Hala Gąsienicowa – idealny zimowy spacer

W tej całej szarudze za oknem jednodniowe okno (omen nomen) pogodowe nad Tatrami brzmiało jak wybawienie. Nie potrzebowałem 5 minut by podjąć decyzję o ostatnim w roku wypadzie w góry 🙂

Sobota przed Sylwestrem w Zakopanem? Brzmi dość ciężko, ale na szczęście obyło się bez większych przygód. Nie licząc podróży pociągiem z połową wagonu w stanie lekko wskazującym na spożycie, w pewnym momencie towarzystwo tak się rozbujało, że tylko czekałem na cóż, nie bójmy się tego słowa: mordobicie. Do niczego jednak nie doszło, przed 6 rano byłem w Krakowie a stamtąd autobusem prosto w Tatry. Po drodze wschodzące niebo dało taką kapitalną łunę nad górami, że tylko patrzeć i wzdychać.

Na cel wziąłem Halę Gąsienicową, kierunek znany i lubiany, ikoniczny wręcz dla Tatr. Miejsce, którego oczywiście nigdy wcześniej nie odwiedziłem 🙂 A wielki był to błąd bo miejsce to niezwykłe.

DSCF4739
🙂

Zimą, przybywając do Zakopanego rankiem dostać się można tam na trójnasób – dwoma szlakami z Kuźnic, oraz łatwiejszym czarnym z Brzezin. To właśnie ten drugi wybrałem. Trzeba się jednak na początku namęczyć by znaleźć odpowiedni doń bus, każdy kolejny kierowca odsyłał do następnego i dopiero kurs do Małych Cichych jechał w odpowiednim kierunku.

TAM: Szlak czarny z Brzezin + niebieski do Czarnego Stawu Gąsienicowego

trasa tam

Po dojeździe do przystanku Brzeziny musimy przedreptać jeszcze z 200 metrów nim osiągniemy początek szlaku, miejsce łatwe do zlokalizowania przez wielką ilość aut przy drodze.

Czarny szlak ma jeden zasadniczy plus i jeden zasadniczy minus. Plus jest głównie zimowy – po intensywnych opadach śniegu drogi z Kuźnic (przez Boczań oraz Dolinę Jaworzynki) są bardziej narażone na lawiny a lesisty trakt z Brzezin ma dość nikłe szanse na to by zaskoczyć nas lawinowymi nieprzyjemnościami.

Droga w lesie piękna jest.

Minusem jest relatywny brak spektakularności ponieważ cały czas idziemy lasem, przez co większość szczytów zobaczymy dopiero po dotarciu niemalże do celu. Ale, ale. Kto zimą, przy błękitnym niebie, po nocy opadów szedł Doliną Suchej Wody ten wie, że sam las potrafi być pięknym.

Emanuje on spokojem, Sucha Woda zamarznięta przykryta perzyną śniegu.

Szlak jest prosty i przyjemny, delikatnie wznosi się ku górze. Śniegu niemało, w większości już starego i ubitego, przykrytego jednak lekką warstewką świeżego. Raczki na razie pozostają w plecaku.

DSCF4677.JPG

Tak spokojnie idziemy przez godzinę kiedy to las na chwilę się rozrzedza i na horyzoncie pojawiają się Żółta Turnia a zaraz potem Granaty. Na niebie zero chmur, widoczność igła!

Taki idylliczny spacer trwa  jeszcze z 40 minut. Las, którym szliśmy zostaje z tyłu, podczas gdy przed nami otwiera się zapierający dech w piersi widok, jeden z najbardziej znanych tatrzańskich krajobrazów.

widok z hali
Ściągawka 🙂

Przykryte grubą warstwą śniegu Kościelce, Świnica, Granaty, Kozi Wierch… można by tak jeszcze chwilę wymieniać. Choć w dolinie jest spokojnie to na szczytach widać szalejący wiatr przedmuchujący pokaźne ilości śniegu. Szczyty lśniły w słońcu, błękitne cienie długo kładły się na stokach.

DSCF4693

Na chwilę wpadam do schroniska Murowaniec, gdzie nawet mimo wielkiego tłoku dość szybko doczekałem się swojej pomidorowej.

Godzina była wczesna, pogoda dobra, nic nie stało na przeszkodzie by podskoczyć pod Czarny Staw Gąsienicowy. Podskoczyć, haha tia. Na niebieski szlak do Stawu wyciągnąłem już raczki, ścieżka niby wydeptana ale znajdując się dość długo w cieniu śnieg był dość twardy i zmrożony.

DSCF4697
Początek podejścia pod Czarny Staw Gąsienicowy

Zbocza Małego Kościelca, którymi wiedzie szlak są dość strome dlatego warto nie szarżować. Im wyżej tym wiatr silniejszy, zwiewany śnieg dość szybko zasypywał ślady.

Mimo to widok i klimat na Stawem jedyny w swoim rodzaju – zaprawdę patrząc na okalające mnie szczyty poczułem się mały, ale i roznosił mnie entuzjazm! Żółta Turnia skąpana w słońcu, Kościelec smagany wiatrem, Orla Perć wyglądająca na dużo bardziej wymagającą niż latem  Ach, jakżeż takie chwile są dobre.

Z POWROTEM: Szlak niebieski (głównie ;)) do Kuźnic przez Boczań

trasa Z POWROTEM

Nic to jednak, wiatr nie ustawał więc trzeba było zmykać. Pierwsze metry w dół gorsze niż wejście, najmocniej uważać trzeba było przy mijankach z wchodzącymi na górę.

DSCF4728.JPG
Zejście do Doliny.

Inna rzecz, że do Stawu prowadzi również nieznakowana ścieżka lasem, dość łagodnie idąca poniżej „normalnego” szlaku.

DSCF4734.JPG

Powrotowi do Murowańca towarzyszy widok na Kopę Magurską oraz rozlane stoki Uhroci Kasprowego. Wracam do początku szlaku ku Stawowi  gdzie mamy jeszcze opcję żółtą wymarszu ku Kasprowemu Wierchowi – latem z pewnością bym skorzystał, w sobotę jednak i czas nie pozwalał na marsz doń.

Pozwalały za to na błąkanie się po Hali i podziwianie widoków!

Godzina nie jest wybitnie późna, ale słońce powoli kryło się za Beskidem. Był to znak by powoli ruszać z powrotem. Wybór padł na niebieski szlak ku Kuźnicom, przez Boczań – uznałem, że warunki są na tyle dobre by spróbować.

DSCF4745.JPG

Na pierwszych metrach mijamy szereg drewnianych chat. Wszystkie za wyjątkiem jednej przysypane śniegiem – wokół schroniska „Betlejemka” porządek, śnieg odgarnięty. Budynek należy do Polskiego Związku Alpinizmu i jest centralnym ośrodkiem szkoleniowym (turystyka wysokogórska, profilaktyka lawinowa, kursy taternickie II stopnia, takie sprawy).

Przez krótki fragment wspinamy się jeszcze lekko w górę, cały czas mając za plecami pełniutką panoramę smaganych wiatrem szczytów, wokół których powoli formowały się chmury.

Bracia Kościelce, Świnica i reszta ferajny.
Któż nie zna tego widoku?
Wieje!

Na przełęczy między Kopami rozejście szlaków i ostatnia rozterka – Boczań albo dolina Jaworzynki? Wybieram opcję pierwszą z możliwością dłuższego podziwiania Giewontu i Czerwonych Wierchów, które z tego szlaku widać było bardzo dobrze. Znaczy się Śpiącego Rycerza tylko, bo nad Wierchami kłębiło się już dużo chmur 😉

DSCF4772.JPG
Śpiący Rycerz

Długą chwilę wędrujemy Skupniowym Upłazem, szlak mocno wydeptany, szło się bez problemu. Giewont z jednej strony, daleko z drugiej podzakopiańskie wsie Murzasichle i Małe Ciche grzeją się jeszcze w ostatkach słońca.

DSCF4777.JPG
Widoki ze Skupniowego Upłazu

Kiedy docieramy do granicy lasu pozostaje nam już tylko szybki „bieg” w dół, bez raczków zalecałbym nie tyle co ostrożność ale po prostu powolny marsz, śnieg tam w wielu miejscach był dość zmrożony co w zestawie z lekką świeżą warstwą pozwalało na częstsze niż zwykle ślizganie się 🙂

DSCF4779
Ostatnie metry przed powrotem do lasu 🙂

Nie mija 90 minut a człowiek dociera do cywilizacji, słychać gwar rozmów, tłumiasty tłum, cisza i spokój całego dnia pryskają w jednej chwili. Jesteśmy w Kuźnicach a tam jeszcze spora tłum ludzi w kolejce do kolejki na Kasprowy, jeden z ostatnich kursów – w grudniu bilety (w górę tylko) można kupić do godziny 16.00

Na parkingu nieopodal busik do centrum już grzał silnik.

A w Zakopanem, no cóż czuć było, że następnego dnia odbędzie się tam Sylwestrowa impreza TVP, ludzi więcej niż zazwyczaj, wielu zdziwionych że „tyle śniegu i iść się nie da” czy też skandujących na całe gardło „Wóóóóóóóda!”...

To już nie była moja bajka 🙂

2 myśli na temat “Hala Gąsienicowa – idealny zimowy spacer

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.