Wleń: zamek, pałace, wulkan i gołębie. Witajcie w sercu Parku Krajobrazowego Doliny Bobru.

Wleń, małe, spokojne i niepozorne miasteczko położone w sercu Parku Krajobrazowego Doliny Bobru, jakby się tak wzięło linijkę to niemal idealnie wciśnięte pomiędzy Lwówek Śląski a Jelenią Górę. Miejsce, które przez kilka dni było naszą bazą wypadową do wędrówek po cokolwiek kapitalnej okolicy. Przede wszystkim jednak samo w sobie kryje wiele ciekawostek i miejsc godnych odkrycia, tak dla wielbicieli przyrody, historii, legend czy poszukiwaczy śladów po wulkanicznych ekscesach na ziemiach Polski.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wleń wita!.

Wybranie Wlenia na „centrum dowodzenia” jednej z faz naszego urlopu nie było przypadkowe. Park Krajobrazowy Doliny Bobru, w sercu którego miasto się znajduje to niemalże 11 tysięcy hektarów dolnośląskiej ziemi, na styku tak lubianych przez nas Gór i Pogórza Kaczawskiego z Pogórzem Izerskim i Kotliną Jeleniogórską – wystarczy mi rzucić plan na którykolwiek z tych regionów i już pakuję plecak, a tutaj mamy do ugryzienia po kawałku z każdego! Prócz ogromu przyrody i buchających zielenią lasów, w których kryje się wijący Bóbr znajdziecie tam zabytkowe miasta i leżące pośród pól urokliwe wsie żyjące swoim rytmem, pełne budowli żywcem przeniesionych z dawnych czasów. Niosą one masę różnych historii, lekkich i cięższych, zawsze jednak ciekawych i wartych wysłuchania. Dodając do tego pozostałości po wulkanicznej historii Dolnego Śląska powstaje mieszanka wybuchowa. Brzmi nieźle?

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wleń z lotu ptaka.

A co powiecie na to, że nawet nie trzeba z Wlenia zbytnio wyściubiać nosa by dostać to wszystko co o wyjątkowości PK Doliny Bobru świadczy? Brzmi jeszcze lepiej, prawda?

DOTARCIE KOMUNIKACJĄ MIEJSKĄ

Nasz cel w linii prostej od Wrocławia dzieli 100km, od Legnicy 40, Bolesławca 30 a Jeleniej Góry niespełna 13. Dojechać własnym samochodem to nie problem.

Dotrzeć do Wlenia komunikacją miejską to już inna para kaloszy. Do niedawna dało się tam dojechać pociągiem a linia kolejowa Jelenia Góra – Lwówek Śląski uznawana była przez wielu za jedną z najbardziej atrakcyjnych w kraju – tak, to jej fragmentem był słynny most w Pilchowicach! Kolej, pojawiła się na tych terenach przeszło sto lat temu, aktualnie jest jednak tylko cieniem swego cienia czego „kropką nad I” było zamknięcie wspomnianej linii w roku 2016. Zaniedbana i w złym stanie technicznym, w końcu wyłączona z ruchu była cegiełką przyłożoną do częściowego wykluczenia komunikacyjnego miasteczka. Bo do Wlenia jeżdżą autobusy… ale robią to zdecydowanie rzadko. Trzy połączenia dziennie z Jelenią Górą, pięć z Lwówkiem Śląskim to nie jest szczyt marzeń, a do tego weekendy: cóż, w rozkładzie nie ma dla nich miejsca. Aktualnych planów szukajcie na stronach przewoźników: tutaj oraz tutaj.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Czy do Wlenia zawita jeszcze kiedyś kolej?

A na torach – dopóki ktoś nie zdecyduje się czy ruch kolejowy przywrócić – w weekendy można uskutecznić zabawę i przejechać się drezyną 🙂 Trasa nie jest zbyt długa, ale przebiega m.in. przez przeszło 300 metrów tunelu pod Górą Zamkową i myślę, że już samo to stanowi niezłą atrakcję 🙂 Niestety my w piątek wyjeżdżaliśmy i na kurs się nie załapaliśmy, ale może wam się uda?

WLEŃ – ATRAKCJE I ZWIEDZANIE

Kiedy wysiadaliśmy z autobusu uderzyła nas cisza zmącona tylko szumem płynącej rzeki, odległymi dźwiękami pracy w ogródku czy w końcu szczekaniem psa. I tak też upłynął czas czas we Wleniu. Spokojnie i nieśpiesznie. A jednak nad wyraz ciekawie. Zacznijmy od miejsca, które zrobiło na nas największe wrażenie.

GÓRA ZAMKOWA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Góra Zamkowa jest miejscem szczególnym.

WULKANICZNA PRZESZŁOŚĆ

Góra Zamkowa to miejsce intrygujące a opowieść zacznę od czasów dość minionych. Cofnijmy się 500 milionów lat. Dolny Śląsk był wtedy niczym innym jak oceanicznym dnem a w wielu miejscach natrafić można było na podwodne wulkany, które nic sobie z faktu „bycia na dnie” nie robiły eksplodując co i rusz, wyrzucając z siebie wielkie ilości lawy. Ta pod wpływem wody i ciśnienia zastygała przyjmując ciekawe poduszkowate kształty. Kształty dokładnie takie jakie dziś, po wielu milionach lat można podziwiać na stokach górującej nad Wleniem góry. Tak, to co przetrwało z niegdysiejszego podwodnego wulkanu pozostawiło po sobie wiele pamiątek i najbardziej imponujące w Polsce przykłady lawy poduszkowej to jedne z nich.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Lawy poduszkowe.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Lawy poduszkowe.

Pamiątką będącą już unikatem na skalę całego kraju są porwaki. To w zasadzie młodziki bo ich rodowód sięga trzeciorzędu. No dobra, ale o czym my tu tak w ogóle mówimy? Na wleńskim oceanicznym dnie odkładał się piasek i inne osady, które przez wieeeeeele lat po cofnięciu się wód zasklepiły się w piaskowcowe skały. Tymczasem pod powierzchnią wciąż „wędrująca” magma po raz kolejny zapragnęła się wydostać i spotkała na swojej drodze owe piaskowce. I cóż, musiała się przez nie bez pardonu przebić. I tak porwawszy ten piaskowiec koniec końców zastygła tworząc kapitalne bazaltowe cuda. Jednak co najciekawsze pośród czarnych jak smoła słupów bazaltu znaleźć można jaśniejsze „porwane” plamy piaskowca jak i piaskowcowe ciosy (!), a to dla tych skał jest zjawiskiem absolutnie niecodziennym. W latach 90 XX wieku uznano je za Pomniki Przyrody a znajdziecie je niedaleko szosy prowadzącej z Wlenia do wsi Klecza, około 500 metrów za wleńskim zamkiem. Szkoda tylko, że kiedy tam doszliśmy to rozszalała się ulewa i dość szybko schowałem aparat.

240985468_1328145130931001_1229183971843735197_n

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wleńskie porwaki.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wleńskie porwaki.

RUINY ZAMKU WLEŃ

Ano właśnie, bo my tu o wulkanach a wciąż cicho o największej turystycznej atrakcji okolic. A miejsce to zaprawdę godne polecenia.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ruiny Zamku Wleń, najstarszego murowanego na Śląsku.

Wznosząca się ponad okolicą góra była świetnym miejscem do założenia nań grodu. Tak też stało się w X wieku. To co jednak nas interesuje nastąpiło trochę później bo w połowie wieku XII kiedy to na szczycie z rozkazu księcia Bolesława Wysokiego zaczęła powstawać murowana warownia. Pierwszym budynkiem był tzw. dom romański i jest on (a w zasadzie to co z niego pozostało) najstarszym świeckim budynkiem Śląska. Piastowski zamek rozbudowywany był m.in. przez Henryka Brodatego, którego żona –  znana wszem i wobec patronka Śląska Jadwiga – niezwykle te ziemie lubiła. Przypominające jej rodzinną Bawarię okolice odwiedzała nad wyraz często.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ruiny Zamku Wleń, najstarszego murowanego na Śląsku.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ruiny Zamku Wleń, najstarszego murowanego na Śląsku.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ruiny Zamku Wleń, najstarszego murowanego na Śląsku.

O wszystkich dalszych przebudowach zamku – a było ich kilka – a także losach jego władców najlepiej usłyszeć na własne uszy od przewodników, którzy ze swadą opowiedzą wam jego nie zawsze spokojne dzieje. Sam wspomnę wam tylko, dlaczego zamek wygląda dziś jak wygląda. Otóż przez setki lat niezdobyty dopiero w czasie Wojny 30-letniej został zajęty przez wojska raz szwedzkie a raz cesarskie. Ci drudzy jednak uznali, że miejsce to tak idealnie nadaje się na przyczółek… że warto je zniszczyć by czasami nie wpadło kiedyś w ręce wroga i jemu nie służyło. Pokrętna logika, ale cóż zrobić. W 1646 roku seria eksplozji kończy pewien rozdział w historii zamku. Zniszczeniu uległa większa część warowni choć potężna wieża obronna ustała. A zmieniona w ruinę warownia pozostała nią do dziś.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ruiny Zamku Wleń, najstarszego murowanego na Śląsku.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ruiny Zamku Wleń, najstarszego murowanego na Śląsku.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wieża ostatecznej obrony.

Na szczęście obecnie są to jednak ruiny uprzątnięte i odpowiednio zagospodarowane, otwarte dla zwiedzających. Z wieży podziwiać można wspaniałe krajobrazy, od przewodników usłyszeć kawał historii a przy odpowiednim rozplanowaniu można trafić na nocne zwiedzanie tudzież inne ciekawe aktywności. GODZINY I OTWARCIA I CENY ZNAJDZIECIE NA STRONIE ZAMKU.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wleń widziany z zamkowej wieży.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Zamek widziany z wieży.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
I jeszcze widoczki.

Wieczorem pierwszego dnia wybraliśmy się na punkt widokowy na prawym brzegu Bobru. Koniec końców trafiliśmy zupełnie nie tam gdzie planowaliśmy, ale widoki też były spoko. Czuć jednak było nadchodzący front, który większość następnego dnia miał zmienić w deszczowe oczekiwanie na okno pogodowe. W każdym razie kiedy już tak sobie wracaliśmy naszym oczom ukazała się Góra Zamkowa a na niej podświetlona wieża zamku. Na ciemnym, zasnutym chmurami niebie prezentowała się świetnie, niczym z ekranizacji „Władcy Pierścieni”. Dlatego pamiętajcie: warto po zachodzie Słońca spojrzeć w stronę średniowiecznej warowni.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wieczorne spojrzenie na Górę Zamkową. Magia.

Co ciekawe kusiło mnie użyć określenia „wleński zamek” co byłoby pewnym skrótem myślowym od „zamku górującego nad Wleniem”. De facto administracyjnie przynależy on do wsi Łupki a nie Wlenia, choć od miasta dzieli je dwa razy mniejszy dystans. Tak w ramach ciekawostki.

PAŁAC LENNO

Co dla jednej posiadłości oznaczało koniec, dla drugiej było początkiem. Już kilka lat po zniszczeniu zamku nowy właściciel okolicznych dóbr Adam von Kühlhaus zabrał się do budowy nowej posiadłości, pałacu. A, że ruiny były świetnym źródłem budulca do jego wzniesienia…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Posiadłościowy recycling.

Historia powstałego pałacu jest niczym kalka wielu set podobnych opowieści. Przechodząca z rąk do rąk, przebudowywana posiadłość jest świadkiem wielu historii, w czasie wojen napoleońskich stacjonują tu nawet wojska Małego Kaprala. II Wojna Światowa i czas po konflikcie nie są dlań łaskawe, wojska Radzieckie wywożą ile się da. Dziesięciolecia po wojnie to próby zagospodarowania budynku aż w latach 90 pozostaje on sam jak palec i tutaj już można by pomyśleć, że skończy się jak w wielu podobnych miejscach. Ruiny, gruz, finito, po pałacu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Chwila przed deszczem.

A tu figa z makiem. Na początku XXI wieku podupadającą posiadłość kupuje Luk Vanhauwaert, Belg, człowiek z wizją i pomysłem na uratowanie pałacu i tchnięcie weń drugiego czy nawet trzeciego życia. Dziś, po latach widać, że systematyczne acz kosztowne i przez to czasochłonne renowacje przynoszą efekt. Pałac i okalające go zabudowania gospodarcze stają na nogi. W budynkach dawnej oficyny czy gasthausu można przenocować a w urokliwej kawiarence w samym pałacu wypić kawę, Grimbergena czy też zjeść kawałek ciasta lub pyszne pierogi (bardzo polecam!). A to wszystko na tarasie z obłędnym dalekim spojrzeniem na Góry Kaczawskie i Karkonosze 🙂

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Serniczek z widokiem na Karkonosze? Czemu nie 🙂
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Dawna oficyna, dziś można się tam przespać.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Zabudowania folwarczne krok po kroku stają na nogi.

Oj bardzo trzymam kciuki by kolejne lata były dla Pałacu jak najlepsze.  A po więcej info odsyłam tutaj: https://pl.palaclenno.com/

W 1646 rok prócz zamku zniszczona została niewielka kapliczka z nim sąsiadująca. Podczas budowy swego pałacu von Kühlhaus nie zapomniał i o miejscu do modlitwy przyczyniając się do budowy kościółka, poświęconego dziś Św. Jadwidze. Niestety na co dzień nie jest on dostępny do zwiedzania, ale często można go odwiedzić podczas tematycznych imprez na zamku łączących się właśnie z poznaniem najbliższych jego okolic.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Przykościelna brama.

Na górę, pod zamek oraz pałac dostaniecie się tak szlakami zielony/żółtym przez las jak i drogą rowerową, brukowano-asfaltową. Z centrum Wlenia do przejścia jest trochę ponad kilometr więc na fajny popołudniowy spacer jak znalazł.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Klimatyczna ścieżka przy pałacu.

KOŚCIÓŁ ŚW. MIKOŁAJA BISKUPA

Niezaprzeczalną dominantą samego miasta jest spiczasta wieża neogotyckiego kościoła pw. Św. Mikołaja Biskupa. To niezwykle ciekawy przypadek. Świątynia pierwotnie ufundowana w XIII wieku przez Henryka Brodatego i św. Jadwigę, w kolejnych wiekach przeszła tyle, że trzeba było wznieść ją od nowa. Choć obecna jej postać nawiązuje do pierwowzoru. Nowy budynek jaki dziś można podziwiać to… też największa w Polsce kolonia wylęgarska nocka dużego. Tak tak, wiosną i latem kościelna wieża i strych to niezwykle cenne dla tych nietoperzy miejsca, i ze względu na nie budowla nie jest nocą podświetlana.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Kościół pw. Św. Mikołaja Biskupa widziany z ul. Kościuszki.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Kościół pw. Św. Mikołaja Biskupa
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Skromne wnętrza kościoła.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Portal jak z amerykańskich filmów, takie skojarzenie mi do głowy przyszło na pierwszy rzut oka.

Wokół znajdziecie niewielki cmentarz. Większy komunalny mija się podczas podejścia szlakiem rowerowym na Górę Zamkową. Tam pochowano wielu ważnych dla miasteczka mieszkańców jak np. rodzinę Ander, która przez wiele lat była właścicielem młyna wodnego po którym dziś praktycznie nie ma już śladu. Niestety nie każdy potrafił uszanować spokój pochowanej rodziny i dziś ich grobowiec nosi na sobie ślady wielu włamań i dewastacji. Choć w sumie nie tylko ich grobowiec. Smutny widok.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Cmentarz komunalny.

Nie mam serca do pokazania wam pozostałości po drugiej wleńskiej świątyni, zborze ewangelickim, wybudowanym o rzut beretem od kościoła pw. Św. Mikołaja. Całkiem imponujący niegdyś budynek, po II Wojnie Światowej i odejściu wiernych opuszczony, przez lata zdegradowany do… niewielkiego zdewastowanego magazynu, dziś nijak przypominającego pierwotną budowlę.

RYNEK I RATUSZ

Powoli kierując się ku rynkowi warto przyjrzeć się mijanym niewysokim kamieniczkom. Charakterystyczne portale niektórych z nich zdradzają ich wiek. Rok 1834 wyczytać można na jednym. Pomyślałby kto, że przy niemal 800 letniej historii miasta nie będzie to staż imponujący – a jednak, niewiele jest w mieście budynków starszych bowiem w roku 1813 w czasie bitwy wojsk napoleońskich z rosyjskimi Wleń ucierpiał wielce a w pożarach, które walkom towarzyszyły spłonęło niemal całe miasto.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Całkiem ładny wiek.

Spłonął też i ratusz z XV wieku. Na jego miejscu w 1824 roku wzniesiono klasycystyczny, miły dla oka budynek nad którego wejściem można przeczytać „Post nubila Phoebus – Ex cinere Phoenix 1813-1824″ co tłumaczy się „Jak Feniks z popiołów, po chmurach słońce” i dość łatwo można domyśleć się, że rzeczonym feniksem jest tu Wleń.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wleński ratusz oraz pomnik Gołębiarki.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wleński rynek.

Przed gmachem na dopiero co zrewitalizowanym placu mozaika z kostki brukowej układa się w herb miasta. Cóż tam robi brzoza? Otóż pochodzi ona z pierwotnej, niemieckojęzycznej nazwy miasteczka oraz faktu, że pierwsza osada wybudowana została na miejscu niewielkiego lasku brzózek.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Post nubila Phoebus – Ex cinere Phoenix 1813-1824″ co tłumaczy się „Jak Feniks z popiołów, po chmurach słońce”

Robiąc kolejny krok do tyłu obchodzimy fontannę z Gołębiarką i ruszamy do kawiarenki o takiej samej nazwie. My z Bartem zamawiamy kawę/półwytrawne białe wino, do tego sernik albo pysznego tosta z owczym serem a wy posłuchajcie o co z tą całą Gołębiarką chodzi.

Jest sobie legenda mówiąca o pewnym tragicznym lecie we Wleniu i okolicach, wiele set lat temu. Pierw była straszliwa powódź, nikt wcześniej nie widział tu większej wody. Na domiar złego zaraz po niej nad Bobrem zauważono chmurę szarańczy tak wielką, że słońce przysłoniła. Czego nie wzięła woda zabrały owady. Głodujący mieszkańcy poradziwszy się mędrca poczęli tedy resztki swych ziaren rozsypywać tak by do miasta przyleciały skuszone nim ptaki. Te, rzeczywiście gromadnie przybyły a prym wśród nich wiodły gołębie. I no cóż, jakby to powiedzieć delikatne mięso przybyłych ptaków… stało się ratunkiem dla miejscowych.

Mieszkańcy ptaków dokarmiać nie przestali nawet kiedy już pola czy sady na powrót plonami obrodziły. Ptakom również we Wleniu się spodobało. I tak gołębie stały się stałym elementem krajobrazu a miejscowi poznawszy ich zwyczaje, wyspecjalizowali się w ich hodowli, tak że w każdą Środę Popielcową w mieście poczęto urządzać targi, na które ściągali kupcy z całego Śląska i ościennych krain. Takie to były początki trwającego do dziś mariażu miasta z ptakami…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wleńska gołębiarka.

Ile w tej historii prawdy nie wiedzą nawet najstarsi gołębiarze. Nie zmienia to faktu, że hodowla i handel gołębiami faktycznie od średniowiecza we Wleniu kwitły. Ba, targi odbywają się i dzisiaj. Sam piaskowcowy pomnik Gołębiarki powstał w roku 1914, na 700-lecie powstania miasta i dość niedawno wespół z całą płytą Rynku przeszedł lifting.

Prostokątny plac okalają kamieniczki z przełomu XIX i XX wieku, niektóre skromne, inne bardziej wymyślne i willowe w swej proweniencji. Jedne odremontowane, inne z sypiącym się tynkiem, są i takie, które schowane za siatką i rusztowaniami czekają swych ostatnich chwil – w ten sposób dogorywa dawny hotel „Deutches Haus” znany w późniejszych latach jako restauracja „Basztowa”.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wleński rynek.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wleński rynek.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wleński rynek.

Spodobał mi się ten rynek, udzielił nam się tak (w)leniwy nastrój, spokój tego miejsca. Pewnie w innych okolicznościach przyrody czy w innym nastroju zacząłbym się mocniej zastanawiać czy to już betonoza bo jednak przed rewitalizacją zieleni było chyba więcej a ta u mnie zawsze pozytywnie wpływa na odbiór takich miejsc. A może tylko mi się zdaje? No nie ważne, my trafiliśmy na dni słoneczne, ale wietrzne i absolutnie przyjemnie spędzało się tam czas. O patelni nie było mowy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Cafe Gołębiarka, dobry adres na kontemplowanie wleńskiego rynku.

SPACER OD TAK

Wleń jest miastem na tyle niewielkim, że nawet będąc przejazdem warto przespacerować się jego uliczkami. A, że mieliśmy czasu trochę więcej więc absolutnie się nie śpieszyliśmy. Oko przyciągają ot choćby stylowe wille po obu brzegach Bobru. Przeszło stuletnie budynki z charakterystycznymi spiczastymi wieżyczkami, imponujące choć zdecydowanie nadgryzione zębem czasu. Jeden z nich należał ongiś do dr Carla Scholza, głównego lekarza powstałego tu pod koniec XIX wieku Zakładu Wodoleczniczego Św. Jadwigi. Było to swego czasu sanatorium wielce popularne a po latach, wielu perypetiach i zmianach charakteru dziś znajduje się tam „Ośrodek Rehabilitacyjny i Opiekuńczy” Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety. Wielkiego żółtego kompleksu nad Bobrem, choć trochę poza centrum miasteczka nie da się nie zauważyć.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Dawna willa dr Scholza.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ośrodek Rehabilitacyjny i Opiekuńczy” Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety

Tuż przy Ośrodku swe gałęzie szeroko rozpościera dąb. Niebyle jaki bo to Dąb Pokoju choć mam wątpliwości czy rzeczywiście zasadzony został po Wojnie Trzydziestoletniej jak mówią informacje o nim. Badania wskazują na wiek około 200 lat więc pasowałoby – jak przy znacznej ilości Dębów Pokoju – że zasadzony został po Wojnie Francusko-Pruskiej. No, ale tego już się chyba nigdy nie dowiemy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wleński Dąb Pokoju.

Wracając na Rynek warto zrobić krok w stronę ul. Chopina gdzie prócz starej kamieniczki z drewnianym wykuszem i fajnym muralem o Dolinie Bobru mieści się Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji w którym zawsze dzieje się coś ciekawego. Warto sprawdzać na ich fanpage’u czy akurat nie mają w planach czegoś fajnego, czegoś co urozmaici wasz pobyt w mieście.

sdr
Co szumi w Bobrze?
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Co szumi w Bobrze?

Dochodząc do mostu nad Bobrem warto przystanąć i wsłuchać się w szum rzeki, wzdłuż której od setek lat toczy się tu życie. Spokojny zazwyczaj nurt zachęca do eksplorowania okolicy z poziomu kajaka lub pontonu – świetnym miejscem do rozpoczęcia spływu jest niedalekie Nielestno ze swoją wypożyczalnią „Kajakiem po Bobrze” lub wleński camping skąd dopłynąć można nawet do Lwówka Śląskiego

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Płynie sobie Bóbr.

Rzeka nie zawsze jest jednak spokojna. W kronikach da się znaleźć informacje o przeszło 150 powodziach, które nawiedziły Wleń a o potędze żywiołu niech świadczy fakt, że nawet zapora w Pilichowicach nie była w stanie powstrzymać wielkiej wody w latach 70 czy w pamiętnym 1997 roku.

PAŁAC KSIĄŻĘCY

Jeśli ktoś znający trochę te okolice do tej pory zastanawiał się czy czasami nie zapomniałem o drugim wleńskim pałacu to oto przyszedł ten moment: nie zapomniałem. Ba, podczas pobytu w mieście przesiadywaliśmy tam niemało czasu. Tam bowiem mieliśmy nocleg 🙂 Diablo ciekawe miejsce. I ładne. A jeszcze kilkadziesiąt lat temu w stanie tak nieciekawym, że wisiało nad nim widmo rozbiórki.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Pałac książęcy we Wleniu.

Pałac pamięta jeszcze czasy kiedy prawy brzeg Bobru, niegdysiejsze dobra Kleppelsdorf należały do sławnej i szanowanej rodziny Czedliczów (tudzież jeśli ktoś preferuje zgermanizowane Zedlitzów). Oni to w XVI wieku wybudowali posiadłość, która na przestrzeni kolejnych stuleci, zmieniała się wraz z nowymi stylami i panami na włościach. Świadek wielkiej historii przetaczającej się przez te ziemie. Powiernik tajemnic, radości i dramatów właścicieli. Gdyby ściany mogły mówić być może raz na zawsze poznalibyśmy całą prawdę o głośnym i nie do końca wyjaśnionym morderstwie sprzed stu lat. Bo tragiczne okoliczności zabójstwa młodej dziedziczki majątku, Dorothei Rohrbeck zdają się być żywcem przeniesione z wyobraźni Agathy Christie

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Przyjemne wnętrza pałacu.

Po II Wojnie Światowej pałac zaczął cierpieć na popularną wśród dolnośląskich posiadłości „przypadłość”. Rozgrabiony, przemieniony w mieszkania dla repatriantów i pracowników PGRu, w kilkanaście lat został doprowadzony do stanu tak złego, że zaczęto zastanawiać się nad rozbiórką. Los jednak uchronił go przed najgorszym a początek XXI wieku przyniósł zmiany, których owoce możemy dziś obserwować. I cieszyć się po prostu tym miejscem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Pałac Książęcy we Wleniu.

No bo tak: pierw pałac kupił dyrektor Zakładu Transportowego Poczty Polskiej. On to zaczął remont i posiadłość uratował. Następnie w 2004 roku małżeństwo z Gdańska pałac odkupiło i na przestrzeni lat kilkunastu finalnie na nogi postawiło (o ludzie, co za pokraczny rym wyszedł :P). Wyremontowany, przywodzący na myśl dawne lepsze czasy przyjmuje dziś gości z całej Polski.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jest to naprawdę diablo ciekawe miejsce z klimatem. Pierwszy raz nocowaliśmy w posiadłości z takim bagażem historii i powiem wam, że wieczorne przechadzki całkiem stylowymi korytarzami robią robotę. W równie stylowych salach można zatopić się we frapującej historii pałacu – przygotowane wcześniej wielkie segregatory z tonami opowieści i starymi zdjęciami pozwolą wam w pełni poczuć to miejsce.

Zalecam i odwiedzenie strony pałacu polecam.

Gdzie coś zjeść/wypić?

Przeczytałem przed wyjazdem, że Wleń ma wszystko by przyciągnąć turystów… za wyjątkiem bazy gastronomicznej i by znaleźć lokal, w którym można coś przekąsić trzeba liczyć się z podróżą co najmniej 15 kilometrową. Sprawdziliśmy to i… nie jest aż tak apokaliptycznie jak przedstawiali to niektórzy. Potężnego wyboru nie ma, ale nie można mówić, że w ogóle go nie ma. Tak więc:

  • do Pałacu Lenno zapraszam na pyszne pierogi oraz słodkości, kawę lub piwo z browaru lwówieckiego. Wespół zespół z przemiłą obsługą i widokiem na Karkonosze ląduje on w specjalnym miejscu w moich wspomnieniach,
  • Gołębiarka Cafe na rynku jak nazwa wskazuje to kawiarenka, ale prócz kawy i słodkości (a jakże) można skosztować tam i wina, i piwa z wleńskiego browaru. A i całkiem pyszne tosty z owczym serem mają w menu. Leniwe popołudniowe posiedzenie na krzesełkach przed lokalem? Od razu.
  • Skoro przy wleńskim browarze jesteśmy to piwa z browaru Dolina BoBru da się oczywiście kupić w miejscowym Dino chociażby, ale w weekendy można podskoczyć pod sam browar i kupić je w miejscu gdzie przychodzą na świat. Prawy brzeg Bobru zaprasza.
  • a jeśli chcecie poczuć klimat miejsca gdzie to miejscowi popołudniem lub wieczorem przychodzą napić się piwa i (w weekendy) zjeść całkiem fajową pizzę to zapraszam do Białego Domku.
  • a jako kropka nad I zapraszam do Łupków, czyli rzut beretem z Wlenia (2 km z rynku) do dworku „Niezapominajka” gdzie można liczyć na tradycyjne obiady czy coś słodkiego.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Cafe Gołębiarka zaprasza.

Nie jest więc tak źle jak niektórzy pisali, ale zawsze jakaś restauracyjka przy rynku podniosłaby atrakcyjność całego miasta a i przyciągnęła kilku turystów więcej.

Nas jednak do powrotu namawiać nie trzeba i czuję, że jeszcze nieraz do miasta wrócimy. Mam też nadzieję, że was odpowiednio zaciekawiłem i już zaglądacie do kalendarzy zastanawiając się kiedy macie wolny weekend. Wleń i Dolina Bobru zapraszają 🙂

8 myśli na temat “Wleń: zamek, pałace, wulkan i gołębie. Witajcie w sercu Parku Krajobrazowego Doliny Bobru.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.