti, ale z tego co czytałem im dalej od centrum tym kolekcja i różnorodność street artu jest większa.

Odkrywając Miluzę.
Odkrywając Miluzę.

Miluza: Nowa Dzielnica

Oddalając się trochę na południe od Starego Miasta macie szansę na spotkanie z industrialnym dziedzictwem miasta w formie bardziej mieszkaniowej. Nowa Dzielnica powstała w połowie XIX-wieku i w dużej mierze miała służyć tym wszystkim, którzy za przemysłowy boom odpowiadali. Powstały tam kamienice w stylu Empire a także rzędy (a raczej hm, promienie) okazałych, arkadowych na parterach gmachów. Ich sercem jest Square de la Bourse, trójkątny park otoczony pięknymi, włoskimi w duchu budynkami, mieszczącymi po dziś dzień m.in. Societe Industrielle de Mulshouse, masońskie w proweniencji stowarzyszenie wspierające rozwój techniki i nauki – z tego też powodu nie dziwi trójkątny kształt skweru.

Odkrywając Miluzę. Nowa Dzielnica.
Odkrywając Miluzę. Nowa Dzielnica.
Odkrywając Miluzę. Nowa Dzielnica.

Zbliżając się do dworca kolejowego warto skręcić w stronę jednego z ciekawszych powojennych budynków w mieście, kolejny dość unikatowy w skali nie tylko Alzacji. Bâtiment annulaire to potężny, mieszkalny pączek, jeden z niewielu we Francji budynków w kształcie zamkniętego pierścienia (a już na pewno o takich gabarytach). Wraz z wpisanym wewnątrz, pełnym drzew skwerkiem stanowi dość osobliwy, ale jakże ciekawy punkt na mapie Miluzy.

Bâtiment annulaire.

No i w ten sposób docieramy to przecinającego Miluzę kanału Ren-Rodan. Kolejna spuścizna industrialnej historii miasta, jeden z ważniejszych kanałów we Francji służy dziś bardziej mieszkańcom i turystom przemierzającym kanał w swych łodziach i barkach. Kanał jest też idealnym towarzyszem dla jazdy na rowerze, do Renu i hen dalej prowadzą do niego ścieżki w tym i EuroVelo 6 i 15

Odkrywając Miluzę. Kanał Ren-Rodan.
Odkrywając Miluzę. Kanał Ren-Rodan.

Jazda na rowerze i dalsze spacery to w ogóle dobry sposób na spędzenia czasu w Miluzie. Tak w każdym razie wnioskuję z mapy bo tez czasu na weryfikację tych obserwacji już zbytnio nie miałem i trzeba było jechać na północ ku kolejnych pysznościom. Mam jednak nadzieję, że i ten spacer po mieście wystarczy byście przy planowaniu wizyty w Alzacji zatrzymali się tu choć na dłuższą chwilę 🙂

 

4 myśli na temat “Bajeczna Alzacja: Miluza – inna twarz Alzacji

    1. Hej! Z racji tego, że wyjazd był dość bardzo w ostatniej chwili a nie chcałem przepłacać to wybrałem najtańsze opcje jakie zostały i ogólnie nie było źle, ale nie wiem czy bym polecił. W Colmar na ten przykład nocowałem w schronisku, które w regulaminie miało punkt o tym, że od 12 do 16 trzeba opuścić pokój bo obiekt jest zamykany 😛 W Miluzie nocowałem niedaleko synagogi blisko centrum w starej kamienicy, „Le Petit Cafe” się nazywało miejsce.

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Stawy Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.