Góry Kamienne, piękna i wymagająca część Sudetów. W najwyższych partiach niewiele przekraczające 900 metrów potrafią dać porządnie w kość. Często mocno stożkowaty charakter gór powoduje, że kilkugodzinny marsz zakończyć można z różnicami wysokości odpowiadającymi wędrówce równej… nieprzymierzając popularnej trójcy z Tatr Zachodnich – Polana Chochołowska-Grześ-Rakoń-Wołowiec. Na spacer po takim właśnie szlaku was dzisiaj zapraszam 🙂
Góry Kamienne leżą w samiuśkim centrum polskich Sudetów. Przytulone od wschodu do Wałbrzycha pasmo graniczy z największymi graczami w okolicy, Karkonoszami, Rudawami Janowickim, Górami Sowimi oraz Stołowymi. Na tle wszystkich wymienionych charakteryzują się bardziej urozmaiconym ukształtowaniem terenu.

Znajdziemy tam głębokie doliny, strome stoki, stożkowate wzniesienia. Taki krajobraz sprawił, że do pasma przylgnęło określenie „sudeckie Tatry” – i nie jest to twierdzenie na wyrost, góry te potrafią zaskoczyć ostrymi podejściami. Daleki od płaskiego charakter gór widać np. z okolic Wałbrzycha skąd sinusoida wzniesień ciągnie się cały horyzont. Strome zbocza, niekiedy o nachyleniu przekraczającym 30 stopni (!) stanowią nie lada wyzwanie – nie przesadzę chyba, kiedy napiszę, że Góry Kamienne to jedne z najbardziej wymagających fragmentów całych Sudetów.
Stożkowaty kształt wielu wzniesień zawdzięczać możemy procesom wulkanicznym sprzed milionów lat, ale i w dużej mierze temu co wydarzyło się później czyli znalezieniu się pod wielgaśną masą różnego rodzaju zlepieńców, piaskowców i późniejszą wiele(set-tysiąc) letnią erozją tychże – nie chcę bawić się tu w geologa i na tym poprzestanę 😉
No, kończymy ten wstęp i ruszamy do Boguszowa-Gorce 🙂
Etap I: szlak zielony Boguszów Gorce-Dzikowiec-fragment niebieskiego na Sokółkę-i znowu zielony do Unisławia Dolnego.
Drogę z Boguszowa na Dzikowiec chyba mógłbym już pokonać z zamkniętymi oczami. To mój ulubiony „szybki strzał” z tego mogącego poszczycić się najwyżej w Polsce umiejscowionym ratuszem miasta. O śnieżnych epizodach na Dzikowcu możecie poczytać TU oraz TU 🙂
Człowiek zna trasę, ale odkrywanie jej na nowo w czasie gdy dominuje jeszcze zieleń to wielka frajda. Las wciąż żywy, mienił się barwami coraz wygodniej rozgaszczającej się jesieni. Pogoda przednia a ludzi jak na lekarstwo, do Dzikowca spotkałem tylko jedną parę!
Pierwsze 1,5 kilometra od dworca PKP pokonuje się niemal na tej samej wysokości, jednak po chwili w lesie zaczyna się dłuższe podejście, które bez wątpienia przerwiecie w dwóch miejscach. Pierwsze po wyjściu z lasu z widokiem na najdalsze krańce gór Kamiennych czy Karkonosze, drugie to Łyse Drzewo skąd podziwiać możemy Boguszów-Gorce i górujące nad miastem Chełmiec oraz Mniszek, ale i dalsze szczyty jak Trójgarb, Ślężę oraz faktycznie najwyższy szczyt gór Wałbrzyskich, Borową.



Po dotarciu na szczyt Dzikowca – potrzeba wdrapać się jeszcze ze sto metrów na 836 mnpm – można od razu skręcić w stronę Sokółki albo podbić do naprawdę pobliskiej wieży widokowej (rzut beretem). Widoki stamtąd najlepsze są z rana oraz późnym popołudniem.
Tego dnia wybrałem opcję krótszą czyli zejście na Sokółkę. Zejście ostre jak maczeta (jak śpiewa pewien bard z Inowrocławia), trzeba uważać. Po drodze tak wiatrołomy jak i fragment z prześwitem na dalsze szczyty Gór Kamiennych. To pierwsze miejsce w którym dobitnie przekonać się można, że w tutejszych górach, by gdzieś dojść to trzeba porządnie wejść, zejść a potem znowu wejść 😉


Ze szczytu niepozornej Sokółki (800 mnpm) roztacza się przyjemny widok na który łapią się najdalej na zachód wysunięte partie Gór Kamiennych a nawet Rudawy Janowickie. Zejście ze wzniesienia tym razem rozłożone na większy dystans dlategóż i stromizna mniejsza. Szlakiem dochodzi się do Przełęczy Polanka skąd można ruszyć tak ku Unisławowi Śląskiemu (szlak zielony) jak i na Lesistą Wielką (szlak niebieski). Mając ograniczony czas wybrałem opcję pierwszą.


Była to opcja wypoczynkowa. Niecałe 2 kilometry w zielonym lesie, lekko się wspinając mijają w oka mgnieniu. Dochodząc do miasteczka naszym oczom ukazuje się wielki stożek… Stożka Wielkiego 😀 Wzniesienie robi wrażenie i całkowicie góruje nad okolicą.
Etap drugi: żółty szlak Stożek Wielki-Sokołowsko
By rozpocząć nań podejście trzeba przejść ulicę, minąć kilka gospodarstw i w las. A po drodze poznać miejscowych kandydatów w nadchodzących wyborach 😉

Wchodząc na Stożek Wielki (840 mnpm) w ciągu niespełna półtora kilometra pokonuje się niemal 300 metrów wysokości, niezły wynik. Biegnąca lasem ścieżka momentami jest naprawdę stroma i dość sypka, dlatego zachowajcie ostrożność, zwłaszcza gdy trochę wcześniej spadnie deszcz lub śnieg. Mając to na uwadze z tym większym uznaniem spojrzałem na uczestników Waligóra Run Cross. Chwilę pogawędziłem nawet z którymiś z organizatorów, sprzątającymi po biegu. Doszliśmy do wniosku, że tylko ktoś kto nigdy w te góry nie zawitał może nazywać je nieinteresującymi i mało wymagającymi i jeśli przyjedzie z takim nastawieniem może od nich dostać niezłego „prztyczka w nos”. A uczestnicy maratonu mieli do pokonania 54 kilometry oraz 2500 metrów w górę i tyle samo w dół :O
Na szczycie Stożka Wielkiego do niedawna znajdowała się niewielka wieża widokowa, jednak jej stan pozostawiał wiele do życzenia i rok temu całkowicie ją zdemontowano, pozostały tylko kikuty podstaw. A szkoda zaniedbań w kwestii jej utrzymania bo widoki rozpościerały się przednie.

Po kontemplacji dość ograniczonych widoków szybko ruszam w dół. Zejście ponownie dość ostre. Za trud jest jednak nagroda – nie wiem jeszcze, że czeka na mnie najlepsza panorama całych gór – przyznaję to szczerze, żaden widok w Kamiennych nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak to co zobaczyłem na zboczach Stożka. A mianowicie: po wyjściu z lasu naszym oczom ukazuje się naprawdęęęę dużo, mamy Bukowiec, Suchawę, Kostrzynę, Włostową, Pośrednią, Garbatkę a w dole schowane Sokołowsko. Wszystko w feerii jesiennych barw!

O walorach tego miejsca jako punktu widokowego nikogo przekonywać nie trzeba – kto był ten się zgodzi, proste. Dlatego też nie dziwi, że w miejscu tym wzniesiono turystyczną wiatę w skandynawskim stylu… I tu niestety koniec miłej historii – w lipcu tego roku wiata doszczętnie spłonęła, pozostawiając po sobie smutne pogorzelisko. Szkoda.

W tych niezwykłych okolicznościach natury docieramy do Sokołowska.
Etap III: szlak żółty Sokołowsko-Schronisko PTTK „Andrzejówka”
Sokołowsko jest wsią wciśniętą pomiędzy strome wzniesienia najwyższych partii gór Kamiennych. Zwane przez niektórych „Polskim Davos” przez lata było miejscem w które przybywali chorzy na gruźlicę gdzie w doskonałych naturalnych warunkach przy odpowiedniej diecie i leczeniu zmagali się z dolegliwościami. Najśmieszniejsze jest, że sanatoria dla gruźlików jako pierwsze powstały właśnie w Sokołowsku i po prawdzie to o Davos należałoby mówić „Szwajcarskie Sokołowsko” 😉
Choć lata swojej świetności Sokołowsko ma już dawno za sobą to co i rusz można natknąć się na pozostałości po kurortowej historii wsi. Monumentalny gotycki budynek główny dawnego sanatorium choć niegdyś bliski popadnięciu w ruinę dziś wraca „do życia” – a wszystko dzięki fundacji „In Situ” oraz szeregu organizacji rządowych i unijnych które w jego renowację włożyły dużo pieniędzy, ale i serca.
Zabytkowe ponad stuletnie drewniane rezydencje, gasthałsy z elewacjami z muru pruskiego, klimatyczna acz mała cerkiew św. Michała Archanioła… W Sokołowsku jest co zobaczyć 🙂

Ze wsi można ruszyć praktycznie w każdym kierunku, sieć szlaków jest przebogata. Sam wybieram żółty ku schronisku „Andrzejówka”. Jeszcze tamtędy nie wędrowałem a po drodze można zahaczyć o ruiny zamku Radosno 🙂
Nie licząc samych okolic wokół schroniska to pierwsze metry za Sokołowskiem były jedynymi na których można było spotkać troszkę więcej luda. Co i tak mnie zadziwiało bo pogoda była kapitalna i spodziewałem się dużo większego ruchu.
Żółty szlak zanim skręca w las biegnie sobie jego skrajem, tuż obok małego stawiku z przednim widokiem m.in. na Suchawę z jej Czerwonymi Skałkami, mocno rzucającymi się w oczy pośród wszystkich tych drzew.

Ruiny zamku Radosno osiąga się godzinę po wyruszeniu z Sokołowska. Warownia „status” ruin zyskała już w XV wieku (wtedy to zamek zdobyto i podpalono na rozkaz czeskiego króla) i trzeba przyznać, że to widać. Do czasów dzisiejszych przetrwał tylko spory fragment wieży obronnej oraz niewielkie fragmenty budynku mieszkalnego nieopodal. W latach swej świetności wraz z zamkami w Rogowcu, Grodnie czy Wałbrzyskim Nowym Dworze stanowił pierwszą linię umocnień na granicy z Czechami.


Spod ruin do „Andrzejówki” już tylko żabi skok. Z każdym krokiem teraz bardziej znane. Schronisko leży na Przełęczy Trzech Dolin w cieniu najwyższej góry całego pasma Waligóry, wzniesienia, które zimą potrafi dać porządnie w tyłek jeśli tylko człowiek zdecyduje się na nie do końca zaplanowany atak szczytowy żółtym szlakiem (prawdziwa historia!).

To jedno z moich ulubionych miejsc w całych Sudetach, nie wyobrażam sobie wizyty w okolicy bez przynajmniej symbolicznego czeskiego piwka w schronisku.
Etap IV: szlak zielony PTTK „Andrzejówka”-Wałbrzych Główny (praz Rybnicę Leśną)
Spod schroniska do centrum Wałbrzycha jest 8 kilometrów. Jeśli nie jesteście zmotoryzowani i nie chce wam się drałować przez 2 i pół godziny możecie skorzystać z autobusu linii 12. Ja jednak polecam spacer, tym bardziej późnym popołudniem ponieważ jak dla mnie z okolic Rybnicy Leśnej i Kamionki zachody słońca są pierwsza klasa!
Bo sama trasa to nic wybitnego, przez pierwsze 4 kilometry idziemy po prostu wzdłuż asfalfówki. No, widoki jednak są przednie – Bukowiec czy Stożek Wielki w zachodzącym słońcu prezentują się godnie.
W Rybnicy Leśnej proponuje zrobić krótki postój i odwiedzić wiekowy drewniany kościół św. Jadwigi. Zabytkowa, prawie 400 letnia świątynia wespół z późniejszą XIX wieczną bramą-dzwonnicą urzeka tak od zewnątrz jak i od środka – wnętrza przyozdobione są barwnymi florystycznymi polichromiami. Warto tam zajrzeć.

Tak teraz patrzę na mapę i gdybym w zapasie miał jeszcze z godzinę to nawet i można by zahaczyć o Borową – z Kamionki jest tam raptem 40 minut marszu. By jednak zdążyć na pociąg nie bawiłem się w takie rzeczy i grzecznie przebiegłem przez las zatrzymując się tylko by popodziwiać Chełmca…

Słowem (grafiką) podsumowania:
Jak widać po powyższej sinusoidzie sobotni spacer był co najmniej ciekawy. 24 kilometrowe przejście z Boguszowa-Gorce do Wałbrzycha zajęło trochę ponad 7 godzin tak więc jeśli wystartujecie z samiuśkiego rana to z pewnością znajdziecie jeszcze czas na wdrapania się na jeszcze przynajmniej jeden z okolicznych szczytów, czy to Lesistą Wielką czy też może Waligórę? Wybór należy do Was. Przyjemnego wędrowania 🙂
Byłeś i nie zwiedziłeś z bliska tamtejszych pomników przyrody czyli Małpiej Skałki i Czerwonych Skałek? 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przyznaję się bez bicia 🙂 Miałem tak limitowany czas, że nie podszedłem. Będzie na następny raz 🙂
PolubieniePolubienie
Byłeś i nie zwiedziłeś z bliska tamtejszych pomników przyrody czyli Małpiej Skałki i Czerwonych Skałek? 🙂
PolubieniePolubienie
Świetne wyprawy jesienną porą. Pogratulować.
PolubieniePolubienie
Dziękuję bardzo za ten wpis 🙂 Zainspirowałeś do odwiedzenia Gór Kamiennych w których jeszcze nie byłam. Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
A cieszę się bo to świetne miejsca i naprawdę warto warto je odwiedzić 🙂
PolubieniePolubienie
Super wypad. Co tu dużo pisać- piękny skrawek sudeckiej ziemi. A jesień w tym paśmie jest po prostu…bajeczna.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
O tak, zdecydowanie jedno z moich ulubionych miejsc w naszych górach, nie tylko Sudetach 🙂
PolubieniePolubienie
Bardzo fajna wyprawa i relacja! Zrobiłem kiedyś podobny wypad z Boguszowa przez pasmo Dzikowca i Lesistej, później Unisław, Andrzejówka, Rybnica i Wałbrzych PKP. Z pominięciem Stożka, który planuję odwiedzić po zainspirowaniu się tym artykułem! Zgadzam się w 100% – niby niepozorne górki, ale kondycję trzeba mieć!
PolubieniePolubienie
Też świetna trasa. I tak, wymagająco ale zdecydowanie rekompensujące trud widoki i klimat – teraz mi po głowie chodzi Lesista plus Włostowa, Suchawa, Kostrzyna i gdzieś tam płd zachód gdzie jeszcze nas nie było 😀 Udanego wędrowania 🙂
PolubieniePolubienie