Kontynuujemy łazęgowanie po Wałbrzychu i okolicach. Tym razem zrobimy krótki spacer ze stacji Wałbrzych Miasto na wciąż świeżą, zaledwie kilkuletnią wieżę widokową na Wzgórzu Gedymina w Szczawnie-Zdroju, po drodze podziwiając modernistyczną zabudowę wzdłuż ulicy Żeromskiego a podczas zejścia do uzdrowiska poznamy miks dawnych i współczesnych pomysłów na urozmaicenie północnych zboczy sympatycznego pagóra.

O tym, że Wałbrzych jest jednym z fajniej położonych miast w Polsce już wielokrotnie wam mówiłem. Dziś bliżej przyjrzymy się (no tak częściowo, zaczniemy przynajmniej) kolejnemu plusowi dolnośląskiego miasta, jego przystankom kolejowym. Są one tak fajnie rozplanowane, że każdy jeden oferuje cosik ciekawego a zebrane razem, niczym Kapitan Planeta czy Megazord tworzą kapitalną wałbrzyską całość, zapewniającą atrakcje na weekend. I jeszcze jeden. I kolejny.

Na starcie w świetle reflektorów tego wpisu znajdzie się stacja Wałbrzych Miasto, położona w sercu Starego Zdroju, który de facto jeszcze na początku XX wieku był osobnym tworem, z Wałbrzychem li tylko sąsiadującym. Ciekawy choć nie zawsze zadbany to kawałek miasta, o swoich zdrojowych korzeniach pamiętający głównie w nazwie, w szeregu rozsianych tu i tam willi oraz ruinach dawnego Domu Zdrojowego. Spacer śladami uzdrowiska – swego czasu naprawdę prężnego i mogącego konkurować z największymi na Dolnym Śląsku – to zresztą ciekawy pomysł i mam nadzieję kiedyś go zrealizuję i wam przedstawię.


Wałbrzych Miasto jest stacją o historii 170-letniej, choć po pierwszym budynku nie ma już śladu. Drugi przez lata rozbudowywany finalnie stał się mieszanką stylów, tu trochę klasycyzmu, tu secesja i modernizm, tu nawiązania do zdrojowej historii dzielnicy. A dziś i tak najbardziej rozpoznawalnym elementem stacji jest stary, zabytkowy żuraw wodny w niewielkiej hali poczekalnej. Co ciekawe – patrząc na owe wnętrze i niewielką ilość miejsc dla pasażerów – jest to chyba najważniejszy (a przynajmniej zerkając na rozkład jazdy) przystanek w Wałbrzychu – zatrzymują się tam wszystkie pociągi przejeżdżające przez miasto, tak REGIO, Koleje Dolnośląskie, ICki jak i jedyny ICkowy Express z Warszawy.


Dziś pierwszym co rzuca się w oczy po jego opuszczeniu, jeszcze z poziomu peronów jest wielka, znajdująca się drugiej stronie torów ruina niegdysiejszej chluby miasta, Fabryki Porcelany „Wałbrzych”, mającej swe korzenie w XIX wieku, kiedy to Carl Tielsch z niewielkiej manufaktury stworzył jednego z porcelanowych kolosów Wałbrzycha. Był to zakład w wielu aspektach wyjątkowy i innowacyjny, był to zakład, którego nie powinno spotkać to co go spotkało. Historia jego prywatyzacji i późniejszej walki o utrzymanie jest historią nad wyraz smutną. Smutną niczym pozostałości po fabryce, której zrujnowane budynki z roku na rok prezentują się coraz tragiczniej.


NIEBIESKIM SZLAKIEM NA WZGÓRZE GEDYMINA
Nie o dołowanie jednak w tym wpisie chodzi, tak więc smutne tematy zostawiamy za sobą skupiając się na pięknej jesiennej aurze i równie pięknych widokach, które towarzyszyć nam będą w czasie, krótkiego i przyjemnego spaceru niebieskim szlakiem na Wzgórze Gedymina. Pagór to niewysoki, mierzący ledwo 532 metry, oddalony od stacji Wałbrzych Miasto o dwa kilometry i odległość tę powinniście pokonać w mniej więcej 45 minut. Znaczy się, pewnie uwiniecie się szybciej chyba, że tak jak ja podziwiać będziecie zabudowę wzniesionego po drodze w latach 20. XX wieku modernistycznego osiedla.

Wiele osób pewnie wzruszy ramionami, uznając ciągnące się wzdłuż ulicy Żeromskiego budynki za niewarte uwagi. Spoko, pewnie dawniej też bym tak miał, ale z wiekiem zacząłem jakoś tak bardziej doceniać międzywojenne idee. Mijane osiedle jest dziełem projektu nie byle kogo, bo berlińskiego architekta Hermanna Jansena (z dalszymi pomysłami nie mniej znanego i z Wałbrzychem silnej związanego Otto Rogge). Jak na swoje czasy były to pierwsze na Dolnym Śląsku osiedla, w których prócz architektury i funkcjonalności tejże sporą rolę odgrywać miała zieleń, tak ta w postaci małych ogródków, skwerków i placów jak i wiekowych lip, buków i dębów, które współtworzyć miały zwartą kompozycję z powstającymi wówczas wielorodzinnymi domami. I choć przez 100 lat trochę się zmieniło to i tak wygląda na to, że sporo z zielonej przestrzeni na osiedlu pozostało a dawne budownictwo wciąż trzyma się mocno (no może, nie każdy budynek, ale cii :P).


No dobra, ale co z tym wzgórzem i tą wieżą. Otóż na Placu Gedymina (czyli dokładnie na zdjęciu powyżej) niebieski szlak robi woltę i skręca, po chwili zostawia budynki za sobą i zaczyna się krótkie, naprawdę krótkie raptem 10 minutowe podejście lasem. Jest krótko, łatwo i bardzo ładnie. Bukowy las jesienią prezentuje się obłędnie.



I bach, naprawdę po 10 minutach spokojnego marszu jest się na szczycie. Szczycie Wzgórza Gedymina a może bardziej Góry Parkowej, dawniej Spittelbergu, Wilhelmshöhe czy Wzgórza Tkaczy.
BELWEDER CZYLI KIEDYŚ TO BYŁO…
532 metrowy pagór, przed laty, jeszcze w XIX wieku upatrzył sobie lekarz z pobliskiego Bad-Salzbrunn (czyli naszego Szczawna-Zdroju), z którego to inicjatywy wybudowano nań niewielki pawilon i drewnianą wieżę widokową dla kuracjuszy spacerujących po Parku rozwijającego się uzdrowiska. Szybko okazało się, że miejsce to przyciągało tłumy zdecydowanie przekraczające możliwości niewielkiego budynku, dlatego też pawilon zastąpiony został dużo większą budowlą, z okazałą wieżą, salą restauracyjną i klimatycznymi podcieniami. Mały zamek jak się patrzy a widoki z niego klawe jak cholera, dlatego też nie dziwi jego nazwa Belweder.


Dodajmy do tego strzelnicę oraz powstałe później… dwie niewielkie skocznie narciarskie i możemy sobie zobrazować jak niesamowicie tętniącym życiem musiało być to miejsce. A teraz wyobraźmy sobie, że po tym wszystkim nie pozostało dziś niemal nic. Resztki niedostępnych piwnic, fragmenty fundamentów, relikty buli i zeskoku dające się poznać po „wyrwie” w rosnących na zboczu młodych bukach…
WIEŻA WIDOKOWA NA WZGÓRZU GEDYMINA
I tu, w 2022 roku na scenę wkracza bohaterka, współczesna wieża, niejako duchowy następca dawnej platformy widokowej, dzieło dolnośląskiego renesansu stawiania wież widokowych. Niezależnie od naszych sympatii (tudzież jej braku) dla takich konstrukcji, wysoka na 33 metry – jako żywo powodująca efekt deja vu jeśli tylko wcześniej odwiedziło się wieżę na pobliskiej Borowej – ponownie pozwala na podziwianie ze szczytu panoramy Wałbrzycha, ale i niemałej połaci sudeckich pagórów.
Wspomniana wieża na Borowej nie bez przyczyny może wydawać się podobna, wszak za jej budową stoi ten sam wykonawca. Nie dajcie się jednak zmylić, bliźniacza z zewnątrz kryje w sobie rozwiązanie czyniące z niej unikat na całym Dolnym Śląsku. Mowa o łagodnej, spiralnej, drewnianej ścieżce prowadzącej na sam szczyt wieży (i jedną platformę po drodze). Dzięki takiemu rozwiązaniu na wieżę z powodzeniem mogą wspiąć się osoby, dla których setki schodów byłyby przeszkodami nie do pokonania – rodzice z dziećmi w wózkach czy osoby z niepełnosprawnościami. I jasne, nie jest to rozwiązanie idealne bo wjazd (i tym bardziej zjazd) na wózku jest wykonalny, ale i męczący a przy niekorzystnych warunkach wręcz niemożliwy. No, ale i tak jest to krok w dobrą stronę.



Widoki wieża oferuje klawe. Rzecz jasna najlepiej prezentują się zeń Góry Wałbrzyskie, wszakże Wzgórze Gedymina do tegoż pasma należy. Jest klasyczny element krajobrazu w postaci Chełmca, jest Trójgarb, w oczy rzuca się świeżutka wieża na Górze Powstańców, za nią Borowa rzuca swój cień na miasto, licząc, że może kiedyś ktoś zrewiduje listę KGP i w końcu trafi tam i ona. Drugi i dalszy plan również nie najgorzej się prezentuje, od Gór Kamiennych i Sowich, przez fragmenty Karkonoszy po Ślężę i Radunię.






Otwarcie 24h/dobę, brak opłat oraz bliskość tak Wałbrzycha jak i Szczawna-Zdroju sprawia, że wieża jest dość popularnym celem spacerów. Nie musicie się jednak obawiać TŁUMÓW niemożebnych dzięki czemu limit przebywania maksymalnie 80 osób w jednym momencie raczej wam nie grozi – a warto wiedzieć, że po przekroczeniu tej liczby (czujniki czujnie liczą każdą wchodzącą nań osobę) bramka na dole się zamyka i dopiero po zwolnieniu miejsca ponownie się otwiera.


NIEBIESKIM SZLAKIEM DO SZCZAWNA ZDROJU
Góra Parkowa jak sama nazwa wskazuje leży w parku, Parku Zdrojowym, tym samym przynależąc administracyjnie do Szczawna-Zdroju. Uzdrowisko oddalone jest od szczytu mniej więcej tyle samo co przystanek Wałbrzych Miasto i prowadzi doń przedłużenie niebieskiego szlaku z Wałbrzycha. To niespełna 2 kilometry niezbyt stromego zejścia dość szeroką ścieżką prowadzącą do Słonecznej Polany, oddalonej o rzut beretem od zabytkowego centrum uzdrowiska.



Zanim tam jednak dotrzecie warto po drodze zrobić kilka kroków w bok. Pierwej do niewielkiego stawu Gedymina, który przez lata dość zaniedbany doczekał się rewitalizacji i dziś prezentuje się bardziej wyjściowo zapraszając na spacer wokół tudzież przystanek z piknikiem. No całkiem fajnie to wygląda i warto zbić na chwilę z niebieskiego szlaku.


Kawałek dalej tuż przy szlaku robi się jeszcze ciekawiej. Od przeszło 20 lat ten bardziej stromy i urozmaicony kawałek wzgórza służy za tor dla kolarskiego four crossu, konkurencji diablo widowiskowej. Wywijasowy tor o długość niemal 500 metrów, z szeregiem band i sekcji rytmicznych nie raz, nie dwa był miejscem walki o Mistrzostwo Polski a na co dzień służy miejscowym dzieciakom, lubującym się w jeździe z nutą adrenaliny.


I teraz wyobraźcie sobie, że cały ten obszar, niemal spod samego szczytu, przez jeziorko i tor crossowy aż po Słoneczną Polanę służył kiedyś za… pole golfowe! Tak, tak, kilka lat po zakończeniu I Wojny Światowej książę Jan Henryk XV Hochberg, wielki entuzjasta golfa postanowił dołożyć kolejną cegiełkę do atrakcyjności ówczesnego wciąż jeszcze Bad Salzbrunn. Powstałe pole liczyło sobie 18 dołków i dość szybko, po pewnych modyfikacjach stało się rozpoznawalne przyciągając niezgorszych graczy, goszcząc również ot choćby Mistrzostwa Niemiec. Dziś po polach nie ma rzecz jasna śladu, a jedynym co pozostało z inicjatywy pszczyńskiego księcia jest dawny domek klubowy. Piękny budynek z drewnianymi podcieniami sąsiaduje dziś z placem zabaw i siłownią na świeżym powietrzu – tak więc można powiedzieć, że czasy się zmieniły i sposób wypoczynku również… choć czytałem, że istnieją plany przywrócenia Szczawna na golfową mapę Europy.



Wariant podejścia spod Słonecznej Polany jest chyba najpopularniejszym dlatego to od tej strony spotkacie najwięcej współpiechurów. Jest on bowiem na tyle łagodny, bez problemowy i bogaty w ławeczki na których można odpocząć, że powinny sobie z nim poradzić osoby starsze oraz rodzice z dziećmi w wózkach a nawet same osoby poruszające się na wózkach (jakkolwiek wedle sugestii z portalu Łączą nas góry warto wybrać się z opiekunami, którzy wesprą w podejściu).
I cóż, tu was zostawię. Szczawno-Zdrój mamy za rogiem, ale na spacer po uzdrowisku zaproszę was kiedy indziej. Trzymajcie się!


Jedna myśl na temat “Wzgórze Gedymina: wieża widokowa i tyci więcej”