Dolina Truso – nasze NAJ miejsce w Gruzji!

Jeśli miałbym wam polecić jedno miejsce w Gruzji, które bezwzględnie powinniście zobaczyć to byłaby to dolina Truso. Zaskoczeni? Ja też byłbym jeszcze kilka miesięcy temu, dziś jednak dałbym dużo by znów przenieść się w to kipiącą zielenią miejsce, nawdychać się siarki, przystanąć w zamyśleniu w jednej z opuszczonych osetyjskich wiosek… Zapraszam was do jednej z najwspanialszych (nie boję się tych słów) miejscówek jakie nam było odwiedzić 🙂

P1011172.jpg

„To krótka rzecz, więc, by ją kto w ogóle obejrzał
Wstawię ją w jakiś niebrzydki pejzaż:
środek Gruzji, zapadła wieś
I, choć kraina tak ładna, od Kaina dla Abla ta pieśń…”

Łona i Webber, „Nawiasem Mówiąc”

W tej krótkiej zwrotce zawarta jest chyba cała prawda o tym niesamowitym miejscu. Z jednej strony z tak niezwykle oszałamiającymi krajobrazami, z drugiej wciąż ze świeżymi bliznami po kaukaskich konfliktach…

P1011187.jpg
Ketrisi, jedna z opuszczonych wiosek, niegdyś zamieszkana przez Osetyjczyków.

Jeszcze do niedawna dostanie się tam było nie lada wyczynem, znaczy się aż tak trudny nie był sam dojazd bo zawsze znalazł się ktoś chętny do podrzucenia – jedynie portfel bardziej na tym cierpiał. Do doliny nie kursują marszrutki, taxi kosztuje niemałe pieniądze, miejscowi ze Stepancmindy co i rusz proponują podwózkę… Jednak lat temu kilka grupa zapaleńców, pasjonatów ale i profesjonalistów – Polaków (Polek w dużej mierze!) i Gruzinów założyło agencję górską Mountain Freaks, oferującą szereg różnorodnych aktywności w Gruzji (i krajach ościennych). Jedną z nich jest codzienny transport w najbardziej interesujące miejsca okolicy w tym do doliny. Dzień w dzień, o godzinie 9.30 oraz 11.00 busiki zawożą chętnych przygód… na przygodę w pełnym tego słowa znaczeniu! Kurs w dwie strony kosztuje 30 lari a na miejscu mamy do dyspozycji 6 godzin, które w zupełności pozwalają na pokonanie całej trasy i z powrotem. No to jedziemy!

P1011040.jpg
Dzień zaczął się od takiego Kazbekowania!

Busik zabiera nas do wsi Kvemo Okrokana. Jazda trwa godzinę. Nasza międzynarodowa ekipa (2 Amerykanki, Szwedka, Holenderka i Japończyk) z wypiekami na twarzy rozpoczyna niesamowity trekking.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Stoimy przez kanionem Kasari, czerwonawe ściany wzbijają się na setki metrów, poniżej gromko płynie rzeka Terek. Widoki już na starcie są przednie. Od początku jednak daje o sobie burzliwa historia regionu.

P1011056.jpg
Kanion Kasari

Wioska Kvemo Okrokana jest niemalże niezamieszkana. Opuszczone budynki chylą się ku upadkowi. Niegdysiejsi mieszkańcy, Osetyjczycy zaczęli opuszczać te ziemie w roku 1992 (po wojnie w Osetii Płd.) a ich eksodus zakończył się w roku 2008 po rosyjsko-gruzińskiej wojnie 5-dniowej. Napięte stosunki pomiędzy krajami doprowadziły to ustanowienia głęboko w dolinie posterunku wojska, strzegącego granicy z Osetią tak Południową jak i Północną – przez to swobodne poruszanie się bez konieczności uzyskania pozwoleń i przepustek odbywa się tylko do ruin twierdzy Zakagori. Tam też doj(e)dziemy my. Wszystkie wioski w dolinie obecnie świecą pustkami, ich mieszkańcy zostali „ewakuowani” na północ i jak na razie nie mają perspektyw na powrót – z tego co wyczytałem wszelkie takie próby są blokowane i nawet osoby, które chcą nie więcej jak na kilka dni wrócić są zawracane na granicy. To smutne gdy zwykli ludzie niegdyś żyjący z sąsiadami w zgodzie cierpią za decyzje innych…

Kvemo Okrokana
Kvemo Okrokana

W ich miejscu jednak pojawiają się nowi mieszkańcy. Życie powoli wraca do doliny choć i tak blizny przeszłości wciąż są świeże.

Marsz ku dolinie zaczynamy w kanionie Kasari. Niecałe 3 kilometry pośród strzelistych skalistych ścian, rzeka Terek wije się po naszej lewej.

Kanion Kasari
Kanion Kasari

Po dojściu do mostu dolina nagle otwiera przed nami swoje podwoje. I robi się niezwykle.

Dolina się otwiera
Dolina się otwiera

Czerwonawe głazy znaczą drogę. Na odległych diablo zielonych górskich zboczach dają się zauważyć pierwsze trawertyny tamtejszych mineralnych źródeł. Odchodzimy na chwilę od Tereka by po chwili wrócić nad rzekę w miejscu gdzie ostro zakręca ku finalnemu i najważniejszemu fragmentowi doliny. Trawertyny robią tam niesamowite wrażenie, białe skały spotykają się z rzeką, tworząc świetną mozaikę kolorów.

Zaczyna się!
Zaczyna się!
Zaczyna się!

Tam też, po drugiej stronie Tereka w lasku za mostem znajdziecie kawiarenkę w której można odpocząć, napić się piwa, wina lub innych zimnych napojów. I pokontemplować krajobrazy. Tak też robimy.

P1011129.jpg

Widoki już w tamtym momencie są przednie. To jednak nic przed tym co natura szykuje dalej!

P1011134.jpg

P1011273.jpg

Wychodząc na wściekle zielone łąki powoli wspinamy się na niewielkie wzniesienie za którym szczęka może opaść. Oto przed naszymi oczami otwiera się calutka dolina, pomarańczowo-czerwone trawertyny nie tylko rzucają się w oczy, ale i dają o sobie znać poprzez siarkowe delicje zapachowe 😉

Uwielbiam zapach siarki o poranku.
Uwielbiam zapach siarki o poranku.

A co poza tym? Terek wijący się pośród wysokich zielonych gór, daleko skalista granica z Rosją a pomiędzy tym kolejne opuszczone wioski. Ale i nowi mieszkańcy radzący sobie w tym trudnym miejscu.

P1011175.jpg
W drodze do Ketrisi

Inhalując się siarką zbliżamy się do wioski Ketrisi. Z jednej strony kamień na kamieniu, z drugiej kilka rodzin nie dających za wygraną, żyjący tam na stałe lub tymczasowo (na okres wypasu owiec czy krów). Jest otwarta nawet kawiarnia. Daleko na polach trwają żniwa, starzy pasterze poganiają krowy, szczekanie psów pasterskich niesie się wyraźnie…

Ketrisi
Ketrisi, nie do końca opustoszałe

Na dalekich zboczach dumnie wznoszą się dawne wieże obronne. Na prawym brzegu wokół niewielkiego stawu, Abano gromadzi się grupka innych przyjezdnych – korzystają z możliwości i kąpią się w ciepłych wodach jeziora.

P1011285.jpg

Czy to Jurrasic Park?

Ostatnią wioską do której można dotrzeć jest Abano. Najbliżej granicy jest najlepiej zachowaną (albo odrestaurowaną) ze wszystkich odwiedzonych. Po drodze mijamy dwa monastyry (damski i męski – ten drugi raczej nowiutki bo prezentuje się naprawdę świeżo) a także mnicha sprzedającego malunki na wypolerowanych kamieniach oraz naszyjniki.

P1011219.jpg
Monastyr damski
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Monastyr męski

Slalomujemy pomiędzy krowami. W Abano odkrywamy, że do doliny zawitała najnowsza technologia, jeden z nowszych budynków w prąd zaopatrywany był z baterii słonecznych. ciekawy widok na takim końcu świata, ale z drugiej strony chyba jedyne logiczne rozwiązanie tej kwestii.

P1011249.jpg

Do posterunku granicznego zostaje około kilometra, półtora. Zaczynamy kalkulować czy damy radę dojść i wrócić na czas. I wtedy pojawiają się oni. Weseli (aż za bardzo) Gruzini i ich Delica. Bez zbędnych ceregieli proponują podwózkę pod granicę, razem z Amerykankami nie odmawiamy i ładujemy się do środka. Kilkuminutowa podróż jest wielce ciekawa.

Nasi kierowcy dość szybko uświadamiają sobie, żeśmy „ze szkoły gdzie Nu Pagadi znaczy nie pogadasz” i przechodzą na angielski. Rzucają propozycję, że zabiorą nas dalej, znają szefa pograniczników i pojedziemy do Rosji, choć po chwili jednak straszą wizją rozstrzelania przez północnych sąsiadów („Fuck Putin!”). Nasze koleżanki miny mają nie tęgie, my czujemy żart. Po chwili jednak robi się poważnie – Gruzini zaczynają śpiewać a w ich rekach lądują kubki z czaczą. Po szybkim strzale kubki dostaję razem z Bartem a pod Osetyjską granicą nie można powiedzieć „nie, dzięki 😉„. Zdajemy jednak test i bez zająknięcia przełykamy swoje co cieszy kierowców, którzy uspokajają Amerykanki, ze jesteśmy już pod granicą i wysiadamy, nie będzie strzelania 😀

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Na granicy.

Punkt pograniczników znajduje się u stóp wzgórza, na którym wznoszą się ruiny twierdzy Zakagori. To ostatnie miejsce, które spokojnie – choć pod okiem pograniczników – możemy odwiedzić.

P1011236.jpg
To może teraz trochę Władcy Pierścienia? 😉

Dalej bez pozwolenia ni chu chu. A przyznać trzeba, że strefa przygraniczna ma do zaoferowania kolejne oszałamiające miejsca, wąwozy Suatisi oraz Mna (wraz z wodospadem), skalne ściany Ulchandzarau-choch oraz masywu Gimara, wulkany, jeziora Kelitsadi, o widokach na Kazbek od d..y strony nie mówiąc! Bardzo dokładnie trasę tę opisano na stronie Organizacji Turystki Górskiej z okręgu Dmitrowskiego, mnóstwo zdjęć i informacji po rosyjsku. O uzyskanie przepustki można się postarać w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych w Tbilisi a odebrać u pograniczników w wąwozie Darialskim.

00_UpperSuatisi
Widoki przepustkowe. Fot. http://www.caucasus-trekking.com

Całość treku (w te i we wte) po dolinie Truso zamyka się w 22 kilometrach marszu (licząc od Kvemo Okrokana). Bez problemu powinniście zmieścić się w 6-7 godzinach. Choć widzieliśmy grupki, które zapewne po większej dopłacie dojeżdżały na sam początek doliny, zaliczając kanion Kasari w aucie. Jak ktoś woli tak to czemu nie, jego wybór. Nie zmienia to faktu, że to najbardziej widowiskowe, ale i spokojne/wolne od tłumów miejsce, które odwiedziliśmy w Gruzji! Marsz jest łatwy niewymagający i naprawdę polecamy go bardzo! Każdemu 🙂 Mając nadzieję, że i niegdysiejsi mieszkańcy doliny będą mogli kiedyś w pokoju wrócić do swych dawnych domów…

7 myśli na temat “Dolina Truso – nasze NAJ miejsce w Gruzji!

  1. Byłem tam niedawno, przepiękne miejsce. Będąc w tych rejonach to chyba obowiązkowy punkt programu 🙂 Nasuwa mi się takie pytanie i może wiecie. Czy istnieje możliwość nocowana w dolinie? Można gdzieś rozbić namiot?

    Polubienie

    1. Hej! Gdzieś mi umknął twój komentarz. Tak, to kapitalne miejsce, choć o trudnej historii. Co do noclegu to tego co mi się wydaje trzeba by spytać pasterzy i myslę, że nie mieliby nic przeciwko a i pewnie w niektórych z tych podniszczonych acz remontowanych chat znalazłoby się miejsce 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.