Przy całym ogromie atrakcji Norwegii wydaje się, że właśnie fiordy są tym co przyciąga największą rzeszę turystów a Bergen nie bez przyczyny nazywa się „bramą do fiordów”. W pobliżu miasta znaleźć ich można dziesiątki jak nie steki, w tym dwa największe fiordy kraju, Sognefjord (drugi najdłuższy na świecie) oraz Hardangerfjord. Dlatego też grzechem byłoby nie skorzystać z okazji i choć na dzień wybrać się nad któryś z nich. W tym jak bardzo będziemy chcieli je odkryć ograniczać Was może tylko wyobraźnia… i zasobność portfela.
By ruszyć w niezapomnianą przygodę nad norweskimi fiordami nie potrzeba wiele, nie trzeba dużo planować i myśleć i zdać się na jedną z dziesiątek ofert miejscowych biur turystycznych oferujących od: minirejsów po najbliższych wodach, po dłuższe wyprawy z typu „Norway in a nutshell” dające szansę na eksplorację dalekich zakątków Sogne czy Hardangerfjordu. Oczywiście za niewielką opłatą oscylującą w okolicach minimum 1400 koron za opcję z najmniejszą ilością udziwnień po drodze 😉

Jest to bardzo kusząca i przyjemna możliwość jednak sam postanowiłem urządzić sobie własną wersję „Norway in a nutshell” i krok po kroczku zaplanowałem swoją eskapadę nad jedne z najbardziej ekscytujących odnóg Sognefjordu – Naeroy- i Aurlandsfjorden. Niestety czasu wiele nie miałem i musiałem skroić trochę wyprawę, dlatego też jeśli tylko będziecie mieli taką możliwość to przeznaczcie sobie na fiordowanie naprawdę kilka dobrych DNI by w pełni poczuć ducha norweskiej ziemi.

Dotarcie do jakiegokolwiek celu nie powinno być problemem: gdzie nie dojedzie samochód, dojedzie pociąg, gdzie nie dojedzie pociąg dopłynie prom a gdzie ten nie da rady zostają nogi/rower i tylko od nas zależy czy dotrzemy w wybrane miejsce 🙂
No to ok, jedziemy zatem!
FLAMSBANA
Kończąc moją wizytę w Finse nie miałem wyjścia jak wsiąść w pociąg i ruszyć z powrotem w stronę Bergen. Nie ono było jednak moim celem a oddalone o kilkanaście kilometrów Myrdal. Tak, jeśli coś mówi Wam ta nazwa to na pewno na pierwszym miejscu pojawia się: Flåmsbana!

Dokładnie, otóż Myrdal, urokliwie usytuowana stacja (bo kilku chat, przystanku, hotelu i kawiarni inaczej nie nazwę) stanowi pierwszą/ostanią stację jednej z najbardziej ekscytujących tras kolejowych świata.

Niemal stuletnia Flåmsbana to jedna najbardziej stromych linii świata… nie będących kolejką górską – na niewielkiej odległości 20 kilometrów pokonuje różnicę wysokości równą prawie 900 metrom, pokonując liczbę tuneli niemal równą ilości tuneli… w całej Polsce – w tym jeden w którym dochodzi do karkołomnego zakrętu o 180 stopni! To tylko jeden z inżynieryjnych majstersztyków kolejki, do innych zaliczyć można niezwykle skomplikowany i zdaje się niezawodny system niezależnych hamulców dla każdego z wagonów.

O wyjątkowości Flåmsbany świadczy jednak przede wszystkim widok rozpościerający się z jej okien: dolina Flåm z dziesiątkami potoków i wodospadów (w tym Kjosfossen przy którym ciuchcia zatrzymuje się na kilka chwil – miałem to nieszczęście, że norweska wczesna wiosna nie sprzyja efektowi wow przy tej kaskadzie i dopiero latem odczuć można pełnię mocy wodospadu. Kjosfossen jest też odpowiedzialny za zaopatrywanie linii w energię elektryczną) oraz…
…niewielkich farm i rozległych hal ściśniętych pomiędzy potężnymi skalistymi ścianami rosnącymi nawet do 1500 metrów, niemal cały rok pokrytymi śniegiem. Po godzinie jazdy pociąg dociera do stacji końcowej Flåm…

FLÅM
Koszty dotarcia do Flåm :
– pociąg Finse-Myrdal 113 koron. Bilet z Bergen do Myrdal można znaleźć już od 229 koron w minipris, w maju np. dostępne w takiej cenie były jeszcze w przeddzień wyjazdu!
– Flamsbana Myrdal-Flåm 350 koron – przy wcześniejszym zakupie w internecie upust, przejażdżka tam i z powrotem również sporo korzystniejsza.
Z Myrdal można też po prostu zejść/zjechać na rowerze – przed Wami 20 kilometrów drogi, ale w zamian wszystko to co widać z Flåmsbany jest na wyciągnięcie ręki i co najważniejsze bez ograniczeń czasowych!

Flåm leży na samiutkim końcu Aurlandsfjordu i jest doskonałą bazą wypadową do eksploracji tegoż. Co więcej, tak naprawdę pobyt tam najlepiej rozpocząć nie dojeżdżając do końca kolejki a wysiadając trochę wcześniej w okolicach stacji Hareina, pozwoli nam to na podziwianie tak starego kościoła jak i imponującego wodospadu Rjoandefossen.
Idąc w stronę turystycznego centrum napotkacie coraz większe tłumy a także będziecie mieli możliwość podejścia pod kolejny z wodospadów, Brekkefossen spod którego rozpościera się kapitalny widok na fiord – wejście brzozowym laskiem nie powinno przysporzyć problemu choć im bliżej finalnego tarasu tym więcej błota i wystających niepewnych korzeni.

Centrum miasteczka za dnia oblegane jest przez setki jak nie tysiące turyttów, autobusy, promy i Flåmsbana nieustannie pompują nowych odwiedzających. Mimo to, w tym całym tłumie można i tak znaleźć sporo miejsca dla siebie, odetchnąć.

Nad samym brzegiem znajduje się plac piknikowy z kapitalnym widokiem na wchodzące do fiordu potężne promy… a także mniej potężnych, ale jakże nieustraszonych kajakarzy! Tuż przy marinie można odwiedzić muzeum Flåmsbany oraz Fretheim Cultural Centre, nie dość że widok całkiem ładny to i na rzeźby niebieskiej kupy można się natknąć :O

Będąc we Flåm mamy kilka możliwości następnego kroku:
– po pierwsze udać się do Aurland, kilka kilometrów wzdłuż fiordu (busem, rowerem czy „z buta” to już wasza decyzja) do co najmniej punktu widokowego Stegastein!

– autobusem przedostać się do Gudvangen leżącego na końcu bliźniaczej odnogi Sognefjordu – Naeroyfjordu, tę opcję wykorzystajcie jednak tylko wtedy gdy jesteście do tego zmuszeni przez np. późną porę ponieważ…
– …do Gudvangen dotrzeć też można promem! I jest to podróż wspaniała. Zapewne… bo niestety należę do tych pechowców, którzy musieli posiłkować się opcją numer dwa 😦

W każdym razie zaklinam Was, jeśli będziecie we Flåm to koniecznie wsiądźcie na pokład jednego z promów i wybierzcie się w rejs, nie będziecie żałować – tylko w ten sposób można dotrzeć się do niedostępnych wiosek gdzie w błogim spokoju można chłonąć wszystkie okoliczne cuda.
GUDVANGEN
Koszty dotarcia z Flam do Gudvangen:
Autobus 90 koron
Prom od 310 koron standardowym typem po ponad 400 nowoczesną ekofriendly łajbą.

Zaraz po wyjściu z autobusu zaniemówiłem, to co ukazało się moim oczom przekroczyło wszelkie oczekiwania! Nie mam żadnych wątpliwości dlaczegóż to ten właśnie fiord wpisany został do listy dziedzictwa UNESCO, niezwykle wąski (w najwęższym miejscu 250 metrów odgradza dwie pionowe ponadtysiąć metrowy ściany!) oszałamia swoim pięknem, spokojem i surowością – górskie szczyty są nie są tu tak łagodne jak nad Aurlandsfjordem.


Większości podróżnych Gudvangen służy po prostu za krótki przystanek na trasie Voss-Flam, przez co jest mniej komercyjne od tego ostatniego. Jest tam też mniej możliwości pieszych wędrówek, ale już najbliższe okolice osady dostarczają takich widoków, że dużo więcej nie trzeba (ok, sam siebie okłamuję, skoro widoki super to zawsze jest apetyt na więcej :P).
Można zaryzykować przejście ścieżką wzdłuż lewego brzegu, jednak po ilości głazów sądzić można że bardzo często niebo runąć może tam na głowę, dlatego po dotarciu do sporego wodospadu i zaspy lodu wycofałem się.

Jeśli jednak traficie na bardziej przyjazne okoliczności przyrody to czeka was nagroda w postaci dalszej wędrówki do wioski Bakka – 5 kilometrów wzdłuż wąskiej drogi samochodowej – a tam sielanka i możliwość podejścia na jeden z lepszych punktów widokowych na Naeroyfjord! W samym Gudvangen na uwagę zasługuje wioska wikingów Njardarheimr, otwarta już po mojej wizycie. Całe lato można odbyć podróż w czasie i poobserwować/pouczestniczyć w życiu wojowników sprzed wieków!

Gdy widoki fiordów przesycą już nasze zmysły (ok, wiem że to niemożliwe ;)) nastaje pora ruszyć dalej na południe, do Voss.
VOSS
Koszty dotarcia do Voss
Autobus Gudvangen-Voss 112 koron
Pociąg Voss-Bergen 203 korony

Voss to niezwykle sympatyczne miasteczko, pewnego rodzaju skrzyżowanie dla podróżujących po fiordach zachodniej Norwegii – odbijając na północ dotrzecie do Sognefjordu, z kolei na południu czeka przepastny Hardangerfjord!

Miasto leży nad sporawym jeziorem Vangsvatnet i zimą jest dość zatłoczonym narciarskim kurortem. Latem za to można piknikować na wielkiej plaży jak i szwendać się po okolicy. A miejsc na dłuższe i krótkie spacery jest kilka:
- przede wszystkim Bordalsgjelet, czyli klimatyczny wąski kanion, latem diablo zielony, w maju atakujący brązami. Jego dno drąży rwący potok a na stromych ścianach co i rusz tworzą się mniejsze i większe wodospady. Od centrum Voss oddalone o godzinę-półtorej, spod kościoła prowadzi ścieżka,
- spod tego samego kościoła można również udać się w stronę przeciwną, na północ do Muzeum Ludowego z farmami mającymi nawet 400 lat! Stamtąd jak i wzgórza Hanguren powyżej rozciąga się piękna panorama jeziora i niemal cały rok ośnieżonych szczytów.

Fanatycy wody też nie powinni się nudzić – kajaki, rafting, wędkowanie (w Voss za niewielką opłatą można wyrobić sobie 1-2-3 dniową kartę wędkarską!) – wszystko to czeka na Was! Szlaków rowerowych również jest co nie miara, jednak pamiętajmy, że już dzienne wypożyczenie roweru równa się niemal 200 złotym :O
NOCLEGI
Ze spaniem nie powinno być większych problemów. Pomijając już allemansrätten dające nam przecież niezwykłą swobodę w spaniu na dziko do dyspozycji jest kilka miejsc, dzięki którym nie zbankrutujemy.
We wszystkich miejscach znajdziemy pola kempingowe, które wiadomo są dość tanie jak na Norwegię (maks. 130 koron za noc), ale liczą sobie dodatkowe koszty za prąd, prysznic i takie sprawy. Nie zmienia to faktu, że i tak jest spoko – ostatnia rzecz to to, że w większości czynne są od marca do października, maksymalnie listopada. W Voss oraz Flåm mieszczą się hostele z sieci Hostelling International (tam też, kolejny raz się zatrzymałem) ze standardowymi dormitoriami, jak i jedynkami (400 koron za noc, takie info dla samotników sennych) i kilkuosobowymi pokojami. Kto był w hostelu tego typu wie czego się spodziewać i trzeba przyznać, że śniadaniami tam serwowanymi (a zawarte są w cenie noclegu) można nawpychać się na cały dzień, szwedzki stół jest taki że głowa mała…
No i tego. To co tu widzieliście to tylko maciupki promil tego co zaproponować mogą Wam fiordy i tylko od Was zależy jak szybko zabukujecie loty by samemu doświadczyć ich magii 😉
Jedna myśl na temat “Fiordy co to z ręki jedzą”