Nie jest tajemnicą, że Ziemia Kłodzka to miejsce nader szczodrze obdarowane urokliwymi zakątkami, pełne zanurzonych w historii miast, niebanalnych zabytków i przyrody wielce zjawiskowej. Dla wielu osób tajemnicą nie jest również to, że wszystko to znajdziemy w niewielkim Bardzie, miasteczku nazywanym Bramą do tejże pięknej krainy, miejscu kompaktowym, pięknie przytulonym do Nysy Kłodzkiej zgrabnie wijącej się między pagórami Gór Bardzkich. Z przyjemnością zapraszam na zimowy choć wiosenny w aurze spacer po tamtejszych atrakcjach.

Bardo zwykło się nazywać Miastem Cudów i zaprawdę jeśli się tak zastanowić – przywołując w myślach dziesiątki jak nie setki szans by wysiąść na tamtejszej stacji kolejowej i dodając wiele godzin czytania o tamtejszych tak sakralnych jak i przyrodniczych atrakcjach – to rzeczywiście, zakrawa na cud, że nigdy nie zatrzymałem się tam choćby na spacer, tak krótszy (przynajmniej) czy dłuższy (opcja zdecydowanie lepsza). Na szczęście to już przeszłość bo piękna pogoda wyciągnęła mnie z domu i w końcu pierwszy raz z Bardem się spotkaliśmy. I całkiem klawe było to spotkanie.

Bardo położone jest niespełna 10 kilometrów na północ od Kłodzka i nie bez przesady można uznać je za jedną z bram do Ziemi Kłodzkiej. Niewielkie i kameralne od lat przyciąga sprawdzoną grupę odwiedzających: tych szukających doznań duchowych, podróżujących do miejscowej Bazyliki, wielbicieli historii i architektury (w przypadku Barda zazwyczaj sakralnej), no i tych lubujących się w kontaktach z naturą, mających do dyspozycji kilometry szlaków pieszych i rowerowych a latem… i kilometry Nysy Kłodzkiej idealnie skrojonej pod rafting. Pięknie wijącą się rzekę podziwiać można z dość wyjątkowego miejsca a panorama przełomu Nysy, pagórów Gór Bardzkich i wkomponowanego w to wszystko miasteczka jest jednym z najbardziej emblematycznych widoków dla całej Ziemi Kłodzkiej!

Wszystko to spięte jest hasłem „Miasto Cudów”, tak tych sięgających początków miasta związanych z cudowną drewnianą figurką Matki Boskiej, tych trochę młodszych łączących się z wielką katastrofą oraz tych mających swe źródło… w miejscowym źródle wody. Dla jednych to po prostu świetne hasło promocyjne, dla drugich prawdziwe źródło duchowych doznań, dla jeszcze innych ot ciekawy element kulturowy – jest szansa, że spacerując po mieście wyrobicie sobie na ten temat zdanie. Albo i nie, tego nikt nie sprawdza!

No dobra, zacznijmy od pagórów.
Bardo otoczone jest przez wzniesienia Gór Bardzkich, które dosłownie tuż za rogiem niczym jak od linijki odcinają się od płaskości Przedgórza Sudeckiego. Wzrastające nawet do 760 metrów, w okolicach samego Barda osiągają niemal 600, majestatycznie górując nad miasteczkiem. To tam, wspinając się na Bardzką Górę upiec można dwie pieczenie na jednym ogniu – trochę się zmęczyć na podejściach do najlepszego punktu widokowego na miasto, jak i poobcować z całkiem ciekawą małą sakralną architekturą. Przy okazji poznając opowieści o tutejszych cudach. Po kolei jednak.

BARDO: KALWARIA NA BARDZKIEJ GÓRZE
Spacer rozpoczynam jak zwykle od stacji kolejowej, zwanej „Bardo Śląskie”. Niewielki budyneczek, klimatyczne drewniane wiaty sprzed bez mała stu lat, do tego czynny(!) lokalik gastro co przecież na niewielkich przystankach wcale tak często się nie zdarza! Bezpośrednie pociągi Kolei Dolnośląskich kursują z Wrocławia z niezłą częstotliwością, a raz na kilka godzin istnieje też możliwość dość ekwilibrycznego dotarcia tu połączeniem kombinowanym z pomocą Intercity, jadącego do… Kłodzka skąd kawałek do Barda pokonuje się już klasycznie KD 😀

Podejście na Bardzką Górę zaczyna się niedaleko, tuż za dwoma mostami, tym znanym kamiennym (o którym trochę później) i jego dużo młodszym sąsiadem. Pierwsze co rzuca się w oczy to niski poziom Nysy Kłodzkiej, tak inny od tego z września ubiegłego roku, kiedy rzeka wyrządziła w mieście poważne szkody. Wystarczy zresztą przyjrzeć się brzegowi by uzmysłowić sobie z jaką siłą Nysa musiała przez Bardo przepływać.
Góra Bardzka nazywana jest również Kalwarią, co dziwić nie powinno – szlak na szczyt jest jednocześnie ciekawą i wymagającą Drogą Krzyżową. Kilkanaście barokowych stacji wzbogaconych dodatkowymi kapliczkami przedstawiającymi Siedem Boleści Maryi prowadzi na samiuśki szczyt góry, gdzie znajdziecie Kaplicę Górską Matki Boskiej Płaczącej.



Tam to jeszcze w średniowieczu – w miejscu gdzie dziś wznosi się skromna barokowa kaplica – grupce wędrowców ukazać się miała Matka Boska szlochająca nad nadchodzącymi nad Śląsk nieszczęściami. W miejscu w którym miała się objawić przez kilka stuleci pozostawać miały ślady jej dłoni i stóp – jak to w przypadku cudów czy objawień wszystko jest kwestią wiary, dziś skały ze śladami próżno już na szczycie szukać. Wiernym zapewne zbytnio to nie przeszkadza, co więcej obecnie w okresie późnowiosenno-letnim w każdą niedzielę kaplica jest otwierana by o 11 odprawić mszę.


Pielgrzymowanie na szczyt Bardziej Góry korzenie ma w średniowieczu, kiedy to wędrowano po prostu do miejsca o symbolicznym, duchowym znaczeniu. Pielgrzymowali Polacy, Niemcy, Czesi i na przestrzeni lat każda nacja opracowała dla siebie osobny szlak. Ten prowadzący z Barda nazywany był drogą niemiecką. Przez stulecia góra byłą dzika, cała sakralna „infrastruktura” zaczęła powstawać w XVII wieku i tak krok po kroku przez dwieście lat, kaplica Górska, kaplice Siedmiu Boleści i w końcu przystanki Drogi Krzyżowej stały się integralną i namacalną jej częścią.



Kalwarię można uznać za finał łazikowania po Bardzkiej Górze, jednak wcześniej podczas podejścia czeka na was jeszcze kilka innych godnych uwagi miejsc. Ba, dla wielu z was pewnie ważniejszych i ciekawszych.
BARDO: RUINY ŚREDNIOWIECZNEGO ZAMKU
Szlak wiodący na Bardzką Górę znaczony jest kolorem niebieskim, przez dłuższą chwilę towarzyszy mu zielony. W początkowym fragmencie podejścia możecie zrobić mały zakrętas i odbić kawałek do pozostałości średniowiecznego zamku, strzegącego ongiś okolicznych traktów handlowych – strzałka i tablica wskażą wam drogę.

Pozostałości to w sumie dużo powiedziane bo z imponującego (najpewniej) niegdyś założenia zostało niewiele, a dokładnie mówiąc głównie fragmenty fundamentów i resztki murów. Co ciekawe tym razem głównym winowajcą zniszczenia warowni nie był człowiek – jakkolwiek staraliśmy się i ot, choćby Wojny Husyckie wyrządziły niemałe szkody – a przyroda i trzęsienie ziemi z XVI wieku!


Mimo niewielkiej ilości „materiału źródłowego” studenci Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej podjęli się mozolnego zadania zrekonstruowania wyglądu zamku i trzeba przyznać, że na ich pracy warownia prezentuje się całkiem klawo. Czy wyglądała tak rzeczywiście już się nie dowiemy.

BARDO: ŹRÓDŁO MARYI
Wróćmy na główną ścieżkę. Mniej więcej w połowie drogi na Kalwarię dociera się na niewielką polanę, czy dokładniej pisząc na rozejście szlaków. Tam to, wieków temu kilka młody Czech zaczerpnął wody z niewielkiego źródełka i wielce zdziwiony miał oświadczyć towarzyszom podróży, że wzrok, który do niedawna płatał mu figle na powrót stał się ostry niczym brzytwa. Wieści o cudownych właściwościach wody szybko poniosły się po okolicy… i w sumie do dziś uważa się, że pomaga ona na bóle głowy i problemy ze wzrokiem. Ile w tym wiary a ile rzeczywistych właściwości leczniczych nie wiem.

Pod koniec XIX wieku wokół źródła wybudowano niewielką kapliczkę, okraszoną malowidłem przedstawiającym Jezusa i Samarytankę przy studni Jakuba, motyw jakże emblematyczny dla studzienek i źródeł, tym bardziej tych, o których zwykło się mawiać iż mają uzdrawiające właściwości. Dziś przy kapliczce można zatrzymać się tak na chwilę zadumy jak i po prostu by zrobić przerwę w spacerze, odpoczywając przed podejściem, które następuje dokładnie za zakrętem.

BARDO: OBRYW SKALNY
Czy jest jakaś rzecz, która od razu przychodzi wam do głowy na hasło: Bardo? Dla mnie od zawsze był to Obryw Skalny i widok zeń się rozpościerający. Nawet jeśli przez 39 lat życia znałem to miejsce li tylko ze zdjęć i opowieści innych osób. A kapitalny punkt widokowy oferujący jedną z najbardziej emblematycznych dla Ziemi Kłodzkiej (lub najbliższych okolic bo granica przebiega tu bardzo blisko) panoram historię ma burzliwą i dramatyczną.

Był 24 sierpnia roku 1598, nad Bardem szalały potężne burze niosące niespotykanie silne deszcze. Siła żywiołu musiała być olbrzymia bo też w pewnym momencie od podmytego wodą, północnego zbocza Bardzkiej Góry oderwał się potężny skalny fragment. Z hukiem opadł on na Nysę Kłodzką, która zatamowana zaczęła zalewać miasto. Wedle legendy widząc to miejscowy zakonnik wzniósł modły do Matki Boskiej błagając o pomoc. Już po chwili rzeka miała zacząć rzeźbić sobie nowe koryto, szybko i wygodnie się w nim moszcząc, dzięki czemu zagrażająca miastu woda zaczęła opadać. Nie wiem ile w tym prawdy, ale jak na ironię jedno jest pewne: po setkach lat, niżej położonej części miasta i tak jest wszystko jedno, nie ważne czy koryto jest stare czy nowe, każda kolejna Wielka Woda ma to w nosie podlewając niemały kawałek miasta.

Bardzki obryw to największy naturalny obryw skalny w caluśkich Sudetach. Ciągnie się na wysokości prawie 100 i szerokości 200 metrów co uzmysławia jak wiele skał musiało dawniej do Nysy runąć! Dziś jest miejscem, na które chętnie wędrują tak miejscowi jak i turyści – jedni i drudzy za cel mając podziwianie niezwykłej panoramy z punktu widokowego. I zaprawdę jest ona piękna, nawet jeśli bezśnieżną zimą pozbawiona jest szerszej gamy kolorów.




Na Obryw dojdziecie zielonym szlakiem, który zaraz za Źródłem Maryi odbija od głównego niebieskiego prowadzącego na Bardzką Górę. Trzeba przyznać, że krótki, ale całkiem fajny i energetyczny to fragment.

Spod mostów w Bardzie na Kalwarię do przejścia są 2 kilometry (plus kilkaset metrów odbicia na Obryw) i dotarcie na szczyt nie powinno wam wziąć więcej niż 90 minut, licząc oczywiście z postojami na robienie zdjęć i różne takie. Jeśli macie czas i ochotę to warto ruszyć i na dalszy spacer – w lesie czekają na was m.in. Antoni, najwyższy świerk w Polsce, oraz daglezja Helena, będąca po prostu… najwyższym drzewem w naszym kraju!
Jak już jednak postanowicie wrócić do miasta to polecam jeszcze jedno małe odbijanko, mniej więcej na wysokości odejścia do ruin zamku wystarczy odbić w przeciwnym kierunku. Po chwili spaceru dotrzecie do tzw. Pięknego Widoku. Poznacie go bez problemu… bo będzie piękny 😀 Serio, bardzki Belvedere prezentuje się całkiem klawo i pozwala dostrzec… jak małe jest tutejsze historyczne centrum miasta. Małe, ale całkiem fajne. Tam się teraz udamy.

BARDO: MIASTO NADER HISTORYCZNE
Bardo miastem jest nadzwyczaj starym. Prawami miejskimi obdarowane zostało na początku XIV wieku, ale w kronikach zapisało się już wcześniej jako kasztelania i śląski gród graniczny, blisko którego przebiegały ważne szlaki handlowe. Jak w wielu podobnych przypadkach było do błogosławieństwo i przekleństwo, bo też pomagało w rozwoju, ale i narażało na wizyty jegomościów żadnych „wglądu” w przewożone towary. Rabusie, wojny, przyroda nie obnosiły się z Bardem lekko, dlatego też mimo przeszło 700 lat na karku trudno szukać dziś w mieście zabytków sięgających najstarszych czasów. Tkanka miasta choć zabytkowa sięga raczej XVII wieku i w dużej mierze kręci się wokół baroku. Najbliższym początkom wydaje się być gotycki kamienny most – jest to twierdzenie jednak przewrotne bo też niezwykle ważna dla miasta przeprawa jest… tylko wierną repliką mostu wybudowanego w XVI wieku. A zniszczonego w 1945 przez wycofujące się wojska niemieckie.



Piękna to jednak odbudowa. I solidna, bo też opierająca się kolejnym potężnym, przechodzącym przez miasto powodziom. Niedawno na przeprawę powrócił jej stały niegdyś bywalec, Jan Nepomucen. Najnowsza, piaskowcowa rzeźba jest dziełem absolwentki Wrocławskiego ASP i ładnie z mostem koresponduje.

Serce miasta znajduje się kawałek dalej. Wielu umiejscowi je w Bazylice Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny, znajdą się i tacy, którzy doprecyzują wskazując na niewielki kawałek lipowego drewna, romańską figurkę Matki Boskiej Bardzkiej, symbol, od setek lat, rok w rok przyciągający do miasta tysiące pielgrzymów.
BARDO: BAZYLIKA NAWIEDZENIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
Najważniejsza bardzka świątynia choć masywna i widoczna z każdego miejsca w mieście jest z zewnątrz dość skromna i surowa. Oczywiście jak na barokowe standardy… a może to tylko jej wiek i zauważalnie spory szmat czasu od ostatniej zewnętrznej renowacji? Wzniesiona pod czujnym okiem cystersów na przełomie XVII i XVIII wieku, w najwyższym punkcie wznosi się na 25 metrów, rozciągając się wszerz i wzdłuż na metrów kolejno 54 i 26.


Przepastne wnętrza pomieścić mogą nawet i do pięciu tysięcy wiernych, i zaprawdę powiadam wam, nawet jeśli na sprawy wiary kręcicie nosem to warto zajrzeć do środka by się wnętrzami ponapawać. A nie boję się tego napisać: są one jednymi z najpiękniejszych na całym Dolnym Śląsku. Zwykłem określać ja takimi „na pełnym baroku” i nie ma tu krzty przesady. Jeśli w głowie pojawiają wam się obrazy pełne bogactwa formy, choć tu z dala od granicy przepychu, skupienia na detalu, wykorzystujące najdoskonalsze materiały i wzorce to właśnie to znajdziecie w Bardzie.



Jako żywo wchodząc do środka czuć „ducha Habsburgów”, no w każdym razie ja w barokowych kościołach na terenie dawnego imperium zdecydowanie często czuję tę samą energię. Zachwycają rzeźby świętych, ołtarze i obrazy (w tym te nikogo innego jak Michaela Willmana, jednego z największego śląskich artystów dobry baroku) a także misternie wykonane ambona czy w końcu organy, jedne z największych na Dolnym Śląsku, co roku, latem rozbrzmiewające nie tylko na mszach, ale i podczas „Organowego lata”, serii koncertów. Musze się kiedyś wybrać by posłuchać!



W kontrze do całej tej okazałej, barokowej otoczki serce świątyni jest niewielkie, liczy sobie zaledwie 43 cm wysokości, wykonane jest z drewna lipowego i „pamięta” czasy kiedy na króla Polski koronowany był Bolesław Chrobry.
BARDO: CUDOWNA FIGURKA MATKI BOSKIEJ BARDZKIEJ
Spośród wszystkich bardzkich cudów i objawień jedno ma wartość szczególną i na dobrą sprawę to za jego sprawą miasto uznaje się za jedno z najstarszych centrów kultu maryjnego na ziemiach polskich. Cofnijmy się o tysiąc lat, kiedy to miejscowemu młodzieńcowi objawić się miała Matka Boska. Wedle najbardziej niesamowitych przekazów podczas epifanii zstąpiła ona z niebios pozostawiając u boku wystraszonego młodzieńca drewnianą figurkę. Wedle przekazów nie wkraczających tak bardzo w teren cudów młodzieniec wskutek objawienia sam zlecił komuś wykonanie pamiętnej rzeźby, która uwiecznić miała zobaczoną przez niego Matkę Boską i małego Chrystusa. Młodzian zapewne nie spodziewał się, że pozostawiona w niewielkiej kapliczce figurka przetrwa kolejne tysiąc lat a roztoczony wokół niej kult na przestrzeni kolejnych wieków przyciągać będzie do miasta tysiące pielgrzymów.

Figurka Matki Boskiej Bardzkiej trzymającej małego Chrystusa jest najstarszą drewnianą rzeźbą sakralną w Polsce. Choć zdania naukowców bywały różne to ostatnie badania raczej jednoznacznie wskazują, że data powstania romańskiej figurki to rok 1011 (z 26-letnim marginesem błędu). I jeśli weźmiemy pod uwagę, że została ona wykonana z drewna lipowego to zaprawdę, samo to, że przetrwałą ona do naszych czasów w tak dobrej formie zakrawa już na cud. Przetrwała również wszelkie dziejowe zawirowania, których przecież na Dolnym Śląsku nie brakowało – tu jednak trzeba przyznać, że zdarzało się, że opuszczała ona miasto by przeczekać burzliwe czasy. I tak choćby w trakcie wojen husyckich zabrano ją do Kłodzka… i chyba dobrze się stało, bo Bardo zostało puszczono wtedy z dymem. Choć wedle legendy ogień jest figurce nie straszny, przetrwała ona bowiem kilka pożarów w tym ten z roku 1525 – smutnym elementem tej historii jest jednak, to, że mnich, który starał się wynieść ją z płonącej świątyni przypłacił swą odwagę życiem.

Figurka po dziś dzień znajduje się w bardzkiej bazylice, na co dzień w gablocie ołtarza głównego a podczas niedzielnych mszy wystawiana bliżej wiernych.
BARDO: MUZEUM SZTUKI SAKRALNEJ ORAZ CAŁOROCZNA SZOPKA
Po sąsiedzku, obok bazyliki od setek lat znajdowały się zabudowania klasztorne, pierw Joannitów, później Augustianów, cystersów a obecnie redemptorystów. Istniejący do dziś barokowy kompleks wybudowali cystersi i to w jego wnętrzach znajdziecie niewielkie acz ciekawe Muzeum Sztuki Sakralnej. Na dwóch piętrach zgromadzono tam mnóstwo rzeźb, obrazów, szat liturgicznych i rzeszę pomniejszego wyposażenia pochodzącego w głównej mierze z wielu pomniejszych wiejskich kościołów, które naszych czasów już nie doczekały. Eksponatów jest całkiem sporo i w ich podziwianiu pomaga audio przewodnik, który można otrzymać przy zakupie biletu. A bilet ten kosztuje 5 PLN.



To jednak co najciekawsze podczas zwiedzania dawnego pocysterskiego kompleksu schowano w podziemiach. Rzecz jasna mowa o całorocznej Ruchomej Szopce Bożonarodzeniowej, atrakcji dość osobliwej bo łączącej klasyczne motywy występujące na podobnych szopkach z elementami powiedziałbym dość rzadko (eufemistycznie mówiąc :D) spotykanymi jak dinozaury. I nie powiem, moment kiedy szopka została uruchomiona, zaświeciło się światło, postacie ruszyły a na wysokości nogi niespodziewanie przemówiła do mniej lalka aniołka to serce podskoczyło mi do gardła 😛 Szopka powstała w 1970 przy okazji obchodów uroczystości 700-lecia pielgrzymowania do Barda, i jak widać do dziś jest systematycznie rozbudowywana.


Szopkę obejrzeć można codziennie od 9.00 do 17.00 a znajdziecie ją w dawnej krypcie, do której wejście znajduje się na tyłach klasztoru.
Jednak najważniejszą rzeczą jaką powinniście w Muzeum zrobić to poprosić o klucze do kaplic na Wzgórzu Różańcowym. Zapewniam was, będą one dla was przepustką do największego, pozytywnego zaskoczenia podczas całego spaceru. No w każdym razie dla mnie tym właśnie była wizyta na Wzgórzu.
BARDO: KAPLICE NA WZGÓRZU RÓŻAŃCOWYM
Wzgórze Różańcowe to miejsce, które zdecydowanie ma kontemplacyjno-duchowy charakter, ale bez problemu odnajdą się tam i osoby, które przyciągnie po prostu architektura. Naprawdę wyjątkowa i różnorodna. A przy okazji to kolejna okazja dla spaceru pośród całkiem klawej przyrody.



Wszystko zaczęło się na przełomie XIX i XX wieku kiedy to do miasta sprowadzono austriackich Redemptorystów. Zakonnicy szybko zaczęli dokładać swoje cegiełki do duchowej historii miasta rozpoczynając na Łysej Górze budowę zespołu kaplic poświęconych Tajemnicom Różańca. Plan zakładał wybudowanie tylu kaplic ile jest Tajemnic , ale przedsięwzięciu na drodze stanęły m.in. obie Wojny Światowe i powstało ich tylko 14. Po dziś dzień rozrzucone na wzgórzu niczym paciorki stanowią cel spacerów tak miejscowych jak i turystów.



Cóż w nich takiego wyjątkowego? W moim przypadku mnie jest to przede wszystkim gratka dla wielbicieli architektury, każda kaplica wybudowana została w innym stylu i każda potrafi czymś zaskoczyć I naprawdę: pamiętajcie o kluczu! Bez zobaczenia wnętrz kaplic spacer po Wzgórzu będzie TOTALNIE niepełny, ba, myślę, że to właśnie one stanowią o wyjątkowości całego założenia.



Kaplice łączą dwa elementy: każda odpowiada za jedną przedstawioną na niewielkim podeście Tajemnicę, do każdej można wejść przez parę drzwi. Poza tym jednak każda jedna jest popisem różnorodności i kunsztu okolicznych rzemieślników i artystów. A rozrzut stylistyczny jest imponujący. I choć zachęcam by zajrzeć do każdej z kaplic to zdecydowanie hajlajtów jest kilka: neomauretańska kaplica Znalezienia Jezusa w Świątyni, barokowa Biczowania, neoromańska Dźwigania Krzyża, neogotycka Zmartwychwstania Jezusa oraz na powrót neoromańska Dusz Czyśćcowych. Mnogość zdobień, polichromii, detali architektonicznych czy w końcu samych rzeźb robi wrażenie i jedyne nad czym można ubolewać to fakt, że wiele z tych niezwykłych wnętrz NAPRAWDĘ POTRZEBUJE remontu. Na szczęście ponoć ten jest już na horyzoncie.




Spacer po Wzgórzu, wraz z zajrzeniem do każdej z kapliczek powinien wziąć wam więcej niż jedną, ale mniej niż dwie godziny. Warto zatrzymać się też na jego wschodnim krańcu i rzucić okiem na ciągnące się po horyzont Przedgórze Sudeckie, wprawne oko powinno dostrzec nawet sylwetkę Pałacu Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim.



BARDO: SPACER PO MIEŚCIE
Samo bardzkie Stare Miasto jest małe, kompaktowe i całkiem fajne. Choć cierpi na tę przypadłość wielu miast na „ziemiach Odzyskanych”, którą zwykłem nazywać zawieszeniem w czasie. Czyli niczym innym jak niedostatecznym dofinansowaniem, które w wielu miejscach historyczną tkankę czyni jeszcze bardziej historyczną… i niestety zaniedbaną. Patrząc jednak na ostatnie lata to i tak widać, że wszystko idzie w dobrą stronę a przede wszystkim jest tu wiele takich miejsc, które sprawiają, że spacer ulicami jest przyjemnością. Spora w tym zasługa ulicy Głównej.

Główna – nomen omen – ulica pełna jest stylowych dość kamienic, które przez lata służyły za hotele czy zajazdy. W końcu było kogo obsługiwać – do miejscowej Bazyliki rok w rok ściagały/ją tysiące pielgrzymów. Ze świecą szukać tu budynków, które nie wpisano do rejestru zabytków, w niektórych przypadkach nazwy jako żywo nawiązują do wieloletniej tradycji – niektóre jednak (jak Restauracja pod Złotym Gryfem) z powodzeniem dalej funkcjonują, inne zdają się czekać na lepszy czas.



Niewielki jest bardzki rynek. Otoczony niewysokimi, maksymalnie dwupiętrowymi budynkami nad którymi góruje gmach Urzędu Miasta i Gminy, bardzo ciekawy przykład budynku, który oszpecony po wojnie stał się po prostu brzydki, w ostatnich latach poddany został liftingowi, który przywrócił mu dawny blask. Szanuję.


Jest też na rynku pewien lokal, który normalnie z przyjemnością bym odwiedził, ale z racji ograniczenia (do zera) jedzenia słodkiego nie chciałem robić sobie próby siły woli. Mowa oczywiście o bardzkiej manufakturze pierników, niedawno na powrót uruchomionej, nawiązującej do wielowiekowej tradycji! Jak już na powrót polubię się ze słodkościami to na pewno wrócę!
Wrócę też chętnie latem by zobaczyć jak przyjemnie spływa się Nysą Kłodzką i jak prezentują się tutejsze szlaki, kiedy zazieleni się na drzewach. Mam pewne podejrzenia, el trzeba będzie sprawdzić. Tym czasem mówię wam „Cześć, do następnego!”

Dzień dobry Wojtusiu 🙂
Mimo, że to raczej poranek, ale dość plugawy, więc z przyjemnością odbyłam z Tobą tę wyprawę po cudownościach Dolnego Śląska. Nie tracę nadziei, że i ja jeszcze kiedyś to zobaczę, kierując się twoimi wskazówkami. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za chwilę relaksu!
PolubieniePolubienie