Bajeczna Alzacja: czarujące Rouffach

Cześć! Pora zostawić południową Alzację i ruszyć na północ, w stronę Colmar, miasta tyleż cudownego co naznaczonego klątwą popularności. Nim jednak tam dotrzemy zatrzymamy się w niewielkim Rouffach, miasteczku tak ciekawym co raczej mało znanym, będącym idealną przystawką przed alzacką klasyką.

Urokliwe Rouffach.

Z Rouffach poznałem się przypadkowo. Początkowo w ogóle nie zamierzałem się tam zatrzymywać, ba, podczas planowania nawet przez chwilę nazwa ta nie przykuła mojej uwagi. Zrządzeniem losu jednak, jadąc do Colmar uznałem, że warto parę godzin spędzić gdzieś po drodze. I jak się zapewne domyślacie podczas szybkiego sprawdzenia trasy z Miluzy palcem na mapie zatrzymałem się niemal idealnie pomiędzy oboma miastami. Szybki risercz wykazał Święto Czarownic na horyzoncie, całkiem fajne uliczki, niezgorszą świątynię, bociany i wino. Decyzja mogła być tylko jedna.

Rouffach.

Po kilku dniach w południowej Alzacji, gdzie szwajcarski duch mocno był wyczuwalny Rouffach okazało się idealnym miejscem, w którym przywitać się można z Alzacją bardzo alzacką, taką bardziej jak z baśni o Jasiu i Małgosi, pełną kolorowych domów z elementami muru pruskiego, boćkami gniazdującymi na średniowiecznych wieżach i winnicami rozciągniętymi na okolicznych wzgórzach. Co prawda nie jest to miasteczko, które pcha się na pierwsze strony alzackich broszur reklamowych, ale zdecydowanie nie można odmówić mu uroku. Zapraszam na krótki spacer 🙂

Rouffach.

Tak, Rouffach, należy do drugiego szeregu alzackich atrakcji i niezbyt często wymieniane jest wśród must see podczas poznawania tejże krainy, jednak zdecydowanie warte jest krótkiej wizyty. Jak ryby w wodzie poczują się tu miłośnicy historii, sięgającej tak czasów rzymskich, Merowingów, nie szczędzącej miastu wyniszczających wojen czy w końcu zahaczającej o mroczne czasy polowań na czarownice. Uśmiechu na twarzy nie zabraknie miłośnikom architektury – znajdziecie tu całkiem ładną kolekcję domów z elementami muru pruskiego, piękny gotycki kościół, naprawdę sporo renesansu a wszystko to spięte klamrą w postaci wyjątkowego jak na dzisiejszą Alzację domu z drewnianymi podcieniami. Wielbiciele wina na wyciągnięcie ręki mieć będą kolejne alzackie Grand Cru a miłośnicy bocianów znajdą je nie tylko na średniowiecznych wieżach, ale i w specjalnie dla nich powstałym parku, jednym z centrów reintrodukcji bocianów w regionie.

Rouffach.
Rouffach.

Rouffach jest miasteczkiem niewielkim, a cały zabytkowy urok zaklęty jest w jeszcze mniejszym centrum, oddalonym od stacji kolejowej o niecały kilometr. To ten rodzaj miasta, które idealnie „podgląda” się na starych mapach, jeszcze nawet XIX-wiecznych, na których  wciąż zamyka się w średniowiecznych murach a mijane podczas spaceru nowsze osiedla są co najwyżej planami w głowach ówczesnych architektów.

Rouffach.

No dobra, cóż zatem tu mamy? Sercem średniowiecznego centrum jest plac Republiki, rozległy, rozciągający się w cieniu największych zabytków miasta, kościoła pw. MP Wniebowziętej, ratusza czy dawnego gmachu Giełdy Zbożowej. Gotyk i renesans pięknie się tu uzupełniają a przestrzeń między nimi często wykorzystywana jest do organizacji imprez przeróżnych. No i miałem szczęście w nieszczęściu trafić na Święto Czarownic. Wydarzenie to całkiem ciekawe (odbywa się zazwyczaj w lipcu) bo okraszone marszem czarownic, różnymi pokazami i pogadankami, koncertami muzyki tak marszowej jak i mega klimatycznej w stylu Wardruny. Fajnie, ale impreza zabiera trochę możliwość klasycznego zwiedzania bo większość najważniejszych zabytków nie działa jak zwykle i zastawiona jest przez wystawców. najgorzej. Na szczęście poza Placem miasto należało „do mnie”. Zatrzymajmy się tu jednak jeszcze na chwilę.

Rouffach, Święto Czarownic.
Rouffach, Święto Czarownic.
Rouffach, Święto Czarownic.

Choć dzisiejsze Święto Czarownic jest imprezą całkiem rozrywkową, ściągającą na Plac mnóstwo mieszkańców to historia miejscowych polowań na czarownice już taka kolorowa nie jest. W XVI i XVII wieku Rouffach było jednym z najważniejszych miejsc na mapie alzackich polowań na ludzi… którzy mieli po prostu pecha urodzić się w czasie, kiedy ich zachowanie w jakiś sposób podpadało pod niewłaściwe i podejrzane na tyle by móc wysnuć oskarżenia. Oskarżenia prowadzące do długich, „skutecznych” przesłuchań po których większość oskarżonych (zazwyczaj kobiet) przyznawała się do wyimaginowanych kontaktów z mrocznymi siłami i finalnie kończyła na stosie. Wiadomo o co najmniej 60 takich osobach.

Rouffach, Caveau de Haxakessel

Owe przesłuchania odbywały się w budynku, w którym dziś mieści się restauracja Caveau du Haxakessel… albo mieściła, bo z tego co widzę internet podpowiada, że została zamknięta. Ładny, przyodziany w arkady to kawałek historii, swe początki mający jeszcze w XV wieku, kiedy to służył za warsztat dla kamieniarzy pomagających przy budowie kościoła. Tuż obok wznosi się majestatyczna wieża, najbardziej imponująca pozostałość po dawnych murach miejskich. To w gotyckiej baszcie więziono osoby oskarżane o paranie się magią, dlatego do dziś nosi ona nazwę Wieży Czarownic. Bociany bardzo sobie jej szczyt ukochały i trzeba przyznać, że ich gniazdo bardzo doń pasuje. Do wieży przytulony jest ratusz, w najstarszych cegłach bardzo stary, ale dziś cieszący oko głównie renesansowymi szczytami i fasadą. 

Rouffach, Wieża Czarownic i stary ratusz.
Rouffach, Wieża Czarownic i stary ratusz.
Rouffach, Wieża Czarownic i stary ratusz.

Niezaprzeczalnie jednak najwięcej uwagi zgarnia tu kościół pw. Matki Boskiej Wniebowziętej, romański w najstarszej części i rozbudowywany przez kolejne stulecia gigant. Wspaniała wydaje się to budowla, dlatego tym bardziej żałuję tego, że przez Święto Czarownic nie można było zajrzeć do środka a i dostęp do jego zewnętrznej tkanki, silnie za foodtruckami i reklamami skrytej, był utrudniony.

Rouffach.

Dzięki czemu nie można było w pełni podziwiać romańskiego portalu południowego czy głównego zachodniego – przy czym w tym przypadku podziwianie mieszałoby się z smutkiem wobec tego co utracone, otóż gdyż podczas Rewolucji Francuskiej rozkuto całość rzeźbiarskiego piękna archiwolt i tympanonu. Ktoś powie, że to sprawiedliwość dziejowa i mała cena za życie tych wszystkich, którzy w imię Boże spłonęli tu wcześniej na stosach.

Rouffach, to zdjęcie ukradłem z Wikipedii, sam nie byłem w stanie objąć kościoła w ten sposób.

Kościół w swych najstarszych cegłach i kamieniach składających się na romański transept ma niemal 1000 lat, w najmłodszych niewiele ponad 150. Pierwotną, średniowieczną postać da się rozpoznać po żółtym piaskowcu, dobudowana w XIX-wieku neogotycka część i przede wszystkim dwie (półtórej) wieże wyróżniają się piaskowcem różowym. Obie wieże powstawały w burzliwych czasach od wojny prusko-francuskiej do I Wojny Światowej i jak się okazało drugi z konfliktów ostatecznie ukrócił plany zakończenia budowy wieży południowej, przez co o kilkanaście metrów niższa trwa do dziś.

Rouffach i najstarsza, ośmiokątna wieża.
Rouffach, wieże zachodniej fasady powstały w XIX-wieku.
Rouffach i imponująca XIV-wieczna rozeta.

Wnętrza kryją wiele skarbów, ale mam nadzieję zobaczyć je na własne oczy i kiedyś po powrocie, opiszę je, no mam taką nadzieję.

Podczas gdy gros mieszkańców udawała się na Plac Republiki ja postanowiłem się wymknąć i pospacerować pustymi uliczkami. I powiem wam, wspaniałe to doświadczenia bo wpisane w średniowieczny plan ulice tak bardzo tętnią historią, że tylko się cieszyć. Zachwycać się można kamienicami tak pamiętającymi jeszcze gotyk jak i tymi rozbudowanymi i nierzadko wzbogaconymi o wymyślne wykusze w renesansie. Kolory, detale nawiązujące do winiarskiego dziedzictwa okolicy, mnóstwo kwiatów i pełne słońce dzięki, któremu śródziemnomorski mikroklimat wyczuwalny był nad wyraz mocno – naprawdę, bardziej relaksującego spaceru nie mógłbym sobie wymarzyć.

Rouffach i wyjątkowy „Dom Trzech Dam” z dębowymi podcieniami,
Rouffach i piękne uliczki.
Rouffac, święty Urban i wino.
Rouffach i kwiaty to element nierozłączny.
Rouffach to też nie zawsze zadbane zabytki. Ależ mimo wszystko jakie piękne 😦
Urokliwe Rouffach.
Rouffach, kolorowe zatopione w gotyku i renesansie miasteczko.
Urokliwe Rouffach.

Na zachodnim obrzeżu Starego Miasta znajdziecie miejsce, które mogłoby być jednym z kulturalnych centrów miasta, ale ze względu na pieniądze takim nie jest. Kościół Św. Katarzyny Aleksandryjskiej i klasztorne pofranciszkańskie zabudowania doń przylegające. Zabytki nader imponujące, kryjące wiele historii i takoż… zaniedbane. Kościół od lat nie służy już wiernym, z roku na rok coraz bardziej marniejąc – czy zbiórka pieniędzy na remont, odnowienia i przystosowanie do celów wystawienniczych uratuje zabytek? Zobaczymy.

Rouffach, kościół Św. Katarzyny Aleksandryjskiej i dawne zabudowania klasztorne.
Rouffach, dawne zabudowania klasztorne, swego czasu pełniły funkcje sądu, o czym przypomina klasycystyczna fasada.
Rouffach, kościół Św. Katarzyny Aleksandryjskiej i dawne zabudowania klasztorne..

Ciszę oddalonych od centrum uliczek najczęściej przerywa klekot krążących nad miastem bocianów. Choć ciężko w to dziś uwierzyć to jeszcze kilka dekad temu symboliczne dla Alzacji ptaki pojawiały się tu na wiosennym niebie nad wyraz rzadko. Dzisiejsze, częste spotkania z boćkami są efektami zakrojonego na dużą skalę programu reintrodukcji  – Rauffach jest jednym z centrów tego żmudnego procesu. Dlatego nie trzeba zaglądać do specjalnego parku bocianów by się z nimi spotkać, wieże kościołów, wieża Czarownic, domy, słupy. Gdzie się nie spojrzeć (i nie nadstawić ucha) tam boćki. Super sprawa!

Boćki w Rouffach.
Boćki w Rouffach.
Boćki w Rouffach.

Na koniec spaceru zabiorę was na północny skrawek Rouffach, gdzie na niewielkim wzgórzu już przed bez mała 1400 laty istnieć miał zamek będący jedną z siedzib króla Austrazji Dagoberta II… jak i jego syna Siegberta IV, ale z tym drugim powiązanych jest tyle niejasnych przekazów, mitów i dziwnych opowieści, że brałbym sporą poprawkę na cokolwiek z nim związanego.

Rouffach, zamek Isenburg.

Anyway, średniowieczny w proweniencji zamek przechodził przez kolejne stulecia z rąk do rąk (m.in. nie byle kogo, bo biskupa Strasbourga, Konrada z Lichtenburgu), przeobrażając się… a nawet niemalże znikając z powierzchni ziemi, bo też czas Rewolucji Francuskiej nie były dla niego lekki. Odbudowany na pozostałościach poprzedników zamek a’la pałac istnieje do dziś i w formie wykwintnego hotelu góruje nad miasteczkiem oferując kapitalny widok tak na Rouffach jak i okoliczne pagóry pokryte winoroślami.

Widoczek na Rouffach.
Rouffach, relaks w zamku chwilowo będzie musiał poczekać, bo rozpoczął się remont.

Wino od średniowiecza było ważnym czynnikiem wpływającym na rozwój miasta, było wręcz jednym z powodów jego rozkwitu, a jego produkcja i sprzedaż podlegała skrupulatnej kontroli. Rozciągająca się ponad Rouffach winnica Vorbourg przez lata ugruntowała swoją pozycję jako jedna z najlepszych w Alzacji, a jakby na potwierdzenie tego faktu tamtejszy Pinot Noir całkiem niedawno (bo w zeszłym roku) wspiął się na sam szczyt winiarskiego Olimpu dołączając do apelacji Alsace Grand Cru AOC.

Rouffach i winnice Vorbourg.

Czy tą informacją i tym ładnym widokiem można zakończyć ten wpis? Myślę, że jak najbardziej. Mam nadzieję, że tak jak i ja tak i wy podczas podróży po Alzacji trafiać będziecie w takie miejsca, nieplanowane a wielce przyjemne. 

Trzymajcie się, cześć!

Jedna myśl na temat “Bajeczna Alzacja: czarujące Rouffach

  1. Masz szczęście Wojciechu (a może to te miasteczka mają szczęście do ciebie?), że twój nos podróżnika prowadzi Cię do tak uroczych miejsc. No i dzięki temu ja też mogę sobie przy porannej kawie odwiedzić miejsca, o których nie słyszałam, a które są przepiękne! dziękuję 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.