Jeziora Plitwickie poza sezonem – lutowy zachwyt chorwackim cudem przyrody

Cześć! Dziś pora na wycieczkę w miejsce znane wielu z was. Wybierzemy się bowiem do Chorwacji by podziwiać tamtejsze Jeziora Plitwickie. Mały myk polega na tym, że w miejscu słonecznej pogody, letniej zieleni oraz tłumów turystów dostaniecie klimatyczny, pochmurny luty, bogaty w diablo kontrastujące kolory i całkowite pustki na drewnianych kładkach. Tak, ten tekst miał powstać już dawno temu by zawczasu służyć wam jako podpowiedź przy planowaniu pozasezonowego zwiedzania Chorwacji. No wyszło jednak jak wyszło i pojawia się on z roczną niemalże obsuwą. Mam jednak nadzieję, że i tak choć kilkorgu z was się przyda 😉

Lutowa wizyta pozwoliła nam na poznanie jezior w rzadko spotykanej aurze.

Jeziora Plitwickie jakie są każdy wie. Każdy, prawda? Wisienka na torcie Parku Narodowego Jezior Plitwickich, największego (bo 296 km kwadratowych) i najstarszego (bo założonego w 1949 roku) parku narodowego Chorwacji. Jedno z 10 miejsc w kraju wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Niezwykła przyroda podporządkowana 16 jeziorom i 90 wodospadom, ciągnącym się na długości 8 kilometrów i wysokości przeszło 150 metrów. Przyrodniczy cud kraju, krasowe jeziora, trawertynowe progi, wysokie wapienne skały kanionu, endemiczne gatunki roślin, przebogata fauna. Tło dla niemiecko-jugosłowiańskich westernów, świadek tragicznych wydarzeń z początku wojny w Chorwacji…

Można by się rozpisywać i rozpisywać, ale to wszystko znajdziecie na dziesiątkach stron, które o jeziorach pisało. My się tu skupimy na tym jednym konkretnym wypadzie, punktując co takiego fajnego jest w lutowym spacerze wokół Jezior.

JEZIORA PLITWICKIE W LUTYM – PLUSY I MINUSY

Jeziora Plitwickie i park narodowy stworzony wokół nich to bez wątpienia jedna z największych atrakcji Chorwacji. Jeden z chorwackich cudów natury, obowiązkowy przystanek dla większości podróżujących do tego kraju. Przystanek tak obowiązkowy, że rok w rok tłumy pragnące zobaczyć piękne turkusowe jeziora oraz łączące je niezliczone wodospady i kaskady stają się coraz większe i tylko kwestią czasu jest jak pęknie okrągła liczba dwóch milionów odwiedzających w roku! Być może liczba ta nie robi na pierwszy rzut oka jeszcze należytego wrażenia, ale jak pomyślimy o niewielkich rozmiarach Parku (w sensie, nie oszukujmy się, ale dla większości Park = tylko jeziora a reszta z 296 km kwadratowych to tylko dodatek) i dość częstym ograniczeniu do poruszania się po drewnianych kładkach to rzecz zaczyna przybierać bardziej wyraźnych kształtów.

W lutym problem tłumów praktycznie nie istnieje.

Zobaczyć Jeziora Plitwickie nie trafiając na tłumy innych turystów to nie są proste sprawy. Albo w sumie są, wystarczy spełnić kilka warunków i wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO jeziora da się odkrywać niemal w samotności. Warunkami owymi są:

  • przyjechać poza sezonem, najlepiej zimą albo wczesną wiosną (jesień też jest godna polecenia) – co prawda nie da się wtedy (zimą) obejrzeć wszystkich jezior, ale i tak to co można zwiedzić robi wrażenie,
  • pojawić się w środku tygodnia, co poza sezonem jeszcze bardziej wycina konkurencję w postaci innych zwiedzających,
  • wybrać się przy dość niesprzyjającej i mało turystycznej pogodzie (tak na skraju deszczu z niebem zasnutym szarymi chmurami) dzięki czemu prócz was jeziora zwiedzać będą już tylko prawdziwi koneserzy 😉
  • dobra, dobra, nawet w sezonie wakacyjnym da się to zrobić – dobrym pomysłem są najwcześniejsze i… najpóźniejsze odwiedziny kiedy wiele wycieczek zorganizowanych już po Parku nie hasa – tutaj trzeba jednak pamiętać o wcześniejszym wykupieniu biletów, bo latem naprawdę można się zdziwić.

Plusów wizyty poza sezonem – poza przestrzenią i wolnością od tłumów – jest zresztą jeszcze kilka. Najważniejszym jest chyba ten finansowy. W sezonie odwiedziny w Parku nie należą do najtańszych i rodzinny wypad może wiązać się z całkiem niemałym wydatkiem: bilet dla dorosłych kosztuje wtedy 40 euro, dzieci (i młodzież) od lat 7 do 18 płacą 15 a studenci 25 (z dalszymi modyfikacjami jeśli planujecie wizytę choćby po godzinie 16.00 – szczegóły znajdziecie na stronie Parku). Poza sezonem jednak, czyli w naszym przypadku pod koniec lutego bilety kosztowały kolejno 10/4/6 euro. Jest w tym haczyk, o którym za chwilę, ale i tak jest to cena godna i sprawiedliwa. Co więcej w lutym, w odróżnieniu od choćby lata bilety na spokojnie można kupić w kasie na miejscu, nie bojąc się kolejek czy tego, że limit na daną godzinę będzie wyczerpany. No, ale zawsze jest i opcja online, ta zawsze oszczędza czas i nerwy.

Pusto wszędzie, głucho wszędzie.

Zimą nie występują też problemy z wyborem miejsca na parkingu, niezależnie przy którym wejściu zaczniecie waszą wycieczkę – tak przy wejściu nr 1 i 2 niemal całe place były puściutkie. Co więcej zimą za pozostawienie auta nie uiszcza się żadnych opłat.

Opustoszały parking przy wejściu nr 2.

Ach, no i kolory. Wydawać by się mogło, że sucha zima – na modłę polską, gdzie miasta bez śniegu potrafią przybić – pozbawi jeziora ich kolorytu. Nic bardziej mylnego, właśnie taka nieidealna pogoda i aura pozawala w pełni docenić turkus plitwickich jezior, które w kontraście do szarych skał i chmur oraz brązowej roślinności naprawdę świeciły niczym drogocenne kamienie, diablo się wyróżniając. Z tego co mówią znajomi mega opcją są też odwiedziny jesienią, taką już mieniącą się całą paletą kolorów – po zdjęciach przyznam, że Park prezentuje się wtedy zjawiskowo.

Oczywiście takie pozasezonowe łazęgowanie ma swoją cenę. W tym przypadku były nią zamknięte szlaki prowadzące bezpośrednio pod Veliki Slap oraz wokół Górnych Jezior (co faktycznie może zaboleć bo to ładny kawałek Parku)*, krótszy czas otwarcia szlaków i finalnie dość ograniczona oferta gastronomiczno-pamiątkowa, oczywiście o ile ktoś lubi w tak turystycznych miejscach zatrzymywać się na szamę 😉

* – i tu wychodzi kruchość takich sezonowych wpisów – sprawa ma się bowiem tak, że aktualnie (styczeń zimy 2025) zamknięte są fragmenty, które rok temu były dostępne. Dlatego absolutnie sprawdzajcie mapy z aktualnymi warunkami.

Diablo przydatna mapa pokazująca szlaki otwarte zimą, godziny kursów busika i łodzi elektrycznej oraz wskazująca jedyne czynne zimą bistro.

JEZIORA PLITWICKIE W LUTYM – SPACER W PRAKTYCE

Mając świadomość, że znaczna część jezior jest niedostępna obmyśliliśmy (znaczy się Marass obmyślił) plan, że prócz obejścia+przepłynięcia tych dostępnych zrobimy sobie mały wypad na trzy niewysokie okoliczne pagóry – wyszło z tego dodatkowe 11 kilometrów spaceru totalnie zjawiskowym bukowym lasem, pełnym krokusów i czosnku niedźwiedziego. Zalecam.

Veliki Slap, najwyższy wodospad Chrowacji.
Nawet zimą da się przepłynąć jezioro Kozjak.
W drodze na Ostrego Niedźwiedziaka (oryg. Oštri Medveđak)

Jeziora odwiedziliśmy w niedzielę, tak więc mogliśmy się wyspać – zwiedzanie jest możliwe dopiero od 8 rano. Nocleg złapaliśmy w Korenice, takim malutkim wygnajewie niespełna 20 kilometrów na południe od naszego celu. Wieś to niewielka, ale i tak poszczycić się może własnym… obserwatorium astronomicznym, ruinami cerkwi a nawet ponoć wybiegiem z misiami. Takim prywatnym wybiegiem :O Spacerując wieczorem mieliśmy tam dość długie spotkanie z miejscową policją, żywo zainteresowaną nasza obecnością. Cóż, bliskość bośniackiej granicy mogła tłumaczyć ich „ciekawość”, ale koniec końców na szczęście dwóch śmieszków z Polski okazało się niegroźnymi 😉

Poranek przy wejściu numer 1 – cicho i pusto.

Zaczęliśmy przy wejściu numer 1, tym północnym i takie rozwiązanie poleciłbym i wam. Powód? To tu niemalże na starcie dostaniecie widokówkową fangę w twarz, która tylko i wyłącznie rozpali wasz entuzjazm – wejście numer 2 zdecydowanie dłużej się rozkręca. Wspomniana fanga to spojrzenie na najwyższy w kraju wodospad Veliki Slap (liczący sobie bez mała 78 metrów) oraz towarzyszący mu nie mniej imponujący Sastavci.

Wokół jezior na piechotę – rzut oka na największy wodospad w Chorwacji.
Wodospad Sastavci i podziwiający go Marass.

Zimą – a w każdym razie wtedy kiedy my byliśmy – spacer pod samiuśki Wielki Wodospad był niemożliwy i jedyną szansą na jego podziwianie był szereg punktów widokowych. Tych na szczęście jest kilka i prócz powyższego jest jeszcze kilka okazji by spojrzeć na chorwackiego rekordzistę.

Może i luty to nie jest czas kiedy Veliki Slap jest najbardziej energiczny, ale jego 78 metrów i tak robi wrażenie.
Może i luty to nie jest czas kiedy Veliki Slap jest najbardziej energiczny, ale jego 78 metrów i tak robi wrażenie.

Przez niemal cały spacer towarzyszyło nam osobliwe uczucie pustki dookoła. Kładki na których w sezonie robią się zatory zachęcały do powolnego spaceru i kontemplacji wszystkiego czego się zapragnie, od strzelistych skał ścian kanionu, przez turkus przezroczystej wody po budzącą się powoli roślinność. Pora roku co i rusz przypominała jednak o tym, że dobre buty to w takich miejscach podstawa – nie ma się co dziwić, że przy gorszej pogodzie i oblodzeniu kładki są niedostępne.

Zatłoczone zazwyczaj kładki w lutym świecą pustkami.
Kasy biletowe i taflę pierwszego z jezior dzieli przeszło 30 metrów wysokości.
Bez liści na drzewach widać zygzakowate zejście spod wejścia nr 1.
Zatłoczone zazwyczaj kładki w lutym świecą pustkami.
Jaskinia Spilja Spuljara wystąpiła w westernie „Skarb Silver Lake”.
Zatłoczone zazwyczaj kładki w lutym świecą pustkami.

Spacer wzdłuż jezior jest diablo przyjemny, ale najbardziej satysfakcjonujące i imponujące krajobrazy otrzymacie po wspięciu się na wysokie wapienne skały. To stamtąd w pełnej okazałości widać jeziora i łączące je wodospady. Punktów widokowych jest co nie miara, jakkolwiek spacer północnym brzegiem jeziora Milanovac co i rusz tabliczkami przypominać wam będzie o zachowaniu ostrożności i nie zbliżaniu się do krawędzi pero… kanionu znaczy się. Ale tak serio, w efekcie nieszczęśliwych wypadków w ciągu ostatnich kilkunastu lat co najmniej 4 osoby straciły w Parku życie. By złapać ciekawe kadry warto przespacerować się nie tylko wokół jezior, ale i odbić kawałek na północ od wejścia numer 1, ponad rzeką Koraną traficie na punkt widokowy z całkiem ciekawą perspektywą.

Jeziora Plitwickie oglądane z góry robią olbrzymie wrażenie.
Jeziora Plitwickie oglądane z góry robią olbrzymie wrażenie.
Jeziora Plitwickie oglądane z góry robią olbrzymie wrażenie.
Jeziora Plitwickie oglądane z góry robią olbrzymie wrażenie.
Jeziora Plitwickie oglądane z góry robią olbrzymie wrażenie.

Niezależnie od pory roku zwiedzającym Park dzielnie usługują elektryczne łodzie pokonujące jezioro Kozjak. Niewielka flotylla ośmiu łodzi (dwóch mogących pomieścić po 50 osób, sześciu po 100) jeśli tylko pogoda na to pozwala (czyli dopóki Kozjak nie zamarznie) kursuje sobie po największym z jezior oferując zwiedzającym 20-minutową podróż – jesienią lub bialutką zimą musi tu być absolutnie zjawiskowo. Zimą nie bialutką jest po prostu spoko 😉

Elektryczne łodzie po Jeziorze Kozjak kursują cały rok.
Jedyne czynne w lutym bistro znajdziecie przy punkcie P3.
Elektryczne łodzie po Jeziorze Kozjak kursują cały rok.
Ach cudnie wygląda ten wodospad pomiędzy jeziorami Kozjak i Milanovac

W lutym łodzie startują z punktu P3 robiąc kurs do P1, działając od 8.00 do 15.00. I tak, w bilecie do parku zawarte jest nielimitowane korzystanie z łodzi

No i w normalnym sezonie w tym miejscu popłynęlibyśmy do punktu P3 i kontynuowali spacer na Górne Jeziora. Zima jednak rządzi się własnymi prawami i musieliśmy temu zaradzić. Marass już dużo wcześniej miał pomysł na zagospodarowanie długiego jeszcze dnia i tak też ruszyliśmy na trzy niewysokie pagóry.

JEZIORA PLITWICKIE – SZLAK NA MEDVEDJAVKI TRZY

mapy (6)
Ot, taka miła sidequestowa łazęga: https://en.mapy.cz/s/kehunujulo

Okolice jezior pełne są całkiem przyjemnych pieszych górskich szlaków, jednak mnogość dostępnych latem atrakcji jest tak spora, że tak naprawdę tylko poza sezonem można znaleźć czas by na te szlaki ruszyć. Luty idealnie nam w tej kwestii pomógł… choć ok, Marass pewnie nawet i w lipcu znalazł by sposób by poszwendać się po okolicznych pagórach.

Jeziora Plitwickie jak i cały Park Narodowy leżą na granicy masywów Mala Kapela i Lička Plješivica. Choć góry to różne i różniaste, to pagóry najbliższe jeziorom najprościej można opisać dwoma słowami: buczyny i wapienie. I to absolutnie wystarczy.

Najpopularniejszymi i najłatwiejszymi do ogarnięcia szczytami są trzy Niedźwiadki. Oštri Medveđak (889 m), Tupi Medvedjak (868 m) oraz Medvedjak Turčić (801 m) to pagórki mogące poszczycić się całkiem konkretną historią, na dwa pierwsze bowiem wyznaczono pod koniec XIX wieku jedne z pierwszych w okolicy szlaków turystycznych. Ba, ten na najwyższy szczyt wytyczony został specjalnie na przyjazd w te strony księżniczki Blanki de Borbón, małżonki austriackiego arcyksięcia Leopolda. Dziś szlak ten jest maciupkim fragmentem zielonego odcinka transbałkańskiego szlaku Via Dinarica.

W drodze na Niedźwiadki trzy.
W drodze na Niedźwiadki trzy.
W drodze na Niedźwiadki trzy.

Wędrówka jest łatwa i przyjemna, zaczyna się na parkingu i prowadzi przepięknym bukowym lasem, raz po raz zaskakując mniejszymi i większymi wapiennymi skałkami. Końcówka lutego była idealnym momentem na pojawienie się krokusów a nawet czosnku niedźwiedziego – misie to w ogóle symbol okolicznych gór i nie bez przyczyny zdobią logo Parku Narodowego Jezior Plitwickich. I choć wszystkie trzy pagóry w dużej mierze są zalesione to pora roku sprzyjała dalszym obserwacjom dzięki czemu dało się zobaczyć nawet i kawałek Bośni i Hercegowiny.

Przebitki na Bośnię i Hercegowinę.
Przebitki w stronę Parku.
Na Ostrim Medvedjaku.
Krokusy po drodze.
I jakiś gagatek.

Pętla, na której zaliczycie wszystkie 3 szczyty liczy sobie około 11 kilometrów i tak samo jak się zaczyna tak kończy się na parkingu nieopodal wejścia numer 2. No kapitalny to kawałek spaceru i jak tylko będziecie mieć możliwość to zalecam.

No przyznaję, że lutowe Jeziora Plitwickie strasznie mnie zaskoczyły i ucieszyły. To kawał pięknej przyrody, która niezależnie od pogody czy pory roku po prostu zachwyca potrafiąc bez mrugnięcia okiem skraść pół a nawet cały dzień. Jeśli tylko będziecie mieć okazję to zajrzycie koniecznie. Choć wcześniej dobrze zaplanujcie wizytę by nie trafić na setki innych turystów, którym zamarzyło się podobnie spędzić dzień. Im bardziej kameralnie tym lepiej, wierzcie mi 😉

Trochę duchologicznej architektury.
I dalej w drogę.

I tu można by skończyć, ale jako takie post-scriptum pokażę wam jeszcze pewną niewielką, acz strasznie urokliwą wieś położoną 45 kilometrów na północ od Jezior. Spotkał mnie tam wyjątkowy pech bo nie dość, że wyczerpały się baterie w aparacie to jeszcze telefon, którym awaryjnie zrobiłem zdjęcia padł był i wielu fotek nie zdążyłem zgrać.

RASTOKE – POST SCRIPTUM

Dzięki czemu wspomnienie Rastoke (oraz Slunj zaraz po sąsiedzku) i tamtejszych wodospadów pozostało mi przede wszystkim w głowie, ale coś tam uda mi się wam pokazać.

IMG_20240225_162819256_HDR_719x960
Wodospady w Rastoke.
IMGP5388_1280x829
Wodospady i kaskady w Rastoke.

Rastoke to wieś wielce urokliwa i stanowi idealne zwieńczenie dnia kręcącego się wokół plitwickich jezior i wodospadów. Tu bowiem, znana nam już Korana spotyka się z Slunjčicą i robi to w iście spektakularny sposób. Obie rzeki dzieli różnica wysokości kilkunastu metrów, która w Rastoke zniwelowana zostaje przez kilkanaście wodospadów i kaskad. Slunjčicą z gracją, ale i mocą opada do Korany a nam nie pozostaje nic innego jak popatrzeć na te zjawisko i docenić to jak na przestrzeni lat miejscowi wykorzystali siłę żywiołu dla własnej korzyści.

IMG_20240225_162423458_HDR_735x960
Witajcie w Rastoke.

Rastoke słynie nowiem ze swoich młynów zbożowych, wybudowanych bezpośrednio „na” wodospadach, dzięki czemu mogły bezpośrednio i wydajnie czerpać energię z wartko płynącej rzeki. Dziś powstałe jeszcze w XVIII wieku młyny pełnią funkcję bardziej muzealną i edukacyjną, służąc nierzadko za restauracje czy oferując nocleg. I spacer między nimi czy nad rzeką były naprawdę zaskakująco dobrym zwieńczeniem tego dnia.

IMG_20240225_165144527_HDR_1280x829
Witajcie w Rastoke.

A nie, przepraszam. Zwieńczeniem dnia była pljeskavica w Slunj, miasteczku, którego Rastoke jest tak naprawdę częścią. Wizyta w klasycznym bistro po takim dniu  urastała do rangi obcowania z kuchnią spod znaku gwiazdki Michelina… Serio, trzeba przyznać, że najwspanialszy bałkański przysmak smakował wybornie…

To co, do następnego 🙂

 

Jedna myśl na temat “Jeziora Plitwickie poza sezonem – lutowy zachwyt chorwackim cudem przyrody

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.