Wrexham – spacer po mieście z piłką nożną w tle

Cześć. Zapraszam was dziś na pierwszy, krótki przystanek w naszym jednodniowym wypadzie z Liverpoolu do Walii. Zatrzymamy się we Wrexham, mieście starym, przez lata na wskroś robotniczym, mogącym się pochwalić posiadaniem jednego z Siedmiu Cudów Walii a przeto znanym dziś głównie dzięki piłce nożnej i tamtejszemu Wrexham A. F. C.

Zapraszam do Wrexham 🙂

Myślę, że nie będzie przesadą, ale jeszcze kilka lat temu mało kto w Polsce słyszał o tym mieście. Wyjątkami byli zapewne wielbiciele architektury sakralnej znający jeden z Siedmiu Cudów Walii czyli gotycki kościół Św. Idziego (a dokładniej jego wieżę), czy też ci przemierzający świat śladem listy Światowego Dziedzictwa UNESCO odwiedzający nieodległy akwedukt i kanał Pontcysyllte. Oraz mieszkańcy Raciborza dla których Wrexham jest miastem partnerskim i dobrze znanym 😉

Mierząca 41 metrów wieża kościoła Św. Idziego, jeden z Siedmiu Cudów Walii.
Akwedukt i kanał Pontcysyllte to dzieła sztuki inżynierii XIX wieku.

Dziś liczące 44 tysięcy mieszkańców miasto jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych w całej Walii. A wszystko dzięki piłce nożnej i dwóm gwiazdorom z Hollywood (no dobra, będę tu złośliwy jak Ryan Reynolds – dwóm przyjaciołom, no bo kto zna jakiś film czy serial w którym grał Rob McElhenney?), którzy w 2020 roku roku zakupili miejscowy Wrexham A.F.C. i nie tylko nie okazało się to jakimś głupim żartem czy fanaberią bogaczy a stało się początkiem historii rodem z najlepszych hollywoodzkich scenariuszy.

Ruszajmy zatem, przed wami kolejna jednodniówka z Liverpoolu.

Moja mama, fanka numer jeden, bardziej Reynoldsa niż samego klubu, ale ciii 😉

Miasto Beatlesów i Wrexham dzieli niespełna 65 kilometrów, które podobnie jak w przypadku podróży do Chester pokonamy pociągiem. Ba, Chester będzie w tym przypadku stacją przesiadkową gdzie Merseyrail zamienimy na Transport for Wales. Komunikacja pociągów jest tak ładnie ułożona, że zawsze powinniście mieć kilkanaście minut na przesiadkę. Sama podróż nie powinna zabrać wam więcej niż 90 minut a za bilet w obie strony zapłacicie 14,80 funtów.

Już w Chester na wagonach walijskiej spółki napis Trafnidiaeth Cymru dumnie góruje nad Transport for Wales, oto pierwszy raz spotykamy się z językiem, którym wedle badań wciąż posługuje się niemal co piąty mieszkaniec Walii. Powtarzając w głowie wyuczoną wymowę miasteczka Llangollen (czyli Clan-goth-len), do którego z Wrexham pojedziemy później autobusem zastanawiałem się czy przyjdzie nam usłyszeć mieszkańców mówiących w wiekowym języku… i po chwili ucieszyłem się w duchu, że po walijsku mówić więcej nie będziemy musieli. Samo słuchanie komunikatów w pociągu wymagało ekwilibrystyki uszu i pan kierpoć mógłby bez obaw czytać o Wrotach Durina a i tak byśmy tego nie zarejestrowali. Tak, język walijski w dużej mierze posłużył Tolkienowi za podstawę do stworzenia elfickiego języka Sindarin. I to słychać.

Język walijski rzecz jasna wielokrotnie jeszcze spotkamy, ale ograniczy się on li tylko do języka pisanego, występującego na różnorakich tablicach i tabliczkach.

Witamy we Wrexham 🙂

Wrexham jest miastem wiekowym i choć w jego przypadku nie ma mowy o rzymskich korzeniach to i tak średniowieczny rodowód robi wrażenie. Wiele set lat na granicy walijsko-angielskiej (ktoś sprecyzuje, że początkowo Królestwa Powys, a później Gwynedd i Mercji) były tak kluczowe dla rozwoju miasta jak i wielce wymagające. Niewielka osada, choć nierzadko cierpiała wskutek walk sąsiadów rozwijała się zyskując status prężnego miasta handlowego.

Handel krok po kroku zaczął być jednak wypierany przez przemysł wszelaki, pojawili się browarnicy (a jakże), garbarze. Nikt jednak nie był w stanie przewidzieć tego co miało nadejść. A nadszedł wiek XIX a wraz z nim John Wilkinson, rewolucja przemysłowa, pojawiające się jak grzyby po deszczu kopalnie i huty. Wrexham będące w samym centrum przemysłowego boomu w ciągu stu lat z niewielkiego miasteczka przeistoczyło się w ważnego gracza. Myślę, że nie będzie w tym przesady jeśli napiszę, że w każdej rodzinie znalazła się co najmniej jedna osoba pracująca w miejscowych kopalniach. Dlatego też wydarzenia z roku 1934 tak bardzo wstrząsnęły całym miastem. 22 września tegoż roku w sąsiadującej z Wrexham kopalni Gresford doszło do jednej z największych katastrof w historii brytyjskiego górnictwa. Wskutek eksplozji zginęło 266 górników… Kilka dziesięcioleci później kopalnie jedna po drugiej zostały zamknięte a Wrexham stało się jednym z tych miast, którym przyszło się mierzyć się z potężnym bezrobociem.

Dzisiejsze Wrexham zdaje się znalazło nową drogę, przepracowało wiele ze swojej przeszłości, ale nie będzie w tym chyba przesady jeśli napiszę, że współczesna historia miasta pisana jest przede wszystkim futbolowymi zgłoskami.

WITAJCIE WE WREXHAM!

To historia rodem z Hollywood, choć z długim tłem historycznym. Bo A.F.C. Wrexham założone w 1864 roku jest trzecim najstarszym klubem piłkarskim na świecie a ich stadion, Racecourse Ground (a raczej Y Cae Ras) to najstarszy wciąż istniejący międzynarodowy stadion na świecie. Nawet jeśli jest to symboliczne trwanie w jednym miejscu – z pierwotnego stadionu zbudowanego w 1877 roku raczej mało co dotrwało do dziś. Ba, tabliczka mówi , że to z niego pochodzi również najstarszy zarejestrowany na taśmie fragment mecz międzynarodowego.

Fragmenty meczu Walii z Irlandią z 1906 da się zobaczyć na youtue.
Y Cae Ras aka Racecourse Ground, stadion Wrexham A.F.C.

Klub, choć ma przeszło 150 lat nigdy nie bił się o najwyższe trofea, przez dziesięciolecia „tłukąc” się po niższych ligach. Przez wszystkie te lata wielokrotnie zdarzyło mu się jednak nadepnąć na odcisk o wiele bardziej utytułowanym drużynom, tak w Pucharze Anglii jak i europejskich pucharach (gdzie trafiali dzięki zwycięstwom w Pucharze Walii), gdzie utarli nosa choćby Stali Mielec. I niezależnie od tego, w której lidze grali, klub zawsze był dla mieszkańców odskocznią od ciężkiego robotniczego życia. Wspomniana wcześniej tragedia w kopalni ma w tym kontekście smutne piłkarskie tło – feralnej nocy wielu górników wybrało się na dodatkową, nocną zmianę „tylko” po to by następnego dnia mieć wolne i spokojnie móc obejrzeć mecz. Większość z nich nigdy nań nie dotarła.

O oddaniu kibiców niech świadczy fakt, że nawet w najczarniejszych dniach, po spadku klubu do półamatorskiej National League byli przy nim, a kiedy trzeba „było” zorganizowali się w stowarzyszenie, które dosłownie uratowało klub przed niebytem. Dla takich kibiców pisana była nadchodząca historia. Historia rodem z Hollywood.

Był rok 2020 kiedy świat obiegła informacja że Rob McElhenneyRyan Reynolds przymierzają się do kupna drużyny z niewielkiego walijskiego miasteczka. Coś co wielu mogłoby potraktować jako żart czy kaprys bogaczy okazało się w pełni przemyślanym działaniem, z całym bagażem wątpliwości, ale i nadziei w sukces. W jednej chwili klub borykający się z wieloma problemami stanął przed szansą na wyjście z choćby części z nich. Stowarzyszenie kibiców zarządzające klubem udzieliło celebrytom zza oceanu olbrzymiego kredytu zaufania oddając trzeci najstarszy klub świata w ich ręce.

441280266_954301826485145_7925867294481503927_n

To co nastąpiło później to historia jak z dobrego filmu, a raczej serialu. Dosłownie wręcz bo wraz z nadejściem nowych właścicieli (a co za tym idzie gigantycznych pieniędzy, ale i kontaktów o czym inne drużyny z tego poziomu rozgrywek mogą pomarzyć, pamiętajmy) klub i miasto stały się bohaterami serialu dokumentalnego „Welcome to Wrexham”. Scenariusza na następne lata naprawdę nie powstydziliby się najlepsi w branży – obserwowanie tak na ekranie telewizora jak i w rzeczywistości zmagań niewielkiego klubu z przeciwnościami losu, wzloty i upadki, poznanie od podszewki jego historii, dziesiątki barwnych bohaterów, ludzi nierzadko zwyczajnych tak jak my.

IMG_20240506_103744319_HDR_1165x960

Nieznany klub w błyskawicznym tempie trafił do świadomości ludzi na całym świecie a jego zmagania o upragniony awans z miejsca stały się hitem. Nieskrywane „żółtodziobstwoReynoldsa i McElhenney’ego w strefie piłkarskiej, ale i entuzjazm, charyzma i szczera chęć dania klubowi i miastu kopa energii stworzyła mieszankę wybuchową. I powoli, krok po kroku przynosi efekty. Nie tylko piłkarskie.

P1120263_1280x934
Phil Parkinson, trener drużyny

P1120269_1280x957

Zaglądamy do The Turf, miejsca gdzie wszystko się zaczęło. To w pubie, w 1864 roku doszło do spotkania… klubu krykietowego wskutek, którego powołano do życia drużynę piłkarską.  To w pubie przeżywano wszystkie wzloty i upadki, to tu wypite całe piwo po upragnionym awansie do League Two! Wnętrza jasno mówią nam o dumie z klubu i tym, że piłkarska rodzina Wrexham zaakceptowała nowych właścicieli. Mówią o tym zresztą spotkani w środku kibice – słowa „uśmiech, duma, radość, cel” przewijają się przez rozmowę nieustannie. Szok z tego, że codziennie przyjeżdżają amerykańskie wycieczki powoli mija, ale przyznają, że turystów z Polski tak wielu ich nie odwiedza.

P1120271_708x960

Uwielbiam takie historie i kibicuję im, niechaj Wrexham tak piłkarsko jak i zwyczajnie jako miasto prze do przodu!

Pub i stadion znajdują się o rzut beretem (a raczej kaszkietem) od dworca kolejowego, i nawet jeśli piłka nożna nie jest waszym konikiem to warto zrobić te kilka kroków by rzucić okiem a kto wie, może i trafić na mecz. Klimat (znany z autopsji z Manchesteru czy Liverpoolu) jest wtedy kapitalny 🙂

P1120262_1280x919

I choć czas nas naglił i nie mieliśmy zbyt wiele czasu na spacer to kilka miejsc wartych uwagi wam pokażę.

KOŚCIÓŁ ŚWIĘTEGO IDZIEGO

Patrząc czysto turystycznie, tudzież historyczno-turystycznie największą atrakcją miasta jest kościół Św. Idziego (za nic bym nie przypuszczał, że tak po polsku brzmi Giles). Tak mówią przewodniki, to samo mówi ludzkie oko kiedy tylko z daleka zobaczy przeszło 40 metrową wieżę, jeden z Siedmiu Cudów Walii.

A kuku!

Jest sobie XVII-wieczna rymowanka (albo XVIII, albo XIX, nie jest pewne) zwięźle wychwalająca walijskie pejzaże i niebanalne dzieła ludzkich rąk. I choć zapewne każdy kto był w Walii ma swoją własną listę najciekawszych miejsc, które określiłby cudami, to rym tak bardzo się przyjął, że to występująca w nim siódemka oficjalnie jest tak nazywana. I basta.

Pistyll Rhaeadr and Wrexham steeple,
Snowdon’s mountain without its people,
Overton yew trees, St Winefride’s well,
Llangollen bridge and Gresford bells.

Kościół Św. Idziego to późnogotycka perełka, początkowo z racji wspaniałości bryły i strzelistej wieży wziąłem go za miejscową katedrę. Górę wzięła we mnie natura estetyka i proste równanie = katedra musi być najładniejszą świątynią, no heloł… Co ewidentnie nie jest prawdą, ale takie zaćmienie akurat miałem. W każdym razie piękny to zabytek, na karku mający bez mała 500 lat. Jeden z najbardziej imponujących w całej Walii.

P1120233_704x960

Zapewne w najstarszych kamieniach i fundamentach pamięta poprzednią świątynię, ale uznaje się, że to co dziś można podziwiać powstało pod koniec wieku XV. W dawniejszych czasach kościół był też najprawdopodobniej poświęcony nie Świętemu Idziemu a celtyckiemu świętemu Sulienowi.

Mieliśmy tego dnia szczęście, bo też świątynię odwiedzać można do godziny 16 a pod jej murami zjawiliśmy się pół godziny później. Wewnątrz spotkaliśmy trzy przemiłe panie przygotowujące pewną uroczystość i z ich błogosławieństwem mogliśmy zajrzeć w każdy kąt kościoła. A jest tam co podziwiać. Od szesnastowiecznych, charakterystycznych dla Wielkiej Brytanii drewnianych sklepień, przez równie wiekowe malowidła „Sądu Ostatecznego” i chrzcielnicę po mosiężną mównicę pochodzącą jeszcze sprzed reformacji (a to nie byle co, że dotrwała ona naszych czasów!).

P1120227_1280x951
Kościół Św. Idziego we Wrexham.
P1120215_710x960
Kościół Św. Idziego we Wrexham.
P1120216_1280x939
Kościół Św. Idziego we Wrexham.
IMG20240506165320_837x960
Miłośnicy witraży z przełomu XIX i XX-wieku będą zachwyceni.

IMG20240506165425_714x960

P1120223_725x960
XIX-wieczna ambona

Odwiedzając kościół po 16. nie mieliśmy już jednak możliwości wejścia na charakterystyczną wieżę. A to ona właśnie jest dla miasta nader emblematyczna stanowiąc symbol Wrexham. Myślę, że jeśli będziecie mieć okazję to skorzystajcie – po pokonaniu 149 stopni staniecie na jej szczycie a możliwość spojrzenia na całe miasto i okolice jest jedyna w swoim rodzaju. Wejście kosztuje 5 funtów.

P1120210_1262x960
Wysoka na 41 metrów wieża kościoła Św. Idziego, jeden z Siedmiu Cudów Walii.

P1120234_678x960

P1120239_720x960
Wysoka na 41 metrów wieża kościoła Św. Idziego, jeden z Siedmiu Cudów Walii.

Na niewielkim cmentarzu wokół kościoła znajdziecie wiele wiekowych nagrobków, w tym jeden wyjątkowy –  Elihu Yale’a. Tak, jeśli nazwisko łączy wam się ze słynnym amerykańskim uniwersytetem to jesteście w domu. Yale był kupcem i filantropem i odegrał niebagatelną rolę w finansowaniu młodej wówczas uczelni – która to w niedługim czasie odwdzięczyła mu się zmianą nazwy z Collegiate School of Connecticut na Yale College. Znany dziś jako Yale University. Jeśli kiedyś będziecie mieć szansę go odwiedzić to rozejrzyjcie się uważnie – jedna z wież Branford Court okazuje się bowiem wierną kopią wieży z Wrexham.

HOPE STREET

Będąc przy kościele warto przespacerować się Hope Street, chyba najbardziej reprezentacyjną (a przynajmniej najbardziej znaną) ulicą miasta. To na niej znajdziecie jeden z najbardziej obfotografowanych budynków, dawny pub i hotel „The Talbot”, piękny przeszło stuletni w stylu wiktoriańskiego odrodzenia, kiedy na poły drewniana architektura przeżywała renesans.

Hope Street od wielu wieków było miejscem gdzie rozgościć się mogli wszelacy handlarze. Sklepy i magazyny istniały tam już w XVI wieku, są tam i dziś. Ciekawym jednak był spacer w Holiday Bank, kiedy to większość z nich była zamknięta i wydawać by się mogło, że centrum tak naprawdę jest martwe. A raczej nie jest i „po prostu” tego dnia wszyscy rozjechali się po okolicznych miasteczkach korzystając z pięknej pogody.

Na ulicy (przechodzącej płynnie w Regent Street) prócz sklepów znajdziecie rzecz jasna i miejsca z jedzonkiem. Od McDonaldsa i Subwaya przez tapasy po puby z dobrym piwkiem, fish and chipsami czy pysznym curry. Ale i tak największą gwiazdą jest tu zamknięty niestety (i czekający na nowych najemców) kryty strzechą pub, „Horse and Jockey”. No kurczę, takiego widoku w środku miasta się nie spodziewałem a niewielki, kruchy zdawałoby się budynek wygląda przez nowszych, niekiedy XX-wiecznych sąsiadach dość abstrakcyjnie. Ale i pięknie przy okazji. Trzymam kciuki by na nowo otworzył swoje podwoje.

RUABON ROAD

Hope Street może być najbardziej rozpoznawalna, ale jeśli o mnie chodzi to najlepiej wspominam wylotową ulicę Ruabon. Będąc akolitą edwardiańskich przedmieść pełnych, szeregowych willi i kamieniczek nie mogło być inaczej. Czerwone od miejscowej cegły domki, z nader częstym biało-czarnym belkowaniem to naprawdę rodzaj estetyki, która nawet w postaci „kopiuj-wklej” potrafi zachwycić.

Ruabon Road, ulica wielce urokliwa.
Ruabon Road, ulica wielce urokliwa.

Ulicę trochę się przespacerowaliśmy, dłuższy wyjazdowy kawałek jednak przejechaliśmy. I to na wylocie w drodze na Llangollen polecam wam się zatrzymać – nam pozostawało jedynie wzdychać z autobusu. O czym mówię? O zjawiskowym cmentarzu, który warto odwiedzić nie tylko z powodu niezwykle urokliwych neogotyckich kaplic z wieżą. Warto przystanąć tam przy grobach naprawdę licznej miejscowej Polonii, osiadłej tu w czasie II Wojny Światowej.

Kaplice i wieża na cmentarzu we Wrexham. Fot. https://news.wrexham.gov.uk/

KATEDRA WE WREXHAM

Katedra we Wrexham jest dość niepozorna i z początku wzięliśmy ją za zwykły – ładny rzecz jasna – kościół. Neogotycka bryła ze strzelistą wieżą jest dużo młodsza od świątyni Św. Idziego i znajdziecie ją parę minut  spaceru od dworca kolejowego.

Kościół Matki Boskiej Bolesnej wybudowany został w połowie XIX-wieku i kilkadziesiąt lat później wyniesiono go do rangi katedry. Wnętrza kościoła jak w poprzednich przypadkach zaskakują drewnianymi sklepieniami, zachwycają przeto witrażami, tak XIX-wiecznymi ze studia Johna Hardmana, pioniera ówczesnej sztuki, jak i nowszymi dziełami miejscowych artystek.

Katedra we Wrexham.
Katedra we Wrexham.
Katedra we Wrexham.
Katedra we Wrexham.

W kościele katedrze znajdują się relikwie Richarda Gwynna, jednego z czterdziestu męczenników Anglii i Walii, grupy duchownych którzy najprościej mówiąc nie przeszli na Anglikanizm pozostając przy katolicyzmie. Gwynn po serii procesów uznany został za zdrajcę i na rynku we Wrexham został powieszony a potem poćwiartowany. Miłe.

Z miejsc, których nie odwiedziliśmy, a o których czytałem, że warte są poznania polecam wam Tŷ Pawb i Explore Science Centre – sąsiadujące ze sobą kulturalne płuca miasta, niestety podczas naszej wizyty w Bank Holiday nieczynne. W pierwszym miejscu znajdziecie między innymi galerię sztuki, drugie najłatwiej nazwać chyba interaktywnym centrum edukacyjno-naukowym, gdzie czas najlepiej spędzą rodziny z dziećmi, tak w każdym razie sądzę po opisach i zdjęciach. Jeśli będziecie mieć okazję zajrzeć to dajcie znać czy warto 🙂

Wrexham miało być głownie przystankiem i taki też cel spełniło, ale mam nadzieję, że choć byliśmy tam krótko to spodobało wam się tam jak i nam.

Jedna myśl na temat “Wrexham – spacer po mieście z piłką nożną w tle

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.