Są takie wypady, które bezsprzecznie łapią się pod efekt przysłowiowego jeżdżenia „palcem po mapie”. Jeszcze tydzień temu nie zdawałem sobie sprawy z istnienia wsi Mescherin, miasteczka Gartz czy nawet Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry (choć tu mi coś dzwoniło). Nie myślałem o spokojnym spacerze po tamtejszych morenowych wzniesieniach, podglądaniu żurawi czy najlepszych pierogach w Niemczech. No, ale szczęściem palec na mapie wylądował na polsko-niemieckiej granicy i w zeszłą niedzielę na chwilę zawitaliśmy w te ciekawe rejony.

Często tak mam, że na chybił-trafił poluję na mapie na ciekawe w zamyśle miejsca. W minioną niedzielę kryterium było dość proste: coś niedaleko Poznania by jeszcze wieczorem być z powrotem. Szybki rzut okiem na pociągowe połączenia i bach, trafione zatopione! Zachodniopomorskie Gryfino dzieli od stolicy Wielkopolski niecałe 3 godziny jazdy Intercity a połączenia pozwalają na cały dzień eksploracji wybranego celu 🙂 Pozwólcie, że tak jak my na miejscu powoli będziecie odkrywać uroki nadodrzańskiego pogranicza…
PARK KRAJOBRAZOWY/NARODOWY DOLINY DOLNEJ ODRY
Wszystko zaczęło się od przyrody. Tego najbardziej szukam w podróży, obcowania z naturą, szwędania się po lasach, górach, podglądania dzikich zwierząt. Kilkadziesiąt kilometrów granicy Polski z Niemcami daje możliwość oddania się w całości temu rodzajowi wypoczynku. Powstały w latach 90 XX wieku park Krajobrazowy (w Polsce) oraz Narodowy (w Niemczech) tworzą dziś wspólny obszar Międzynarodowy Park Dolina Dolnej Odry.
To przede wszystkim starorzecza, mokradła, torfowiska pozwalające na rozwój wielu rzadko spotykanych roślin, ale i co ważniejsze na postój wielu gatunków ptaków, w tym i takich objętych gatunkową ochroną jak np. rybołowy (ktorych liczbę w Polsce określa się na niespełna 100 par!) czy bielik. Jest to jednak przede wszystkim przystanek dla żurawi i to te dostojne ptaki uznać można za symbol całej okolicy.
Wieża widokowa i podglądanie żurawi.
Pokonując ulicę Piastową, biegnącą starorzeczem Odry, zauważyliśmy dwie rzeczy. Mnóstwo tam dzikiego chmielu. Oraz jeszcze więcej ptaków. Początkowo ich „śpiew” brałem za bociani, ale kiedy nad głowami zaczęły przelatywać nam dziesiątki żurawi zdałem sobie sprawę, kto nad Odrą rządzi.
Dolina Dolnej Odry stanowi największe w Polsce (być może i w Niemczech) tereny postojowe dla tych ptaków. Jesienią zbierają się ich tam tysiące dając zapewne wspaniały pokaz. Świetnym miejscem do ich podpatrywania jest wieża widokowa, usytuowana tuż za niemiecką granicą.
A przy dobrej pogodzie da się zobaczyć i maszty radiowe z Gołogóry, spod Koszalina. bagatela 170 kilometrów dalej! (tak wynika z moich obliczeń i zabaw z mapą ;)). EDIT. Wychodzi na to, że się pomyliłem, to Kołowo pod Szczecinem.




Mescherin – najbardziej polska z niemieckich gmin
Wracamy do drogi, skręcamy w zadbaną uliczkę i wzdłuż rzeki kierujemy się na południe. Jesteśmy w miejscu gdzie zaznać można spokoju, poranna cisza działa kojąco.
Mescherin to jednak gmina jak wiele innych na wschodzie Niemiec, borykająca się z odpływem mieszkańców na zachód kraju. I tak jednak jak Niemcy ruszają na zachód w poszukiwaniu lepszych perspektyw, tak Polacy zza Odry bardzo chętnie korzystają z możliwości i zajmują ich miejsce, osiedlając się czy po prostu przyjeżdżając do pracy – wystarczy kilka kilometrów a pensja różnić się może diametralnie. To również w tamtejszej Radzie Gminy jedną z radnych (drugą już kadencję) jest Polka Marta Szuster, dwukrotnie zbierająca w wyborach ponad 30% głosów!
Nie sposób przy okazji polskich akcentów nie wspomnieć o Park Restaurant Mescherin. Obowiązkowy punkt podczas wizyty – założona 10 lat temu przez Piotra Chylińskiego restauracja jest dziś miejscem niezwykle popularnym, choć na samym początku gospodarz musiał wysupłać większą sumę by całość urządzić. Opłaciło się jednak bo miejscowi, Polacy oraz turysci licznie wpadają tam na pyszne pierogi, rybę czy bigos! Tak tak 🙂 A tak poza tym to szef umie w internety, pozdrawiamy!
Samo Mescherin to idealnyn przykład na ciche i w większości zadbane miejsce, wprost nadające się do powolnego spaceru, tak powiedzmy popłudniem ku zachodowi słońca. Wzdłuż promenady da się zauważyć kilka starszych, acz w dobrej kondycji domów szachulcowych, które zawsze dodają klimatu.







Punkty widokowe
Jesteśmy jednak na terenie bujnie obdarowanym przez lodowce, Wzniesieniach Szczecińskich. To grupa wzgórz powstałych podczas ostatniej niezapowiedzianej wizyty skandynawskich lodowców. Pokaźny teren morenowych wzniesień i wysoczyzn ciągnie się do Szczecina a jego niemiecka kumulacja ma miejsce właśnie w okolicach Mescherin.
I tak to nad domostwami górują strome (jak na tamtejsze warunki) zbocza pradoliny Odry. Wznoszą się one na 50-60 metrów a w dwóch miejscach można się nań wdrapać i z punktów widokowych podziwiać okolicę.
Pierwszy to Stettiner Berg, na który prowadzą pierw uliczka o nazwie „Am Stettiner berg” (ha, zaskoczenie, co? ;)) a potem kamienne schodki. Na „szczycie” można usiąść na ławeczce i napawać się widokiem na Odrę, Międzyodrze i elektrownię 😛


Z kolei podejście na drugi punkt, Seeberg, rozpoczyna się na wysokości Park Restaurant i prowadzi drewnianymi – wysłużonymi już – schodkami. tam jednak prócz widoków na rzekę i elektrownię można zrobić kilka kroków i zobaczyć ciągnące się po horyzont Wzgórza Geesow... a także przy szczęśćiu trafić na przelot setek dzikich gęsi.



Nadodrzańskie lasy
4 kilometry na południe od Mescherin leży Gartz, kolejne spokojne miasteczko, w którym niemało pozostalości po średniowieczu a nad Zachodnią Odrą można zrelaksować się przy zimnym piwie. Zanim jednak tam dotrzemy musimy pokonać las.
Jest on piękny, dęby, olchy, buki, jesiony – od wyboru do koloru. Wędruje się bardzo przyjemnie… no chyba, że zachce się się zatrzymać celem np. zrobienia zdjęcia. Wtedy to dosłownie w sekundę trylion komarów pojawia się znikad i atakuje zaciekle – pamiętajcie więc, środek na komary miejcie ze sobą. Inaczej będziecie wyglądać jak ja robiący zdjęcia, pląsający by jak najmniej owadów mogło „wylądować”.



Przez las przebiega ścieżka rowerowa będąca malutkim fragmentem DUŻO większego przedsięwzięcia – rowerowego szlaku Nysa-Odra ciągnącego się na długości przeszlo 600 kilometrów. I to rower jest chyba idealnym środkiem transportu przez las – komary nie mają szans 😉 Nie dziwi więc, że byliśmy jedynymi piechurami a cykliści mijali nas non stop. O szlaku wyczerpująco pisze Szymon ze ZnajKraj, polecam mocno!

Jeśli jednak ktoś ma dość lasu to można powędrować ponad nim, w pewnym momencie od rowerowej ścieżki odbija szlak prowadzący na strome zbocza pradoliny. Pośród stepowych traw wychodzimy na ścieżkę skąd podziwiać można tak pofałdowania wzgórz jak i Odrę czy Gryfino. Przedwojenne czarno-białe zdjęcia doskonale pokazują jak bardzo pagórkowaty jest to teren. Jest pięknie choć słońce smaży niesamowicie.




Gartz
Niezależnie czy górą czy dołem, naszym kolejnym przystankiem będzie Gartz. W porównaniu z Mescherin to już niezła metropolia. Tak samo jednak panuje tam spokój, cisza i równowaga.
Co od razu rzuca się w oczy to rozrzucone to tu to tam pozostałości po murach miejskich. Szczególne wrażenie robi strzelista Brama Szczecińska, obok której znajduje się ratusz jak i muzeum miejskie. Ciekawie ulokowana jest Wieża Bociania, którą znaleźć można u kogoś na ogródku 🙂


W czasie II Wojny Światowej miasto mocno ucierpialo, dlatego też prócz dawnych murów i wież miejskich nie zachowalo się wiele zabytków. Górujący nad miasteczkiem XIII wieczny kościół Św. Stefana został poważnie uszkodzony, spłoneła i runęla spora jego część, jednak w latach 90 dokonano częściowego remontu i obecnie w prezbiterium odbywają się msze. A na poły odbydowany szkielet kościoła i tak robi niemałe wrażenie na odwiedzających.


Gartz przypomina mi Osiecznę, lub inne mniejsze i przyjemne miejscowości z okolic Leszna. Senny klimat sprzyja powolnemu spacerowi. Żar leje się z nieba a na naszej drodze pojawia się zabytkowa pompa wodna – niestety czysto historyczna, nie działająca już. Dlatego też kierujemy się nad rzekę. To tam ukryli się mieszkańcy miasteczka. W kawiarniach siedzą Niemcy, za ladą Polka sprzedaje nam pysznego Flensburgera. Siadamy nad Odrą i relaksujemy się. Dwa filary dawnego mostu podpowiadają gdzie nad rzeką pod koniec II Wojny Światowej toczono najzacieklejsze walki. Zniszczony wtedy most nie został już nigdy odbudowany.




Niewielka marina pochwalić się może kilkoma niezłymi sztukami, a taflę wody co i rusz przecina motorówk czy barka. Spory to ruch, Najczęściej pojawiają się też osoby na kajakach i canoe, na których eksploracja rzecznych zakątków jest zapewne najpełniejsza – bardzo prawdopodobne, że to ekspada zorganizaowana przez Frauke z Mescherin – o tej niezwykle zakręconej osobie pisze Karol z Kołem Się Toczy.
Powrót przez pola
Do Mescherin można wrócić tą samą drogą, można również – i tu najlepiej sprawdziłby się rower – zrobić rundkę po okolicznych wzgórzach. Droga jest to dłuższa, ale przyjemna choć w pełnym slońcu z racji braku drzew może dać popalić. Fajnie się tak pobujać.



SŁOWO O DOTARCIU NA MIEJSCE POCIĄGIEM
Przygraniczne Gryfino potraktowalismy bardzo oschle, ponieważ ograniczyliśmy się li tylko do przyjazdu/odjazu/szybkiego przemarszu i wpałaszowania pizzy. Nie poświęciliśmy większej chwili na kontemplację zabytków czy ogólnego klimatu. Cóż, będziemy musieli kiedyś tam powrócić by nadrobić co stracone. W każdym razie leżące niespełna 30 kilometrów na południe od Szczecina miasto można osiągnąć przy pomocy PKP… jednak nie jest to pozbawione pierdykologii. Tak naprawdę do wyboru są dwie opcje. Pierwszą jest linia Intercity „UZNAM” z Warszawy do Świnoujścia. To chyba jedyne bezpośrednie połączenie Gryfina ze środkiem kraju (ze stolicą 75.00 PLN) – pociąg przejeżdża m.in. przez Inowrocław, Poznań czy Gniezno.
Jeśli zdecydujemy się na jakiekolwiek inne połączenie to musimy liczyć się z tym, że będzie ono łączone z „UZNAMEM” bądź też z przesiadką w Szczecinie, skad składy do Gryfina odchodzą niemal co godzinę – tak REGIO (6.50 PLN) jak i Intercity (10.00 PLN). Nie ma zmiłuj – jeśli nie załapaliście się na „UZNAM” to co najmniej jedna przesiadka to pewność 🙂
Miłego wędrowania!
Przepiękne krajobrazy. Generalnie wiele dolin rzecznych jest naprawdę malowniczych. Moim niekwestionowanym faworytem jest Ponidzie.
PolubieniePolubienie
Nadodrzańskie lasy cudne! To jest to miejsce, do którego kiedyś pojadę… 🙂
PolubieniePolubienie
Podobnie jak Ty tez nie słyszałam o tym miejscu, ale wyglada naprawdę ładnie. Polazilabym po takich polach.
PolubieniePolubienie
Dzięki za ten tekst, nie miałem pojęcia, że takie ciekawe miejsca znajdują się tuż za granicą. Kiedyś na pewno skorzystam.
PolubieniePolubienie
Cześć,
Bardzo ciekawy tekst, też jestem wielkim fanem tych terenów. Mam o tyle dobrze, że mieszkam w Szczecinie i mogę znacznie częściej eksplorować postnrdowską okolicę : )
Jedna mała errata – maszty, które widać z wieży widokowej to niestety nie Gołogóra, a Kołowo na terenie Puszczy Bukowej pod Szczecinem. Tak dokładnie to jest to szczyt o nazwie Lisica – jeden z najwyższych punktów tamtejszych Wzgórz Bukowych.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
O dzięki wielkie, będzie poprawione! Zazdroszczę, w tym roku chyba również na granicy zlądujemy choć nie do końca wiem gdzie, pewne jest jednak że będzie ciekawie 🙂 Pozdro!
PolubieniePolubione przez 1 osoba