Cześć! Pora na ostatnią część minicyklu o pewnym alzackim spacerze. Po wizytach w Riquewihr i Hunawihr czas na ostatni przystanek tego dnia, Ribeauville, już nie wieś a pełnoprawne miasteczko, położone w cieniu trzech zamkowych ruin, miejsce o bardziej eklektycznym charakterze, będące idealnym dopełnieniem wcześniej odwiedzonych wsi, jednocześnie pełne tych wszystkie cech za, które Alzację kochamy.

Ktoś może spytać czy jednego dnia, po wizycie w trzech, emblematycznych dla Alzacji miejscowościach można czuć pewnego rodzaju przebodźcowanie? Czy te wszystkie bajkowe uliczki nie zlewają się w jedną, wciąż urokliwą, ale jednak podobną całość? Zapewne tak i pewnie nie każdy z pełnym entuzjazmem podziwiać będzie kolejne „takie same” miejscowości. Cóż, całe szczęście wygląda na to, że sam mam bardzo wysoki próg zobojętnienia na alzackie piękności i takie okolice mogę zwiedzać w nieskończoność. Dosłownie „Mogę tak cały dzień”, Steve Rogers byłby dumny.

Dlatego mam nadzieję, że i wam bokiem już nie wychodzą alzackie widoczki i jesteście gotowi na kolejną porcję 😀
KIERUNEK: RIBEAUVILLE
Ribeauville liczy sobie około 5 tysięcy mieszkańców i choć daleko mu do największych miast w Alzacji, to przez stulecia należało do tej grupy, które miały na okolice niemały wpływ. Duża w tym zasługa familii Ribeaupierre, przez wiele lat korzystającej z koneksji na dworze Habsburgów, czerpiącej wielkie zyski z uprawy winorośli i eksploatacji kopalń srebra z pobliskich dolin. Trzy zamki, których pozostałości górują nad miastem są właśnie ich dziedzictwem stanowiąc dziś chyba najbardziej emblematyczny element miejscowego krajobrazu. Dawne warownie dobrze widać choćby z drogi prowadzącej z Hunawihr. Czy to kolejne dwa, zjawiskowe kilometry pośród winorośli przestworu oceanu? Jak najbardziej.


Choć żadnego z trzech zamków ruin nie zdołałem odwiedzić to nie da się nie odczuwać ich obecności. Wyraźne sylwetki spoglądają z wysoka, jakby gdyby wciąż wypatrując zagrożeń czyhających na fortunę familii Ribeaupierre. Jeśli jednak – na podstawie lektury i zdjęć – miała wam polecić jeden z nich to zdecydowanie byłby to zamek Świętego Ulryka, Château de Saint Ulrich. Największy z całej trójki a jego ruiny skrywają ot choćby pięknie wciąż zachowane okna Sali rycerskiej, z zewnątrz biforiowane, wewnątrz z kamiennymi ławami.



Ribeauville podobnie jak choćby Riquewihr już od średniowiecza otoczone było murami obronnymi. I to nie jednym „systemem” a tak jakby kilkoma osobnymi, odpowiadającymi za każdą z czterech ówczesnych dzielnic… które z kolei do końcas XIV-wieku stanowiły tak jakby osobne podmiasta podlegające różnym właścicielom. Sieci murów o łącznej długości długości kilku kilometrów, bramy łączące poszczególne dzielnice. W okresie ich największej świetności musiały wyglądać imponująco. Do naszych czasów nie dotrwało jednak wiele, większość fortyfikacji rozebrano w XIX-wieku. W poszukiwaniu tego co zostało najlepiej udać się na południowe krańce miasta, znajdziecie tam kawałek murów oraz m.in. dwie XV-wieczne Bocianie baszty, charakterystyczne zakończone niewielkimi platformami na bocianie gniazda.



No dobra, jest jednak jeden fragment dawnych fortyfikacji, który nie dość, że naszych czasów dotrwał to i jest obecnie jednym z symboli miasta. Wieża a zarazem Brama Rzeźników (Tour des bouchers), przypuszczalnie najwyższa z wszystkich ongiś istniejących, jedyna ocalała, naprawdę imponująca. A mogło jej nie być, władze miasta przez pół XIX-wieku spierały się czy jej nie wyburzyć. Szczęściem jednak (głównie dla nas turystów) plany zostały zarzucone i XIII-wieczna wieża do dziś góruje nad miastem. O jej całkiem burzliwej historii poczytacie w tej broszurze. Nazwa wieży/bramy pochodzi od cechu rzeźników, który w jej sąsiedztwie funkcjonował. Sama budowla służyła klasycznie za więzienie.



Na wschód od wieży rozciąga się plac ratuszowy, swą nazwę zawdzięczający rzecz jasna Ratuszowi, barokowemu, ładnemu, mieszczącemu wewnątrz ponoć imponującą kolekcję srebrnych, średniowiecznych pucharów – informacji czy można je zobaczyć jednak nie znalazłem 😛 W każdym razie, w cieniu budynku traficie na jedną z miejskich fontann, w tym przypadku chyba najciekawszą, i nastraszą przy okazji. Renesansowa, pełna symboliki, małe dzieło sztuki.


Przebiegająca przez bramę ulica Grand Rue jest najważniejszą w mieście i ciągnie się przezeń od zachodniego do wschodniego krańca historycznego centrum. To wzdłuż niej znajdziecie najwięcej sklepów i restauracji, to wzdłuż niej znajdziecie najbardziej imponujące kamienice, tak gotyckie, renesansowe czy nawet barokowe. Nie ważny jednak styl, wszystkie są kolorowe i wiele z nich posiada chyba najciekawsze szyldy i zdobienia jakie tego dnia widziałem. Małe to rzeczy, ale zdecydowanie potrafią zostawić stempel w pamięci.





Najwięcej uwagi przyciągają rzecz jasna kolorowe domy z muru pruskiego, sprawiające wrażenie cofnięcia się do czasów średniowiecza. Budowle to jedno, miasto dba o to by uczucie cofnięcia się w czasie było bardziej namacalne, organizując co roku co najmniej jeden Średniowieczny Festiwal nie wspominając o Jarmarkach Bożonarodzeniowych. W tym roku jeszcze chociażby, na przełomie sierpnia i września odbędzie się Festiwal Skrzypków, kilkudniowa impreza w czasie której przez miasto wędrować będą muzyczne trupy oraz grupy odtwarzające średniowieczny klimat.




Jeśli w godzinach popołudniowych złapie was w Ribeauville głód to pamiętajcie, że tak od 14.00 do 18/19.00 spora część restauracji jest zamknięta (tak, mają tu swój rodzaj siesty) i te pozostałe-otwarte są przez te kilka godzin mocniej oblegane. Wieczorową porą, kiedy już wszystkie kulinarne przybytki otwierają swe podwoje jest zdecydowanie luźniej. Sam porę obiadową wykorzystałem na spotkanie z jednym z alzackich specjałów, Choucroute. Danie przez wielu nazywane alzackim bigosem, ale no kurde, bigos to bigos a to jest coś zupełnie innego. Sercem dania jest gotowana białym winie tylko kapusta kiszona (przyprawiana trochę innym zestawem przypraw) w obstawie kilku rodzajów mięsa, od parówek, przez boczek po golonkę – przy czym inaczej niż w bigosie mięsa czy kiełbasy są podawane w całości jako dodatki do kapusty. Wszystko podane z pyrkami i kapitalnym rieslingiem. No czyż może być lepiej? <Makłowicz mode>

Przechadzając się Grand Rue w kierunku wschodnim warto zajrzeć do dawnej XV-wiecznej kaplicy Św. Katarzyny, nie pełniącej już funkcji sakralnych. Wciąż całkiem piękne choć wysłużone gotyckie wnętrza są obecnie przestrzenią wystawienniczą, służąc miejscowym (ale pewnie i nie tylko) artystom, pomagając dotrzeć im ze swą sztuką do szerszej publiki.



Z kolei spacerując na zachód nieuniknione jest spotkanie z kościołami wciąż aktywnie działającymi dla swych wspólnot. Dawny klasztor Augustianów, dziś kościół Sióstr Opatrzności Bożej sąsiaduje z Wieżą Rzeźników, ale na co dzień jest zamknięty, zapraszając w każdą niedzielę od maja do listopada w godzinach od 15.00 do 17.00.

Na północnym krańcu miasta wznosi się za to kościół Św. Grzegorza, niezwykle ciekawy, o historii takoż burzliwej. Pierwsze wzmianki o budowie świątyni pochodzą z końcówki XIII-wieku, ostatnie stwierdzające zakończenie budowy są starsze o całe lat 200! Splądrowany podczas pierwszych najbardziej burzliwych lat reformacji i później Rewolucji Francuskiej, wielokrotnie przebudowywany, uszkodzony podczas II Wojny Światowej…


Dzisiejsze wnętrza są niesamowicie surowe i „ożywają” dopiero w okolicy prezbiterium oraz prospektu organowego. Skryty w cieniu chór z neogotyckimi stallami, ołtarzem i dość współczesnymi witrażami (najstarsze witraże usunięto w czasie Reformacji, kolejne zniszczono podczas II Wojny) kontrastuje z pławiącymi się w świetle organami. Potężny instrument również przeszedł wiele, pochodzący z kościoła Dominikanów ze Starsbourga w czasie I Wojny Światowej posłużył za źródło metalu dla wojska, przebudowany po wojnie nie musiał czekać kolejnych 15 lat by zostać poważnie uszkodzonym podczas kolejnego światowego konfliktu.



Tym co mnie jednak najbardziej wewnątrz zaskoczyło była kaplica Matki Boskiej, skrywająca w swych wnętrzach współczesny, nie mający jeszcze 10 lat ołtarz-obraz, namalowany na 129 deskach, przedstawiający żywot Maryi.


Jeśli tak jak ja nie będziecie mieć już czasu żeby podejść/podjechać pod któryś z górujących nad miastem zamków to spróbujcie zorganizować sobie choć kwadrans by szybko podejść na jeden z wielu punktów widokowych rozsianych na okolicznych pagórkach z winoroślami. Taka kropka nad I zawsze mile widziana.


Z rzeczy, których żałuję dodam fakt że do miasta nie wybrałem się we wtorek bądź piątek, kiedy to w budynku dawnej rzeźni jest szansa zajrzenia do Muzeum sztuk i technik graficznych (Musée des Arts et Techniques Graphiques). Jako grafik, ale i po trochu drukarz chętnie zobaczyłbym niezwykłą kolekcję zgromadzonych zabytkowych pras litograficznych, ale i kto wie może podpatrzył jedną z nich w akcji. Rzecz hermetyczna? Zapewne, ale myślę, że mogłaby wielu z was zaskoczyć. Otwarte jest we wtorek od 15.00 do 18.00 oraz w piątek od 9.00 do 12.00. Wstęp: 5 euro.
No i to by było na tyle jeśli chodzi o chyba najbardziej intensywny dzień w Alzacji. Uskuteczniony wówczas spacer między Riquewihr, Hunawihr i Ribeauville polecam każdemu kto w krótkim czasie chciałby poczuć na czym polega magia tej bajkowej krainy 🙂
Wojtusiu, ja też mam zamiar poczuć magię tej bajkowej krainy; i jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się PO CO JESZCZE MASZ BLOGA, to wiedz, że to dla ludzi takich, jak ja 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba